Marek Baterowicz: AMBARAS W AMBASADZIE
data:01 grudnia 2018     Redaktor: GKut

Z daleka lepiej widać...

List ambasadorki Georgette Mosbacher do premiera RP był jakby „instrukcją-pogróżką”, a ograniczał Polakom wolność wypowiedzi, a więc i prostowania kalumnii, co ze strony przedstawicielstwa kraju o silnych tradycjach demokratycznych jest po prostu niesłychanym skandalem. Lincoln, Washington czy Jefferson przewracają się chyba w grobach. W dodatku Ms. Mosbacher, czarująco uśmiechnięta, nie wie nawet, że broniąc TVN, staje po stronie stacji anty-trumpowej, a zatem stacji nieprzyjaznej wobec jej chlebodawcy.

Wybryk ambasadorki USA przypomina niesławny okres ingerencji rosyjskich ambasadorów, poczynając od księcia Mikołaja Repnina, szczególnie znienawidzonego w Polsce i na Litwie. Były to czasy, gdy stolicą Polski była ambasada rosyjska w Ogrodzie Saskim. Z tego miejsca Rosjanie „czynili królestwo boże w stolicy”, by użyć tu słów kardynała Nycza z mszy dziękczynnej za miłosierne rządy pani prezydent Gronkiewicz-Waltz.

Repnin ponadto używał kija i marchewki. A miał taki talent do przekupywania, że mało kto mu się oparł. W r.1766 kupił nawet księdza referendarza koronnego Gabriela Junoszę Podoskiego, zaś w roku potem uczynił go prymasem Polski. Nie wszyscy jednak dali się przekupić, więc Repnin aresztował i zesłał do Kaługi ( w 1767) biskupów Kajetana Sołtyka i Józefa Andrzeja Załuskiego, a także hetmana Wacława Rzewuskiego i jego syna Seweryna. Po pierwszym rozbiorze wrócili ( w 1773), złamani, mijając się z pięcioma tysiącami konfederatów barskich zesłanymi na Syberię. Biskup Sołtyk słał teraz mazurki wielkanocne nowemu ambasadorowi. Ba, uniknął przecież losu arcybiskupa Zielińskiego ( i innych Polaków) , który zmarł ma zesłaniu, tylko za to, że koronował w r.1704 Leszczyńskiego, co bardzo zirytowało Piotra Wielkiego.


Ms Mosbacher na pewno nie będzie nikogo zsyłać na Alaskę. Ale jej kuriozalny list do premiera świadczy, że nie wie na czym polega reprezentowanie swego kraju, bo z pewnością nie dostała polecenia z Waszyngtonu, aby Polakom ( czyli tubylcom!) pokazać gdzie ich miejsce w relacji do jakiejś tam tekewizyjnej stacji. Wydaje się też, że uśmiechnięta Mme Georgette byłaby może lepsza w roli sekretarki ambasady, a w wolnych chwilach z dużym wdziękiem podawałaby trunki. Obróćmy to wszystko w żart:


W ambasadzie jest ambaras,
wywołany jednym listem,
będzie zgrzytów co niemiara,
lecz Georgette ma ręce czyste!

Jakiś wydruk z komputera ?
Pełen błędów – śmieć żałosny!
Prawie wybryk to hejtera,
co ministra wręcz nie znosi

i z obcym mocarstwem w zmowie
epistołę sfabrykował
myśląc że nikt się nie dowie
kto się za tym listem chowa!

Ambaras jest w ambasadzie
jak beczka nacisków i noodle!
Styl ten cieniem się kładzie
Na relacjach z Yankee Doodle!

I po cóż Madame Georgette
wywołała to tsunami ?
Pech wpakował ją w roulette
i przebiera tam nogami!

Fakt jednakże jest bezsporny:
na wielkim morzu kalumnii
chcą nam odebrać prawo do obrony,
a Prawdę wcisnąć do trumny!

P.S. Na szczęście mamy Redutę Obrony Imienia, bo przywódcy narodu niestety milczą, albo przepraszają...Za co ? Za przywileje dla synów Izraela od średniowiecza ? Za pomoc Duńczykom ? Za wiktorię pod Wiedniem ? Za pomoc w wojnie o wolność USA ? Za bitwę pod niebem Anglii ? Za Monte Cassino czy Tobruk ? Za setki, tysiące Polaków rozstrzelanych za ukrywanie starszych braci w wierze ? Za obozy zakładane przez hitlerowców w okupowanej Polsce ? Za bombardowania miast i łapanki ? Za zagładę ? Za Syberię i Wołyń ? Za zbrodnie stalinowców, korpusu KBW i UB ? Za marzec, dzieło reżimu ? Za grudnie i czerwce ? Za stan wojenny ? Za Smoleńsk ? I za tyle innych... Świat chyba stoi na głowie.


Marek Baterowicz

 

od Redakcji:

Już niedługo kolejna rocznica wprowadzenia stanu wojennego.Zachęcamy zatem do nabycia wydanej przez nasze stowarzyszenie książki Marka Baterowicza - opowieści o"wojnie jaruzelskiej"- ZIARNO WSCHODZI W RANIE

ziarno@solidarni2010.pl
Szczegóły: TUTAJ]


Marek Baterowicz (ur. 1944) jako poeta debiutował na łamach „Tygodnika Powszechnego” i „Studenta” (1971). Debiut książkowy - „Wersety do świtu” (W-wa,1976); tytuł był aluzją do nocy PRL-u. W 1981 r. wydał poza cenzurą zbiór wierszy pt. „Łamiąc gałęzie ciszy”. Od 1985 roku na emigracji, od 1987 w Australii. Autor kilku tytulów prozy(M.in "Ziarno wschodzi w ranie"-1992 w Sydney i 2017 w Warszawie) oraz wielu zbiorów poezji, jak np. „Serce i pięść” (Sydney, 1987), „Z tamtej strony drzewa” (Melbourne, 1992 – wiersze zebrane), „Miejsce w atlasie” (Sydney, 1996), „Cierń i cień” (Sydney,2003), „Na smyczy słońca” (Sydney, 2008). W 2010 r. we Włoszech ukazał się wybór wierszy - „Canti del pianeta”, następnie "Status quo" (Toronto, 2014), zbiór opowiadań – „Jeu de masques” (Nantes,2014),"Nad wielką wodą" (Sydney,2015) oraz e-book jego powieści marynistycznej, osadzonej w XVI wieku „Aux vents conjurés”.





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.