Podlaska nekropolia powstańców listopadowych - Kopna Góra
data:29 listopada 2018     Redaktor: Redakcja

Dzięki uporowi i konsekwencji stowarzyszenia Collegium Suprasliense oraz Nadleśnictwa Supraśl szczątki polskich żołnierzy poległych pod Sokołdą w dniu 7 lipca 1831 roku, po blisko 180 latach zostały godnie pochowane i upamiętnione w 2013r.! Niech ta determinacja dodaje entuzjazmu obrońcom lokalnej pamięci w naszych miastach, miasteczkach i wsiach. Niech Bohaterowie Ojczyzny nigdy nie zostaną zapomniani, a następne pokolenia zyskają nowe miejsca narodowej pamięci, dzięki wysiłkom lokalnych władz i stowarzyszeń.

Fot. Izabella Wawrowska

Cmentarz Wojenny 1831 - Kopna Góra koło Supraśla

„Roku Pańskiego tysiącznego osiemsetnego trzydziestego pierwszego miesiąca czerwca dwudziestego piątego dnia rano we wsi Sokołdzie wojsko polskie w przechodzie na spoczynku rozlokowane, napadnięte przez wojsko rossyjskie, w części pobite, w części potopione w rzece Sokołdzie. Wojsko polskie pobite, grzebanem było bez żadnej zwłoki zaraz w różnych miejscach wsi Sokołdy przez sołdatów wojska rosyjskiego. Jednemu tylko żołnierzowi polskiemu ciężko ranionemu uprosiłem pozwolenia dać ostatnią absolucyją i namaszczenie Oleju Świętego jako przypadkowie iadący do chorego i tamże w Sokołdzie zachwycony. Potopieni żołnierze w liczbie pięćdziesiąt sześciu pochowani zostali w innej mogile na tej stronie rzeki przed groblą do rzeki, idąc po prawej stronie pod górą. Niech odpoczywają w pokoju.
 
                                                                  Ksiądz Andruszkiewicz”
                            
 
Ten odnaleziony przed kilku laty w księdze parafialnej zapis, kluczowy dla napisania na nowo lokalnej historii, pozostawił nam ksiądz-patriota. Jak się z czasem okazało pisanych świadectw opowiadających o wydarzeniach pod Sokołdą jest więcej. Udało się je odnaleźć. Udało się przywrócić żyjącym na tej ziemi potomnym pamięć o stu kilkudziesięciu poległych polskich żołnierzach – podkomendnych pułkownika Józefa Zaliwskiego.
 
To była jedna z bardziej niespokojnych dusz okresu Powstania Listopadowego. Zaliwski był jednym z głównych konspiratorów w szkole podchorążych, dowodził atakiem na warszawski Arsenał w pamiętną Noc Listopadową, jako jeden z pierwszych dowódców organizował działania partyzanckie w czasie wojny polsko-rosyjskiej 1831 roku. Stanąwszy na czele przydzielonej mu nielicznej kadry podoficerskiej, złożonej z ochotników z pułków liniowych, szybko zaczął budować swój oddział. Pierwszą potyczkę stoczył z kozakami pod Łomżą. To przysporzyło mu kolejnych ochotników - oddział się rozrastał. Był niezwykle aktywny: nieustannie szarpał przeciwnika, dezorganizując jego linie zaopatrzeniowe i wiążąc siły, które dzięki temu nie mogły zostać użyte do walk z polską armią.
 
W dniu 6 kwietnia Józef Zaliwski, dotychczas kapitan, otrzymał awans na podpułkownika. Naczelny Wódz nagrodził go za to, że prowadził „…z korzyścią małą wojnę przeciwko liczniejszemu nieprzyjacielowi między Bugiem a Narwią”, a generał Umiński uzupełnił tę opinię: „ustawicznie nieprzyjaciela alarmuje, niewolników i patrole zabiera, zgoła wszędzie urywa, wszędzie nieprzyjacielowi szkodzi”. Po bitwie ostrołęckiej w maju 1831 roku skierowany rozkazem Zaliwski wyruszył na Litwę w ślad za korpusem generała Giełguda. Celem tej, wymuszonej przez okoliczności, wyprawy było podtrzymanie i rozszerzenie tamtejszego powstania. Zaliwski połączył się z Giełgudem w Grajewie. To była fatalnie dowodzona wyprawa. Zaliwski wziął udział w ataku na Wilno zajmując prawe skrzydło wojsk polskich, Nie powiadomiony w porę o odwrocie został odcięty od głównych sił i zdany na siebie. Podjął próbę przedostania się ze swym 1200-osobowym oddziałem do Warszawy: „(…) widziałem, że jest wszystko zgubione i że nie potrafię wyrejterować – Postanowiłem jednak próbować tego, i przyznać muszę, że tylko błąd i niedeterminacya ze strony Moskali uratowały nas od zupełnej zguby, pod okropnym jednak ogniem działowym i ręcznej broni musiałem przechodzić most na rzeczce Wace, a spalenie takowego przez nas wśród najzaciętszej walki, zachowało nas od zupełnego zniszczenia”
 
Za oddziałem wyruszyły w pościg dwa pułki rosyjskiej kawalerii. Poszarpany pod Wilnem oddział, wymykający się depczącym mu po piętach Rosjanom  przedostał się na teren Puszczy Augustowskiej. Tu, w pobliżu wsi Czortek nad Kanałem Augustowskim, Zaliwski odparł atak jednej z rosyjskich kolumn, ale na wiadomość o zbliżaniu się kolejnych, musiał się wycofać. Partyzanci przeszli Biebrzę i dotarli do Puszczy Knyszyńskiej. 3 lipca weszli do Szudziałowa. Nieoceniony ksiądz Andruszkiewicz, proboszcz tamtejszej parafii, obszernie opisał to niecodzienne wydarzenie towarzyszące obchodom święta Bożego Ciała w raporcie przesłanym do swego zwierzchnika.
 
(…) Po skończoney processyi i odejściu moiem z ołtarza do zakrystii, powitali mnie katolickim sposobem, a razem oświadczyli, iż nie w innem zamiarze przybyli: naprzód, aby dopełnili należną cześć Bogu, po wtóre Naczelnik tych żołnierzy oświadczył, iż przybył z Warszawy walczyć za Wiarę, Oyczyznę i Wolność, aby im broń, którą przy sobie mieli obrzędem swoim pobłogosławił;
 
(…) Po obrzędzie wszyscy padli krzyżem na ziemię z orężem w ręku i mnie to samo kazali dopełnić; późniey wstawszy, którego nazywano Kapitanem zalecił sam w głos do ludu, aby ten modlił się za dusze poległych Polaków (…)
 
6 lipca wieczorem oddział stanął na nocleg w pobliskiej Sokołdzie. Prawdopodobnie zdradził ktoś z miejscowych. Atakujący przed świtem Rosjanie musieli opuścić białostocki garnizon już wieczorem; jak zapisał pamiętnikarz „podeszli żytem” – a więc musieli wiedzieć dokąd i po co idą… Na domiar złego jeden z oficerów prawdopodobnie zaniedbał wystawienia czat od strony Białegostoku. Obozująca nad brzegiem rzeki piechota, zaskoczona we śnie przez atakujących z użyciem artylerii Rosjan, usiłowała przedrzeć się przez błotniste rozlewiska Sokołdy na drugi brzeg. W potęgowanym przez ciemności bitewnym chaosie na piechotę wpadła szukająca drogi ucieczki obozująca nieopodal polska kawaleria. Do dziś miejscowa ludność opowiada o rzece, która spłynęła krwią i o tym, że po grzbietach koni uwięzłych w błocie można było przejść suchą stopą na drugi brzeg…
 
Na łąkach pod Sokołdą pozostało 150-200 polskich żołnierzy. Pozostali, rozproszeni, małymi grupami przedzierali się do Warszawy na własną rękę. Do dziś udało się odnaleźć pochowanych, obok pola bitwy, czterdziestu sześciu poległych rodaków. Dół śmierci do którego zwalono bezładnie, warstwami obdarte zwłoki polskich żołnierzy jest jednym z nielicznych w Polsce zbadanych miejsc pochówku epoki Powstania Listopadowego. Wybudowany dla przywrócenia ich pamięci i godności cmentarz wojenny nie ma równie urokliwego odpowiednika w Polsce. Powstała nekropolia ma szansę stać się dla narodowej pamięci o polskich powstaniach tym czym jest warszawski Grób Nieznanego Żołnierza dla szerzej pojętej pamięci o wszystkich Poległych za Ojczyznę. To porównanie nabiera dodatkowej mocy gdy uświadomimy sobie, że w marszu spod Wilna szli pod komendą Zaliwskiego żołnierze z różnych stron Polski: Mazowsza, Wielkopolski, Kurpii, Puszczy Augustowskiej, Litwy a także wielu ochotników przyjmowanych do oddziału na trasie przemarszu. Znaczna liczebność oddziału, zróżnicowane umundurowanie i rozmaitość gwar zapisała się w pamięci miejscowej ludności w specyficzny sposób: To opowiadali tak, że tu kiedyś od wsi Borki no to osiem kilometry. To wszystko tutaj powstańcy byli do Sokołdy skierowane. I oni sli po czwórce. Po cztyroch ludzi. To jeden koniec był w Borkach, a drugi był w Sokołdzie. Ich siła wielka szła. To byli z całej Polski. To nie można powiedzieć, skąd oni byli (…)
 
Cmentarz wojenny u stóp Kopnej Góry staje się też ważnym punktem historycznym Podlasia. Wokół niego zaczyna się krystalizować lokalna pamięć historyczna i patriotyczna świadomość. Jest to znaczące wzmocnienie dla wciąż żywej w pamięci mieszkańców, przekazywanej przez pokolenia lokalnej historii. Także tej, mającej oparcie w rzeczywistych wydarzeniach choć przybierającej niekiedy postać ludowej legendy:
 
„W Sokołdzie, gdzie pobite powstańcy leżą, jak z góry schodzić, krzyż jest. Tam dęby rosną i krzyż… To wieczorową porą strach iść. Teraz asfalta zrobili to wszystko zginęło. Tu byli piachy, koni strasznie się mordowali. Temu nazywali to górę Kopna Góra. Wtedy krzyż drewniany był (…). Od krzyża biały koń i czarny pies wychodzili, nie było wieczora żeby kto nie widział. To wyjdzie ten biały koń, to tak jakby dusza powstańca. A za im wylata czarny pies, to jakby Ruski. I goni za koniem po łące. Zatoczą takie koło i nazad do mogiły i tam znikną. Raz ojciec mój szedł z Kopnej Góry i modlił się żeby nie widzieć. I tak myśli jak by to było gdyby wyszli. No i biały koń wyszedł. To tak mu ze stracha włosy stali, że czapka spadła. Do domu przybiegł, to dłuższy czas powiedzieć nie mógł. Sam ja go takim widział!”
 
***
 
Dzięki uporowi i konsekwencji stowarzyszenia Collegium Suprasliense oraz Nadleśnictwa Supraśl szczątki polskich żołnierzy poległych pod Sokołdą w dniu 7 lipca 1831 roku, po blisko 180 latach, ujrzały światło dzienne. Inspiracją do poszukiwań stało się przypadkowe odnalezienie zapisu (przytoczonego wcześniej) dokonanego w księdze zmarłych parafii w Szudziałowie przez jej proboszcza księdza Andruszkiewicza. Znana dotychczas powszechnie lokalna wersja historii mówiła o bliżej nieokreślonej bitwie która rozegrała się pod Sokołdą w czasie Powstania Styczniowego. Czcząc pamięć poległych już przed II wojną leśnicy leśnictwa sokólskiego ufundowali pod Kopną Górą pomnik poświęcony Powstańcom 1863 roku. Takie samo imię nadane zostało powstałemu w tym miejscu kilkadziesiąt lat później arboretum.  Odnaleziony archiwalny zapis obalił nagle ułożony i uporządkowany, powszechnie przyjęty i usankcjonowany zwyczajowo opis wydarzeń historycznych jakie miały miejsce pod Sokołdą. Dlaczego zatarła się pamięć o wydarzeniach 1831 roku? Zapewne dlatego, że Powstanie Styczniowe było tak traumatycznym przeżyciem, iż w świadomości mieszkańców przykryło ono wspomnienie o wcześniejszych o trzydzieści lat wydarzeniach a śmiały rajd oddziału pułkownika Zaliwskiego przez terytorium wroga dość szybko skrył się w mrokach niepamięci. Tym bardziej, że białostocczyzna, znajdując się poza granicami ówczesnego Królestwa Polskiego nie brała udziału w wojnie 1831 roku służąc tylko za zaplecze armii rosyjskiej wyruszającej na stłumienie „buntu”
 
Przed groblą, pod górą, po prawej stronie – tylko tyle było wiadomo o miejscu pochówku części poległych. Pomimo zawężenia miejsca poszukiwań do  podnóża Kopnej Góry okazało się niezwykle trudnym i niekoniecznie skazanym na sukces. Realna była np. groźba, że mogiła znalazła się pod nasypem biegnącej tam szosy lub że została zniszczona podczas prowadzonych wówczas prac ziemnych.
 
Poszukiwania rozpoczęły się w 2007 roku od badań struktury gleby przy użyciu georadaru. Badania terenowe trwały  kilka lat i zostały zakończone sukcesem.
 
Pogrzeb czterdziestu sześciu żołnierzy Powstania Listopadowego ma chyba w Polsce niewiele odpowiedników. Długi rząd prostych, sosnowych niewielkich trumienek ustawionych przez środek kościoła, od drzwi niemal do ołtarza, w żołnierskim dwuszeregu. Na każdej z nich tabliczka: ”Nieznany żołnierz. Poległ 7 lipca 1831 roku”. Honorowa asysta grup rekonstrukcyjnych w historycznych mundurach, grup Strzelców, współczesnego wojska. Po mszy szczątki poległych niesione przez Strzelców i harcerzy, w migającym świetle pochodni, wśród padającego gęstymi płatkami śniegu zostają odprowadzone na miejsce tymczasowego spoczynku: pięknej, cmentarnej kaplicy Buhcholtzów. Jeszcze apel poległych, salwy z broni czarnoprochowej…
 
Dziś polegli pod Sokołdą spoczywają już na specjalnie dla nich wybudowanym cmentarzu wojennym pod Kopną Górą. Doczekali się godnego uhonorowania ich ofiary – metra kwadratowego polskiej ziemi za którą przelali krew. To ważne, gdyż sposób ich potraktowania przez zwycięzców, choć zapewne nie odbiegał od wojennej normy, robił wstrząsające wrażenie: obdarto ich z odzieży, obrabowano i bezładnie zwalono warstwami do dołu śmierci.
 
            Udało się przywrócić pamięć i honor polskich żołnierzy. Jest nadzieja, że piękna nekropolia spełni też ważną funkcję patriotyczną i edukacyjną opowiadając odwiedzającym to miejsce o praktycznie nieznanym już poza nazwą a niezwykle ważnym, dramatycznym a zarazem pasjonującym epizodzie naszej historii jakim było Powstanie Listopadowe. I pozostaje mieć nadzieję, że do spoczywających tam żołnierzy dołączy ponad stu poległych w tej samej bitwie ich towarzyszy, którzy grzebani byli „w różnych miejscach wsi Sokołdy” – jak zapisał ksiądz Andruszkiewicz, a których jeszcze nie udało się odnaleźć.
[fragmenty]
za: http://www.ciekawepodlasie.pl





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.