Chodzi o sprawę definicji płci obowiązującej w amerykańskim prawie. Administracja Trumpa chce zawęzić definicję jedynie do dwóch płci - mężczyzny i kobiety. To uderzenie w ideologię gender, którą promowano za rządów Obamy.
Obecnie w Stanach Zjednoczonych 0,7 proc. osób uważa samych siebie za transpłciowe. Po zmianie płeć będzie zależeć od genitaliów, z którymi dana osoba przyszła na świat. Zmianie opierają się przedstawiciele środowisk LGBT, którzy uważają pomysł za „agresywny i niebezpieczny ruch”.
Za: wpolityce.pl