Okiem Shorka: Operacja "Burdel"
data:27 października 2018     Redaktor: Redakcja

W minioną niedzielę odbyła się operacja pod kryptonimem „Burdel”..



Służby wyru...ane w 2015 (de facto same się zakiwały), skupiły się na Warszawie. Efekt jest widoczny. PSL ze swoimi przaśnymi kombinacjami wycofał się zupełnie z łatwowykrywanych oszustw i nagle jego wyniki spadły drastycznie.
Postawiono na prostotę.

Jak można sfałszować wybory przy obecnym kodeksie?

W komisji musi być minimum jedna osoba wtajemniczona i przeszkolona. Ma za zadanie wrzucić do urny dodatkową paczkę wypełnionych kart, wyjąć w miarę możliwości podobną ilość kart po opróżnieniu urny, albo nawet w trakcie. Wynieść lub umożliwić wyniesienie kart poza lokal. Utrudniać opieczętowanie kart, aby można było wrzucić je gdzie indziej. Ma też zadanie robienia zamieszania, eskalowania awantur, szczególnie przy liczeniu, zamęczania liczących, marudzenia, wiecznego robienia kawy i herbaty, usłużnego zastępowania innych, wychodzenia do toalety, a także osłaniania przybyłych oszustów.

Czy trudno zostać członkiem komisji? PiS zadbał o mało chętnych. Kupa roboty, pieniędzy niewiele, prestiż żaden. Jak ktoś przychodził to od razu robili go przewodniczącym. Losowań było niewiele. Więc jaka płaca taka praca. Poza tym wiele osób będących w komisjach w poprzednich wyborach tym razem do komisji nie przyszło. Nie przyszło bo zdało sobie sprawę, że w poprzednich brało udział w przekręcie i powiedziało nigdy więcej.

Zaczyna się dnia poprzedniego. Liczenie kart jest kilkukrotne i przeciąga się do nocy, a potem marudzenie, że późno, a jutro za wcześnie trzeba przyjść, żeby popieczętować karty, to zrobimy w trakcie, nikt się nie dowie. A instrukcja jest wyraźna, karty opieczętować przed otwarciem lokalu.

Jest też opcja na bezczela, czyli „Paaanie ja jestem w komisji ósmy raz, to wiem lepij co się i jak robi”. Opcja na bezczela świetnie działa na tych co pierwszy raz.

Zadaniem wtajemniczonego jest wciągnięcie słabych we współudział oraz rozszerzenie odpowiedzialności. Stąd będzie mówił w imieniu wszystkich. „Przecież nie będziemy siedzieć do rana, wszyscy mamy rodziny, jesteśmy zmęczeni”. Chętnie też się zbrata, zrobi kawkę, skoczy po kanapkę czy zastąpi w obowiązkach. Ze zdeterminowanymi w podejrzeniach wchodzi w konfidencję. Odciągnięcie najbardziej radykalnych od miejsca przestępstwa jest jego zadaniem. Jak nie poskutkuje zaproszenie na herbatkę, zawsze można „podzielić się podejrzeniami” na stronie.

Skąd się biorą dodatkowe karty? Z tej samej komisji już opieczętowane, albo przyniesione z innej nieopieczętowane. Można też je sobie wydrukować, bo nie są zabezpieczone żadnym kodem. Drukarka A3 kosztuje kilka tysięcy, a gra się toczy o miliardy. Niektóre komisje dziurkowały, albo odcinały róg. Pomaga jak kadzidło umarłemu. Bo nawet jeżeli w urnie znajdą się karty nieprzedziurkowane, z nieodciętym rogiem, ba nawet bez pieczątki, będą naciski żeby tego nie ujawniać bo po co wam kłopoty za parę złotych. Nikt tego nie przegląda, powiesz że przeoczyłaś ze zmęczenia, a worki idą na przemiał po paru tygodniach. Przecież wszystkich nie zamkną do więzienia?

Zmęczeniem można wytłumaczyć wszystko, więc kodeks wyborczy powinien wykluczyć możliwość liczenia głosów i ich przyjmowania przez zmęczone osoby. Niestety postulaty RKW o tym aby przynajmniej pieczętować karty komisyjnie dzień przed a przeliczyć ponownie już w lokalu przed otwarciem, nie mówiąc już o zrobieniu z nich druków ścisłego zarachowania, a także o publicznym liczeniu głosów w okręgach na drugi dzień zostały uznane za niepotrzebne. Najlepiej zapakować do wora, wpisać byle co w protokole i jakoś to będzie.

Skąd się biorą przypadki wydawania kart do głosowania już wypełnionych? Trafiły na stolik ze stosiku przygotowanego do dorzucenia, no bo skąd?

W czasie trwania głosowania, albo tuż po wyjęciu głosów z urny, zadaniem oszusta jest dorzucenie paczki wypełnionych kart do głosowania i w miarę możliwości wyjęcie podobnej liczby kart ze stosiku. Jeżeli ta druga czynność mu się nie uda, zwiększa się po prostu frekwencję, stąd ta dochodząca, a nawet przekraczająca 100% w nie których komisjach. Jak to się robi? Fizycznie dorywając się do list, perswadując zmęczonym ludziom, że tak trzeba, a nawet grożąc, że jak ktoś zakapuje, reszta wskaże jego jako winowajcę. Uczciwy z pozoru człowiek wpada w pułapkę. Oczywiście nikomu nie zdradzi, że brał udział w przekręcie, zmanipulowany i okłamany. A dowodów żadnych w postaci nagrania nie ma.

Określenie instrukcji dla członków komisji mianem łopatologiczna, jest eufemizmem, dziesięciolatek by sobie poradził z wpisaniem właściwych liczb we właściwe rubryki.
Natomiast za szczyt bezczelności uważam to, że system informatyczny nie weryfikował i nie alarmował w przypadku wpisania większej liczby kart wyjętych niż wydanych.

Do tego informuję uprzejmie rozgrzeszających za wpisanie błędnych liczb (ze zmęczenia oczywiście) że błąd nie musiał ograniczać się do rubryki z liczbą kart, mógł się rozszerzyć na liczbę głosów na konkretnego kandydata. Na przykład głosy pana T dostawał pan J i odwrotnie.
Sztuka jest sztuka.

Nie wydaje wam się dziwne, że tym razem PSL nie odniósł spektakularnego jak 2014 zwycięstwa w gminach i powiatach niemiejskich? Nie wydaje wam się dziwne, że przypadki 100% frekwencji odnosiły się tylko do Warszawy? Nie wydaje wam się dziwne, że Dolny Śląsk – kolebka Schetyny został na poziomie sejmików przejęty przez PiS?
Pokazuję i objaśniam.

Fałszowanie głosów przez PSL odbywało się inną metodą. Tam po prostu jeżeli na pierwszej stronie (z kandydatami PSL) ne było krzyżyka, to krzyżyk się po prostu dostawiało w trakcie liczenia. W 2014 długopisy nie były zabronione. Tym sposobem głos oddany na kogoś innego był po prostu nieważny.

Burdel był ogólnopolski, ale fałszowanie systemowe, z powodu braku ludzi, środków i problemów z zarządzaniem agentura skupiła się wyłącznie na Warszawie. Stąd druga tura w Krakowie i Gdańsku. Stąd przewaga Trzaskowskiego sporo przekraczająca prognozy wyborcze, a także zdrowy rozsądek.

Dolny Śląsk został przez PiS odpuszczony. Funkcjonujemy niemal jako odrębny land. Gdy do walki w Krakowie czy w Warszawie PiS wyznaczył postaci medialne, znane z komisji, do Wrocławia delegowano osobę nieznaną. W ogóle wrocławskie kadry PiS są czwartoplanowe. A skoro PiS odpuścił, odpuściła też agentura zdając się na swoje sprawdzone jeszcze od Zdrojewskiego kadry.
Mimo to kandydat układu wygrał jedynie o włos. Nie martwcie się przy parlamentarnych agentura poprawi swój błąd, Dolny Śląsk będzie różowy.

Ciekawy jestem, czy PKW wyciągnie tym razem wniosek z wyborów, oczywiście, jak już przestanie liczyć głosy, mam nadzieję przed Bożym Narodzeniem i przedstawi propozycję zmian, które wyeliminują zmęczenie komisji i umożliwią uzyskanie niekontrowersyjnych i prawidłowych wyników w ciągu kilkudziesięciu godzin.

No chyba, że funkcja nadzorców burdelu im odpowiada.

Shork
Zobacz równiez:





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.