Bożena Ratter: ich rozdział został pominięty w oficjalnych książkach wszelkich stron
data:26 września 2018     Redaktor: Agnieszka

Do Warszawy w 1945 roku dociera informacja, iż na Dolnym Śląsku w miejscowości Adelin, w pomieszczeniach wielkiego majątku hrabiów, zmagazynowany został pokaźny zbiór książek. Nie zdołali wywieźć ich Niemcy, a teren zajęła Armia Czerwona.

śp. Leon Sapieha

 

Delegacja bibliotekarzy z Warszawy udaje się do Adelin i uzyskuje zgodę rosyjskiego porucznika na przejrzenie tych zbiorów, a nawet ich wywiezienie. Zwaliska skrzyń, worków, rozsypanych książek, papierów - dokumentów, starodruków już przetrzebionych, gdyż miękkie, używane były jako  papier toaletowy. Bibliotekarze skrupulatnie przeglądają i segregują, skrzynie podpisane „Warszawa” (czyli nie wszystkie zostały spalone przez Niemców) wracają do Warszawy, inne do Krakowa. Książki z biblioteki narodowej i uniwersyteckiej wracają do Warszawy w 8 wagonach. Bibliotekarze odkrywają również w Adelin skrzynie z napisem Ossolineum-Lwów, czyli najcenniejsze skarby polskiej literatury.

Te skarby to autograf Pana Tadeusza Adama Mickiewicza, wszystkie rękopisy Juliusza Słowackiego, dzieła Aleksandra Fredry, autografy i rękopisy dzieł największych polskich pisarzy Potockiego, Morsztyna biskupa Krasickiego, poetów XIX wieku, Goszczyńskiego, Lenartowicza, Ujejskiego, Asnyka, dzieła Kraszewskiego, Korzeniowskiego - oryginalne rękopisy jego i Elizy Orzeszkowej, rękopisy Jana Kasprowicza, Władysława Reymonta, w tym nagrodzony Noblem rękopis Chłopów, Sienkiewicza, Stefana Żeromskiego i inne. Dlaczego do dzisiaj Ministerstwo Edukacji Narodowej, Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego, Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego nie zadbały o to, by przeciętny Polak dowiedział się w szkole, na studiach, czy później, że  najcenniejsze rękopisy dla polskiej literatury znajdowały się nie w Warszawie, nie w Krakowie czy Poznaniu ale  znajdowały się na kresach, we Lwowie, w Bibliotece Ossolineum?

Ocalenie tego bezcennego skarbu na  Dolnym Śląsku zawdzięczamy jednemu skromnemu człowiekowi, Mieczysławowi Gębarowiczowi, humaniście, człowiekowi wielkiego formatu, który nie wyjeżdżając ze Lwowa, z którym związał się studiami, pracą naukową i dydaktyczną, opieką i ochroną polskich dóbr kultury, skazany pozornie na życie na marginesie pozostał niezależny w zniewolonym marksistowską ideologią społeczeństwie:  „chociaż straciłem wszystkie zdobyte pracą tytuły i stanowiska, nie uważam się za bankruta" http://www.lwow.com.pl/rocznik/gebarowicz.html.

Podczas II wojny światowej Profesor Mieczysław Gębarowicz był we Lwowie kustoszem polskiego dziedzictwa narodowego zgromadzonego w magazynach Ossolineum przez Polaków, którzy postanowili przetrwać  czas zaborów kultywując język, kulturę, literaturę, sztukę, rzemiosło artystyczne, muzykę …(760 000 tomów). Wycofujący się ze Lwowa Niemcy pozwolili wywieźć ze Lwowa tylko czasopisma techniczne, część biblioteki naukowej uniwersytetu i zbiory ukraińskie. Profesor wykorzystał sytuację i spakował najcenniejsze zabytki z magazynu Ossolineum do 139 skrzyń - to właśnie one zostały ukryte w Adelin przez wycofujących się Niemców.

O losach zbiorów z Adelin opowiadał Tomasz Kuba Kozłowskie w Domu Spotkań z Historią przybyłym na Konferencję „Pamięć Pokoleń”  zorganizowaną przez fundację Kresy-Syberia z różnych stron świata, potomkom naszych wspaniałych przodków, którzy uznani przez sowieckiego agresora za wrogów marksistowskiego „szczęścia mas” skazani na niechybną śmierć,  wywiezieni zostali na „nieludzką ziemię” , Sybir, Ural, Kazachstan, na „białe niedźwiedzie”. Niektórym tamtejszym dzieciom jak i rodzicom udało się przeżyć ten marksistowski eksperyment, wyszły z armią Andersa i poprzez obóz w Persji, Indiach, Tanzanii dotarły do innych krajów i kontynentów.
Potomkowie, członkowie i sympatycy Fundacji Kresy-Syberia (nie dotowanej, a prowadzącej od lat Wirtualne Muzeum Kresy Syberia)  przylecieli z Europy i odległych kontynentów  do Warszawy, by 17 września, w Dzień Sybiraka, pamiętać o Zbrodni Katyńskiej na 21 tysiącach przedstawicieli polskiej elity, o setkach tysięcy pogrzebanych przy torach bydlęcych wagonów, przymarzniętych do ścian wagonu, lepianek, szałasów, przywalonych w tajdze, utopionych w kanałach, rzekach, umierających z głodu, chorób, w kopalniach, hutach, kołchozach. Już trzecie pokolenie pamięta traumę dziadków i rodziców i chce tę pamięć przekazać innym. Jonathan Kołodziej Durand, filmowiec i fotograf w Montrealu pokazał w wersji angielskiej (symultaniczne tłumaczenie prelegentów przez Anastazję, wolontariuszkę) uczestnikom swój film o babci Kazi, wywiezionej z Białorusi i przebywającej 6 lat w Tanzanii przed wyjazdem do Kanady. Już dwukrotnie odwiedził  Białoruś, by znaleźć choćby miejsce po domu, w którym urodziła się babcia. „Jest to ważna opowieść z czasów II wojny światowej,  której 70 lat po wojnie większość ludzi nigdy nie słyszała.  W najbardziej zbadanym konflikcie w historii, ich rozdział został pominięty w oficjalnych książkach wszelkich stron, a ci, którzy przeżyli, desperacko chcą, aby to było znane, ważne.. To jest opowieść, którą ocaleli opowiadali przez całe życie, ale którą bardzo niewiele osób spoza ich rodzin słyszało do tej pory”.  

Iwona Januszajtis, urodzona w Redhill w Anglii, śpiewaczka operowa, która odśpiewała hymn narodowy na stadionie Wembley przed światowym finałem piłkarskim,  na Konferencji „Pamięć Pokoleń” opowiedziała historię i zaśpiewała napisaną przez siebie piosenkę „Dokąd jedziemy”, opartą na przeżyciach babci i jej dzieci, deportowanych do zachodniej Rosji i na Syberię. To wnuczka Mariana Januszajtisa Żegoty, generała, weterana walk o niepodległość, wojny polsko-bolszewickiej i II wojny światowej. W Konferencji  „Pamięć Pokoleń” uczestniczyła 25-letnia mieszkanka Argentyny, informację znalazła  na facebooku. To dziadek zaszczepił w Niej ciekawość Polski, marzyła zawsze by tu być. Przyleciała do Warszawy kilka miesięcy temu, uczy hiszpańskiego. Profesor Jan Wiktor Sienkiewicz opowiedział uczestnikom Konferencji o życiu artystów plastyków lub kandydatów na artystów na szlaku Armii Andersa, którzy dzięki wrażliwości artystycznej zarówno Generała Andersa jak i  prof. Mariana Bohusz-Szyszko, mogli realizować swoje projekcje artystyczne nawet podczas działań wojennych. Wspaniałe, ciekawe prelekcje oraz pokazy filmów drugiego i trzeciego pokolenia naszych wielkich poprzedników wypełniły czas drugiego dnia konferencji w DSH, po udziale uczestników konferencji we mszy św. w intencji Sybiraków w kościele św. Krzyża.

Niestety, konferencja "Pamięć Pokoleń"  nie zainteresowała członków oddziałów Związku Sybiraków (oprócz honorowego prezesa), członków i prezesów Związku Kombatantów, Miłośników Kresów i Lwowa oraz innych, licznych warszawskich stowarzyszeń oraz ich dzieci i wnuków. Chyba już najwyższy czas, by podziękować i wesprzeć działania tych naszych rodaków poza Polską, którzy bez wsparcia rządu i samorządu, a w zastępstwie rządu i licznych stowarzyszeń - a zwłaszcza pracowników placówek dyplomatycznych - oddziałują na świadomość i opinię społeczności świata o Polsce. To my winniśmy  zwrócić się do właściwej Polonii o radę, my, którzy nie edukowaliśmy i nie edukujemy nadal polskiego społeczeństwa, polityków, urzędników, dziennikarzy, kierowników teatrów,  muzeów, festiwali itp. O braku wiedzy i zachęty ze strony czynników edukacyjnych i kulturotwórczych świadczy brak zaangażowania polskiego drugiego i trzeciego pokolenia Sybiraków, Wołyniaków, Kresowian Wschodnich i Zachodnich …w przekazywanie historii i dokonań przodków jak i w obronę Polski w chwili, gdy nasi agresorzy swoją polityką historyczną  zamieniają rolę kata i ofiary. Czy mamy w Warszawie skwer, plac, salę, bibliotekę, tablicę upamiętniającą profesora Mieczysława Gembarowicza? Czy podczas Festiwalu Dziedzictwa Kresów w Jarosławiu czytane były fragmenty twórczości Profesora lub rękopisy uratowane przez niego? A przecież urodził się właśnie w Jarosławiu. Czy dziedzictwem polskim będą plastikowe kubki po zupie skoro mamy i skwer, i ulicę i tablice poświęcone Jackowi Kuroniowi? Nie tylko w Warszawie, również we Lwowie.

Nie ocalały wszystkie skarby, które mieliśmy we Lwowie, wiele przepadło, wiele rozgrabiono (Niemcy, Rosjanie, Amerykanie – 24 rysunki Albrechta Durera), wiele zniszczyła i niszczy do dzisiaj  Ukraina. We Lwowie pozostało i niszczeje 70% polskich zbiorów kupowanych i gromadzonych przez wieki przez Wielkich Polaków: Dzieduszyckich, Ossolińskich, Lubomirskich, Krasickich, Orzechowicza, Pruszewicza, Baworowskich, Pinińskiego itd. Obecne działania instytucji państwowych i stowarzyszeń ograniczają się do tematów historycznych, kulturalnych, społecznych, artystycznych znanych wszystkim z edukacji w czasach PRL. Chcemy wzbogacić naszą wiedzę o historię, kulturę, sztukę oraz wspaniałe działania i osiągnięcia wielkich poprzedników skrywane w czasach PRL, znane czasem lepiej naszych rodakom zmuszonym do emigracji lub pozostałym w ojczyźnie, czyli na zabranych nam bezprawnie, traktatem wrogich nam państw, polskich ziemiach.

Zwracam się z prośbą do Premiera Rządu Polskiego i podległych mu instytucji o przejęcie bazy członków stowarzyszeń wraz z ewidencją zgonów i miejsc pochówków, przekazywanych zapisów wspomnień i pamiątek tych, którzy już odeszli. Musimy zabezpieczyć te zakurzone, zapomniane, chowane w szafach (może celowo)  okruchy pamięci,  zdigitalizować, upublicznić i objąć badaniami naukowymi, pamięcią nie tylko nazwiska i wspomnienia, ale także groby. Dostęp do takiej bazy powinny mieć parafie, by nie opłacane groby nie były likwidowane. Nasi wielcy poprzednicy to nie tylko nazwiska tych, którzy walczyli oraz pomniki poświęcone ich bohaterskim czynom, ale także ci, którzy poprzez inwestowanie w edukację, kulturę, sztukę, wychowanie, architekturę, rzemiosło artystyczne, tradycje, zwyczaje, pieśni, kompozycję itp.  pamięć o Polsce przechowali i wolną Polskę budowali.

Kto dba o grób Heleny Biluchowskiej w Zakopanem, żony ostatniego dyrektora POLMIN-u, największej rafinerii w Europie w czasach II RP, zamordowanego przez sowietów? I o pamięć i groby tysięcy tak znakomitych, przedsiębiorczych i innowacyjnie działających wielkich naszych poprzedników? Kto zadba o grób księcia Leona Sapiehy na wiejskim cmentarzu, ostatniego właściciela zamku w Krasiczynie, w którym chroniła się ludność okoliczna przed nacjonalistami ukraińskimi? Zygmunt Stankiewicz po wojnie został w Szwajcarii, ożenił się z córką bankiera - Catherine von Ernst, pochodzącą z szacownego rodu berneńskiego. Był przedstawicielem rządu polskiego w Londynie na Szwajcarię. Założył własna fabrykę opraw oświetleniowych. Szefował Polskiemu Muzeum w Rapperswilu (1946-48). Na zamku w Muri założył i prowadził polskie muzeum, prawdziwie polski dyplomata z litewsko-polskiej szlachty. Kto zapali znicz przy skromnym, drewnianym krzyżu w Muri?  Na uroczystości do Zadwórza przyjechała grupa rekonstrukcyjna z Dęblina, jechali całą noc by zaśpiewać podczas uroczystości zorganizowanych przez Ministra Jana Józefa Kasprzyka. Nie widziałam polskiej młodzieży przy ambasadorze Polski na Ukrainie. Ale był   pan Stanisław z Mościsk: przyjechałem raniutko pociągiem, urodziłem się Polakiem, jestem Polakiem i umrę Polakiem - powiedział. Przy Pomniku Czynu Zbrojnego Polonii Amerykańskiej, gdzie odbyły się zorganizowane przez Ministra Jana Józefa Kasprzyka uroczystości drugiego dnia Światowego Zjazdu Weteranów Walk o Niepodległość RP byli Sybiracy z Florydy i był pan Stanisław. Była też mała harcerka. Dlaczego tylko jedna?

Zdjęcia do artykułu :
Zdjęcia do artykułu :
śp. Zygmunt Stankiewicz
śp. Zygmunt Stankiewicz
pan Stanisław i harcerki
pan Stanisław i harcerki
pan Stanisław i harcerki
pan Stanisław i harcerki
Sybiracy, FLoryda
Sybiracy, FLoryda
Trzecie pokolenie tych, co wyszli z Andersem
Trzecie pokolenie tych, co wyszli z Andersem
Zobacz równiez:





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.