Marek Baterowicz - AROGANCJA  BRUKSELI  
data:20 września 2018     Redaktor: GKut

Niedawny  atak Europejskiego Parlamentu na braci Węgrów był niewątpliwie zemstą za wizytę premiera Orbana we Włoszech, gdzie w rozmowach z wicepremierem Salvinim rozważano plany mocniejszego oporu przeciwko unijnym (i Merkelowym) planom zaludniania Europy masą nielegalnych uchodźców. I natychmiast w mediach całej planety pojawiły się oszczercze artykuły pod adresem Węgrów. Także na antypodach.

 

Oto  np. w „Sydney Morning Herald” (13 września br.) zjadliwy artykulik zrównał rząd Orbana z „neofaszystami”. Stek insynuacji i oskarżeń jest w nim tak szkaradny, że daruję sobie cytować te idiotyzmy. I wcale bym się nie zdziwił, gdyby Węgrzy wystąpili teraz z Unii Europejskiej żądając odszkodowania za te kalumnie, co by pokryło koszty secesji.  Ciekawe, że Bruksela nie widzi neo-faszystów w Austrii, ani we Francji, ( może i w Szwecji ?), ponieważ austriacki kanclerz Sebastian Kurz i prezydent Emanuel Macron dogadali się szybko co do potrzeby lepszej kontroli granic i akceptują wyłącznie imigrantów legalnych oraz wykwalifikowanych. Macron nawet nalegał na wdrożenie polityki repatriacji tych uchodźców, którzy nie mają odpowiednich papierów. Ba, ale akcje Macrona poleciały tak w dół, że musi on – dla odzyskania poparcia Francuzów – zbliżyć się do przeciwników masowej imigracji. Atak na Węgry – a UE wytyka im rasizm i wrogość wobec uchodźców – nastał, kiedy w dalekim Maroku policja tego kraju przewozi w ciężarówkach Afrykańczyków, szturmujących granice z Hiszpanią w Ceucie, do odległych miejsc w Maroku. Byle tylko odciążyć gorącą linię w Ceucie. Nie dzieje się to zapewne bez wiedzy Hiszpanii, ani UE – a pewnie z ich inspiracji. Ostatecznie nawet Merkel musi stonować swoją politykę otwartych drzwi, zwłaszcza po zamieszkach w Chemnitz.  Szkaradny atak na Węgry to zatem skowyt hipokryzji unijnych elit. Nie dostało się jednak Czechom, choć ich rząd określił przyjmowanie uchodźców dosadnie: „droga do piekła”!  Natomiast prezydent Duda wyjaśnił to finezyjnie w Auckland tłumacząc, że Polska nie chciałaby trzymać uchodźców u siebie wbrew ich woli. Oczywiście dał tu do zrozumienia, że owi uchodźcy marzą tylko o zapomogach socjalnych u Frau Merkel. W Polsce brakuje zaś nawet mieszkań dla polskich rodzin, a zatem...

    Ale wróćmy do Węgrów, którzy nie dają sobie w kaszę dmuchać i - jak zapewnił Wiktor Orban - nie ulegną szantażom. Unia Europejska chyba przecenia swoje siły, Węgrzy nie dali się połknąć nawet cesarstwu Austrii i w roku 1867 uzyskali separację od Cesarstwa, które odtąd stawało się państwem dualistycznym, monarchią Austro-Węgier. Węgry przybrały nazwę Królestwa Korony Św. Stefana, a obejmowały też tereny Siedmiogrodu i Chorwacji. Granicę wytyczono na rzece Litawie, kraje austriackie nazywano potem Przedlitawią, a węgierskie – Zalitawią. Ugoda ta, zawarta początkowo na lat 10, dawało Węgrom niepełną suwerenność, a Franciszka Józefa koronowano w Budapeszcie na króla Węgier. Jednak była to upragniona odrębność, Węgrzy dostali konstytucję i , po amnestii, wracali z emigracji uczestnicy rewolty Kossutha. Węgrzy niejako zwyciężyli imperium Austrii – a tu podskakuje do nich jakaś Unia Europejska z „imperatorem” (?) Junckerem ? Wolne żarty...Czy unijni komisarze zapomnieli jak Bismarck nazywał Węgrów ? Oni wszyscy to albo huzarzy, albo adwokaci – mawiał.

     Węgierski poeta Gyorgy Gomon ułożył kiedyś taki wiersz:

                     Wiatr od wschodu co noc huka po domu

                    i nie wiadomo kiedy drżący ze starości mandaryn

                    Kapuścianego Imperium, prześwietny Kapuściany Łeb,

                      falangom gąsienic da rozkaz wymarszu na sąsiednie ogrody...

Być może dzisiaj poeta Gomon użyłby innej metafory i – zamiast Kapuścianego Łba – napisałby „prześwietna Brukselka bez Piątej Klepki” ?

                                                                                                       Marek Baterowicz

    

 

 

Od Redakcji:

Zachęcamy do nabycia wydanej przez nasze stowarzyszenie książki Marka Baterowicza - opowieści o stanie wojennym- ZIARNO WSCHODZI W RANIE

Szczegóły: TUTAJ]


Marek Baterowicz (ur. 1944) jako poeta debiutował na łamach „Tygodnika Powszechnego” i „Studenta” (1971). Debiut książkowy - „Wersety do świtu” (W-wa,1976); tytuł był aluzją do nocy PRL-u. W 1981 r. wydał poza cenzurą zbiór wierszy pt. „Łamiąc gałęzie ciszy”. Od 1985 roku na emigracji, od 1987 w Australii. Autor kilku tytulów prozy(M.in "Ziarno wschodzi w ranie"-1992 w Sydney i 2017 w Warszawie) oraz wielu zbiorów poezji, jak np. „Serce i pięść” (Sydney, 1987), „Z tamtej strony drzewa” (Melbourne, 1992 – wiersze zebrane), „Miejsce w atlasie” (Sydney, 1996), „Cierń i cień” (Sydney,2003), „Na smyczy słońca” (Sydney, 2008). W 2010 r. we Włoszech ukazał się wybór wierszy - „Canti del pianeta”, następnie "Status quo" (Toronto, 2014), zbiór opowiadań – „Jeu de masques” (Nantes,2014),"Nad wielką wodą" (Sydney,2015) oraz e-book jego powieści marynistycznej, osadzonej w XVI wieku „Aux vents conjurés”.





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.