Dlaczego w Polsce nie ma reprywatyzacji? Ukryta prawda
data:07 czerwca 2011     Redaktor:

Poseł Michnik, z pianą na ustach, krzyczał z sejmowej trybuny, że nie możemy postępować jak bolszewicy, czyli "grabić zagrabionego" /grab nagrablennoje/.

www.youtube.com
Rok 1989 rozbudził nadzieje środowisk poszkodowanych tzw. nacjonalizacją, że zagrabiona Polakom własność nareszcie zostanie zwrócona, a oni sami w końcu przestaną być obywatelami drugiej kategorii i zaczną podlegać cywilizowanemu prawu. Wydawało się to i naturalne, i oczywiste, zwłaszcza, iż lansowano wówczas modne pojęcie "państwa prawa". I rzeczywiście, pewne własności zostały zwrócone, w tym część kamienic i własność związków wyznaniowych, w tym własność kościelna i potem, w 1997 r. - własność gmin żydowskich.

Poza tym pojęcie "państwa prawa" przykrywało wszelkie niegodziwości dokonywane kosztem ogłupianego dość skutecznie narodu. To wtedy powstawały gigantyczne fortuny ludzi z układu, które były niczym innym, jak rabowaniem wspólnego dobra, wypracowanego przez Polaków w iście niewolniczy sposób w ciągu trwania PRLu. Ale oddanie zagrabionej własności? O, co to, to nie! Poseł Michnik, z pianą na ustach, krzyczał z sejmowej trybuny, że nie możemy postępować jak bolszewicy, czyli "grabić zagrabionego".

Ta nieprawdopodobna figura retoryczna, pokazująca skąd w istocie nowej władzy wyrastają korzenie, zdominowała kwestię zwrotu zagrabionej własności obywatelom polskim po dzień dzisiejszy. Nikt nie podważył jej sensu logicznego i moralnego. Nie podważył, gdyż jest ona najwyraźniej wskazówką i instruktażem dla WSZELKIEJ władzy, jaką dane nam było znosić od 1989 roku. O Kiszczaku i Mazowieckim w ogóle szkoda gadać. Olszewski nie miał czasu. Suchocką zmieciono. Ustawę reprywatyzacyjną przygotowaną przez kontrolowany przez Unię Wolności rząd Buzka, liberał o bolszewickich korzeniach - Balcerowicz, w ciągu jednej nocy obciął o połowę!  Co się stało? Czy w przeciągu kilku godzin polska ziemia nagle "wyparowała"? A i tę ustawę zawetował Kwaśniewski, pieszczoch salonu o równie bolszewickim rodowodzie. O rządach komunistów nie warto wspominać, gdyż bandyci nie po to są bandytami, by zwracać owoce swej ciężkiej pracy.

Nadzieją dla środowisk poszkodowanych nacjonalizacją były rządy PiSu. Środowiska te wyrażały wielką radość po wyborczych zwycięstwach Kaczyńskich. Nareszcie! Teraz tylko jeszcze reprywatyzacja i Polska popłynie, będzie znowu Polską! Takie były powszechne nastroje. Z czasem jednak okazało się, że PiS do reprywatyzacji miał stosunek mętny i niejasny, a po uważniejszym sprawdzeniu - w istocie niechętny. Sam Jarosław Kaczyński wypowiadał się PRZECIWKO zwrotowi Polakom zagrabionej własności. Ze względu na nacisk społeczny /ogromne poparcie przez nasze środowisko Kaczyńskich w wyborach/, PiS na siłę rozpoczął niemrawe procedowanie nad SLDowskim projektem reprywatyzacyjnym - zwrotu 15% wartości mienia, BEZ PRAWA ZWROTU MAJĄTKU W NATURZE/a więc z szansą szczucia na dawnych właścicieli, że obciążają budżet państwa i ograbiają egoistycznie podatników/. Iście szatański projekt!

Spójrzmy na to matematycznie, bo matematyka nie kłamie. Jeżeli bolszewia zabrała 100% majątku, a komuniści i za nimi PiS chcieli oddać 15% /naturalnie ze wspólnej kasy!/, to proste działanie: 100% - 15% = 85% oznacza, że PiS również występował w roli bolszewii, że był nią w 85% i na dodatek chciał ponownie rąbnąć wspólną kasę Polaków na 15% wartości zwracanego mienia.

Jeśli natomiast nie był tą bolszewią w swoim własnym zrozumieniu, a jedynie "wrażliwą społecznie" lewicą, akceptującą i popierającą rabowanie Polaków z własności, to, naturalnie, kierował sie wytycznymi Michnika, by nie zwracać zagrabionego.

O co chodzi, by zadać leninowskie pytanie, całkowicie na miejscu w tym wypadku?
Zacznijmy od tego, czym w istocie jest reprywatyzacja. A więc reprywatyzacja jest - poza dochowaniem elementarnej sprawiedliwości i poza zadośćuczynieniem za wyrządzone krzywdy i nieprawości - rzeczywistą dekomunizacją na polu gospodarczym. I to nawet w znaczeniu symbolicznym, gdyż najsmaczniejsze kąski z zagrabionego majątku przejęli komuniści i ich ZSLowscy komiltoni.

Poza własnością miejską /kamienice, domy, parcele/ i kościelną, w swej zasadniczej masie reprywatyzacja dotyczy środowisk przemysłowych /w niewielkiej części/, środowisk ziemiańskich /ziemianie domagają się zwrotu w naturze zaledwie 5% gruntów rolnych w kraju, co stanowi zaledwie 20% areału gospodarstw popegeerowskich/, rolników i drobnego przemysłu wiejskiego, rolno - spożywczego.

Szacuje się, że rodzin ziemiańskich, zainteresowanych reprywatyzacją jest około 14 tysięcy /szacunki nawet od 9 tysięcy/, a rodzin chłopskich od 340 tysięcy do 400 tysięcy. Przyjmując tradycyjną liczebność, zwłaszcza rodzin chłopskich, daje to szacunkową liczbę ok. 3 milionów osób, oczekujących na zwrot własności. A są to środowiska tradycyjnie prawicowe, związane z Kościołem, przenoszące przez pokolenia polskie tradycje społeczne, polityczne, gospodarcze i kulturalne.

Zanim opiszę sytuację ziemian, która jest mi najbardziej znana, chcę podkreślić że bardzo tragiczne w skutkach było "rozkułaczanie" rolników, czyli grabież większych i sensowniej prowadzonych gospodarstw chłopskich i ziemi drobnej szlachty zagrodowej, która od warstwy chłopskiej różniła się tylko pieczołowicie przechowywanym rodowym klejnotem.  Dla chłopów i "szaraczków" zabór ziemi i domów był niewyobrażalną tragedią - bez wykształcenia i środków materialnych pauperyzowali się i ginęli w wielkich miastach. Niczego bowiem, poza uprawą ziemi, nie potrafili. Ziemianie lepiej poradzili sobie z tym nieszczęściem; w granicach istniejących wówczas, niewielkich możliwości udało im się "pochować" w miastach - ułatwiało to wykształcenie, znajomość języków obcych i liczne, rodzinne związki, skutkujące rodzinną i grupową solidarnością. Dla wszystkich jednak "reforma" była traumą na całe zycie - znane są przypadki chorób psychicznych i samobójstw. Wiadomo również, że jeśli idzie o chłopów, o wyrzuceniu z domu i z ziemi niekoniecznie decydował jej areał, a ściśle polityczne lub sąsiedzkie /pomoc żołnierzom wyklętym, konflikt + donos/ powody. 

Poszkodowani nacjonalizacją to środowiska tradycyjnie prawicowe, nastawione patriotycznie, związane z Kościołem, przenoszące przez pokolenia polskie tradycje społeczne, polityczne, gospodarcze i kulturalne.

Warstwą o szczególnym znaczeniu kulturotwórczym, we wszystkich aspektach tego pojęcia, byli polscy ziemianie. Byli zawsze elitą polskiego społeczeństwa, jego najbardziej światłą warstwą, ostoją wartości najważniejszych - naszej polskiej i łacińskiej tradycji, idei państwowości, poczucia obowiązku wobec Ojczyzny i w końcu - matecznikiem i ostoją polskiej kultury, o wierności Kościołowi nie wspominając. To dlatego przyjęło się uważać, że kultura polska ma szlacheckie korzenie.

Dwory i pałace nie pełniły roli jedynie rezydencji majętnych ludzi. W istocie były sercem dużego, gospodarczego przedsięwzięcia, jakie stanowiły dobra ziemskie. W poszczególnych częściach Polski wyglądało to różnie, w zależności od miejscowej tradycji; nieco inaczej więc prosperowały majątki w Wielkopolsce i na Pomorzu, a inaczej w Małopolsce czy na Kresach.

Majątki wchodziły w rozmaite kooperatywy z drobniejszymi rolnikami. Były w szpicy postępu w rolnictwie, hodowli, nasiennictwie, były kołem zamachowym jego rozwoju. Ziemianie współtworzyli szereg koniecznych w życiu społecznym, gospodarczym i kulturalnym instytucji - banków ziemskich, kooperatyw, zakładów przemysłowych, fundacji, bibliotek, towarzystw kulturalnych etc.. Trzeba podkreślić, że liczne banki ziemskie czy rolne, koncentrujące najczęściej kapitał z danego regionu, ziemi - były prywatną własnością wspólną, gdzie własność i kredyt uzupełniały się wzajemnie, z dużym pożytkiem ekonomicznym. Na przykład na Pomorzu banki te były niezwykle skutecznym sposobem obrony polskiej własności wbrew naporowi niemczyzny, a nawet sposobem na powiększenie tej własności /co znam z przekazów rodzinnych/.

Szkielet administracji państwowej i dyplomacji II Rzeczypospolitej stanowili przedstawiciele ziemian. Trzonem kadry oficerskiej byli ziemianie. Predestynowała ich do tego wielowiekowa tradycja i doświadczenie, doskonałe wykształcenie i oczywiste dla tej warstwy poczucie obowiązku służenia Ojczyźnie. Marszałek Piłsudski, sam będący pochodzenia ziemiańskiego, ale działający w formacji niepodległościowo - lewicowej, jaką była PPS, po przewrocie majowym i zdobyciu pełni władzy, zwrócił się o poparcie i pomoc do ziemiaństwa i arystokracji / zjazd u księcia Radziwiłła w Nieświeżu, w październiku 1926 roku/. Mocno przy tym zaciskał zęby, jako socjalista, jednak rozumiał, że bez tych środowisk Polski po prostu nie sposób było sensownie budować /Odsyłam do mojego postu pt.: "Polska racja stanu", gdzie na ten temat cytat z Jerzego Giedroycia/.

Jak uczy doświadczenie i prosta socjotechnika, by opanować stado - należy pozbawić je przewodnika, "głowy". Bolszewicka rewolucja w Rosji przyniosła hekatombę polskich ziemian na Kresach, mordowanych przez sowieckich komisarzy lub przez podburzoną tłuszczę. Poza ludobójstwem, to, co straciła wtedy Polska, a i potem, gdy Sowieci napadli na nasze Kresy w 1939 roku, najdramatyczniej chyba obrazuje pomnikowe, wielotomowe dzieło Romana Aftanazego "Dzieje rezydencji na dawnych kresach Rzeczypospolitej". Z drugiej strony, po napaści na Polskę w 1939 roku, Niemcy rozpoczęli rzeź polskich ziemian, księży i inteligencji, a ta, niemal bez wyjątku miała ziemiańskie korzenie.

Mimo tego - mimo terroru, straceń, rugów z siedzib rodzinnych, aresztowań i wysyłek do obozów koncentracyjnych - polskie dwory były ośrodkami realnego oporu i pomocy potrzebującym; partyzantom, uciekinierom, wysiedleńcom etc.. Poza bowiem oczywistymi cechami warstwy ziemiańskiej, o których była mowa, działała tu także najprostsza pod słońcem  zasada - POSIADANIE DUŻEJ, PRYWATNEJ WŁASNOŚCI, która taką działalność umożliwiała.

Trzeba więc było radykalnie uporać się z tym problemem - problemem ciągle jeszcze istniejącej "głowy" polskiego społeczeństwa, dążyć do jego rozbicia, do zniszczenia silnych więzów lokalnych, do stworzenia społeczności zastraszonych niewolników pod nową egidą. Najlepiej jeszcze - zaangażowanych w grabież pod jakimikolwiek hasłami /np. tzw. sprawiedliwości dziejowej/. Zabrali się za to z cała pasją i poczuciem bandyckiej bezkarności polscy komuniści, podpierając się sowieckimi bagnetami. Mordując, grabiąc, rabując i wyniszczając polskie warstwy posiadające jakąś własność, szczególnie bezwzględnie postępowali z polskim ziemiaństwem /Pomijam tu całą walkę polityczną i wojnę z organizacjami niepodległościowymi po 1944 roku, gdyż nie jest to przedmiotem naszych rozważań/. Szacuje się, że od sowieckich, niemieckich i polsko - ubeckich opresji życie straciło 60% polskich ziemian. To prawdziwy holokaust! Żadna inna polska warstwa społeczna nie poniosła tak horrendalnych strat!

6 września 1944 roku i 17 stycznia 1945 roku /Dekret PKWN i Obwieszczenie Ministerstwa Rolnictwa i Reformy Rolnej/ komunistyczny reżim wydał dekrety, na podstawie których dokonano grabieży ziemi, narzędzi rolniczych, inwentarza żywego, ogrodów, parków, lasów, stawów, zabudowań gospodarczych, zakładów przemysłu rolnego, domów rodzinnych, ruchomości -dzieł sztuki, mebli, bibliotek, archiwów. Wprowadzono też administracyjny zakaz zamieszkiwania przez wywłaszczonych ziemian w tym samym powiecie, w którym był ich majątek, a w każdym razie nie bliżej, niż o 30 km..Zbliżenie się do swojego lasu groziło śmiercią /Proszę to sobie wyobrazić w odniesieniu do siebie i swojej aktualnej sytuacji.../
Po zniszczeniu ekonomicznym, ziemian prześladowano politycznie i społecznie, oczerniano i ośmieszano, zepchnięto na margines życia narodu, ziemiańskim dzieciom uniemożliwiano kształcenie na wyższych uczelniach. Dopadano je i publicznie piętnowano /z biciem przez gorliwych nauczycieli kilkuletnich "obszarników" po twarzy/  nawet w szkołach podstawowych. Część ziemiańskiej młodzieży zesłano do kopalń.

Jednocześnie pokazywano miejscowym, że wolno bezkarnie grabić - naturalnie tylko te resztki, których nie zrabowała sama komuna. W domach komisarzy były całe wyposażenia ziemiańskich dworów! Kradzież cudzego była przekleństwem całego PRLu, a i dzisiaj ta cecha rozwija się znakomicie, podtrzymywana dziarsko przez obecne "elity", podpierające kolejny, gigantyczny rabunek pookrągłostołowy formułą "państwa prawa". Tak, nie mylicie się Państwo - tę formułę wymyśliły dzieci komunistycznych komisarzy, którzy w latach 40tych obrabowywali Polaków.

Tak więc dokonano nareszcie "ostatecznego rozwiązania" /to doskonałe, niemieckie określenie.../ problemu "głowy" polskiego narodu. Jednocześnie kreowano nowe "elity", całkowicie obce nam kulturowo i - często - narodowościowo - wręcz cywilizacyjnie, o paskudnych życiorysach i karierach. I - całkowicie czerwonych i serwilistycznych umysłach, łącznie z elitami intelektualnymi i artystycznymi. To, z czasem, przełożyło się na kształtowanie umysłów i opinii społeczeństwa. Pokolenia nauczone opluwania i wyśmiewania warstwy ziemiańskiej - "jaśniepanów", nauczone bezkarnego, akceptowanego ideologicznie rabunku cudzej własności wypracowanej przez pokolenia roztropnej gospodarki i służby Ojczyźnie, a także wykreowane po wojnie łże-elity i ich dzieci - dzisiaj zasiadają w sądach i Trybunale Konstytucyjnym, w Sejmie i urzędach państwowych, kreują życie i programy partii politycznych od 1989 roku. Roku, który, jak nam się wszystkim zdawało - miał być powrotem Polski suwerennej i sprawiedliwej, miał byc powrotem do zasad cywilizacji łacińskiej po nocy okupacji i bolszewii.

To, że III RP jest krajem nieprawdopodobnego złodziejstwa i zwykłego, państwowego, antynarodowego gangsterstwa /prywatyzacje, uwłaszczenia, brak reprywatyzacji i paserstwo zagrabionym mieniem/- niestety wiemy dobrze. To tylko oczywista konstatacja. Można ten stan nazwać "polskim syndromem własnościowym", który polega na pozbawianiu Polaków realnej własności poprzez brak reprywatyzacji i stałą spiralę podatkową /tak, tak, podatki to również pozbawianie własności!/. To jednak tylko nazwa choroby, a chcielibyśmy dociec jej przyczyn. Po 22 latach zdaje się, że i one stały się jasne. W 1989 roku. lewicowe i lewackie "elity", które administrowały "tym krajem" oraz kręciły opozycją, zawarły pod Okrągłym Stołem geszeft. Poza wątkiem gangsterskim, powszechnie już znanym, można przypuszczać, że był i ten, żeby nigdy, ale to przenigdy nie dopuścić do powrotu i umocnienia się PRAWDZIWYCH, POLSKICH ELIT. By Polacy mieli fałszywą, sztuczną "głowę", która we wszystkich aspektach życia społecznego wywodzi ich na manowce i zatracenie narodowe, jednocześnie wyprzedając obcym to, co dla każdego narodu nieodzowne do istnienia - Kraj.

Uczciwa, rodzinna własność skutecznie przeciąga wahadło wyborcze na prawą stronę. Stwarza potężną grupę ludzi o ugruntowanym poczuciu swego miejsca w życiu społecznym.

W przypadku powrotu prawdziwych, polskich elit natychmiast opadłby blichtr z różnorakich "dyżurnych katolików", podejrzanej konduity "pasterzy", nowych europejczyków maści wszelkiej - primo voto wyznawców Lenina i Stalina oraz unii pod egidą Kominternu, gwiazd dziennikarstwa i nadredaktorów, o "autorytetach moralnych" i niemoralnych nie wspominając. Polacy zdefiniowaliby w końcu swoje zasadnicze interesy i nie głosowaliby od Sasa do lasa, pod dyktando mediów. Uczciwa, wielopokoleniowa, rodzinna własność bowiem skutecznie przeciąga wyborcze wahadło na prawą stronę. Stwarza potężną grupę ludzi o ugruntowanym poczuciu swego miejsca w życiu społecznym. Stwarza stały, prawicowy elektorat, co doskonale dyscyplinuje partie polityczne.

Niezależne ekonomicznie polskie elity, oparte na prywatnej, wielopokoleniowej własności i tradycji nie ulegną tak łatwo wpływom obcych i rodzimych antypolskich sił. Zbyt wiele miałyby do stracenia, w tym nazwisko, twarz i honor, pojęcia kompletnie niedostępne większości dzisiejszych polityków. Własność i tradycja tworzy bowiem klasę polityczną o silnym instynkcie państwowym, o klarownych aspiracjach, niekoniunkturalnych i bardziej weryfikowalnych. Iluż mamy wyrazistych posłów? Nie chodzi o oryginałów, hucpiarzy, zadymiarzy czy oczywiste ułomności umysłowe. Pytam o posłów, o których wiemy z całą pewnością, o co konkretnie walczą w naszym imieniu i czy w ostateczności nie poddają się tzw. dyscyplinie partyjnej, co nimi kieruje, jaki duch? Gdzie są dobre, polskie nazwiska w rządzie, administracji, parlamencie, w dyplomacji? W dziennikarstwie w końcu, skoro mamy epokę wszechwładztwa mediów? Tak oczywiste w kręgach ziemiańskich przed wojną, ale i do dzisiaj, pytanie: "a z których to ??skich?" nie było li tylko oznaką kastowości. Było natychmiastowym ustaleniem, z kim ma się do czynienia, czy jest to osoba godna zaufania etc.. Gdy dzisiaj zadamy takie pytanie w stosunku chociażby do "autorytetów moralnych" ? to włos jeży się na głowie! /"Panie redaktorze, a z których to Michników?"/

Tak więc te "autorytety", jako się rzekło, ustaliły pod Okrągłym Stołem, że po tak znojnej, gangsterskiej robocie ich tatusiów trwającej od 1944 roku, w nowej Polsce prawdziwych, polskich elit nie będzie, ergo ? nie zwróci się majątków polskim przemysłowcom, ziemianom, kupcom, rolnikom, właścicielom domów i parceli, by, opierając się na własności, nie wysforowali się w sposób naturalny na szpicę społeczeństwa. Wygląda na to, że było to jednym z warunków dopuszczenia do oficjalnego życia politycznego dla wszelkich, systemowych ugrupowań, z opozycyjnymi włącznie. Obok, naturalnie, panaMichalkiewiczowskiego "my nie ruszamy waszych, wy nie ruszacie naszych".

Łże-elity? To prawda. Wykształciuchy? Też prawda. Brak prawdziwych, polskich elit? Całkowita prawda. Niechęć do odtworzenia właśnie tych prawdziwych elit? Absolutna prawda, dotycząca, niestety, również formacji, która rozbudziła nadzieję na prawdziwą Polskę, czyli Prawa i Sprawiedliwości. Swoją wypowiedzią przed wyborami parlamentarnymi w 2005 roku, że jest przeciwnikiem reprywatyzacji, Jarosław Kaczyński sprawił, że duża część osób, oczekujących na zwrot zagrabionej własności przerzuciła ostatecznie swoje głosy na Platformę, wtedy będącą oficjalnie /choć pozornie/ "za". Głosowali po prostu za swoją wytęsknioną własnością. Gdyby Kaczyński tych głosów nie stracił ? być może inaczej wyglądałyby proporcje w sejmie, a i rządy PiSu.

Trudno to wytłumaczyć "przeoczeniem" wytrawnych polityków, stojących na czele tej partii, zda się, szanujących polską historię i tradycję, chcących umocnienia państwa. Widocznie niechęć Pisu do reprywatyzacji musi mieć chyba inne uwarunkowania. Postępowanie w myśl dyrektywy Michnika, przytoczonej na początku, by nie uszczuplać złodziejskiego majątku kumpli od geszeftu okrągłostołowego? Niedopuszczenie do powrotu prawdziwych, polskich elit, by zachować całkowitą władzę nad zbaraniałym, pozbawionym możliwości ekonomicznych - a więc i politycznych - narodem? Zamienionym w stado bydła roboczego do płacenia podatków i wieczystych "odszkodowań" międzynarodowym filutom wiadomego "przemysłu", czy też kolejnym filutom od przekrętu z CO2? Nie mającego wpływu na narodowe bogactwa naturalne? Rządzonym de facto przez media, w których to koło łże-elit się zamyka? A może chodzi o jakieś europejskie, bliskowschodnie czy amerykańskie układy, zawarte ponad narodem?

Dlaczego kłamliwie wmawia się Polakom, że państwa nie stać na reprywatyzację? Że reprywatyzacja obciąży podatników? Że, jak to ujął Jarosław Kaczyński, nie ma powodu, by biedny, polski podatnik płacił byłym właścicielom? Kto więc czerpał zyski przez 67 lat z używania cudzego majątku? Kto, w paskudnym, paskarskim procederze handluje od 1989 roku tym majątkiem, mimo zastrzeżeń dawnych właścicieli i spadkobierców? Na co są przeznaczane zyski z tego paserstwa?

Zdaje się, że najbardziej emocjonuje przeciwników reprywatyzacji własność ziemska. Otóż ziemianie nie chcą pieniędzy! Chcą zwrotu ziemi i domów, lub tego, co z tych domów pozostało. NIE ROSZCZĄ SOBIE PRETENSJI DO ZIEMI, KTÓRĄ DOSTALI CHŁOPI W RAMACH REFORMY ROLNEJ /Uchwała Polskiego Towarzystwa Ziemiańskiego/. Ziemianie chcą reprywatyzacji w naturze i zwrotu 100% własności tam, gdzie jest to możliwe, lub reprywatyzacji mieniem zamiennym, bądź bonami kapitałowymi.

Jak się rzekło, nikt tej ziemi z Polski nie wywiózł na szczęście. Na północy i zachodzie Kraju ciągną się popegeerowskie pustki i ugory, owo mienie zamienne /ale przecież nie jedyne/.  Na co i na KOGO ta ziemia czeka? KTO zasuflował uchwalenie drańskiego prawa, na podstawie którego za mała chwilę KAŻDY będzie mógł kupić w Polsce ziemię rolną? KOGO będzie na to stać? Już Niemcy tylko przebierają nogami, by w ramach jakiejkolwiek polityki, np. regionalnej, objąć te ziemie w ponowne posiadanie i w sposób pokojowy odwrócić skutki rozpętanej przez siebie wojny. Państwo niemieckie zawsze miało pieniądze na wspieranie swoich obywateli w starym, niemieckim Drang nach Osten.

Dlaczego nie zreprywatyzowano tymi ziemiami Kresowian, gdy WYWALCZYLI sobie w Strasburgu rekompensaty za utracone na wschodzie mienie? Przecież Stalin "dał w zamian", po zagrabieniu naszych Kresów, ziemie północne i zachodnie? Dlaczego obciążono kresowymi rekompensatami budżet i podatników? O co tutaj chodzi? Co jest w tej ziemi takiego, że nie można jej zwrócić Polakom? Kto to ustalił? Z kim? Kiedy? Kto z polityków dotrzymuje tych "umów"?

Dlaczego nowi, szemrani krezusi mogą kupować od Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa /to właśnie ten paser/ gigantyczne obszary ziemi, jeżeli bolszewickie ustawy nacjonalizacyjne dalej obowiązują? Bo właśnie tak orzekają polskie sądy!

Spójrzmy na profil prawny. Grabieży polskich majątków dokonano w trybie całkowicie pozakonstytucyjnym. Utworzony w ZSRS tzw. "Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego" wydał w Lublinie, 22 lipca 1944 roku manifest, zwany "Manifestem Lipcowym", na podstawie którego dokonano bezprzykładnego pozbawienia własności wielu Polaków. W tym czasie działał w Londynie legalny rząd polski na wychodźstwie i obowiązywała konstytucja z kwietnia 1935 roku, która w sprawach ziemskich opierała się na konstytucji marcowej z 1921 roku. Konstytucja marcowa stanowiła, że państwo może skonfiskować ziemię jedynie dla ważnych celów i za odszkodowaniem. Art. 49 Konstytucji kwietniowej uprawniał do wydawania dekretów z mocą ustawy jedynie prezydenta RP, wówczas ? Władysława Raczkiewicza. Prawo inicjatywy ustawodawczej przysługiwało rządowi /art. 50/, wówczas pod przewodnictwem Stanisława Mikołajczyka. PKWN nie miał w ogóle żadnych uprawnień do inicjatywy ustawodawczej, a co dopiero w zakresie wydawania dekretów z mocą ustawy.

W 1994 roku Sąd Najwyższy wydał opinię określającą akty wywłaszczające ? dekret PKWN z 6 września i obwieszczenie Ministerstwa Rolnictwa i Reformy Rolnej z 17 stycznia 1945 roku ? jako akty wydane z oczywistym naruszeniem norm konstytucyjnych. Trybunał Konstytucyjny w uchwale z 16 kwietnia 1996 roku podkreślił, że PKWN, który wydał dekret, na podstawie którego ograbiono Polaków, był organem pozakonstytucyjnym. TK zajął w tej sprawie również stanowisko w swym orzeczeniu z 20 listopada 2001 roku. Warto również spojrzeć na przywołane powyżej dekrety, na tryb oraz faktyczny sposób wywłaszczeń przez pryzmat konstytucji z 1997 roku, by stwierdzić oczywiste sprzeczności między nimi, a gwarantowanymi prawami obywatela.

Wszystko to nie ma najmniejszego znaczenia wobec ziemian i chłopów w zadekretowanym przez Michnika "państwie prawa". Tak więc jeżeli ustawy nacjonalizacyjne obowiązują do tej pory, jak to w kilku sentencjach orzekały polskie sądy w sprawach o reprywatyzację, to do roboty, organa jawne, tajne i dwupłciowe! Nacjonalizować krezusów i rozkułaczać pomniejszych właścicieli ziemi, o zakładach przemysłowych i firmach różnorakich nie wspominając! To byłoby dopiero konsekwentne "państwo prawa", takie, jakim je widza polskie sądy. A co za eldorado dla Skarbu Państwa! Istne perpetuum mobile i remedium na ciągłe braki w kasie. No, jeśli nie ma tej konsekwencji, to znaczy, że są tacy, co mogą mieć i tacy, co nie mogą, czyli ziemianie. Powody tej różnicy wyjaśniłam wyżej.

Co do konkretnych pieniędzy ? słuch zaginął o funduszach na przeprowadzenie i wsparcie reprywatyzacji z Banku Światowego czy o funduszu PHARE. Swego czasu było o nich głośno. Gdzie są? Jaka to skala? Na temat tych pieniędzy zapadła grobowa cisza. Dlaczego żaden z posłów nigdy nie podniósł tej kwestii? Dlaczego nikt, nigdy nie zapytał o najważniejszy i najbogatszy bank rolny, o Towarzystwo Kredytowo ? Ziemskie? Dlaczego powstało Polskie Towarzystwo Ziemiańskie, a nie Związek Ziemian ? kontynuacja przedwojennej organizacji ziemiańskiej, który mógłby dochodzić przedwojennych aktywów? /Gminy żydowskie z tym problemem, jak wiemy, poradziły sobie/.

Czy to wszystko są jedynie zwykłe przypadki, zaniedbania, niezręczności, brak głębszej refleksji i zwykła głupota? Po 22 latach "nowej" Polski można stwierdzić z cała pewnością, że brak reprywatyzacji w Polsce jest świadomą, celową, zaplanowaną, antypolską polityką, wywodzącą się ze zmowy "elit" administrujących "tym krajem", gdyż polskie ziemiaństwo i polska klasa średnia jest dla tych "elit" największym zagrożeniem. Wyjęcie sporej i szczególnej grupy Polaków spod cywilizowanego prawa, skutkuje zamienienie pozostałych w społeczność nie potrafiącą zdefiniować i obronić swoich interesów, nie potrafiącą wygenerować takich partii i polityków, którzy by te interesy wyrażali.

Polska jest jedynym krajem z dawnych tzw. Demoludów, który nie przeprowadził reprywatyzacji swoich obywateli. Z najweselszego baraku w tych Demoludach staliśmy się wiecznym płatnikiem podatków i roszczeń, oraz rezerwuarem taniej siły roboczej pod specjalnym nadzorem. Przemysł wyprzedany. Za chwilę przyjdzie czas na sprzedaż ziemi. Będziemy handlować runem leśnym przy drogach? O ile nam pozwolą wejść do lasów, bo i na lasy się szykują. Oraz na ustrój wodny.

Czy przeciwna zwrotowi mienia polskim obywatelom opozycja, po ewentualnym przejęciu władzy, zamierza usatysfakcjonować druga stronę, z którą PO zawarło umowy? Na przykład ? niedawno, na sesji wyjazdowej rządu do Izraela? Tak pytam, na marginesie problemu z polską ziemią?

Tak więc, jak Państwo widzą, reprywatyzacja własności ziemskiej jest znacznie szerszym i poważniejszym problemem, niż można by przypuszczać.

Jeszcze raz apeluję do osób z INNYCH środowisk pokrzywdzonych nacjonalizacją. Piszcie o tym! Nawet pojedyncze świadectwa są cenne!


KOSSOBOR






Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.