LECH  WAŁĘSA. Idea i Historia
data:18 sierpnia 2018     Redaktor: GKut

z daleka lepiej widać ...

 

„LECH  WAŁĘSA. Idea I Historia” – to tytuł książki dr. Pawła Zyzaka, która wraz z Autorem trafiła na antypody w tym roku, ale trzeba dodać, że jest to wznowienie tomu, wydanego po raz pierwszy w roku 2009 w krakowskim IPN. A w roku 2017 ukazała się reedycja w warszawskiej Bibliotece Wolności, być może dla przypomnienia kontrowersyjnej postaci byłego prezydenta RP,  który dziś zachowuje się tak jakby stał się fanatycznym wrogiem Polski.  Zagadkowa osobowość Wałęsy domaga się zatem skrupulatnej analizy. Monumentalna praca dr Pawła Zyzaka ( 628 stron!)  spełniła wybornie to zadanie i wyjaśnia nam bardzo dużo, prawie wszystko. Stąd gwałtowna reakcja układu na pierwsze wydanie pracy dr Zyzaka, a jest ona najlepszą reklamą książki. Oto głos Borusewicza: „Oczywiście krytyka, badania naukowe są dozwolone. Ale nie potwarz...”, a zdaniem Tuska ta praca magisterska jest tylko paszkwilem i politycznym atakiem. Schetyna zaś wyznał, że „...nie czytał tej produkcji, ale to jest coś poniżej poziomu, znaczy godności naszego kraju” (!). A sam Wałęsa: „On ( autor) śmierdzi z kilometra (...). Ja mówię, faszyzm to mało. Bezpieka to mała sprawa”. Wałęsa byłby więc prekursorem epitetu przypisującego faszyzm ludziom walczącym z post-komunizmem, a epitet ten zrobi karierę po zwycięstwie wyborczym PiS-u w r.2015. Przewrotność układu jest bowiem bezgraniczna, a cynizm byłych komunistów i ich klienteli przekracza Himalaje.

     W podtytule książki czytamy, że jest ona biografią polityczną legendarnego przywódcy „Solidarności” do 1988 roku czyli do okresu przed okrągłym stołem. Jest też po prostu jego biografią, zwłaszcza w pierwszej części, w której przedstawiono rodowód Wałęsów, a także  dzieciństwo i młodość przyszłego prezydenta RP. Pewne epizody z dzieciństwa i lat młodości zdradzają niepokojące predyspozycje naszego „bohatera” do przekraczania moralnych barier. Młody Lech należał też do bandy, która ze sztachetami w rękach była postrachem okolicy. W szkole był uczniem średnim. W  pierwszych latach pracy lubił nieraz samotność, zamykał się w pokoiku i sączył piwo, oddając się rozmyślaniom. W stosunku do dziewcząt był mało romantyczny, ale nie będzimy rozwijać tego tematu, czytelnik sam odkryje to w omawianej książce. Życiorys Wałęsy ukazuje zarazem obraz życia w PRL-u, warunki czasem bulwersujące: oto w niektórych miejscowościach za pracę płacono w naturze i alkoholem.  Tym samym rozpijano i tak już rozpity naród, degradując charaktery. Niestety, Wałęsa też za kołnierz nie wylewał.

   Ale biografia polityczna zaczyna się, kiedy 24-letni Wałęsa przenosi się z Kujaw nad Bałtyk w r. 1967 i zaczyna pracę w stoczni gdańskiej. Zdaniem jego brata Wojciecha, Lech opuścił rodzinne Popowo, aby „...być jak najdalej od biedy”. Dygresje Zyzaka ukazują też warunki pracy w stoczni i metamorfozę Wałęsy, który teraz „klął jak szewc, czego nauczył się w  wojsku i jakby nie miał czasu na kościół” ( str.83) cytując tu książkę R.Boyesa „Nagi prezydent” ( Londyn, 1995). Następnie autor snuje  opowieść częściej opartą na źródłach IPN-u, częściej żongluje cytatami i przypisami, a misterna ich sieć tworzy frapującą fabułę. Książkę Zyzaka czyta się  prawie jak powieść, jej lektura jest pułapką, ponieważ nieraz czytelnik staje się ofiarą bezsennej nocy. Politycznie Wałęsa ząbkował podczas tragedii grudnia 1970, co Autor  opisał w oparciu o relacje, szkoda tylko, że nie podał faktycznej liczby ofiar masakry na Wybrzeżu ( kilkuset zabitych, w samym Szczecinie 147). To jedyny minus wspaniałej książki dr Zyzaka. Podaje za to datę 29 grudnia 1970 jako formalny początek współpracy Wałęsy z SB. Sam Wałęsa wyznał to w „Drodze nadziei” ( 1989). Współpraca ta trwała oficjalnie do roku 1976, lecz istnieją sprzeczności co do dalszej zależności od służb, także wojskowych, czego Autor nie pomija w analizach.  Narracja komplikuje się, gdy Wałęsa dołączył do Wolnych Związków Zawodowych, założonych na Wybrzeżu w roku 1978 głównie przez Wyszkowskiego i Gwiazdę. Związków inwigilowanych przez dwóch TW ( Myszk, Sokołowski), odkrytych tam po jakimś czasie. Natomiast nie wyszła na jaw podobna rola Wałęsy, mimo okoliczności, które czasem dawały do myślenia działaczom WZZ. Wśród nich największą sympatią darzył Wałęsę Borusewicz ( str.199), natomiast nie ufał mu Wyszkowski ( str.169). Autor wspomina opinie związkowców o Wałęsie, który uchodził za „wesołka”, osobliwego kawalarza (...) o miałkości intelektualnej (str.170). Zyzak bardzo skrupulatnie waży wszelkie za i przeciw, dąży do maksymalnego obiektywizmu sięgając do wielu źródeł i do wielu świadectw. Śledzimy wraz z nim kolejne etapy działalności Wałęsy, a grudzień 1979 r. był jakby jego „chrztem bojowym”, ponieważ wziął udział w obchodach Grudnia ’70, gdy przemawiali Kobzdej i Płońska. Przypadkiem Wałęsa dostał też mikrofon, a  z jego niedługiej wypowiedzi wypada przytoczyć te słowa: „...Nie ma pomnika, który obiecał nam w stoczni Gierek, trzeba się ukrywać i przedzierać, by oddać hołd poległym kolegom” ( str.193).  SB miała długie ręce: Tadeusza Szczepańskiego, który dostarczył sprzęt nagłaśniający na obchody Grudnia ’70, okrutnie zamordowano pozorując utonięcie. Póżniej – pisze o tym Zyzak – kiedy Wałęsa był prezydentem odwiedziła go matka zamordowanego, prosząc by pomógł wyjaśnić zagadkę śmierci jej syna. Wałęsa początkowo udawał, że nie poznaje matki Szczepańskiego, w końcu obiecał zająć się sprawą. Nie zrobił jednak nic, dopiero w r. 1999 – gdy nie sprawował już żadnej funkcji państwowej – prosił Borusewicza ( ówczesnego wiceministra spraw wewnętrznych ) o rozwikłanie tajemnicy śmierci kolegi. Potem, w r.2007, na wniosek IPN prokuratura wszczęła postępowanie, jednak zaniechała rozpatrywania sprawy ( str.204-206). Czy mogło być inaczej ? W PRL-bis tuszowano esbeckie zbrodnie.  Książka Zyzaka przybliża nam brutalną prawdę o epoce PRL-u, w które magma społecznych protestów ścierała się z labiryntem tajnych służb, gdzie po prostu znikali ludzie. Częściowo ukazał to tzw. raport Rokity referujący morderstwa bezpieki na działaczach opozycji począwszy od roku 1981. Pytanie – dlaczego raport nie objął zabójstw sprzed roku 1981 ?

      Rok 1980 był przełomowy  dla Polski, ale i dla Wałęsy. Nie tylko kolportował „Robotnika Wybrzeża”, oto 3 maja maszerował w imponującym pochodzie niosąc na czele setek osób transparent z hasłem „Wolność- Równość – Niepodległość”. Po marszu milicja aresztowała wiele osób, lecz najwyższym karom poddano Kobzdeja i Szczudłowskiego, skazanych na 3 miesiące aresztu. W Kościele Mariackim działacze opozycji – wraz z Wałęsą - modlili się codziennie w ich intencji. Wałęsa prowadził też akcję ulotkową ( str.207 – wg.  Skórzyńskiego „Od Solidarności do wolności”, W-wa 2005),  Jednak dopiero w sierpniu usłyszy o nim cała Polska, gdy po długich negocjacjach ogłosi zwycięstwo „Solidarności”. Przedstawione szczegółowo piórem Zyzaka, które niczym kamera rejestruje wydarzenia, negocjacje te nie zmieszczą się w recenzji. Trzeba sięgnąć po omawiany tom. Zdradźmy za to kilka spraw, oto – jak wspomina Anna Walentynowicz – „...ginął nam w ciągu dnia: nie ma Wałęsy, porwany czy co ?” ( str.226). Innych działaczy też zastanawiały dłuższe zniknięcia lidera strajku, obawiano sie o jego bezpieczeństwo. Tymczasem widziano Wałęsę dwukrotnie w gabinecie Fiszbacha, w gdańskim KW PZPR ( str.224). Dalej zaś czytamy o wieloletnich kontaktach Wałęsy ze Stanisławem Kanią ( str.229/30) za pośrednictwem generała Krzysztoporskiego. Autor cytuje też informację ministra spraw wewnętrznych Stanisława Kowalczyka, który twierdził, że Wałęsa był „jego człowiekiem”, o czym powiadomiono Gierka ( str.228/9). Zakończenie strajku przez Wałęsę po dwóch dniach – z pominięciem tak ważnych postulatów jak powstanie niezależnych związków zawodowych i zwolnienie więźniów politycznych! – także wskazuje na „dyspozycyjność” Wałęsy, podnoszoną przez wielu ( str.232). Sytuację uratowały wtedy kobiety ( Walentynowicz, Pieńkowska, Ossowska), Kobzdej i Borusewicz i strajk podjęto, a następnego dnia – 17 sierpnia – ks. Jankowski odprawił historyczną Mszę świetą dla kilkunastu tysięcy stoczniowców.  Zebrano  21 postulatów, podpisanych ostatecznie 31 sierpnia, mimo dywersji „eskpertów” Mazowieckiego i Geremka, którzy „łagodzili” postulaty, a powstanie wolnych związków i uwolnienie więźniów politycznych radzili w ogóle skreślić z listy (!). Reprezentowali więc stanowisko reżimu PZPR-u.  

      A jak Wałęsa dostał się na teren stoczni, by poprowadzić strajk ? Istnieje kilka wersji, analizuje je  Autor poczynając od relacji samego Wałęsy, który rzekomo przeskoczył prawie 3-metrowy mur! ( str.214-223) Z kolei istnieją relacje, że Wałęsę dowieziono do stoczni motorówką przy współudziale wojska i służb specjalnych ( str.217). Niemniej intrygujące są fakty po zwycięstwie „Solidarności”. Oto nocą z 3 na 4 września w mieszkaniu adwokata J. Taylora spotkali się liderzy WZZ i KOR-u i jednogłośnie ustalili, że agenturalność Wałęsy jest zagrożeniem dla powstającej „Solidarności” ( nazwę lansował od dawna Wyszkowski). Uznano jednak, że ogłoszenie Wałęsy agentem SB może doprowadzić do rozpadu związku, więc byłby to sukces komunistów ( str.262).  A po triumfie robotniczych strajków Wałęsa był zapraszany do wielu krajów i rozpoczynał podróże w aureoli zwycięskiego trybuna ludu: Włochy, Japonia, Francja, kraje skandynawskie, Niemcy, USA. Niestety, gdy należało doprowadzić do rejestracji „Solidarności”, Wałęsa był za maksymalną decentralizacją związku, co by ułatwiło komunistom rozbicie ruchu. Na szczęście zwyciężył pogląd Jana Olszewskiego, przyszłego premiera, i „Solidarność” zarejestrowano jako związek ogólnopolski ( str.268/9).

    Nie zdołamy tu przedstawić wszystkich wydarzeń i dygresji, które czasem wybiegają po rok 2007, także konfliktów, które Wałęsa toczył z Anną Walentynowicz, Marianem Jurczykiem lub Andrzejem Gwiazdą. Wiele stron Zyzak poświęcił kontrowersyjnej postaci Wachowskiego (np. str.282-292), ukazują one też stosunki między SB a WSW, werbunek i szkolenie służb w chorym systemie PRL-u. W innym miejscu Autor pisze o roli Kościoła ( np. str.251/2 ) albo o stosunku Wałęsy do religii ( np. str.325-338). Godny uwagi jest też rozdział „Przyjaźń i pieniądze” ( str.356-363). A innym przykładem manipulacji Wałęsy jest jego postawa po bydgoskiej prowokacji, kiedy to milicja skatowała działaczy „Solidarności”, zwłaszcza Jana Rulewskiego. Wybito mu kilka zębów i poraniono twarz, stracił przytomność. Była to akcja w stylu komunistów lub faszystów.  Związkowcy wezwali do gotowości strajkowej, a KKP zerwała negocjacje z władzami. „Solidarność” żądała ukarania winnych i  oficjalnego przyznania się rządu do naruszenia prawa. Wicepremier Rakowski jednak oskarżył „Solidarność” o ...podgrzewanie nastrojów, władza straszyła też widmem interwencji sowieckiej. Reżimowe media insynuowały, że prowokacja bydgoska mogła godzić i w rząd premiera Jaruzelskiego. ( str.345), kreowanego na „liberała” wobec nieokreślonych bliżej „twardogłowych”. Była w tym zręczna gra reżimu, by oszukać naród i „Solidarność” i zyskać na czasie: w istocie to generał był zwierzchnikiem „twardogłowych”.  Wałęsa podjął tę grę i – wbrew KKP dążącej do strajku generalnego – podpisał samowolnie z władzą tzw. porozumienie warszawskie. Geremek z Wałęsą skłonili też Gwiazdę do przeczytania komunikatu w telewizji. Upokorzyło to Gwiazdę, który był zwolennikiem strajku, a reżim i tak nie dotrzymał obietnicy porozumienia: prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie pobicia Rulewskiego ( str.350-1). Zdaniem Z.Bujaka, szefa MKZ „Mazowsze” Wałęsa zawierając to porozumienie w rezultacie zdemobilizował Związek i nie otrzymał nic w zamian( str.352). Nastąpiła wymiana „listów otwartych” między Gwiazdą a Wałęsą, który uważał, że nie burzył demokracji związkowej. A prasa reżimowa nazywała Gwiazdę „ekstremistą” i „awanturnikiem politycznym”. Ta nagonka umacniała pozycję Wałęsy. Zwyciężył w wyborach Związku uzyskując jednak tylko 55,2 % głosów, Jurczyk był drugi – 24,1%, a Gwiazda trzeci z 9%.

                    Po ogłoszeniu stanu wojennego przywódcę „Solidarności” przewieziono do willi w Otwocku, gdzie kiedyś w areszcie domowym przebywał Gomułka. Wałęsę nie internowano, był „gościem rządu” , ale pod nadzorem. W komfortowych warunkach oferowano mu bogate menu i trunki, częste wizyty rodziny ( na koszt państwa!) i liczne wizyty pzestawicieli Kościoła. Za jakiś czas zostanie przeniesiony do pałacu Branickich, potem do Arłamowa. Jaki to kontrast z losem internowanych działaczy i członków „Solidarności”, często bitych w miejscach internowania. I jaki kontrast z represjami wobec Anny Walentynowicz, zwolnionej z internowania w lipcu 1982, lecz potem trzymanej w areszcie do wiosny 1983 r., nękanej też wezwaniami do szpitala...psychiatrycznego! ( str.503/4).   Fragment raportu dla przywódców NRD stwierdza, że Wałęsa powitał z radością stan wojenny, by unieszkodliwić ekstremalne siły w „Solidarności” ( str.417). Czy była to prawda ? W styczniu odwiedził go Ciosek, jeden z filarów partyjnego betonu. Według niego Wałęsa był za socjalizmem, akceptował też kierowniczą rolę partii, choć domagał się jej odnowy. Ale dekret WRON-y wykluczał inne dezyderaty.

       Być może doszło do sytuacji przeczutej przez Orianę Fallaci ( cytowanej nieraz w książce Zyzaka) w tym pytaniu do lidera „Solidarności”: „...dlaczego rząd pozwolił, aby Wałęsa zaszedł ta wysoko i tak szybko, może, by się nim posłużyć ? Aby użyć go jako alibi albo kozła ofiarnego ? A może go wchłonąć ?” (str.342). Odpowiedź Wałęsy ( jest na tej samej stronie), znamienna dla jego charakteru, nie brała pod uwagę nocy 13 grudnia 1981, kiedy nagle stał się tym „kozłem ofiarnym”, a reżim powoli zaczął go „pochłaniać”. Był to proces długi, obfitujący w napaści Urbana i innych, a zakończony okrągłym stołem, kiedy – po wielu próbach oporu i strajkach – „elektryk” skapitulował, byle tylko zarejestrować „Solidarność”, ale był to niestety już inny związek. A jeszcze w r.1987 Wałęsa był nadzieją Jana Pawła II, który spotkał się z nim w Gdańsku ( str.549). Rozwój wydarzeń po Magdalence, potem haniebna postawa Wałęsy w r.1992, który stanął po stronie nomenklatury PRL-u i obalił rząd Jana Olszewskiego, otworzyła ludziom oczy. W r.2007 minister Obrony Narodowej Aleksander Szczygło oświadczył, że Lech Wałęsa zdradził ideę sierpniowej „Solidarności”. Wcześniej takie oświadczenie nie miało szansy przebicia. Natomiast w 2007 ukazał się list otwarty w sprawie zdrady idei sierpniowej „Solidarności” przez Lecha Wałęsę. Inicjatorem akcji był Piotr Zarębski, reżyser filmowy, były członek NZS i współpracownik Solidarności sierpniowej. List ten poparła długa lista sygnatariuszy. Czytamy w nim, że Wałęsa nie dotrzymał roty przysięgi NZSZ „Solidarność” z r.1981 i przeforsował zarejestrowanie całkiem nowego związku pod nazwą „Solidarności”. Nowy związek został zarejestrowany na potrzeby okrągłego stołu według nowego, potajemnie zmienionego statutu ( np. nie było w nim kluczowego puntu „prawo do strajku”). Jednak od 1985 r. część opozycji dążyła do ugody z władzami PRL-u, co może częściowo wyjaśnia decyzję Wałęsy, ale jej nie usprawiedliwia.  

    Książka Pawła Zyzaka to nie tylko biografia Wałęsy, ale i historyczny fresk odsłaniający perfidię i plugawe meandry zbrodniczego systemu PRL-u oraz bezkarność sprawców, co udowodnił sterowany proces morderców ks. Jerzego. Autor sporo miejsca poświęcił tragedii ks.Popiełuszki ( str.516-522), pisze też o zagadkowych zgonach kilkudziesięciu księży w latach 80-tych. By zastraszyć społeczeństwo reżim w latach 1983/4 nasilił represje, mordowano a zarazem amnestiami rozładowywano podziemie: „Zwiększyła się liczba pobić i tajemniczych śmierci ( np.dominikanina Stanisława Kowalczyka, Piotra Bartoszcze )... SB porywała ludzi, torturowała i skatowanych oraz rozebranych do naga porzucała w lasach. Odpowiedzialność za te akcje komuniści zrzucali na fikcyjną organizację, rzekomo występującą przeciwko zbyt liberalnej polityce gen.W.Jaruzelskiego” ( str.511). Hipokryzja takiej interpretacji państwowego terroru poraża, ale tupet zbrodniarzy rządzących Polską przekraczał wszelkie granice. To tandem Jaruzelski-Kiszczak miał monopol na wysyłanie nieznanych sprawców, mordujących wybranych Polaków. A następnie krył się za fasadą jakiejś nieokreślonej frakcji. Kiedy , po 1989,  próbowano skazać winnych śmierci górników z kopalni „Wujek”, w sądzie zjawiał się Michnik i bronił tych, co strzelali. Obstrukcja wymiaru sprawiedliwości uczyniła wiele zła, doprowadziła też do odwrócenia pojęć : dziś – w nieukończonej III RP – zdarzają się kłamcy, którzy obecnemu rządowi zarzucają psucie...praworządności! Ci kłamcy to pogrobowcy morderców z PRL-u, którzy porzucali w lasach skatowanych ludzi, albo topili ich w Wiśle lub Motławie. Książka Pawła Zyzaka przypomina te ofiary na marginesie biografii człowieka, który zupełnie zagubił się w ocenach moralnych i nie odróżnia prawdy od fałszu. Mógł być Prezydentem Polski, ale 4 czerwca 1992 r. wolał zostać namiestnikiem układu post-komuny, co dziwi niepomiernie skoro – jak twierdzi – nie był TW. I nadal jest zakładnikiem tego układu, który – co przewidziała Fallaci – wchłonął go ostatecznie w fazie okrągłego stołu. 

    Tom Pawła Zyzaka, absolwenta historii UJ – w porównaniu z książkami Cenckiewicza i Gontarczyka  o Wałęsie – cechuje szersza perspektywa historyczna, żywa narracja a żonglowanie cytatami, przypisami i wypowiedziami rodzi pożyteczną polifonię w pewnych epizodach zblizoną do dialogów z powieści. Zarazem jest ten tom dokumentem historii, opartym na imponującej bibliografii ( archiwum IPN,  publikacjach z internetu, wspomnienia, wywiady, listy, dokumenty publikowane, filmy, 71 książek, masa artykułów i opracowań. Paweł Zyzak jest dziś doktorem nauk humanistycznych, ale ta książka o Wałęsie z roku 2009, niedawno wznowiona, ma wartość i rozmach pracy habilitacyjnej. Jej bogactwa nie można oddać na kilku stronach recenzji, dlatego polecam wszystkim lekturę całego tomu.

                                                                                        Dr Marek Baterowicz

 
Marek Baterowicz (ur. 1944) jako poeta debiutował na łamach „Tygodnika Powszechnego” i „Studenta” (1971). Debiut książkowy - „Wersety do świtu” (W-wa,1976); tytuł był aluzją do nocy PRL-u. W 1981 r. wydał poza cenzurą zbiór wierszy pt. „Łamiąc gałęzie ciszy”. Od 1985 roku na emigracji, od 1987 w Australii. Autor kilku tytulów prozy(M.in "Ziarno wschodzi w ranie"-1992 w Sydney i 2017 w Warszawie) oraz wielu zbiorów poezji, jak np. „Serce i pięść” (Sydney, 1987), „Z tamtej strony drzewa” (Melbourne, 1992 – wiersze zebrane), „Miejsce w atlasie” (Sydney, 1996), „Cierń i cień” (Sydney,2003), „Na smyczy słońca” (Sydney, 2008). W 2010 r. we Włoszech ukazał się wybór wierszy - „Canti del pianeta”, następnie "Status quo" (Toronto, 2014), zbiór opowiadań – „Jeu de masques” (Nantes,2014),"Nad wielką wodą" (Sydney,2015) oraz e-book jego powieści marynistycznej, osadzonej w XVI wieku „Aux vents conjurés”.





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.