Z kolei Pierwszy Prezes Sądu Najwyższego z urzędu jest Przewodniczącym Trybunału Stanu oraz nieistniejącego de facto Najwyższego Trybunału Narodowego. Jest także z urzędu członkiem Krajowej Rady Sądownictwa. Według ustawy o Sądzie Najwyższym Pierwszy Prezes kieruje pracami Sądu Najwyższego i reprezentuje go na zewnątrz. Ma szereg uprawnień w zakresie funkcjonowania Sądu Najwyższego. Spośród sędziów SN wskazuje także trzech członków Państwowej Komisji Wyborczej.
Stanowisko Pierwszego Prezesa gwarantuje pewną (aczkolwiek nie całkowitą) kontrolę nad orzeczeniami Sądu Najwyższego; kandydatów na "szeregowych" sędziów i prezesów powołuje Prezydent na wniosek odpowiednio Krajowej Rady Sądownictwa i Zgromadzenia Ogólnego Sędziów Sądu Najwyższego. Na razie skład pod względem politycznym skład SN jest niezmienny od wielu lat; sami swoi wybierają samych swoich. W ostatnim czasie, na wniosek Krajowej Rady Sądownictwa (wygrana przez PiS batalia), rozpoczął się nowy nabór na sędziów, ale to jeszcze musi potrwać.
Przeglądając wymienione kompetencje Sądu Najwyższego warto zauważyć, że większości komentatorów umyka jedna sprawa: w gestii SN leży rozpoznawanie protestów wyborczych oraz stwierdzania ważności wyborów do Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej i Senatu Rzeczypospolitej Polskiej oraz wyboru Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, a także ważności referendum ogólnokrajowego i referendum konstytucyjnego.
A może szykowany jest scenariusz stwierdzenia nieważności wyborów? Wystarczy kilka sfabrykowanych doniesień i ruszy lawina, wzmocniona przez opozycję a potem organy Unii Europejskiej. Ruszy lawina oskarżeń, popłyną środki finansowe na organizację protestów. Pół roku takiej destabilizcji wystarczy do obalenia każdego rządu, nawet cieszącego się poparciem zdecydowanej większości wyborców.
Zerknijmy na artykuł 101 Konstytucji:
1. Ważność wyborów do Sejmu i Senatu stwierdza Sąd Najwyższy.
2. Wyborcy przysługuje prawo zgłoszenia do Sądu Najwyższego protestu przeciwko ważności wyborów na zasadach określonych w ustawie.
W powyższym wariacie desperacka obrona wpływów w Sądzie Najwyższym nie powinna budzić zdziwienia. Czy wynik samorządowych i parlamentarnych wyborów jest w scenariuszu opozycji uzależniony od ostatecznego wyniku w starciu o reformę sądownictwa?
AN