Bożena Ratter: Nie opłakano zmarłych, nie pozwolono na wyrażenie bólu
data:01 lipca 2018     Redaktor: ArekN

 
Niewiele osób w Polsce  zajmuje się tą częścią historii – dr Leon Popek wystąpił na Kongresie w Lublinie z referatem „Doły śmierci na Kresach - losy szczątków ofiar ludobójstwa OUN-UPA” - pisze Bożena Ratter.

 
Polacy na Wołyniu w 1939 roku mieszkali w około 2500 miejscowościach; były to kolonie, chutory, wsie, miasteczka. W wyniku działania OUN UPA co najmniej 1500 miejscowości przestało istnieć, zostało spalonych, zniszczonych, nie ma śladu po nich. Na Wołyniu zginęło około 60 000 Polaków.  Zaledwie 3000 z nich miało religijny pochówek na ziemi poświęconej, na cmentarzach, nie zawsze rzymskokatolickich, najczęściej bez udziału księży i w zagrożeniu życia uczestników pochówku.
Większość ofiar była potraktowana jak padłe zwierzęta, zwłoki były masowo bezczeszczone, okaleczano ciała za życia ale i po śmierci. Były zakopywane bardzo często w stanie rozkładu w miejscach mordu ale też na cmentarzyskach dla zwierząt, po to, żeby jeszcze bardziej upokorzyć rodziny, ogólnie Polaków. Zwłoki zakopywano też w innych miejscach, bardzo często były palone wraz z zabudowaniami, wrzucane do rzek, do studni.
 
Co znaczy w kulturze wschodu wrzucanie zwłok do studni? Studnia jest symbolem życia, jest świętością – wrzucanie zwłok oznacza, że te miejsca zostały na dziesiątki lat wyłączone z życia, żeby już nikt i nigdy nie napił się z tych studzien wody, żeby Polacy już tam nie mogli wrócić. Część zwłok nigdy nie została zakopana, była żerem dla dzikiego ptactwa i zwierząt. Uniemożliwiano rodzinom, sąsiadom (nawet ukraińskim) pochowanie ciał pod karą śmierci,  naśmiewano się z bólu , z żalu rodzin. Dotykamy rzeczy podstawowej, najistotniejszej, to jest podstawy ludzkości- wbrew zwyczajowi nie opłakano zmarłych, nie pozwolono na wyrażenie bólu. Jeżeli już doszło do zakopania, pogrzebania, były liczne przypadki profanacji grobów, niszczenia upamiętnień, ścinania, wykopywania krzyży nawet, jeśli postawili je miejscowi sąsiedzi - Ukraińcy. Do dnia dzisiejszego nie udzielano informacji rodzinom gdzie są polskie doły śmierci.
 
Od kilku lat widzimy,  że miejscowi ludzie zaczynają się jeszcze bardziej bać, nie chcą udzielać informacji o miejscu zwłok sąsiadów. Starsze pokolenie wymarło i nie przekazało kolejnym pokoleniom gdzie leżą ich bliscy, nie tylko na Wołyniu. 1943 rok to Wołyń a potem kolejne województwa doświadczyły tego samego. Na naszych oczach odchodzą ostatni, nikt nie zadbał o to, żeby zebrać relacje, nagrać świadków, stworzyć mapę byłych polskich miejscowości.  40 lat temu zacząłem zbierać relacje, gdyby nie one, nie byłoby książek i kilku tysięcy nazwisk. Sytuacja ta rodzi  negatywny wpływ na obecne relacje Polska - Ukraina i na przyszłą współpracę. Te negatywne emocje są przekazywane następnym pokoleniom i to co ma budować , co ma być pozytywne, piękne, z braku prawdy  w naszych relacjach niestety nie jest. Przekazywany jest smutek, żal, złość, bezsilność, upokorzenie .
Ofiary nie mają grobów a doły śmierci nie są oznaczone. Miejsca śmierci Polaków to około 4000 miejscowości, w niektórych z nich jest od kilku do kilkudziesięciu dołów śmierci, ponieważ w wielu miejscowościach  jest nim każdy dom ze spaloną rodziną czy  każda studnia, to której wrzucono członków rodziny, żywych, okaleczonych bądź martwych. Nikt nie robił żadnych badań, nie mamy mapy miejscowości, obecnie na Ukrainie jest upamiętnionych około 180 miejsc gdzie mieszkali i ginęli Polacy, nie zawsze te skromne krzyże stawiane były na mogile, często pod lasem, na rozstaju dróg, bo nie było zgody, bo nikt nie wiedział gdzie są ciała.  ¼ wszystkich upamiętnień jest zasługą starszych osób, o skromnych dochodach. Stawiane przez nie krzyże brzozowe już dzisiaj nie istnieją, napisy na tablicach są zamalowywane, przekłamywane (zamiast 300 ofiar 30). Tych miejscowości już nie ma, na nich są  pola pokołchozowe, łąki, bagna.  Jest możliwe odnalezienie części dołów śmierci, tylko kto ma je pokazać?  W Ostrówkach na pomniku brakuje 12 tablic z 1050 nazwiskami, nie zgodzili się, przestraszyli się. 5 lat temu arcybiskup Mokrzycki zaproponował jako zadośćuczynienie ze strony cerkwi greckokatolickiej, aby w miejscu  dołów śmierci odprawić msze św. żałobne i postawić skromne krzyże. Nie zostało spełnione to proste zadośćuczynienie, bo i nie ma poczucia winy i żalu wśród Ukraińców.

Od 2-ch lat nie ma żadnych poszukiwań, ekshumacji, pochówków – obecnie IPN zabiega o to, ale od kwietnia 2017 strona ukraińska zablokowała możliwość poszukiwań i pochówków. Nie ma na świecie drugiego takiego państwa, które zabrania pochowania innych obywateli! Stowarzyszenie na Ukrainie Czarny Tulipan, zajmuje się poszukiwaniem, ekshumacją i pochówkiem żołnierzy ukraińskich, którzy zginęli w Donbasie. Czarni archeolodzy jadą do Donbasu, proszą stronę separatystów o możliwość poszukiwania ciał, separatyści w Donbasie  zawieszają działania wojenne, pozwalają na poszukiwania, ekshumację i pochówek. To jest możliwe gdy jest wojna! My z Ukrainą wojny nie prowadzimy a mamy zakaz pochówku!

W Poranku Wnet pani poseł Małgorzata Gosiewska w rozmowie  z Wojciechem Jachymiakiem o cyklu filmowym „Przyjaźń w cieniu Kremla”, wypowiedziała się na temat naszych stosunków z sąsiadem: spieramy się z Ukrainą, mamy problemy historyczne , nie uciekamy przed nimi ale musimy pamiętać, by nie dać się wkręcić propagandzie sowieckiej, która próbuje nas skłócić bo są sprawy dużo ważniejsze i w imię tego musimy współdziałać".  No i mam wątpliwość, czy „czarni archeolodzy” dogadujący się z okupantem sowieckim w Donbasie na linii frontu dali się już wkręcić propagandzie sowieckiej, czy jeszcze nie. A nas, którzy  jeszcze się nie dogadaliśmy w sprawie poszukiwań, ekshumacji i pochówku polskich obywateli II RP  zamordowanych bestialsko przez nacjonalistów ukraińskich i którzy  domagamy się tego, oskarża się o uleganie propagandzie Kremla. A ja napisał ukraiński historyk Wiktor Poliszczuk w pracy „Potępić UPA, „jedyną drogą wyjścia z obecnej sytuacji jest potępienie OUN-UPA przez naczelne organy państwowe Polski i Ukrainy i dopiero po tym nastąpi całkowita normalizacja w stosunkach polsko-ukraińskich, która leży w interesie narodu polskiego i ukraińskiego". A jeśli chodzi o wypowiedź pani poseł  odnośnie Ukraińców, którzy do nas przyjeżdżają, to młodzi na polskich uczelniach nie pochodzą z rodzin, z których żołnierze walczą na  froncie. Ukraińcy przyjeżdżają,  ponieważ traktują pobyt u nas za niezły interes, można otrzymać pomoc, znaleźć partnera, mieszkanie, utrzymać rodzinę na wsi, która nie potrafi wykorzystać swojego potencjału (czarnoziem  przy gospodarstwach  leży odłogiem), otworzyć interes niczym konsul honorowy, właściciel sieci handlowej „Piotruś Pan” na Podkarpaciu. 

Nie czynimy tego, co zalecał nam Wiktor Poliszczuk: „należy znaleźć sposoby na doprowadzenie do zorganizowania przez ośrodki naukowe szeregu sesji naukowych, poświęconych tematyce ideologicznej i programowych założeń oraz praktycznej działalności ukraińskich struktur nacjonalistycznych – w okresie międzywojennym, w okresie okupacji hitlerowskiej, bezpośrednio po wojnie, na Zachodzie, w Polsce i na Ukrainie, należy pokazywać prawdę o tragedii polskiej ludności Kresów Wschodnich II RP”. Obyśmy nie znaleźli się w sytuacji podobnej do obecnych relacji polsko-izraelskich. Nie tylko środowiska naukowe czy urzędowe nie są zainteresowane losem szczątków naszych Rodaków zamordowanych tylko dlatego, że byli Polakami (byli katolikami również). Jak napisał ks. Tadeusz Isakowicz - Zaleski na swoim blogu: "Gdyby Kościół w Polsce choć część energii, którą wkłada w relacje z Żydami i Izraelem, poświęcił polskim katolikom na Ukrainie, to może część parafii odzyskałaby swoje kościoły, a kości ofiar UPA zostałyby wreszcie pochowane".

11 lipca chcemy przekazać prawdę o tragedii polskiej ludności Kresów Wschodnich II RP w Warszawie przejściem na Skwer Wołyński a  już 7 lipca w siedzibie IPN Przystanek Historia przy ul. Marszałkowskiej 21, odbędzie się konferencja popularno-naukowa.
 
Bożena Ratter





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.