Nowela ustawy o IPN- rzecz o mechanizmach sprawowania władzy w Polsce
data:30 czerwca 2018     Redaktor: ArekN

 
Nowela ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej wywołała w Polsce gorącą dyskusję, chociaż politycy byli w zasadzie jednomyślni. Wizerunkowo najbardziej ucierpieli głosujący posłowie oraz IPN i Trybunał Konstytucyjny, których rola została zupełnie zmarginalizowana.

 
Gdyby kilka miesięcy temu odbył się polsko-izraelski szczyt, na którym padłyby stwierdzenia sprzed paru dni, sukces byłby bezporny. Izrael uznał za "niedopuszczalne" szkalowanie Polaków poprzez oskarżanie ich o zbrodnie popełnione przez Niemców; potępiono również sformułowanie "polskie obozy zagłady". Co więcej, w oficjalnym dokumencie pojawił się również termin "antypolonizm", tworząc pewnien wyłom w dotychczasowej oficjalnej narracji Izraela.
 
Sukces czy gra o honor? Rzadko opinie polityków aż tak bardzo różnią się od oceny dużej części polskiego społeczeństwa. Polska zagrała ostro, mając silne poparcie własnych obywateli: każdy, kto będzie bezpodstawnie szkalował nasze państwo w kwesiach dotyczących II wojny światowej, powinien zostać pociągnięty do odpowiedzialności. Kwestia skuteczności takiego przepisu była tak naprawdę drugorzędna; oszczerca po prostu więcej by nie postawił nogi na polskiej ziemi, a polska dyplomacja uzyskałaby kilka dodatkowych argumentów w rozmowach z państwami rzekomo broniącymi praworządności. Oskarżony, gdyby miał taką wolę, mógłby stawić się w polskim sądzie i udowodnić prawdziwość swoich twierdzeń.
 
Dochodzimy tu do pewnej aberracji: godności państwa polskiego może bronić zwykły Kowalski lub stowarzyszenie, natomiast samo państwo prawa do tej obrony nie ma. Różnica leży oczywiście w środkach finansowych i determinacji: o ile Kowalski nie ma czasu, pieniędzy i cierpliwości na pozywanie zagranicznego dziennikarza, to państwo polskie może prowadzić dochodzenie przez kilkanaście lat i się nie zmęczy; środków też mu nie zabraknie. Być może właśnie tu tkwi jedna z przyczyn antypolskiej histerii - kopanie się z koniem nie zawsze kończy się szczęśliwie.
 
 
Trudno przypuszczać, że polski rząd i dyplomaci zaplanowali finezyjną strategię: gramy z wysokiego "C", trzymamy się twardo, po czym odpuszczamy i doprowadzamy do kompromisu z korzystnym dla nas bilansem. Długofalowa strategia nigdy nie była naszą mocną stroną, nie wspominając już o konieczności koordynacji działań ministerstw i wciąż niezlustrowanej dyplomacji. Ustawa o IPN miała pełne wsparcie tegoż instytutu, większości polityków oraz opinii publicznej; była próbą aktywnego prowadzenia polityki historycznej i okazją do zwiększenia poparcia wyborców.
Szybko okazało się, że opór międzynarodowych środowisk żydowskich jest niezwykle silny i rodzi mnóstwo problemów. Na taki wariant polski rząd nie był niestety przygotowany; do istniejącego frontu walki o podmiotowość w ramach Unii Europejskiej doszedł drugi, angażujący sporo sił i środków. Zapadła decyzja o ustępstwach, co zaowocowało wspólnym, oficjalnym stanowiskiem polsko-izraelskim.
 
I tu dochodzimy do źródła problemu. Polityka wewnętrzna i zagraniczna w wykonaniu Polski jest wypadkową próby sił i bieżącego interesu taktycznego. Brakuje szerszego spojrzenia i umiejętności walki o polskie racje, nawet stojąc przed widmem porażki. Przecież wszyscy ustawę o IPN chwalili, wskazywali na jej wartość i potrzebę szybkiego wprowadzenia w życie. Miała stanowić tamę przed lawiną oszczerstw, służyć obronie honoru i godności naszej ojczyzny. Obecnie ten chór zachwyconym głosów zamilkł; zostaliśmy z ładną deklaracją i bez żadnych konkretnych narzędzi wykonawczych. To, co będzie dalej się działo, zależy od naszych przeciwników. Może się ulitują i trochę odpuszczą...?
 
Co gorsza, nagłe wolty są dziełem zaledwie kilku ludzi, z pominięciem organów państwa. Kto konkretnie zdecydował o usunięciu artykułów o penalizacji z ustawy? Jarosław Kaczyński? Mateusz Morawiecki? Andrzej Duda? Rozmowy z Izraelem prowadziły dwie osoby, których nazwisk zapewne też nie poznamy. Zupełnie bez znaczenia było zdanie IPN-u, Trybunału Konstytucyjnego (który w swojej mądrości analizował ustawę w nieskończoność) czy Sejmu (w którym posłowie bez problemu głosują przeciw własnej ustawie).
 
Byliśmy więc świadkami ciekawej rozgrywki o wysoką stawkę, w której uzyskaliśmy dosyć satysfakcjonujący remis. A że przy okazji ujawniła się słabość państwa i całkowita zbyteczność jego ważnych organów... cóż, o tym chyba wiemy od dawna.
 
AN
Zobacz równiez:





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.