"Wracając do Wilna" Tadeusza Tomaszewskiego
data:29 czerwca 2018     Redaktor: AK

Portret zbiorowy wilnian minionego wieku – mozaika wspomnień o mieście i czasach, których nie sposób zapomnieć.

 
 

Tadeusz Tomaszewski od wielu lat śledzi losy dawnych wilnian – głównie Polaków, którzy urodzili się w przedwojennym Wilnie albo spędzili w mieście nad Wilią ważne lata swego życia.
Książka „Wracając do Wilna” zawiera 21 wywiadów ze znakomitymi przedstawicielami kultury, sztuki i nauki, wracającymi pamięcią do czasów swojego dzieciństwa i młodości. Czytelnik będzie miał przyjemność spotkania m.in. z Barbarą Skargą, Hanną Świdą-Ziembą, Danutą Szaflarską, Emilem Karewiczem, Tadeuszem Bujnickim, Franciszkiem Walickim, mieszkającymi po wojnie w Polsce w jej nowych granicach; a także osobami, które w Wilnie pozostały, jak Polka Janina Gieczewska czy Litwinka Birutė Mackonytė. Niektórzy z nich już odeszli, inni nadal obejmują serdeczną myślą Wileńszczyznę i jej ludzi.



To żywe opowieści, podszyte nutą nostalgii, ale i „dorosłym” realizmem spojrzenia, stanowiące cenny przyczynek do opisu dziejów miejsca, które było kolebką tak wielu ważnych dla Polski osobistości.


Autor w ciągu ostatnich kilkunastu lat przeprowadził wiele rozmów składających się na ten wspomnieniowy tom. Jest to książka nie tyle napisana, co «nagadana», zbiór wspomnień sięgających czasów polskiego Wilna i okresu wojny oraz lat powojennych, przez większość moich rozmówców spędzonych w nowej Polsce, tej bez Wilna, do którego jednak każdy z nich tak czy inaczej wracał.


Ścieżki pamięci


Wspomnienia mają różny charakter. Czasem jest to zwykła rozmowa o dawnych czasach: dzieciństwie, rodzinie, ulicach po których się chodziło, ludziach, których się znało. W wielu poruszających gawędach przewija się Stare Miasto, Sanktuarium Matki Bożej Ostrobramskiej, zieleń parków i Teatr na Pohulance, znamienity Uniwersytet Stefana Batorego i malownicza Wilia, Zwierzyniec, cmentarz na Rossie, czy ulica Mickiewicza, gdzie: Było dużo sklepów, kawiarni, a blisko rozgłośni – kawiarnia Sztralla. W Wilnie działały trzy takie kawiarnie: Biały Sztrall przy ulicy Zamkowej, Czerwony na rogu Tatarskiej i Mickiewicza oraz trzeci, Zielony, tam gdzie rozgłośnia.



Chodziło się do tych samych szkół, teatrów, kawiarni, kin, gdzie czasem rodziły się fascynacje na całe życie, jak w przypadku Stefana Burczyka, reżysera i aktora, który tak wspomina: Bywałem w kinie Lux przy Mickiewicza, gdzie oglądałem „Ben Hura”, a po śmierci Piłsudskiego pokazywano tam film z pogrzebu marszałka. Przy ulicy Wielkiej, po lewej stronie przed ratuszem znajdowało się duże kino Pan, do którego rodzice czasem chodzili. A po prawej stronie był Wir, kino dla chuliganów, gdzie potrafiono strzelać z gwoździ, także w ekran.



Wiadomo, że w wspomnieniach słońce jaśniej świeci, a ludzie (zwłaszcza dzieci) są szczęśliwsi. Nic więc dziwnego, że nostalgia nawet po latach uderza swoją siłą, jak w barwnej relacji Janiny Gieczewskiej, do dziś mieszkającej w Wilnie. Nie ma teraz takiej zimy, jak przedwojenna wileńska! To było coś wspaniałego: śnieg skrzył się i skrzypiał pod nogami i płozami. W sankach mieściło się mniej osób niż w dorożce, chyba najwyżej trzy. Dodatkową przyjemną rzecz w sankach stanowiło futro – z wierzchu było sukno, a pod spodem futro – przykrywało się nim nogi. Podczas jazdy dzwoneczki dzwoniły: dzyn-dzyn-dzyn-dzyn-dzyn. Mój Boże, kto teraz wyobrazi sobie, że może przejechać po alei Giedymina sankami!



Na to nakłada się poczucie utraty miejsca, co skutkuje nawet pewną formą bezdomności, jak to jest w przypadku niektórych z rozmówców Tadeusza Tomaszewskiego. Emil Karewicz, aktor, tak przywołuje przeszłość: Parę lat temu brałem udział w kręceniu filmu o Wilnie. W tej chwili jest to piękne, urbanistycznie ładnie rozbudowane miasto, ale dla mnie zupełnie obce. Bo dla mnie Wilno to jest Wilno z mojej młodości i moich marzeń, zupełnie inne, niż jest teraz. Nie wiem, czy ktoś ze starych wilnian pamięta, że na placu Łukiskim stały budki z piwem, wódą i śledziami. Że zimą była tam ślizgawka, latem ustawiano karuzele, czasem na plac przyjeżdżał cyrk. A teraz jest tam piękny park. Ja jednak pozostaję w swoich marzeniach ze starym Wilnem.


Czasem czytelnik ma wręcz wrażenie uczestniczenia w wydarzeniach rozgrywających się na jego oczach. Przy barwnych opowieściach Wacława Dziewulskiego można zapomnieć o grozie wojennej rzeczywistości, jaką opisuje: Podnoszę się, patrzę przez otwór okienny: jedzie Rosjanin w oberwanym umundurowaniu, z karabinem na sznurku powiązanym w węzły i ma przytroczoną do pasa puszkę od tuszonki z pałączkiem drucianym, która wciąż podzwania. Chabeta idzie wolniuśko, z nosem przy ziemi, a na niej siedzi śpiący żołnierz z pobrzękującym tobołem. To był obraz zwycięzcy.


Szaflarska, Walicki, Tyrmand i inni


Wśród gawęd i anegdot można znaleźć prawdziwe perełki. Jakże inaczej wyglądałaby historia polskiej muzyki rozrywkowej, gdyby któregoś dnia, na początku wojny, w wileńskiej kawiarni nie spotkali się Franciszek Walicki i Leopold Tyrmand! W kawiarni panowała bardzo sympatyczna atmosfera, a Tyrmand był tam stałym bywalcem. Wrócił właśnie z Paryża, gdzie studiował architekturę wnętrz i pokochał francuski jazz. To on wprowadził mnie w tę muzykę, o której przedtem nie miałem zielonego pojęcia.



Szczególny kult, jakim otaczali Polacy Ostrą Bramę, przetrwał nawet w czasach PRL-u. Danuta Szaflarska, która swoją karierę aktorską zaczynała w pierwszych dniach wojny na scenie wileńskiego Teatru na Pohulance, zwierzyła się Tadeuszowi Tomaszewskiemu: Mieszkając w Wilnie, chodziłam na nabożeństwa do Matki Boskiej Ostrobramskiej i przed wyjściem kupiłam fotografię, na której Ostrobramska była bez tej osłony, sam czysty portret – on jest tak piękny! Wędrowałam z tą Matką Boską wszędzie, ona mi ocaliła życie podczas powstania. To było tak, że odwróciłam się po plecak z jej zdjęciem i przez to ocaleliśmy – ja i moja rodzina. Bo w tym momencie zginęło osiem osób; leżały przede mną.



Trudna historia


Bywają też próby objęcia materii wspomnień refleksją ogólniejszej natury, pokazującą koleje losów miasta i jego mieszkańców, stosunków narodowościowych, religijnych, życia kulturalnego, naukowego itp., a także niełatwych kwestii przynależności. Profesor Świda-Ziemba ujęła to następująco: My kochaliśmy Wilno i Litwini kochali Wilno – konflikt wydaje się nieuchronny. Dwa państwa chcą, żeby Wilno należało do nich, bo mają tam piękno, które uważają za swoje, i darzą to miasto miłością. Ale doszłam do wniosku, że jednak dla Polaków Wilno to były Kresy, natomiast dla Litwinów to miasto stanowiło jądro państwowości.



Wilno nie miało prostej historii. Rościli sobie do niego prawo Polacy i Litwini. W okresie Dwudziestolecia należało do Polski, zdecydowanie przeważała w nim ludność polska, a miasto stanowiło ważny ośrodek polskiej kultury i nauki. Cezurą stał się wybuch wojny, zapoczątkowując głęboką zmianę charakteru miasta. Gdy 17 września 1939 roku ZSRR dokonał agresji na wschodnie ziemie Drugiej Rzeczypospolitej, los Wilna był przesądzony. Sowietów witała głównie żydowska młodzież, co wprowadziło dużo napięć na tym tle, a pokusa antysemityzmu stała się bardzo wyraźna, o czym z bólem serca wspomina Józefa Hennelowa, wieloletnia redaktorka Tygodnika Powszechnego.
/…/ 17 września, chyba w niedzielę, usłyszeliśmy komunikat, że wkraczają Sowieci. A w dwa dni później Sowieci weszli do Wilna. Pierwszego dnia ojciec nie puścił nas na ulicę, ale drugiego wyszliśmy wszyscy razem i widzieliśmy, że tylko ludność żydowska witała Armię Czerwoną. /…/ To była jedna z rzeczy dla mnie najbardziej wstrząsających. Opowiadałam o tym później moim dzieciom i wtedy starsza córka wyznała mi, że po tym obrazie, jaki przedstawiłam, ona musiała się długo pozbywać pokus antysemityzmu.


W czasie II wojny światowej Wilno przechodziło z rąk do rąk, co miało swoje trudne  konsekwencje. Profesor Barbara Skarga podkreślała: Stosunki Litwinów i Polaków były bardzo skomplikowane. Po pierwsze, Litwini przyszli i objęli miasto wtedy, kiedy Polska upadła. Nie mogli więc zostać przyjęci jako przyjaciele. To był krok, który na pewno zaważył na stosunkach polsko-litewskich. Nie pamiętano już o wspólnocie historii i krwi, tak jakby to były dwa wrogie sobie społeczeństwa. Tak było, niestety. I wiele potrzeba wody i czasu, ażeby te wszystkie wzajemne pretensje umilkły, całkowicie się zabliźniły.
Ale z drugiej strony: /…/ dla mnie nie jest ważna narodowość mieszkańca Wilna, ważne jest, czy ten człowiek kocha to miasto i je rozumie – mówiła, posługując się czystą polszczyzną córka nacjonalistycznego działacza litewskiego, Birutė Mackonytė.



Maciej Musa Konopacki, wilnianin z tatarskiego rodu, przywołuje różnorodność, jako cechę charakterystyczną tych ziem, gdzie spotkali się Polacy, Białorusini, Litwini, Żydzi, Rosjanie Karaimi, Niemcy… Katolicy i prawosławni, muzułmanie i wyznawcy judaizmu,  niewierzący i komuniści, ziemianie i sklepikarze, inteligencja i miejska chuliganeria. Żyli obok siebie, bo: Wileńszczyzna jest tajemnicza. Konwicki, pisząc o tym/…/ wnioskuje, że ludzie Wileńszczyzny są inni niż mieszkańcy pozostałych ziem kresowych. /…/ Wileńszczyzna ukształtowała nas właśnie tak uniwersalistycznie i stąd łatwiej mi było nawiązywać kontakty z innymi i rozumieć innych, bo wśród innych byłem.



Istotnym elementem, znakomicie wzbogacającym książkę, są fotografie, przeważnie pochodzące z rodzinnych archiwów rozmówców Tadeusza Tomaszewskiego. Pojawiają się na nich bohaterowie wspomnień, ich rodziny i znajomi, ważne dla opowieści miejsca, z Wilnem i jego okolicami na czele.


Całość uzupełniają dwie oryginalne, historyczne mapy, ułatwiające czytelnikowi korzystanie z tekstów wspomnień, ukazujące Wileńszczyznę oraz centralne dzielnice Wilna w latach 30. XX wieku.




Tadeusz Tomaszewski

Urodził się w 1957 r. na Wileńszczyźnie, studiował aktorstwo w Mińsku na Białorusi oraz reżyserię w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej w Warszawie. Pracował w Instytucie Polskim w Wilnie jako koordynator przedsięwzięć kulturalnych, a od ponad 10 lat jest redaktorem audycji polskich w wileńskim Radiu Litewskim.

 

 

 

 

 






Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.