Jeśli rozporządzenia PE przyjmą państwa członkowskie, będzie to oznaczać duże zmiany w funkcjonowaniu wszelkich portali i stron internetowych.
– Pod pozorem wprowadzenia pewnych zmian dla realizacji pożądanych polityk publicznych, dyrektywa przewiduje szereg postanowień, które w swoich skutkach mogą ograniczyć debatę publiczną, wzmóc problem tzw. fake newsów oraz mogą być równoznaczne z wprowadzeniem praktycznie prewencyjnej i automatycznej cenzury w internecie – mówił Radiu Maryja prawnik prof. Marek Szydło.
Artykuł 11 dyrektywy sprawia, że umieszczenie skrótów artykułów i wiadomości na portalach społecznościowych wiązałoby się z uzyskaniem zgody wydawcy tych materiałów i zapłatą wynagrodzenia na jego rzecz. To oczywiście sprawi, że ograniczone zostaną wolność wypowiedzi i dostęp do informacji, ma także wzmocnić problem tzw. „fake newsów” oraz zmienić rynek przez osłabienie pozycji małych wydawców.
Artykuł 13 z kolei zakłada, że właściciele stron internetowych będą musieli sprawdzić, czy publikowany przez nich materiał nie narusza czyichś praw autorskich.
– Istotą tych zmian ma być przejęcie odpowiedzialności przez decydentów w zakresie informacji internetowej (…) za treści, które maja być publikowane. Chodzi o to, aby ten, kto publikuje informacje w internecie sprawdził, czy dana informacja nie narusza czyiś praw autorskich. Przeciwnicy tego rozwiązania mówią o cenzurze prewencyjnej. Na pewno spowolni to zamieszczanie treści w internecie – mówił Radiu Maryja dr Sławomir Koroluk.
Te rozwiązania to – zdaniem ekspertów – cenzura prewencyjna oparta na niejasnych zasadach. Jako efekt wprowadzenia tych ustaw przewidywany jest upadek małych wydawców internetowych i przejęcie rynku przez giganty.
Pozostaje nam trzymać rękę na pulsie i liczyć na to, że nasz rząd zachowa zdrowy rozsądek i odrzuci te regulacje unijne.