Bożena Ratter: Te rodziny wnosiły kulturę na Kresach RP
data:24 czerwca 2018     Redaktor: Anna

Polecamy artykuł naszej felietonistki Bożeny Ratter o zasługach rodziny Dzieduszyckuch dla kultury Kresów Wschodnich  RP.

Eksponat z Muzeum Przyrodniczego im. Dzieduszyckich we Lwowie
O Dzieduszyckich można mówić godzinami –prof. Kazimierz Karolczak, Rektor Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie rozpoczął referat o stratach rodziny w okresie II wojny światowej na konferencji „Zagłada ziemian 1939-1945”. Zaliczamy ich do znaczących polskich rodzin historycznych o udokumentowanej przeszłości sięgającej początków XV wieku. Po rozbiorach większość Dzieduszyckich stała się poddanymi Habsburgów, w chwili wybuchu II wojny ziemia uprawna i lasy ordynacji zostały zagarnięte przez bolszewików. Jedynie siedziba ordynata w Zarzeczu pozostała po stronie polskiej i chwalebnie zapisała się w okresie okupacji. Tam przyjmowano wygnańców z Wielkopolski, odbywało się tajne nauczanie, ordynat zatrudniał niewspółmiernie do potrzeb ludzi, ratując ich od wywiezienia na roboty do Niemiec. Po wojnie ordynację zlikwidowano, Dzieduszyckich wypędzono z pałacu. Prócz tego, że utracono hektary lasów i ziem, utracono także Muzeum Przyrodnicze im Dzieduszyckich we Lwowie oraz bibliotekę poturzycką.
Jeśli mówimy o stratach rodzin historycznych, mocno rozgałęzionych i bogatych to są straty w sensie osobowym – życia ludzkiego , materialnym i przede wszystkim kultury, bo te rodziny wnosiły w polską (europejską) kulturę na wschodnich terenach Rzeczypospolitej ogromnie wiele. I wraz z końcem istnienia tych rodzin na tych terenach ta kultura zanikała, albo była niszczona albo zapominana. To są straty trudno policzalne. Muzeum Przyrodnicze pozostawione przez Dzieduszyckich we Lwowie to pierwsze w Europie prywatne muzeum przyrodnicze na taką skalę w XIX wieku, założone przez ordynata Włodzimierza Dzieduszyckiego i podarowane krajowi. Zbudowane i utrzymywane przez jedną rodzinę do wybuchu II wojny światowej ( ordynacja została w założona dla utrzymania muzeum). Drugie dziedzictwo to fantastyczna biblioteka poturzycka tworzona przez Dzieduszyckich od pierwszej połowy XIX wieku, jedna z największych bibliotek we Lwowie. Ona dzisiaj nie istnieje. Nieliczne starodruki z pieczęcią JD lub JWD można znaleźć w pleśniejących zbiorach lwowskiego (polskiego) Ossolineum. Znaczna część zbiorów, rzadkie książki, starodruki, była przekazywana podczas wojny (1939-1941) Ukraińcom na opał za samogon przynoszony przez nich. To są wymierne straty, które poniosła nasza kultura i rodzina Dzieduszyckich. Brat ordynata, Stanisław, miał majątek k. Stryja. Uprzemysłowione, znakomicie prosperujące gospodarstwo rybne i bardzo dobre szkółki ogrodnicze, z którymi Dzieduszycki jeździł po wystawach. W Poznaniu uzyskał nagrody na ogólnopolskiej wystawie – dzisiaj nie ma śladu po Sokołowie, wszystko zostało zniszczone. Całe miasteczko spalone w czasie wojny a Ukraińcy z okolicznych wsi wynieśli z pałacu co dało się, nie pozostał kamień na kamieniu. Okrutny los spotkał Dzieduszyckich z innego, małego majątku - zamordowani przez bandy ukraińskie. Dzieduszycki był nie tylko zamordowany, on był obdzierany ze skóry, ćwiartowany, resztki jego ciała wieszano na drzewach w lesie. Dzieci jakaś Ukrainka wpuściła do studni, przetrwały ale nie miały możliwości wyjechania, żyły w kołchozie. Jedną z córek przewodniczący kołchozu wziął za kochankę – bardzo tragiczny los tych ludzi. To właśnie ich zagładę będziemy przypominać podczas Narodowego Dnia Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez nacjonalistów ukraińskich na obywatelach II RP.
Synem Marii Dzieduszyckiej i Tadeusza Cieńskiego (polityka, posła na Sejm galicyjski, działacza społecznego, przewodniczącego Komitetu Obywatelskiego we Lwowie podczas walk o miasto w 1918 r., senatora II RP) a wnukiem fundatora Muzeum Przyrodniczego we Lwowie, jest ks. Włodzimierz Cieński, wielkiego formatu człowiek, kapelan armii Andersa.
KIK i Stowarzyszenie Pamięci Polskich Termopili i Kresów w Przemyślu dla uczczenia 100 rocznicy odzyskania Niepodległości oraz pamięci ks. Arcybiskupa Ignacego Tokarczuka, a także ks. Bronisława Mireckiego (brata pani Marii Loryś - Mireckiej) zorganizowali patriotyczną pielgrzymkę do polskich korzeni na ziemiach wschodnich RP, do grobów Legionistów, „Orląt Lwowskich”, Obrońców Odrodzonej Rzeczpospolitej, a także do grobów i miejsc pamięci Polaków zamordowanych przez nacjonalistów ukraińskich z OUN-UPA. Z wielką godnością i wzruszeniem pielgrzymi uczestniczyli w mszach św. i modlitwach koncelebrowanych przez pielgrzymujących z nimi księży w miejscach pamięci na dawnych ziemiach Rzeczpospolitej i zapalali znicze pamięci tym Rodakom, o których winniśmy pamiętać. Jednym z miejsc był Złoczów. Kościół czynny był nawet w okresie władzy radzieckiej, a proboszczem od 1938 do 1992 roku ks. Jan Cieński, wyświęcony potajemnie na biskupa przez papieża. Ks. Jan Cieński to również wnuk fundatora Muzeum Przyrodniczego im. Dzieduszyckich we Lwowie, brat ks. Włodzimierza Cieńskiego. Dzięki pomocy, której udzielił ks. Jan Cieński napotkanemu przy drodze ciężko rannemu człowiekowi (oddał w szpitalu krew czym uratował mu życie), który okazał się ważnym dla NKWD, kościół nie został zburzony a ksiądz nie został zesłany. We wczorajszym poranku w radiowej trójce Marcin Wolski wyraził swój stosunek do postaw ludzkich, nie lubi wielkich bohaterów a woli takich niepokornych jak np. suspendowani księża. Nie wiem czy to był żart, może pomylił się a miał na myśli ks. Stanisława Małkowskiego. Ciekawe, dziadek ks. Stanisława Małkowskiego miał swój epizod w walce w obronie Lwowa w 1918 roku, przeżył obóz w Sachsenhausen a po wojnie założył Muzeum Ziemi na Skarpie i był jego pierwszym dyrektorem. W Złoczowie trafił w moje ręce dwujęzyczny Monitor Wołyński współfinansowany przez Senat RP i Fundację Wolność i Demokracja. Niestety, nie znalazłam tam promowania twórców europejskiej kultury na terenie obecnej Ukrainy. W artykule pt. Filmy o Wołyniu nie było wzmianki o śladach polskości na Wołyniu, o ważnych z punktu widzenia polskiego interesu miejscach i tematach, natomiast autor projektu napisał: „ wybierałem najciekawsze miejsca, a także mało popularne, takie jak fort w Tarakanowie. Najważniejsze było, żeby te historyczne miejsca nadal istniały”. Dla ciekawych: fort został zbudowany dla obrony zachodniej granicy Imperium Rosyjskiego. No cóż, zacierane są kompletnie ślady polskości, rosyjskie można promować. Tylko dlaczego za moje pieniądze? A jeśli chodzi o literaturę, nauczyciel języka polskiego skierowany do Łucka cytował w Monitorze Wołyńskim fragmenty twórczości Olgi Tokarczuk. W Zarzeczu od 10 lat działa Muzeum Dzieduszyckich. Ciekawe, w pobliżu Muzeum Dzieduszyckich w Zarzeczu znajduje się kolejne centrum handlowe ukraińskiego konsula "Piotruś Pan".
 
Bożena Ratter
 
foto: net
Zobacz równiez:





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.