50. rocznica tzw. Marca ’68. Czym on naprawdę był? Wolnościowym zrywem polskich studentów czy antysemicką akcją polskich komunistów?
Jednym i drugim, a przede wszystkim stłumionym w zarodku powstaniem. Na wydarzenia marcowe nałożyło się kilka fal. Może zacznę od najpotężniejszej, a nie zawsze dostrzeganej: fala zalewająca nas ze wschodu.
Pierwsza fala?
To fala ponadpolskiej, sowieckiej polityki. W czerwcu 1967 Arabowie przegrali wojnę z Izraelem, ale naprawdę to przegrał sowiecki sprzęt i dupowaci sowieccy doradcy. Wojna sześciodniowa była za krótka, żeby zdążyli wytrzeźwieć. My, studenci, byliśmy wówczas za Izraelem, myślę, że przez poczucie wspólnego losu z czasów wspólnego Holokaustu, z czasów, gdy nasze rodziny pomagały Żydom. Po tej klęsce Moskwa musiała wskazać winnych – starym rosyjskim obyczajem zwalono wszystko na Żydów, zaczęto czystki w Armii Czerwonej, ale też nakazano czystki w armiach sojuszniczych. W Polsce czystki przeprowadzał pupilek zaborców – Jaruzelski, czyli agent „Wolski”. Jest tu jednak pewna przemilczana zagadka. Jeśli tę akcję podliczyć, to wypadnie, że większymi ofiarami byli oficerowie polscy niż żydowskiego pochodzenia. Zaplanowano zwolnienie około 2 tys. oficerów (w tym 17 generałów i 180 pułkowników), ostatecznie zwolniono 1381 oficerów, w tym 181 pochodzenia żydowskiego. Resztę zwolnionych stanowili rodowici Polacy. I tu dochodzimy do rozwiązania zagadki: rzekoma czystka antysemicka została wykorzystana jako zasłona dymna do pozbycia się resztek sanacji, AK i w ogóle niepokornych oficerów. Ta zagadka ma jeszcze drugie dno: Moskwa już szykowała atak na Czechosłowację. Należało oczyścić wojsko z resztek oficerów patriotycznych, z ludzi honoru.
A druga fala?
Druga fala to walki frakcyjne w PPR. Były dwie frakcje: politrucy i policjanci. Politrucy to przeważnie dawni członkowie Komunistycznej Partii Polski, którzy uciekli w 1939 do ZSRR, a potem wrócili jako bohaterscy oficerowie – przeważnie jako polityczni albo intendentury. Ci z drugiej frakcji sami siebie nazywali „partyzantami”, choć ich walka ograniczała się do chowania po lasach, okradania dworków, gwałcenia właścicieli i inwentarza. Największym ich wyczynem było wyrżnięcie Żydów w Ludmiłówce przez „bohaterski” oddział Gwardii Ludowej pod dowództwem „Grzegorza” Korczyńskiego Zaczęło się to bodaj 7 listopada 1942, ale zbieżność tej daty z obchodami rewolucji jest przypadkowa.
Politrucy i partyzanci… Bardziej znana jest inna nazwa tych frakcji.
Tak. W 1962 r. badacz, żydowskiego zresztą pochodzenia, Witold Jedlicki napisał dla paryskiej „Kultury” szkic Chamy i Żydy – i te terminy wprowadził do narracji naukowej. Od razu po wojnie doszło do konfliktu między „Żydami”, którym przewodzili magister prawa Berman i doktor ekonomii Hilary Minc, a chamami, którym przewodził Gomułka – absolwent połowy podstawówki, który przerwał edukację, mając 12 lat. Pierwsze starcie skończyło się uwięzieniem Gomułki, ostatecznie uratowała go śmierć Stalina. Drugie starcie w 1956 zakończyło się remisem: wypuszczeniem Gomułki i uwięzieniem na pokaz paru stalinowców, ale większość zachowała stanowiska. W czerwcu 1967 Gomułka, chcąc przypodobać się Kremlowi, wygłosił na Zjeździe Związków Zawodowych przemówienie, w którym nazwał Żydów „piątą kolumną”. To był początek trzeciego starcia. Walki wygasił w czerwcu 1968 sam Gomułka, wygłaszając mowę potępiającą antysemityzm. Na dwa lata umocniła się frakcja „chamów” z Moczarem na czele, potem Gierek, prawdopodobnie agent sowiecki jeszcze z czasów pobytu w Belgii, pogonił obydwie frakcje.
Ciąg dalszy TUTAJ