Marek Baterowicz: OCHŁAPY  SUWERENNOŚCI
data:21 kwietnia 2018     Redaktor: GKut

z daleka lepiej widać...

fot.Centrum Duchowości Benedyktyńskiej
 

Niedawno w tzw. III RP krzątał się żywo komisarz unijny Timmermans, zaglądał wszędzie I buszował jakby odwiedził własne gospodarstwo, farmę Franka. Pogadał z tymi, z którymi chciał pogadać, zganił tych, co nie patrzyli mu w oczy a pochwalił tych, co mu się nisko kłaniali. Obejrzał różne papiery, pogderał tu i tam, bo znalazł w nich jakieś nieopublikowane wyroki i mało nie dostał apopleksji. Domagał się ich ogłoszenia drukiem, a że były one uchwalone niezgodnie z obowiązującą już ustawą, to nie miało dla niego znaczenia. Ma być to wydrukowane i kwita! Gospodarze (czy też ci co wynajmują u Franka ranczo zwane Polską, bo i tak można to widzieć!) zgodzili się potulnie na prawie wszystkie żądania dostojnego gościa. Jakby nie było reprezentował on Brukselę czyli Mekkę praworządności oraz innych dziedzin ludzkości, którymi ta europejska stolica kieruje z azjatyckim despotyzmem. Nigel Farage – jeden z tych posłów europarlamentu, którzy zachowali zdrowy rozsądek -  określił celnie ingerowanie Timmermansa et consortes w sprawy Polski mówiąc, że nasz kraj jest traktowany jak za doktryny Breżniewa. Porównanie to jest niestety całkiem sensowne, a ustępstwa naszych ministrów ( a zatem całego rządu ) nazywane są – za  wymuszoną zgodą – „kompromisami”. Timmermans wymusił, co tylko zechciał i odjechał w siną dal, gdzie nieustannie brzmi „Oda do radości” z IX-tej symfonii. Beethoven pewnie przewraca się w grobie, a jakby wstał , to niewątpliwe zaprotestowałby przeciwko nadużywaniu jego muzyki w celach politycznych, niezupełnie zgodnych z wolnością, której był orędownikiem. Pamiętamy, że podarł dedykację Eroiki dla Napoleona, gdy generał Bonaparte koronował się cesarzem. Timmermans  był oczywiście wysłannikiem  kierownika UE, imć Donalda Tuska, nowego „imperatora” Europy opisanego trafnie przez Stanisława Janeckiego w artykule „Ich człowiek w Brukseli” ( wSieci,27.11-3.12.2017 . Tusk został tam nazwany nie bez racji „ambasadorem antypolskich interesów”  ( dziwi więc zaproszenie Tuska przez Dudę na Święto Niepodległości!), a konkluzję Janeckiego podzielają wszyscy logicznie myślący Polacy: „Donald Tusk sam wybrał rolę największego szkodnika wobec własnego państwa w dziejach demokratycznej Polski”. Konkluzja to bezbłędna, korekty wynaga jedynie określenie „demokratycznej”, bo jak dotąd w Polsce zbudowano zaledwie pozory demokracji. Wolne wybory owszem są, ale brakuje niezależnych sądów, a bez nich po prostu nie ma demokracji. Brakuje też uczciwej prokuratury, a to bagno broni się ze szczególną zawziętością, bo przecież działali w niej tacy kłamcy smoleńscy jak Klich czy Parulski.

Wróćmy jednak do Tuska, który też zawzięcie „uzasadniał głęboką ingerencję instytucji UE w polskie sprawy – jak przypomina Janecki – cynicznie i bezwzględnie wykorzystując stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej do atakowania Polski i wspomagania nie tylko opozycji w naszym kraju, lecz i zewnętrznych wrogów”. Koniec cytatu. Janecki przypomina też poparcie Angeli Markel dla Tuska, co zapewniło mu drugą kadencję „kierownika UE” w r.2017 stwarzając konflikt z rządem Beaty Szydło. Wymienia również najważniejsze nagrody niemieckie przyznane Tuskowi w okresie od 13 maja 2010 do 31 maja 2012, w tym dwie były poprzedzone laudacjami samej Angeli Merkel. Łatwo zauważyć, że Tusk otrzymał je wkrótce po feralnym locie Tupolewa do Smoleńska, a trudno zapomnieć, że był on głównym „architektem” rozdzielenia wizyt w Katyniu, co z kolei przedstawia ex-premiera w  podejrzanym świetle  i   sugeruje, że może on mieć krew na rękach. Nawet gdyby tak było to aureola „kierownika UE” pod skrzydełkiem kanclerzyny Merkel rozjaśnia najbardziej ciemne karty z politycznych krętactw antypolskiego Donalda, który podobno szykuje się do powrotu na polską arenę. Lobby lansujące tę hipotezę jest mało poważne, bo człowiek indagowany w polskiej prokuraturze (a zarzutów ma sporo!)  nie miałby szans startować w wyborach prezydenckich jak głoszą jego zwolennicy. Tuskowi też zawdzięczamy ogromny spadek suwerenności czy to z racji masowej wyprzedaży narodowego majątku albo likwidacji stoczni, także oddania smoleńskiego śledztwa Rosjanom. Lista tych wykroczeń kwalifikuje go do Trybunału Stanu. I ten antypolski szkodnik przysłał nam jeszcze Timmermansa, gdy po zmianach w rządzie mieliśmy spolegliwych ministrów. Te „kompromisy” z UE anonsował już z miesiąc temu minister Czaputowicz, nazwany „eksperymentem” przez prezesa Kaczyńskiego. Eksperyment trwa, zaś Timmermans wyjechał nie obiecując konkretów, gdyż musi naradzić się z Tuskiem i Bonim, który właśnie apelował do władz UE o należytą rozprawę z rządem PiS-u „łamiącym” zasady praworządności, bo rząd ten walczy z korupcją i malwersantami.

A niedawne połajanki prezydenta Izraela pod naszym adresem w Oświęcimiu i brak reakcji prezydenta Dudy ukazują ogromną bezradność polskich przywódców w odpieraniu niegodnych pomówień i oskarżeń wobec Polaków ratujących Żydów z rąk Niemców. Garstki szmalcowników i kolaborantów ( zresztą ścigane przez AK ) urastają w ustach Rivlina, Grossa, Grabowskiego czy Danielsa do jakichś hord współwinnych Holokaustu. Kto zna historię wojny wie, że to obraz z gruntu fałszywy. W tej bezlitosnej nagonce na Polaków stosują oni inne rozłożenie akcentów, nacisk kładą na owych szmalcowników, choć tysiące Polaków poniosły śmierć właśnie za ukrywanie Żydów! Prezydent Riviln powinien więc był przede wszystkim podziękować nam za „Żegotę” i za tych, co oddali życie za ratowanie naszych „starszych braci w wierze”. Mógł też Rivlin wspomnieć rotmistrza Pileckiego, jego bohaterską misję w Oświęcimiu, po której informowano Zachód o niemieckich planach Zagłady. Widocznie byłyby to słowa nie do przełknięcia dla gościa z Izraela, bo Żydzi zrobili sobie z Auschwitz swoją enklawę i wszelką obecność Polaków w tym obozie śmierci chcą przemilczeć. A przecież przez pierwsze dwa lata działania Oświęcimia szły tam właśnie polskie transporty, tam zmarł ojciec Maksymilian Kolbe – lecz o tym izraelscy politycy milczą jak zaklęci. I nie pozwalają nam wywiesić polskiej flagi w obozie zawłaszczonym  przez naród wybrany po uprzednim usunięciu karmelitanek i krzyży, bo te przypominały zamęczonych w Auschwitz chrześcijan. To więcej niż skandal, to po prostu niegodziwość. A zatem pierwszym krokiem w odzyskiwaniu niezawisłości nad tym kawałku ziemi tragicznej byłoby wywieszenie polskiej flagi. Czy upomną się o to nasi przywódcy jakby zastraszeni ? A narazie tylko Ruch Narodowy złożył w prokuraturze zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez prezydenta Izraela, który przypisał Polakom współodpowiedzialność za zbrodnie nazistowskich Niemiec. Gdy milczą władze RP, znalazł się bodaj jeden sprawiedliwy.

O  kłopotach z tymi, co fałszują naszą historię i podkopują nam suwerenność pisało wielu blogerów (jak Wielgucki, Kokoszkiewicz, elig – naszeblogi.pl „Dwie kompromitacje prezydenta A.Dudy”, 13-4-2019 ). Warto zapoznać się z ich tekstami, polecam też wpis Piotra Szlachtowicza  (osiadłego w Anglii) pod znamiennym tytułem: „Prezydent Izraela poniżył Polskę i prezydenta Dudę” (naszeblogi.pl – 14-4-2018).

A wszystkie te kłopoty z wolnością i niezależnością dzieją się – o ironio losu – w 100-lecie odzyskania Niepodległości! Rzuca się nam ochłapy suwerenności, a inaczej mówiąc,  sączy się ją kroplomierzem,  wmawiając Polakom, że mają niepodległą i demokratyczną Ojczyznę! Jakiż to chichot historii.

                                                                                                                   Marek Baterowicz

 

 

Od Redakcji:

Zachęcamy do nabycia, wydanej przez nasze stowarzyszenie, książki Marka Baterowicza - opowieści o stanie wojennym- ZIARNO WSCHODZI W RANIE

Szczegóły: TUTAJ]

 

Marek Baterowicz (ur. 1944) jako poeta debiutował na łamach „Tygodnika Powszechnego” i „Studenta” (1971). Debiut książkowy - „Wersety do świtu” (W-wa,1976); tytuł był aluzją do nocy PRL-u. W 1981 r. wydał poza cenzurą zbiór wierszy pt. „Łamiąc gałęzie ciszy”. Od 1985 roku na emigracji, od 1987 w Australii. Autor kilku tytulów prozy(M.in "Ziarno wschodzi w ranie"-1992 w Sydney i 2017 w Warszawie) oraz wielu zbiorów poezji, jak np. „Serce i pięść” (Sydney, 1987), „Z tamtej strony drzewa” (Melbourne, 1992 – wiersze zebrane), „Miejsce w atlasie” (Sydney, 1996), „Cierń i cień” (Sydney,2003), „Na smyczy słońca” (Sydney, 2008). W 2010 r. we Włoszech ukazał się wybór wierszy - „Canti del pianeta”, następnie "Status quo" (Toronto, 2014), zbiór opowiadań – „Jeu de masques” (Nantes,2014),"Nad wielką wodą" (Sydney,2015) oraz e-book jego powieści marynistycznej, osadzonej w XVI wieku „Aux vents conjurés”.
 





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.