W pewnym sensie można nawet zrozumieć wypowiedzi niektórych członków rodzin smoleńskich, że są przeciwni ogłaszaniu kolejnych cząstkowych raportów. Są już zmęczeni; każda tego typu publikacja oznacza kolejną wrzawę medialną i rozdrapywanie ran; sami również często stają się obiektem ataku i różnych manipulacji. Ale należy spojrzeć nieco szerzej.
W lawinie dezinformacji opinia publiczna ma prawo poznać dotychczasowy stan śledztwa- prokuratura jest enigmatyczna i głównym źródłem wiedzy są na razie prace prowadzone przed podkomisję oraz medialne przecieki. Na raport końcowy możemy czekać jeszcze kilka lat: wciąż toczą się ekshumacje, trwają badania w zachodnich laboratoriach. Same wyniki tych badań to dopiero początek następnego etapu, czyli wyciągnięcie wniosków oraz wytyczenie dlaszych kierunków działań. Raport końcowy powinien zawierać nie tylko analizę przyczyn katastrofy, ale również wyjaśnić jej źródła i jednoznacznie wskazać winnych.
Podsumowanie dotychczasowych prac podkomisji będzie ważne również z tego względu, że zostaną wskazane obszary dalszych działań. Otrzymamy w ten sposób swoistą mapę drogową, co pozwoli opinii publicznej ocenić dotychczasowe postępy i kontrolować realizację kolejnych prac. W zalewie dezinformacji konferencja pomoże w wyjaśnieniu wielu wątków oraz odrzuceniu kłamstw, półprawd i zwykłych pomówień.
Na marginesie: czy powstanie kiedyś prawniczy termin "kłamstwo smoleńskie", przewidujący sankcje za szerzenie oszczerstw? W ostanim tygodniu w zaprzyjaźnionych mediach brylowali Lasek i Miller, którzy przy współudziale prowadzących (Olejnik, Lis) ordynarnie kłamali oraz opluwali nieżyjące osoby (https://wpolityce.pl/smolensk/389220-lis-lasek-olejnik-miller-kwartetowi-ktory-nie-chce-spokoju-w-rocznice-1004-herberta-dedykuje). Raport końcowy mógłby w końcu zamknąć te propagandowe szczekaczki, jednak tylko wówczas, jeżeli będą bali się konsekwencji.