Żmirska: "DWORZEC GDAŃSKI" - refleksje po pokazie filmu dla uczniów w Warszawie
data:26 marca 2018     Redaktor: Redakcja

Kilka dni temu uczestniczyłam w pokazie „Dworca Gdańskiego” Marii Zmarz – Koczanowicz dla nauczycieli i uczniów szkół średnich. Przyznaję, że nigdy wcześniej nie widziałam tego słynnego dokumentu, choć został nakręcony 13 lat temu, w roku 2005, podczas spotkania marcowych emigrantów z Polski w jednym z izraelskich miast. - pisze nasza stała felietonistka, nauczycielka.

 
To, co tutaj napiszę, nie będzie recenzją. Raczej sprawozdawczym wyborem wrażeń.
 
Film                                                                                                                                                                           
        Pierwsza zarejestrowana wypowiedź jednej z Bohaterek, skierowana do ekipy filmowej, to stwierdzenie, iż kilka lat wcześniej nikt z uczestników spotkania nie zgodziłby się na obecność kogokolwiek z Polski. Do Polaków są źle nastawieni. Potem następują wypowiedzi kilkorga Bohaterów, którzy opowiadają swoje losy. W większości pochodzą z dobrych rodzin, które zapewniły im wykształcenie i godny byt. Rodzice często byli pracownikami nauki, kultury, administracji. Niektórzy piastowali wysokie stanowiska. Niektórzy byli w PZPR. Jeden z mężczyzn z rozbrajającą szczerością konstatuje: przecież wiadomo, że Marzec zrobiło Bezpieczeństwo. Inna Rozmówczyni twórców filmu opowiada o strachu polskich kolegów, którzy nie przyszli jej pożegnać na Dworzec Gdański z obawy przed konsekwencjami. Po latach przepraszali. A ktoś powiedział kolejnemu wyjeżdżającemu, że mu zazdrości. Piękna kobieta o ogromnych ciemnych oczach ze smutnym uśmiechem jednym tchem wypowiada kilka zdań, których spójność budzi moje zdumienie: wyjeżdżający z Polski Żydzi mogli zabrać jedynie po 5 dolarów na rodzinę; ludzie pospiesznie zawierali śluby, żeby tych dolarów na rodzinę było więcej; zmuszeni do wyjazdu tracili dorobek całego życia; musieli zamawiać specjalne lifty (?), aby pakować dobytek, Bohaterka do dziś ma z Polski dwa dywany, jakieś sprzęty i ubrania, darzy je wielkim sentymentem i dba, aby się nie zniszczyły.    
                                                                                                                                                    
Dyskusja                                                                                                                                                                          
         Po projekcji Gość wydarzenia, Pani Anna L. (ta sama Bohaterka filmu, która na jego początku informuje ekipę o negatywnym nastawieniu marcowych emigrantów do Polaków) przyznaje, że jej koleżanka pomyliła fakty. Takie są emocje. Nie ma jednej prawdy. Jest wiele prawd. Każdy ma swoją.
Jakiś uczeń pyta, ile czasu trwała podróż do Izraela w ówczesnych warunkach. Pani Anna nie pojechała do Izraela, choć namawiali do tego przedstawiciele międzynarodowych organizacji żydowskich, oczekujący emigrantów na dworcu kolejowym w Wiedniu, dokąd docierały wstępnie wszystkie pociągi z Polski. Ludzie ci zapewniali wygnańcom opiekę, pieniądze, zakwaterowanie, wizy… Pani Anna udała się do Danii, gdzie miała już załatwiony pobyt i mieszka tam od 50 lat. Zależało jej na tym, by tę rocznicę Marca obchodzić w Polsce. Ale na tym pokazie znalazła się zupełnie przypadkowo. Chce powiedzieć, że pół wieku temu Żydzi w Polsce czuli się zagrożeni tak, jak wcześniej w latach wojny. A teraz ona odnajduje tutaj, pod obecną władzą, taką samą atmosferę. Z boku rozlegają się nieliczne oklaski. Organizator spotkania dodaje, iż kiedy usłyszał, że pan premier powiedział: tego nie zrobili Polacy, tylko komuniści – bardzo się zaniepokoił. To była oficjalna wypowiedź – potwierdza Moderator dyskusji. Teraz już wiecie – zwraca się Organizator do młodzieży – jak łatwo obudzić nienawiść i jak trzeba reagować, gdy ktoś w waszym towarzystwie opowiada antysemickie dowcipy.
 
Rozmowa prywatna                                                                                                                                                                    
     W kuluarach, widząc Organizatora, Panią Reżyser i Panią Annę L., podchodzę, by porozmawiać. Zwracam się do Organizatora i wyrażam zdumienie pojawieniem się wątków politycznych na szkolnym pokazie historycznego dokumentu. Pani wypowiedź jest stygmatyzująca – słyszę w odpowiedzi.
A czy mógłby mi wyjaśnić, dlaczego właściwie stwierdzenie, iż nagonki antysemickiej nie urządzili Polacy, tylko komuniści, obudziło tak wielki jego niepokój? Przecież powiedziałem, że nie słyszałem tego osobiście, tylko z trzecich ust.  
 
Zapytałam też obie Panie, dlaczego Żydzi są tak oburzeni nowelizacją ustawy o IPN. Przede wszystkim jest bezsensowna, bo jak ukarać więzieniem jakiegoś dziennikarza z Argentyny? Karanie to żadna metoda. Jednak jakieś prawo musi być ustanowione w obliczu powtarzających się prób wypaczania historii. Ale kto wypacza? Przecież już nikt nie mówi o polskich obozach, to się skończyło, wszyscy wiedzą, że obozy koncentracyjne i zagłady nie były polskie! Ze zdumieniem stwierdziłam, że mówią nieprawdę, bo takich zarzutów wobec Polski jest mnóstwo, Reduta Dobrego Imienia powstała z jakiegoś powodu i nowelizacja też, ale zostałam wyśmiana.
 
Dowiedziałam się również, że Polacy z entuzjazmem przyjęli po wojnie komunizm i chętnie zareagowali antysemityzmem w Marcu, a film „Dworzec Gdański” właśnie to pokazuje. Przypomniałam Pani Reżyser, że kilkoro Bohaterów jej filmu przyznaje, iż ich rodzice byli wysoko postawionymi urzędnikami partyjnymi (tylko dwóch! – wtrąciła), a jeden wręcz formułuje stwierdzenie, że autorem całej awantury była bezpieka, więc skąd ta niechęć do Polski i Polaków w ogóle? Polacy na to przyzwolili, ujawniły się głębokie i szerokie pokłady ich antysemityzmu i chętnie skorzystali z możliwości pozbycia się Żydów, których nie cierpieli. A czy Polacy – jak Żydzi - nie mieli powodów czuć się zagrożonymi ze strony komunistycznego państwa, tak samo jak ze strony niemieckiego okupanta w czasie wojny? No nie, tych zagrożeń w ogóle nie można porównywać!
 
A czy nie sądzi Pani, że przynajmniej część tego antysemickiego nastawienia mogła być spowodowana obecnością wielu żydowskich nazwisk wśród stalinowskich oprawców? Ale Polaków było więcej! Więcej, o wiele więcej! I dlatego nie zrobiła Pani żadnego filmu o Polakach represjonowanych przez władze komunistyczne? Nie było potrzeby, takich filmów było wiele, np. „Usłyszcie mój krzyk” M. Drygasa. A o Żołnierzach Wyklętych? Przecież dopiero teraz się o nich dowiadujemy! Ci, co chcieli, to wiedzieli. A najlepszy film, jaki nakręcono o Żołnierzach Wyklętych, to „Popiół i diament” Wajdy! Ze śmiercią Maćka Chełmickiego na śmietniku?? No właśnie, Wajda świetnie pokazał, jak ustrój komunistyczny odesłał Żołnierzy Wyklętych na śmietnik. Zostałam pouczona o konieczności nadrobienia braków wykształcenia – zwłaszcza w dziedzinie filmu.
 
Rozmowa trwała bardzo długo i bardzo długi byłby tekst, w którym próbowałabym przytoczyć ją  w całości. Zwłaszcza że każda moja wypowiedź – jak śniegowa kula – obrastała zarzutami, ocenami, łapaniem za słowa, wmawianiem, że powiedziałam coś, czego nie powiedziałam, dopytywaniem o znaczenia sformułowań oczywistych i wieloma innymi atrakcjami. Przypomniała mi się „Afazja polska” Przemysława Dakowicza z upiornym obrazem niemego kadłuba Ojczyzny, niezdolnego do opowiedzenia ciągłości własnej historii. Zapytałam nawet Panią Reżyser, czy czytała, ale nie, i nazwisko autora nie jest jej znane.    
 
Żmirska                                                                                      
Zobacz równiez:





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.