Pamiętam jeden z wybitnych profesorów w kraju powiedział do mnie na początku lat dziewięćdziesiątych – Marek, po co Ty tam dłubiesz w tych sprawach żydowskich, wyciągasz, że AK, że NSZ, do jakichś Żydów w lasach strzelało… lepiej o tym nie pisz, Żydzi nic nie wiedzą. A okazuje się, że na Zachodzie jest 100 wagonów kolejowych z opisami i to funkcjonuje przez pół wieku, gdy Polska była w klatce komunizmu. Jak się nie rozmawia o takich rzeczach, to również nie wie się co się dzieje i kontynuuje się zapaść intelektualną spowodowaną przez sowiecką okupację Polski. Prawie każde pytanie, które mi Pan zada, nie może być przeze mnie wyjaśnione, czy naświetlone, w sposób krótki, bowiem nie ma kontekstu kulturowego w Polsce żeby to zrobić, prawie nie ma wiedzy, kto się w ogóle zajmuje tymi sprawami polsko-żydowskimi? Wiadomo – Jan Tomasz Gross i jego akolici, reszta machnęła ręką, czy też nie bardzo wie, o co chodzi i co najwyżej coś napisano o ratowaniu Żydów. W stosunku do tych spraw mamy trzy postawy: obojętną, na kolanach albo zagniewaną.
***
Dopiero w tej chwili Polska się odnajduje, a strona żydowska w Izraelu czy w USA, albo udaje, że tego nie rozumie, albo jest jeszcze bardziej emocjonalna i rozhisteryzowana niż Polacy. Niedawno zaapelowałem, by politycy przestali o tym mówić, gdyż oni się zwykle na tym nie znają. Ale nie można też powiedzieć – „zostawmy to historykom” – bo pojawia się pytanie – „którym?” i okazuje, że prawie nikt się tym nie zajmuje. Jest garstka ludzi, jak: Piotr Gontarczyk, Bogdan Musiał, czy Mariusz Bechta bądź Wojciech Muszyński. Dopóki nie będzie jakiejś myśli strategicznej, czy też małego zespołu strategicznego, który by się takimi rzeczami zajął, to będzie tak, jak jest.
***Proszę pamiętać, że izraelscy dziennikarze, politycy, są na jeszcze większym poziomie ignorancji – oni nie mają pojęcia, co w Polsce się stało: jaka tutaj była rzeź głównie przez Niemców, ale również przez Sowietów. Nic nie słyszeli oprócz tego, że był Holokaust, w którym, oczywiście, „współuczestniczyli Polacy” – bo przecież świadkowie mówią, że się bali Polaków. A to jest bardziej skomplikowane, gdyż jeden chrześcijanin przechował ciocię, a drugi wydał babcię – za co? Za np. 5 kilo cukru – tyle Niemcy dawali. Dlatego pytam, co robią wydziały historii w polskich uniwersytetach? Oprócz oczywiście tych, co powielają grossjadę za pieniądze polskiego podatnika.
***
Polska musi się nauczyć grać. Od 1989 roku Polska podchodzi do Izraela jak do przyjaciela: daje wszystko za darmo, popiera we wszystkim, bez wymagania czegokolwiek. Od wielu lat piszę, jeżeli się ukazuje artykuł w prasie zagranicznej o „polskich obozach koncentracyjnych”, to się wzywa ambasadora Izraela i domaga się reakcji, gdyż to jest negacjonizm Holokaustu. Jeżeli Izrael nie będzie chciał mieć przyjacielskich relacji z Polską, to i nasz kraj nie powinien mu dawać carte blanche, który sobie Izrael kiedy chce wypisuje. Zamiast tego mówi się: o, zależy wam na uznaniu Jerozolimy, to pokażcie jak bardzo wam zależy i w zamian odwołajcie ruch roszczeniowy. Zależy wam, żebyśmy was popierali przeciwko Arabom, tak? A jaki my mamy w tym interes? Zero interesu. Pokażcie nam, że wam też zależy na dobry relacjach i nie pouczajcie nas, najpierw się nauczcie polskiej historii, zestawcie to z tymi swoimi uprzedzeniami, stereotypami i wtedy możemy porozmawiać. Pamiętajmy też, że mimo ostrego zgrzytania między Polską a Izraelem są sprawy, co do których możemy się dogadać. Na przykład handel. Jeśli izraelskie pomarańcze są najlepsze i najtańsze, to nie widzę powodu dlaczego Polska nie miałaby takowych kupować. Ale to wszystko musi być na zimno wyrachowane. A tego nie ma. Dlaczego nie ma w rządzie polskim zrozumienia tak podstawowych spraw? Polska jest coraz bogatsza i jeżeli przedstawiciele rządu nie wiedzą jak się za to zabrać, to powinno ich być stać na wynajęcie najemników, którzy się na tym znają. Albo przyjąć do pracy na średnim poziomie dzieciaki amerykańskie (angielskie, australijskie, etc) polskiego pochodzenia, które dokładnie wiedzą jak się takie sprawy załatwia.
***
To, co się teraz dzieje, to jest rozwijanie narracji Kominternu o polskich panach, polskich faszystach, polskich antysemitach, polskich bandach białopolaków, które mordowały partyzantów sowieckich. To jest stara kalka, klisza, która leci nieprzerwanie od Stalina i w nią wpisała się do pewnego stopnia narracja żydowska oparta na niezweryfikowanych opowieściach od rozmaitych żydowskich świadków. A nauka polega na tym, że wszystko się weryfikuje, nie ma tak, że się wyklucza jakąś kategorię świadków, którzy są poza wszelkimi naukowymi regułami. Jeżeli się to robi, to nie mamy historii tylko hagiografię albo demonologię. To, co się w tej chwili dzieje, to jest odwróceniem strumienia pomyj wylewanego na Żydów w latach 30. i 40. - teraz te pomyje, bez weryfikacji, lecą na Polaków. I Kreml zaciera ręce.