Janusz Krasiński: Żydzi, ja i antysemityzm (3/3)
data:03 marca 2018     Redaktor: GKut

Opowieść z 2011 r. zainspirowana artykułem Bronisława Wildsteina: „Polska, antysemityzm, lewica"

(http://www.portal.arcana.pl/Bronislaw-wildstein-polska-antysemityzm-lewica,1917.html)

cz.1 - TUTAJ

cz.2 - TUTAJ

 

Po Powstaniu Warszawskim (z tak ogromną siłą zbrojną przyglądano się obojętnie zza Wisły dokonywanym tam zbrodniom) znalazłem się wraz z matką w zatłoczonym cywilną ludnością towarowym wagonie. Właściwie, jako starsza osoba, była już wyszła z przejściowego obozu w Pruszkowie, ale wróciła, żeby mnie tam odnaleźć i pojechać ze mną do Auschwitz. Na rampie w Auschitz rozdzielono nas. Do komór gazowych pędzono tylko Żydów, ale skąd miała wiedzieć, że nie zapędzą tam również jej syna? Widziała, jak pognano nas w stronę buchających ogniem i dymem krematoryjnych kominów i oszalała z rozpaczy. Rozpaczającą esesman odłączył od polskich kobiet i z gromadką kilku innych starych, niezdolnych do pracy, dołączył go grupy Żydów pędzonych do gazu. Ja przeżyłem. Wyzwolili mnie Amerykanie w obozie w Dachau. Lecz przez wiele lat śnili mi się ci Żydzi idący do gazu. Matki z nimi nie widziałem, ale wiedziałem, że idzie. Budziłem się z płaczem.

W Hersbruck pod Norymbergą, dokąd trafiłem z Auschwitz, dołączono mnie do komanda jadącego do pracy. Jeszcze noc, w wagonie ciemno, nie wiem, z kim jadę: Francuzi, Włosi, Czesi, Rosjanie...? Tyle narodowości w tym obozie! Ryzykuje pytanie po polsku:

-  Gdzie my jedziemy? Co to za komando?

-  Co się martwisz? - Odzywa się zaspany głos z ciemnego kąta. - To dobre komando!

O matko, czysta polszczyzna, tylko ten niepewny siebie akcent! Żydzi, ocalali z selekcji przed komorą gazową! Jak to dobrze, będę pracował z rodakami! Lecz komando nie takie znów dobre: Steinbruch, kamieniołomy. Po kilku tygodniach wkuwania się kilofem w skały górskiego szczytu, zmoczony deszczem, przewiany wichrem dostaję wysokiej gorączki. Żydzi troskliwie sprowadzają mnie skalistą drogą do pociągu, podtrzymują na wieczornym apelu i odprowadzają na rewir.

Panowie ksenofobi, nie wsadzajcie kija między Żydów a Polaków! Więcej ich łączy niż dzieli.

Po powrocie z Niemiec do kraju postawiono mnie przed sądem wojskowym. Paragraf siódmy, szpiegostwo, śmiercionośny oręż Józefa Stalina. Prokurator Albin (imię czy ksywa?) sztucznie podnieconym głosem wykrzykuje, że za takie przestępstwo to tylko śmierć, śmierć...! Po czym ze względu na mój młody wiek spuszcza na wyrok dożywotniego więzienia. Na ławie oskarżonych także moja szkolna koleżanka, córka straconego w ulicznej egzekucji oficera Kripo, siostra mojego kolegi Włodka, rozstrzelanego razem z ojcem. Mój obrońca z urzędu, mecenas Wacław Bittner, Żyd, zapoznawszy się z aktem oskarżenia, z „moją amerykańską" instrukcją szpiegowską w której figurują zlecone mi zadania - a więc: „lotnictwo: samoloty, ilość, jakość, nazwiska i charakterystyki lotników, czy ćwiczy się spadochroniarzy, czy są podziemne hangary; transporty: gdzie, kiedy, przez jakie stacje przejeżdżają, numery poczt polowych, rozpracować jedną dywizję; sprawdzić czy na Śląsku wydobywa się uran" - przystępuje do wygłoszenia obrończej mowy. "Takiego zadania, mówi, nie wykonałoby trzydziestu wytrawnych szpiegów. Ten dziewiętnastoletni chłopak i ta z nim oskarżona, powinni znajdować się teraz nie w sądzie, a w urzędzie stanu cywilnego." Kpi wprost z oskarżenia.

Wielu obrońców porażonych strachem przed bezpieką współpracowało z prokuratorem, jego stać było na odwagę.

Cóż mogę powiedzieć. Nie zrobiłem nic dla Żydów, bo co ja mogłem! Ale gdyby można było w Yad Vashem posadzić drzewko za mowę obrończą na moim procesie, procesie oskarżonego o tak straszne przestępstwo, to posadziłbym je mecenasowi Wacławowi Bittnerowi.

O tych i im podobnych spotkaniach z Żydami, o koncesjonowanym antysemityzmie generała Moczara, pisałem w swych powieściach. Nie są one tłumaczone na obce języki. Na wiele języków świata tłumaczone są książki pana Grossa. Zazdroszczę tej wielkiej literackiej kariery, ale nie to spędza mi sen z powiek. Przyczyną mej bezsenności jest fałszywy obraz mojego narodu za granicami kraju. Rozdęty w nim antysemityzm stał się katalizatorem innej ksenofobii. Świat zaczął nienawidzić Polaków. Czasem myślę, że mimo mego wieku wyskoczę jeszcze gdzieś za granicę. Jednakże lęk. Znajdę się na jakimś przyjęciu, ktoś wskaże mnie wzrokiem i zapyta: „Kto to?" Ktoś inny odpowie: „Pisarz z Polski". „Pisarz? U nas nic jego nie tłumaczono." „Bo pewnie antysemita."

 

Warszawa, 4-XI-2011

***

 

 

 

Janusz Krasiński (1928 - 2012) - wielki patriota i wybitny pisarz. Autor słuchowisk radiowych i sztuk teatralnych. Członek Szarych Szeregów. Więzień niemieckich obozów koncentracyjnych (m.in. w Auschwitz i Dachau) a po wojnie więzień Mokotowa, Wronek i Rawicza.

Laureat licznych nagród literackich, m.in. Nagrody im. Józefa Mackiewicza w 2006 roku.

Autor autobiograficznej pentalogii - „Na stracenie”, „Twarzą do ściany”, „Niemoc”, „Przed agonią” oraz (pośmiertnie)"Przełom".

 

Zobacz równiez:





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.