Marek Baterowicz: ADALBERG I INNI
data:27 stycznia 2018     Redaktor: GKut

Niestety minęły czasy wcale dobrych stosunków między Polakami a Żydami osiadłymi w Rzeczypospolitej.

 

Przypomina o nich leksykon Żydów-patriotów polskich – „W podzięce i ku pamięci Jankielom” ( W-wa,Wyd.von borowiecky, 2001) – ułożony przez Mariana Kałuskiego z Melbourne.  Z dziesiątków biogramów ( jest ich w sumie 923 ) wybierzmy zaledwie kilka, bo nie możemy wymienić wszystkich, którzy poczuwali się do więzi z Polską i jej kulturą, a często byli rzecznikami asymilacji Żydów polskich jak np. Samuel Adalberg ( 1868-1939 )., wydawca powieści staropolskich czy „Księgi przysłów staropolskich z XVI-XVIII wieku” ( 1897). A byli wśród nich i historycy jak Szymon Askenazy ( 1866-1935 ) i Józef Feldman ( 1899 – 1946), którego ojciec też parał się literaturą i historią, a katolicyzm przyjął na łożu śmierci. Albo Julian Klaczko ( 1825-1906), pisarz i krytyk sztuki, uczestnik powstania wielkopolskiego, zmuszony do emigracji za pamflet „Die deutsche Hegemonen”( 1849)... Albo sławna klawesynistka Wanda Landowska ( 1877 – 1959 ) czy słynny skrzypek Henryk Szeryng, który w r.1939 zgłosił się do polskich sił zbrojnych na Zachodzie! Także poeci jak Bolesław Leśmian, Tadeusz Peiper, Julian Tuwim, Józef Wittlin ( który przewyższał ich wszechstronnością talentu jako i prozaik, humanista i tłumacz Homera)  czy mniej znany poeta Jan Mieczysławski ( 1884 – 1927 ), malarze Roman Kramsztyk i Jan Lebenstein czy rzeźbiarz Henryk Kuna (1885-1945), który projektował pomnik Mickiewicza w Wilnie.  Także znakomici szachiści, grający w naszej przedwojennej drużynie olimpijskiej. A Jadwiga Wajsówna, olimpijska medalistka w rzucie dyskiem, zawsze uważała się za Polkę!  Wybitni lekarze, adwokaci, księgarze, wydawcy, przemysłowcy ( np. rodzina Natansonów),  filmowcy jak Józef Lejtes ( uczestnik wojny 1920 roku, nie on jeden ) albo muzycy jak Jerzy Petersburski ( 1895-1979) znany z „Tanga Milonga” czy Henryk Wars i Artur Gold komponujący muzykę do przedwojennych filmów. A  wśród orląt lwowskich walczyli Lemel Pinkas czy Leopold Bindel. Podobnie jak i dorośli obrońcy tego polskiego miasta. Kiedyś ochotnicy z pułku Berka Joselewicza bili się o wolną Polskę,  zginęli w obronie Pragi. I w powstaniu styczniowym było nieco ochotników jak bracia Jungier i bracia Kahane, Edelstein, Halban czy Salinger. Jak pisał  Aleksander Kraushar ( 1843 – 1931), też zwolennik asymilacji Żydów polskich, a podczas powstania styczniowego współredaktor pism „Prawda” i „Niepodległość”,  który w niepodległej Polsce nosił mundur powstańca z 1863 roku: „Żydzi byli nieodstępnymi towarzyszami Polaków od ośmiu wieków”. Stopień owej bliskości pozostaje jednak dyskusyjny, w średniowieczu dopiero ona kiełkowała, Żydzi obdarzeni przywilejami książąt i królów żyli jednak osobno. Nie musieli za to nosić znaków ordróżniajacych ich od Polaków, o co w XIII-tym wieku miał pretensje papieski legat Gwido ( vide: P.Jasienica, „Polska Piastów”, PiW 1985, str.165). A prof. H.Graetz pisze, że „w Polsce znajdowali się Żydzi w położeniu znacznie lepszem niż w sąsiednich krajach, lubo mnich Capistrano zakłócił na czas jakiś dobre porozumienie Polaków z Żydami”. ( „Historia Żydów”, W-wa, Wyd. Judaica, 1929,  tom 7, str.155). W wieku XV-tym niejaki Abraham Ezofowicz z Kijowszczyzny przyjął prawosławie, a potem otrzymał herb Leliwa oraz godność podskarbiego litewskiego ( P.Jasienica, „Polska Jagiellonów”, str. 234). Były to jednak wyjątki.  Większe zbliżenie nastąpi w okresie  Konstytucji 3 Maja i powstania kościuszkowskiego.

     Oczywiście przytoczylem zaledwie garstkę osób z leksykonu pana Kałuskiego, a zakończmy biogramem Henryka Zelnickiego, uratowanego podczas okupacji przez Polaków, Po wojnie znalazł się w Melbourne, a tam – na cześć Polaków, którzy zginęli za udzielanie pomocy i schronienia Żydom -  zorganizował na centralnym placu Melbourne ( 10 kwietnia 1972 r.) uroczystość tzw. Siódmej Świecy. Na tle białego orła w czerwonym polu zapalono Siódmą Świecę przewiązaną biało-czerwoną wstążką. Odegrano hymny narodowe oraz piosenkę „Czerwone maki na Monte Cassino”. Ideę pana Zelnickiego warto może przypomnieć znowu nie tylko w Melbourne w tych czasach, kiedy Polacy są oczerniani za rzekomy udział w zagładzie. I tu dochodzimy do Holokaustu,  hitleryzm eksterminując Żydów ( nie tylko polskich) wykopał ogromną mogiłę w sercu Europy, ale i zburzył normalne stosunki między narodami. W zranionych sercach ocalonych Żydów nie zawsze pozostało uczucie wdzięczności do nas, choć znamy też dużo pozytywnych postaw. A na zgliszcza w powojennej Polsce Stalin wysłał swoich złych Żydów, którzy jedynie instalowali reżim sowiecki, tworzyli KBW czy zakładali urzędy bezpieczeństwa i tortur, a następnie przez lata katowali i mordowali Polaków. Od nowa pisali też historię Polski dla szkół w PRL-u, propagowali marksizm-leninizm. Oskarżali patriotów polskich, wydawali wyroki śmierci , za co nigdy nie ponieśli kary, a potem wyjeżdżali albo robili karierę w peerelowskiej „dyplomacji”. Tak to naród żydowski odwdzięczył się za heroiczną polską pomoc okazywaną Żydom podczas wojny, kiedy to tysiące Polaków Niemcy rozstrzelali lub powiesili za serce okazane Żydom. Reasumując, naziści wymordowali polskich Żydów,  a po wojnie Żydzi-stalinowcy mordowali  bez najmniejszych skrupułów polskich patriotów opierających się sowietyzacji kraju. Minęła bezpowrotnie rosnąca symbioza dwóch narodów i epoka Adalbergów, Altenbergów, Natansonów, Rodzińskich czy Rubinsteinów – pokoleń inteligencji i artystów z wielką klasą i kulturą. Jaki to kontrast z powojenną inwazją enkawudzistów i fanatyków ideologii. Nastało orwellowskie piekło w stalinowskiej wersji, do dzisiaj odkrywamy łączki, gdzie mordercy chowali ukradkiem polskich bohaterów.

     Minęły lata i okazało się, że i na Zachodzie jest chyba sporo złych Żydów, którzy szkalują nas za niepopełnione zbrodnie , a jeszcze domagają się 65 miliardów odszkodowań za to, czego dokonali Niemcy. Są to niewiarygodne roszczenia wobec Polaków, którzy też byli ofiarami wojny i również stracili kilka milionów istnień, co Rada Polonii Świata nazwała polskim holokaustem chrześcijańskim. Kłamcy typu Grossa głoszą kalumnie o Jedwabnem ( gdzie wszystkim kierowali SS-mani), jednocześnie oficjalnie nie wolno przypominać masakry w polskiej wsi Koniuchy, dokonanej przez żydowskich partyzantów. A nie jest to jedyny przykład zbrodni  Żydów na ludności polskiej  ( T. Płużański, „Bestie”, t.2, str.153-160). Lansowanie jednak w świecie czarnej legendy o Jedwabnem ma torować drogę chorym roszczeniom odszkodowań, a w samej Polsce nadal działa post-stalinowskie gniazdo  „Gazety Wyborczej”, wrogie Polsce, podobnie jak i duchy Geremka z Unii Wolności, wywołane niedawno z okazji zmian w rządzie. Inni zaś piszą teksty oczerniające nas za rzekomy pogrom kielecki, który był przecież prowokacją NKWD i UB.  A układ dalej pilnuje tej peerelowskiej wersji wydarzeń, bo nawet Prezydent RP zaledwie między wierszami mógł wspomnieć, że w Kielcach strzelali jednak żołnierze.  Osobny rozdział tworzą  zbrodnie stalinowskich katów, którzy potem wyjeżdżali do Szwecji, Anglii, ZSRR czy do Izraela jak czytamy w pierwszym tomie „Bestii” Płużańskiego ( str.399-403).

         Publikując swój leksykon pan Marian Kałuski miał na celu zbliżenie Polaków i Żydów, oddalonych nagle od siebie tragedią Zagłady i zbrodniami stalinizmu, w których kierowniczą rolę odegrali skomunizowani Żydzi, oddani ślepo – jak Berman – Stalinowi. Cel Autora niewątpliwie jest szlachetny, jak jednak wytłumaczyć zwolennikom odszkodowań, że ich roszczenia są bezzasadne, bo Polacy nie mogą odpowiadać za zbrodnie Niemców dokonane na naszym terytorium podczas wojennej okupacji!? A może trzeba wydać dla forum ONZ broszurę przypominającą pozytywną rolę Rzeczypospolitej jako opiekunki Żydów ( rzadkie pogromy zdarzały się tylko w średniowieczu i to w miastach z patrycjatem niemieckim!), a o ratowaniu Żydów w okresie okupacji hitlerowskiej warto mówić nieustannie ze wskazaniem stosownych źródeł.

                                                                                             Marek Baterowicz

 

[Od Redakcji:

Zachęcamy do nabycia, wydanej przez nasze stowarzyszenie, książki  Marka Baterowicza ZIARNO WSCHODZI W RANIE

Szczegóły: TUTAJ]

 

Marek Baterowicz (ur. 1944) jako poeta debiutował na łamach „Tygodnika Powszechnego” i „Studenta” (1971). Debiut książkowy - „Wersety do świtu” (W-wa,1976); tytuł był aluzją do nocy PRL-u. W 1981 r. wydał poza cenzurą zbiór wierszy pt. „Łamiąc gałęzie ciszy”. Od 1985 roku na emigracji, od 1987 w Australii. Autor kilku tytulów prozy(M.in "Ziarno wschodzi w ranie"-1992 w Sydney i 2017 w Warszawie) oraz wielu zbiorów poezji, jak np. „Serce i pięść” (Sydney, 1987), „Z tamtej strony drzewa” (Melbourne, 1992 – wiersze zebrane), „Miejsce w atlasie” (Sydney, 1996), „Cierń i cień” (Sydney,2003), „Na smyczy słońca” (Sydney, 2008). W 2010 r. we Włoszech ukazał się wybór wierszy - „Canti del pianeta”, następnie "Status quo" (Toronto, 2014), zbiór opowiadań – „Jeu de masques” (Nantes,2014),"Nad wielką wodą" (Sydney,2015) oraz e-book jego powieści marynistycznej, osadzonej w XVI wieku „Aux vents conjurés”.
Zobacz równiez:





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.