Co tak naprawdę wiemy o rozmowach Jarosława Kaczyńskiego z prezydentem? W zasadzie nic, oprócz tego, że było ich kilka i prawdopodobnie doprowadziły do jakichś ustaleń. Można przyjąć za pewnik, że nie dotyczyły tylko kwestii procedowanych ustaw dotyczących wymiaru sprawiedliwości- częstotliwość wizyt prezesa wskazuje raczej na próbę generalnego ułożenia stosunków na linii rząd-Pałac.
Krótki czas po zakończeniu rozmów przyspieszeniu ulega procedowanie ustaw a Beata Szydło zostaje zastąpiona przez Mateusza Morawieckiego. Z czysto prawnego punktu widzenia wszelkie atuty posiada teraz prezydent: to właśnie on podpisuje nominacje na ministrów. Co się stanie, jeżeli odmówi jakiegoś podpisu? Czeka nas kolejny spór nie znajdujący rozwiązania w wadliwie skonstruowanej konstytucji, destrukcyjny w dwójnasób, ponieważ po stronie prezydenta stanie cała opozycja.
Jarosław Kaczyński musiał o tym wiedzieć. Jeżeli już teraz na nowego ministra spraw zagranicznych kreowany jest Krzysztof Szczerski, to oznaczać może tylko jedno: decyzje personalne już zapadły a czas ich ogłoszenia to tylko kwestia taktyki. Zapowiadana na styczeń rekonstrukcja rządu będzie tyko wypełnieniem umowy, więc rozważania czysto merytoryczne o skuteczności tego czy innego ministra są zupełnie bezprzedmiotowe. Ważniejsze jest, na ile dany minister wpisuje się w nowy podział sił i czy przypadkiem nie zajmuje miejsca przeznaczonego dla drugiego obozu.
Warto zauważyć, że na razie żadna ze stron nie wykonała decydujących posunięć. Podpisów prezydenta pod ustawami jeszcze nie ma, podobnie jak rekonstrukcji rządu- sama Beata Szydło pozostawiona jest w rezerwie, jako bezpiecznik. Wygląda to tak, jakby nikt nikomu nie ufał i czekał na konkretnie posunięcia świadczące o dobrej woli.
W styczniu wszystko powinno być jasne. Najważniejsze jest oczywiście stanowisko szefa MON-u, ze względu na kluczowe znaczenie dla obronności kraju, związanie z międzynarodową polityką bezpieczeństwa oraz ogromne pieniądze przeznaczone na modernizację sił zbrojnych. Przejęcie tego stanowiska przez ludzi prezydenta poważnie podkopie zapoczątkowane zmiany- i chyba tylko Salomon mógłby rozsądzić, czy ważniejszjsze jest zdrowe sądownictwo, czy silna armia.
A zwolennicy "dobrej zmiany"? Mogą tylko przypatrywać się i delikatnie komentować. Czy ktoś się ich zapytał, co sądzą o zmianie premiera?
AN