Jerzy Binkowski: GDYBYM BYŁ BISKUPEM
data:16 grudnia 2017     Redaktor: GKut

„Ktoś” lub „coś” trzyma polskich biskupów „za twarz”.
Nie jestem pewien, czy mają twarz.

 

Rozumiem strategię oddzielenia „tronu” od „ołtarza”. Historia może wskazywać, że jest to strategia „mądrościowa”: czym innym jest władza a czym innym wyznawanie wiary – religia.

A ja śmiem zauważyć, że inaczej zachowuje się władza, która jest przekonana, że wszystko co robi, wynika z prawa posiadania władzy, a inaczej sprawuje władzę grupa ludzi świadoma, że wszyscy podlegamy Bogu, ku któremu prowadzi nas realizowanie w życiu zasady miłości bliźniego.  Jest to wewnętrznie moralne zobowiązanie do uczciwości, rzetelności oraz odpowiedzialnej troski o dobro wspólne. Zdaje się, że takie zobowiązanie przyświeca aktualnej ekipie rządowej. Jednak spotyka tę grupę ludzi furia nienawiści. I absolutnie zupełnie niezrozumiałe dla mnie jest milczenie „pasterzy” Kościoła Katolickiego. Milczenie co najmniej od dziesięciu lat!

Biskupi polscy milczeniem przyzwalają na nieuczciwe, bezpardonowe ataki nienawiści, „zwieńczone” nonszalancją i pogardą. Nie wiem, na co czekają Ci, którzy w pierwszym rzędzie zobowiązani są do upomnienia osoby grzeszącej, wzniecającej niepokój i wrogość.

Domyślam się, że na uroczystość Bożego Narodzenia i w Dzień Pokoju (1.01.) wystosują długie elukubracje, listy pasterskie (z zadziwiająco niewielką dozą talentu literackiego), w których będą przekonywać, że obie strony sporu politycznego powinny wystrzegać się postawy nienawiści. A ja – gdybym był biskupem - ogłosiłbym wszem i wobec, że nie ma żadnej symetrii między stronami. Nie ma nawet stron. Jest po jednej stronie chora nienawiść, a może jedynie lęk po redukcji zysków. Jako biskup podjąłbym starania duszpasterskie, których celem byłoby kapłańskie upomnienie, poprzedzone zapewnieniem, iż możliwe jest życie w aurze ufności Bogu. Zadania się zmieniają. Można przyczyniać się do rozwoju ekonomicznego i wzrastania duchowego poprzez krytyczne argumenty (argumenty!). Jednym z argumentów jest przestrzeganie demokratycznej reguły czteroletniej kadencji wybranej grupy.

I ja, gdybym był biskupem, już dwa lata temu zabrałbym głos, w którym podkreślałbym absurdalność ataków na nowy rząd w czasie, kiedy on jeszcze nie istniał. Wsparłbym nowego Prezydenta, który ostrzegał prze łamaniem jednej z reguł Konstytucji, dokonanej przez poprzedni Parlament. Tym samym próbowałbym ostrzegać przed grzechem kłamstwa i nieuczciwość w życiu społecznym. Jako biskup czułbym się zobowiązany do czuwania nad ewentualnymi nadużyciami nowej władzy oraz negowałbym bezsensownie brzmiące sformułowanie o opozycji parlamentarnej, która będzie „TOTALNĄ OPOZYCJĄ”, czyli bezrozumnie wrogą wobec milionów ludzi w Polsce – tych, którzy powierzyli władzę w państwie innemu ugrupowaniu politycznemu. Przecież ci inni, nowi, będą rozliczeni z tego co zrobią. Równie ważna jest sprawiedliwość wobec tych osób, które przez osiem lat nadużywały władzy, przyzwalając na morderstwa, oszustwa, manipulacje. Jeżeli nie uczestniczyli oni bezpośrednio w bezprawiu (w grzechu), to każdy „polityczny” człowiek może publicznie przyznać z pokorą, że nie sprostał wielkim wymaganiom prowadzenia prawie 40. milionowego kraju, w żywiole zmian współczesnego świata.

Dzisiaj, gdy wspominam zachowanie ludzi wzniecających „przewrót grudniowy”, gdy widzę posłankę idącą poprzez szpaler ludzi wrzeszczących, że wolą „Barabasza” niż tę Kobietę, i pamiętam, że żaden biskup nie ujął się wprost za sterroryzowaną Kobietą, to żałuję że mam takich biskupów. Sam nie mam potrzebnych walorów, dystynkcji do roli, którą wierni przyjmują instytucjonalne – jako autorytet duchowy.

Jako biskup pozwoliłbym kapłanom swojej diecezji na kazania, które nie są wypełnione treścią moich pouczeń i biskupich wskazówek ideologicznych. Prosiłbym tylko, o trzymanie się DEKALOGU, jako zaproszenia do budowania wrażliwości na ludzki grzech.

Jednak strategia polskich biskupów nabiera kształtu strusia chowającego głowę w piasek, a mówiąc wprost: nosi znamiona tchórzostwa, nijakości duszpasterskiej. Jakby byli ludźmi bez twarzy?

Wyrachowanie polityczne,  jedynie „strategiczność”  - pachnie cynizmem. To straszny zarzut. Biskupom wydaje się, że za wszelką cenę trzeba utrzymać jedność Episkopatu. Dla mnie ta jedność jest pozorna, gdyż nie potrafię uwierzyć, że wśród wykształconych duszpasterzy i TEOlogów nie ma osób, których nie stać na obronę porządku konstytucyjnego i zasad DEKALOGU.

Czynne praktykowanie wierności Bogu polega na wypełnianiu obowiązków przypisanych nam albo przez prawa Boże i Kościoła, albo poprzez stan szczególny, na który się zdecydowaliśmypisze J.P. de Caussade SJ, w książce POWIERZENIE SIĘ OPATRZNOŚCI BOŻEJ.                                

                                                                                          Jerzy Binkowski




 

Jerzy Binkowski – Urodził się w 1949r. w Gdyni. Ukończył studia filozoficzno-psychologiczne w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Dyplomem reżyserskim ukończył Państwową Wyższą Szkołę Teatralną w Warszawie. Pracował głównie z młodzieżą – poradnictwo i teatr. Mieszka od 40 lat w Białymstoku. Należy do warszawskiego oddziału Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. Wydał między innymi: „Głosy z pustyni”, „Na drugą stronę białych brzóz”,, W drodze z Damaszku”, „Wygnanie Boga”, „To nieba odblask poraził człowieka”. Jest autorem libretta do "Kantaty Przemienienia" oraz "Totus Tuus- całyM Twój".







Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.