Co się stało z niemieckimi nazistami po wojnie? Ukrywana historia RFN cz.1.
data:21 listopada 2017     Redaktor: Agnieszka

To Polska jest atakowana w UE, ale atakowana przez kogo? Przez takie narody, jak na przykład Niemcy, którzy atakują chyba po to, by sami nie musieć się tłumaczyć z nazistowskich pozostałości ...

 
 
Wielu polityków z samych szczytów niemieckiej władzy, mimo publicznego deklarowania antynazistowskiej postawy podczas wojny, należało jednak wtedy do NSDAP, Hitlerjugend czy nawet SS - zauważa w swoim opracowaniu opublikowanym na kilku portalach Paweł Łepkowski.
 
 
Autor sięgnął do wydanej w 2013 roku w Niemczech książki dziennikarza Malte Herwiga pt. „Die Flakhelfer". W tej pozycji ujawnione zostały dokumenty stwierdzające, że najważniejsi politycy RFN ukrywali swoją przynależność do organizacji nazistowskich i udział w obronie III Rzeszy pod koniec wojny. Źródłem tych sensacji były pozycje z waszyngtońskiego centrum dokumentacyjnego oraz materiały berlińskiego archiwum NSDAP, które stało się jawne dopiero w 1994 roku.
 
W swojej książce Malte Herwig skupił się na pokoleniu polityków urodzonych w dwudziestoleciu międzywojennym (1926 - 1928), do którego okresu należeli - uznawani za elity zachodnich Niemiec:  profesor Horst Ehmke i Erhard Eppler, kompozytor Hans Werner Henze, historyk literatury Walter Jens, pisarze i dramaturdzy: Siegfried Lenz, Erich Loest oraz Dieter Weller Hoff, filozof Hermann Luebbe, światowej sławy socjolog Niklas Luhmann i wielu innych. Historyk ujawnia, że właśnie oni znajdują się na czele listy osób budujących powojenne Niemcy, którzy jednak aktywnie działali wcześniej na rzecz III Rzeszy w ramach wszelakich jej organizacji. Oczywiście nie podawali tych informacji w swoich biografiach, jak na przykład były minister spraw zagranicznych Niemiec Hans–Dietrich Genscher, który był członkiem załóg obrony przeciwlotniczej lub, jak budzący w Polsce tak wiele kontrowersji laureat literackiej nagrody Nobla Günter Grass, który nosił wtedy mundur ... Waffen SS. Dlaczego takie ukrywanie prawdy było w ogóle możliwe? W 1967 roku RFN uchwaliła ustawę, która zamykała dostęp do berlińskich archiwów NSDAP historykomi i dziennikarzom...
 
Jednocześnie niemal prasa niemiecka i zachodnia kreowała mit uczciwie przeprowadzonej denazyfikacji, która skutecznie oczyściła niemieckie elity z brunatnej przeszłości. A rzeczywistość? Denazyfikacja przeprowadzona była mocno wybiórczo i z pomijaniem czynów "małej szkodliwości". I nie był to proces z przekonania przeprowadzony przez samych Niemców, a jedynie niechętna realizacja tego, co nakazano i ustalono w Poczdamie.
 
Sam proces przebiegał również inaczej w każdej ze stref okupacyjnych Niemiec: każdy region przyjął inną metodę rozliczania przeszłości. Czyniły to komisje złożone z przedwojennych członków partii opozycyjnych, jednak w chaosie nie sposób było dowieść, że nie złamali się oni podczas wojny i nie skalali współpracą ze zbrodniczym systemem. Najskuteczniej działali zadeklarowani komuniści w radzieckiej strefie, gdyż ze szczerej nienawiści do hitlerowców nie byli oni pobłażliwi, co zdarzyło się w większej mierze w strefie francuskiej.
 
Współpraca z reżimem hitlerowskim to nie tylko NSDAP czy SS, ale także wiele organizacji branżowych, jak np. NS-Schwesternschaft – Narodowosocjalistyczny Związek Pielęgniarek, Deutscher Sozialbeamtenbund – Niemiecki Związek Urzędników Społecznych czy Reichsfachschaft Deutscher Hebammen (RDH) – Związek Branżowy Niemieckich Akuszerek Rzeszy. Nawet te formacje aktywnie wspierały politykę III Rzeszy. I niestety, komisje denazyfikacyjne nie mogły ukarać ich członków zakazem prawa wykonywania zawodu ze względu na braki kadrowe spowodowane wojną... a więc i na zwykłe stanowiska w szpitalach czy urzędach wróciła część zagorzałych niegdyś zwolenników polityki Hitlera. Także organizacje socjalne, mające podczas wojny pomagać rodzinom żołnierzy Wehrmachtu i Waffen-SS musiały zostać dopasowane do nowych, powojennych warunków i niekiedy udawać organizacje "antywojenne".
 
Amerykanie i Brytyjczycy z kolei na swoich obszarach podzielili podejrzanych na pięć kategorii.
 
I to Hauptschuldige - "naziści dużego kalibru", najbardziej winni wojennych zbrodni
II to Belastete - osoby mocno zaangażowane w budowanie III Rzeszy
III to Minderbelastete - osoby winne i oskarżone w nieco mniejszym stopniu
IV to Mitläufer - osoby, o których krążyły pogłoski, że jakoś wspierały hitlerowski system
V to Entlastete - osoby uniewinnione od zarzutów.
 
Podejrzani z I i II kategorii stawali przed brytyjskimi sądami wojskowymi, a z kategorii III oraz IV przed komisjami denazyfikacyjnymi. W strefie amerykańskiej niemal połowa z prawie 100 000 sądzonych przed komisjami została uwolniona od zarzutów, podobnie wyglądały proporcje w strefie brytyjskiej. Wiele wskazuje na to, że nawet w tych strefach komisje denazyfikacyjne miały jeden cel: by ich znajomi, koledzy i krewni uniknęli kary. Bo przecież wojska okupacyjne kiedyś opuszczą Niemcy, a osoby przez nich sądzone pozostaną tuż obok - w urzędach, szkołach ... W swojej książce "Cień ojca" pisarz niemiecki Jens-Jürgen Ventzki z czasów powojennych wspominał, że niektóre komisje denazyfikacyjne (np. w Szlezwiku - Holsztynie) kategorię I lub II przynawały jedynie 0,5% osobom, a 99% podsądnych otrzymywało zaniżoną III lub IV.
 
CDN
 
red.
na podst. ksiazki.wp.pl
Zobacz równiez:





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.