BŁOGOSŁAWIONY MĘCZENNIK KSIĄDZ JÓZEF STRASZEWSKI
data:30 października 2017     Redaktor: GKut

Błogosławiony ks. Józef Straszewski urodził się 18 stycznia 1885 roku we Włocławku w dobrej rodzinie, której przodkowie pochodzili z Dobrzynia. Po ukończeniu trzech klas w miejscowym gimnazjum uczył się prywatnie , a egzamin maturalny zdał w rządowym gimnazjum filologicznym w Płocku.

 

Wcześnie poczuł powołanie kapłańskie i przyjęto go do Seminarium Duchownego we Włocławku. Po sześcioletnich studiach został wyświęcony 18 czerwca 191 roku, a pierwszym miejscem posługi młodego księdza była Rozprza koło Piotrkowa. Następnie był wikariuszem w Borownie i Krzepicach, a potem w katedrze we Włocławku. Był zarazem prefektem w Szkole Handlowej.

Ksiądz Józef Straszewski okazał wielką ofiarność w pracy duszpasterskiej, co zwróciło uwagę jego przełożonych. I w lutym 1922 roku biskup Stanisław Zdzitowiecki powierzył mu utworzenie nowej parafii na peryferiach miasta Włocławka, pośród ubogiej i opuszczonej moralnie ludności. Ksiądz Staszewski- mimo wielu finansowych kłopotów- nadzorował tam najpierw budowę kaplicy i domu parafialnego, a potem- w latach 1925-1939- prace nad budową okazałej , neobarokowej świątyni. Jednocześnie nie ustawał w żarliwej posłudze duszpasterskiej, wspierając duchowo swoich parafian i niosąc im Słowo Boże.

Wyrazem jego duchowych dążeń była przynależność do Stowarzyszenia Charystów , założonego we Włocławku w r. 1911. Jego nazwa pochodzi od łacińskiej sentencji „Caritas Christi urget nos”, która stała się osią programu tego stowarzyszenia . Naczelną zasadą charystów było pogłębianie życia wewnętrznego duchowieństwa diecezji i zharmonizowanie osobistej ascezy z działalnością duszpasterską. W uznaniu zasług biskup K. Radoński mianował w 1937 roku ks. Straszewskiego kanonikiem honorowym Kapituły w Kaliszu.

Wybuch wojny przyniósł początek gehenny dla wielu kapłanów. Za odmowę głoszenia kazań w języku niemieckim ks. Straszewski został aresztowany 7 listopada 1939 roku i wraz z innymi kapłanami – osadzony w więzieniu miejskim , skąd przewieziono ich do Lądu. Od 25 kwietnia 1941 roku przebywał już w niemieckim obozie koncentracyjnym w Dachau, gdzie dano mu numer 24545 oraz miejsce w bloku 28. Tam podzielił los współwięźniów, znosząc wszelkie dolegliwości, głód, udręki i pracę ponad siły z cierpliwością chrześcijanina, który zaufał Bogu. Tak też widzieli go współtowarzysze niedoli – jako człowieka może nieporadnego i czasem naiwnego, ale bez reszty oddanego Bogu. Rozmodlonego i znakomitego spowiednika. Dawano o nim świadectwo, że wszelkie szykany znosił z pokorą, składając je w ofierze Panu. A w chwilach szczególnych prześladowań okazywał postawę prawdziwie kapłańską, szukając przede wszystkim chwały Bożej.

Pewne pojęcie o jego stanie ducha – choć może nie do końca z uwagi na cenzurę – dają jego listy pisane z Dachau do rodziny. Potrafił w nich przekazać obraz jakże okrutnej egzystencji w obozie , odwołując się do nauk Chrystusa. Mówi o tym choćby to zdanie z listu nadanego 21 lutego 1942 roku:

„…nadszedł czas Wielkiego Postu, przykład naszego Pana i Mistrza udzieli nam wszystkim siły, aby znosić nasz los z chrześcijańską cierpliwością…”.

Albo ten fragment listu wysłanego 7 marca 1942 roku:

„…Miesiąc marzec jest dla mnie pełen głębokiego znaczenia, ponieważ jest to miesiąc mojego i naszego wspólnego Opiekuna(tj. św. Józefa). W dniu 19 marca będziemy z radością w szczególny sposób jednoczyli się w duchu…(…) i wspominali wydarzenia z Kolegium z ulic Długiej i Wiejskiej, i wszystkie dzieła Bożej dobroci…”.

Albo ten przejmujący fragment z listu opatrzonego datą 28 czerwca 1942 roku:

„…Pod pewnymi względami biorę udział w losie Jana Chrzciciela. Mówiąc w żartobliwy sposób, nie szukam tego, by przypłacać podobnym końcem, ale gdy biorę rzeczy na serio, powierzam się całkowicie woli Bożej. Za życzenia i mszę świętą w moją rocznicę(chodzi o rocznicę moich święceń kapłańskich) dziękuję serdecznie. Wspomnienie o Waszych modlitwach przed tak drogim dla mnie obrazem(Matki Boskiej Częstochowskiej) głęboko mnie uspokoiło. Czyńcie tak dalej. Lipiec jest miesiącem Najświętszej Krwi. Nadal odmawiajcie za mnie różaniec. Proszę Władzia i Manię o spełnianie dobrze znanych obowiązków religijnych w mojej intencji. Nie zaniechajcie tego , gdyż taka właśnie pomoc jest dla mnie bardzo ważna. ..”.(Archiwum Diecezjalne we Włocławku).

Fragment tego ostatniego listu ukazuje, jak wielkie musiały być cierpienia więźniów w Dachau. Ks. Józef znosił je z chrześcijańską pokorą, ale prosił o modlitwy, by lepiej znosić upokorzenia , głód i pracę ponad siły dla wycieńczonego ciała. Upadał na zdrowiu. Duchową siłą, czerpaną z modlitwy do Św. Józefa , opiekuna Kościoła, trwał jeszcze wśród żywych. W rozważaniach Męki Pańskiej widział źródło siły i wzór do znoszenia tragicznego losu. Przeżywał intensywnie tajemnice roku liturgicznego, starając się odczytać z nich dla siebie wskazania od Boga. Ostatecznie towarzyszyła mu myśl o złożeniu swojego życia Bogu w ofierze.

Wielki Tydzień roku 1942 w Dachau okazał się „krwawym Wielkim Tygodniem” dla polskich kapłanów, gdyż Niemcy nasilili szykany i represje wobec nich.

Wiemy, jak wyglądali więźniowie obozów: szkielety okryte skórą. Według relacji biskupa Franciszka Korszyńskiego , ks. Józef – szanowany wśród współwięźniów- nie lubiany był przez wroga, który prześladował go w szczególny sposób. I w końcu ksiądz Straszewski, wycieńczony i schorowany, został przydzielony 12 sierpnia 1942 r. do tzw. transportu inwalidzkiego, czyli wywieziony z grupą innych więźniów na śmierć. Po jego zgonie w obozie w Dachau mówiono , że „zmarł święty człowiek”. Uważano go za męczennika i świętego kapłana.

Nic dziwnego, że Jan Paweł II beatyfikował go 13 czerwca 1999 roku w Warszawie wraz z 108 innymi polskimi męczennikami a okresu II wojny światowej.

 

Więcej o nich w książce „Męczennicy za wiarę1939-1945, Słudzy Boży z Diecezji Włocławskiej” ks. T. Kaczmarka (wyd. Michalineum)

Ksiądz Józef Straszewski był wujem matki mojego kuzyna Tomasza, Jadwigi Straszewskiej, która pozostawała z Błogosławionym w kontakcie epistolarnym. Wspomnienie o Nim zawdzięczmy więc też i relacjom przysłanym mi przez kuzyna Tomasza Szołowskiego z dalekiej Europy.

Marek Baterowicz


Marek Baterowicz (ur. 1944) jako poeta debiutował na łamach „Tygodnika Powszechnego” i „Studenta” (1971).  Debiut książkowy - „Wersety do świtu” (W-wa,1976); tytuł był aluzją do nocy PRL-u. W 1981 r. wydał poza cenzurą zbiór wierszy pt. „Łamiąc gałęzie ciszy”. Od 1985 roku na emigracji, od 1987 w Australii. Autor kilku tytulów prozy oraz wielu zbiorów poezji, jak np. „Serce i pięść” (Sydney, 1987), „Z tamtej strony drzewa” (Melbourne, 1992 – wiersze zebrane), „Miejsce
w atlasie” (Sydney, 1996), „Cierń i cień” (Syddey,2003), „Na smyczy słońca” (Sydney, 2008). W 2010 r. we Włoszech ukazał się wybór wierszy - „Canti del pianeta”, następnie  "Status quo" (Toronto, 2014), zbiór opowiadań – „Jeu de masques” (Nantes,2014),"Nad wielką wodą" (Sydney,2015) oraz e-book jego powieści marynistycznej, osadzonej w XVI wieku „Aux vents conjurés”.
 








Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.