Łukasz Pijewski: II wojna światowa trwała pół wieku. Jeszcze o filmie IPN "Niezwyciężeni".
data:16 października 2017     Redaktor: Agnieszka

Przypominamy ważny felieton z 2017 r. To nie tylko recenzja, to wykładnia prawdy o sowieckim porządku świata.
Łukasz Pijewski: II wojna światowa trwała dla RP i innych państw podbitych przez Armię Czerwoną pół wieku. Obalam recenzenckie nadużycia.  

 
 
 
Adam Leszczyński, dziennikarz GW i KP napisał recenzję filmu wyprodukowanego przez Platige Image i Juice na zlecenie IPN pt. „Niezwyciężeni”, opublikowaną na stronie internetowej OKO.press.
W tytule autor zaznacza, że zamierza „wyliczyć nadużycia”. Pisze – Kłopot z filmem polega na wizji przeszłości, którą przekazuje widzowi.

Ponieważ autor ma ponoć zainteresowania historyczne, pokusił się o interpretacyjny komentarz do wybranych sekwencji tego skądinąd bardzo interesującego i ważnego filmowego obrazu, w moim przekonaniu, stanowiącego istotny krok w kierunku odkłamywania polskiej i europejskiej opinii publicznej w kwestiach odnoszących się do najnowszej historii Rzeczpospolitej Polskiej, lecz niestety, całkowicie ideologicznie zmanipulowany.
Do jego, nie tylko w moim przekonaniu, bezpodstawnych zarzutów chciałbym odnieść się nieco szerzej, tym bardziej, że w wielu przywoływanych przez niego kwestiach w zdestruowanej polskiej mentalności historycznej nadal – jak sądzę – panuje chaos, który ta recenzja zdaje się powiększać.
 
Ad 1. Jako pierwszy zarzut recenzent wymienia zrównanie przez autorów filmu dwóch okupacji RP w latach 1939-1989 – niemieckiej i sowieckiej. Argumentuje, że PRL był państwem niesuwerennym i zależnym od Moskwy, ale rządzonym przez Polaków oraz cieszącym się międzynarodowym uznaniem. Działały w nim polskie uniwersytety, sądy i urzędy.
Nota bene: „PRL” jest skrótem od nazwy „Polska Rzeczpospolita Ludowa”, więc zastanawiam się czy nagminne używanie przez autora w tekście rodzaju męskiego do podmiotu rodzaju żeńskiego jest błędem gramatycznym czy jakimś demonicznym wpływem na polską gramatykę zjawiska gender.
 
Morze atramentu wylano opisując destrukcje – zarówno materialną jak i duchową – jakim poddano na terytorium II RP zamieszkujących je obywateli w okresie od 17 IX 1939 r. do czerwca 1989 r. (a nawet później, na co wskazuje m.in. śledztwo w sprawie morderstwa ks. Sylwestra Zycha (11 lipca 1989 r.), w którym poszlaki sugerowały udział SB); warto może przywołać też w tym kontekście tragiczną egzemplifikację polskiego losu w osobie dziejów niezłomnego partyzanta, Zygmunta Olechnowicza ps. Zygma, Grom, który aresztowany przez NKWD w maju 1949 r. zmarł na początku lat 90 w „psychuszce” w Kazachstanie (!). Jego los pokazuje dobitnie okupacyjne oblicze komunistycznej kolonii Moscovii, czy też ew. „baraku w obozie” – jak sarkastycznie nazywano PRL.
 
To, że jak pisze A. Leszczyński, okupacja ta sprawowana była polskimi rękoma - lecz dodam: skomunizowanymi - nie oznacza, że jej nie było.
 
Straty, jakie poniosła Polska pod okupacją sowiecką są dotąd nieoszacowane. Czytamy w Wikipedii: W obawie przed reakcją ZSRR w szacunkach /…/ pominięto także straty ludnościowe powstałe w wyniku działalności Rosji sowieckiej. W szacunkach nie uwzględniono lub uwzględniono tylko częściowo, przypisując je Niemcom, ofiary kampanii wrześniowej w walkach z ZSRR oraz ofiary wysiedleń i stalinowskich czystek etnicznych dokonanych w okresie II wojny światowej. Od stycznia 1988 r. Ośrodek KARTA rozpoczął projekt badawczy dokumentujący także losy obywateli polskich represjonowanych przez Związek Radziecki w latach 1939–56. Informacje zawarte w bazie danych „Indeksu” zawierają dziś około 946 tys. biogramów i pozwoliły na zweryfikowane ponad 262 tys. osób w Internetowym Centrum „Indeksu Represjonowanych”.

Czytamy także na stronie Dzieje.pl: 16 sierpnia 1945 roku została podpisana w Moskwie umowa między podporządkowanym ZSRS Tymczasowym Rządem Jedności Narodowej a rządem sowieckim. W myśl jej zapisów sowieci zrzekali się roszczeń do majątku niemieckiego znajdującego się na terenie Polski. Rząd w Warszawie zobowiązał się w zamian do sprzedaży ZSRS węgla po skrajnie zaniżonych cenach. Umowa przyniosła zrujnowanej Polsce ogromne straty, szacowane w setkach milionów ówczesnych dolarów. Jednocześnie już od pierwszych tygodni okupacji sowieci dokonywali na tzw. ziemiach odzyskanych masowego demontażu maszyn i wyposażenia wielu zakładów przemysłowych oraz całych linii kolejowych. Większości rekwizycji dokonano bez choćby formalnego uzgodnienia z marionetkowymi władzami Polski Ludowej.

Te dwa przykłady to zaledwie przyczynki i sprawa strat jakie przyniosła Polakom sowiecka okupacja z lat 1939-1993 (mając na uwadze moment ostatecznego opuszczenia RP przez sowieckie wojska okupacyjne w dniu 18 września 1993 r., kiedy to ostatni żołnierze rosyjscy wyjechali z warszawskiego Dworca Wschodniego do Rosji, a w Polsce pozostała wówczas tylko misja wojskowa w liczbie około 30 żołnierzy, która później nadzorowała tranzyt wojsk rosyjskich z Niemiec do Rosji) – pozostaje otwarta.
 
Rosjanie swoją polską zdobycz przekształcili po 1945 r. w Polskę Ludową czy w coś, co może celniej byłoby po moskiewsku nazywać — По́льшa. Nazwie tej towarzyszyło powiedzonko: Kurica nie ptica, Polsza nie zagranica.

Patrząc na mapę było to coś, co przypominało troszkę dawny Привислинскu край, poszerzony o części zlikwidowanego kraju pruskiego: Śląsk z Opolem i Wrocławiem, część Pomorza Zachodniego ze Szczecinem i część Prus Wschodnich z Olsztynem. Te dodatki w latach 1945-1989 nazywano Ziemiami Odzyskanymi i wokół ich przynależności do По́льшы zbudowano fałszywą mitologię historyczną.
 
Na początkowym etapie, zapewne jako rodzaj kamuflażu na użytek Zachodu, По́льшy Sowieci i ich agentura nazywali jeszcze Rzeczpospolitą. Na przykład na urzędowym blankiecie świadectwa urodzenia Łukasza J. Pijewskiego w 1948 r. figuruje jeszcze Rzeczpospolita Polska. Po uchwaleniu stalinowskiej konstytucji 22 lipca 1952 r. oficjalnie przeformowano ją w P.R.L (Polską Rzeczpospolitą Ludową).
 
Jak to było urządzone? Na całym terytorium По́льшы stacjonowała armia sowiecka, a ściślej Północna Grupa Wojsk (spotykane skróty: PGW, PGW AR, PGWAR; ros. Северная группа войск, СГВ) – utworzona dyrektywą Nr 11097 z 10 czerwca 1945, formowana na bazie jednostek 2 Frontu Białoruskiego – 43, 52 i 65 Armii oraz 4 Armii Lotniczej. Zgodnie z dyrektywą Sztab Główny Grupy dyslokowany miał być w Łodzi, czasowo w rejonie Bydgoszczy, zaś później sztab Główny Grupy był dyslokowany w Legnicy do 1984 i od 1990 – do czasu wycofania wojsk, tj. do 17/18 września 1993. Armia ZSRS pełniła obok innych instytucji sowieckich role kontrolne i nadzorcze nad По́льшy i Polakami. Była to właściwie inwigilacja totalna. Nic na terytorium PRL nie mogło się oficjalnie wydarzyć, o czym nie zdecydowało kierownictwo sowieckie.
 
65 sowieckich baz wojskowych strzegło sowieckich interesów w PRL.
 
Może warto przypomnieć stan PGW na dzień 1 stycznia 1989 r. (wg oficjalnych danych rosyjskich): stan osobowy – 59 053 żołnierzy, w tym oficerów – 11 597, chorążych – 6 823, podoficerów i szeregowych – 40 633, zaś członków ich rodzin – 39 995 osób. Uzbrojenie i sprzęt: wyrzutni operacyjno-taktycznych – 20, czołgów – 673, czołgowych mostowych towarzyszących – 23, transporterów opancerzonych – 1 028, dział i moździerzy – 484, środków p/lot – 203, samochodów 23 132, samolotów – 225 w tym bojowych – 190, nosicieli broni jądrowej – 81, śmigłowców – 144 w tym bojowych – 87; środków bojowego i mat.-tech. zabezpieczenia – 443 644 t., w tym amunicji i mat. wybuchowych – 93 901 t. Oprócz broni konwencjonalnej PGW AR posiadała na terytorium Polski składy z amunicją nuklearną, w postaci głowic do rakiet i bomb lotniczych.
 
Szacunkowa liczba ładunków jądrowych jest oceniana na około 300 szt. Oficjalne władze radzieckie i PRL zaprzeczały jej istnieniu na terytorium kraju, a tajemnica była utrzymywana jeszcze przez wiele lat po wycofaniu wojsk rosyjskich z Polski. Broń jądrowa została wycofana z terytorium Polski prawdopodobnie jeszcze przed rozpoczęciem procesu wycofywania Armii Radzieckiej. W latach 1945-1993 PGW dowodziło 18 dowódców poczynając od marsz. Konstantego Rokossowskiego a kończąc na gen. płk Leonidzie Kowaliewie.
 
A czy coś mówią dziś Polakom nazwiska: Antoniego Alstera, Juliana Tokarskiego, Wojciecha Wilkońskiego, Teodora Kusznierka, Jana Koguta, Leszka Krzemienia, Czesława Jana Czubryt-Borkowskiego, Józefa Stebelskiego, Michała Strygi, Zbigniewa Ohanowicza, Mieczysława Dębickiego, Zdzisława Ostrowskiego? Są to nazwiska niewielkiej części oficjalnej agentury sowieckiej w Polsce - pełnomocników Rządu Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej (Rzeczypospolitej Polskiej) ds. pobytu wojsk radzieckich i wojsk Federacji Rosyjskiej w Polsce.
 
Prócz tego w strukturze operacyjnej okupanta sowieckiego znajdowały się instytucje specjalne: najpierw aparat radzieckich organów bezpieczeństwa publicznego w PRL, dalej MBP – organy bezpieczeństwa publicznego PRL znajdujące się pod całkowitą kontrolą NKWD. Pierwszym głównym radzieckim doradcą przy MBP był twórca polskich i wschodnioniemieckich organów bezpieczeństwa, komisarz Bezpieczeństwa Państwowego II rangi, a od 9 lipca 1945 gen. płk – Iwan Sierow (Иван Александрович Серов), który zajmował oficjalnie stanowisko Doradcy NKWD ZSRR przy MBP Polski, ostatnim gen. mjr Anatolij Kiriejew. Grupa „Narew” działała w okresie PRL, a nieoficjalnie i kilka lat później, w Warszawie na mocy porozumienia z dnia 27 listopada 1971 między KGB ZSRR i Ministerstwem Spraw Wewnętrznych PRL. Kontynuowała prace Aparatu radzieckich organów bezpieczeństwa publicznego w PRL. W Grupie zatrudnieni byli też oficerowie wywiadu wojskowego ZSRR GRU. W grudniu 1990 personel liczył prawdopodobnie około 10 osób. Funkcjonowały też przedstawicielstwa Grupy w innych miastach PRL., m.in. w Gdańsku.
 
Mając na uwadze powyższe notatki trzeba uznać, że opinie A. Leszczyńskiego o statusie okupacji sowieckiej w okresie PRL, to tylko - jakże chętnie wykorzystywane przez publicystów Gazety Wyborczej i różnych innych towarzyszy - smalone duby.
 
 
Ad 2. Zarzut A. Leszczyńskiego wobec zwrotu lektora filmu: Odradzamy się jako armia i przebijamy na Zachód, odnoszącego się do wynikającego z porozumienia ze Stalinem (układ Sikorski-Majski) wyjścia z Rosji uformowanej na Dalekim Wschodzie polskiej armii gen. Władysława Andersa, jest zwykłym czepianiem się recenzenta.
 
W kontekście m.in. konfliktu wobec różnic w definicji „obywatel polski”: według władz polskich był nim (zgodnie z prawem międzynarodowym) każdy, który przed 1.09.1939 roku posiadał obywatelstwo polskie, zaś według strony sowieckiej dotyczyło to jedynie osób narodowości polskiej, a także nadchodzących wydarzeń historycznych i politycznych: tragiczny kryzys w relacjach polsko-sowieckich spowodowany ujawnieniem cmentarzyska katyńskiego, inkryminowany przez recenzenta zwrot jest w moim przekonaniu całkowicie uprawniony.
 
Można także dodać w tym kontekście za historykami, że zgoda na formowanie polskich jednostek wojskowych podległych Rządowi RP, suwerennemu polskiemu ośrodkowi decyzyjnemu, była przejściowym ustępstwem Stalina wymuszonym przez katastrofalną sytuację militarną ZSRR latem 1941. Bezzwłocznie po zatrzymaniu ofensywy Wehrmachtu z uzgodnień z roku 1941 strona sowiecka zaczęła się wycofywać. Było to bowiem sprzeczne ze strategicznym celem ZSRR w wojnie – zdominowaniem i sowietyzacją sąsiadujących z ZSRR w 1939 krajów Europy Środkowo-Wschodniej.


Ad 3. A. Leszczyński uważa, że autorzy filmu bezprawnie przypisują polskim oddziałom wyłączność zdobycia Monte Cassino. W tym wypadku recenzent stara się wpuścić twórców filmu w maliny nieistniejącymi faktami i lagą swojej topornej złośliwości nieudolnie podważyć zasługi polskich oddziałów walczących pod słynnym włoskim wzgórzem. Przywołanie w tym kontekście obecności pod nim także 4. (górskiej) Marokańskiej Dywizji Piechoty z Corps expéditionnaire français en Italie (czyt. „Arabów” czy nawet „islamistów” – jak chciałby być może recenzent) nosi dziś, w dobie inwazji islamistów na Europę, znamię nachalnego upolitycznionego wtrętu. Żeby nie pozostać dłużnym odnotujmy za Leszkiem Molendowskim, że żołnierze francuskiego Korpusu, a zwłaszcza tzw. goumiers, w trakcie kampanii włoskiej dopuszczali się na bardzo dużą skalę masowych gwałtów na włoskich kobietach, a także rabunków i pobić ludności cywilnej (Molendowski 2016, s. 59-61).
 
 
Ad 4. Leszczyński usiłuje podważyć zwrot użyty w filmie: Ratujemy Żydów, choć grozi za to śmierć i pisze dalej: Trudno oszacować, czy Polacy częściej pomagali Żydom, czy częściej ich wydawali: w każdym razie przedstawianie Polaków wyłącznie jako tych, którzy z narażeniem życia ratowali Żydów, fałszuje historię i jest nieuczciwe. Nie można mówić o jednym, nie mówiąc o drugim: to dwie strony postaw tego samego społeczeństwa. Uważam to za kolejną próbę wynikającą chyba z nienawiści do wszystkiego, co polskie, zmanipulowania relacji polsko-żydowskich. Nie ulega bowiem wątpliwości że: Polacy stanowią największą liczbę wśród odznaczonych najwyższym izraelskim odznaczeniem cywilnym nadawanym nie-Żydom, medalem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata, przyznawanym przez Instytut Pamięci Męczenników i Bohaterów Holocaustu Jad Waszem.

 
Ad 5. A. Leszczyńskiemu nie podoba także zdanie To my pierwsi mówimy światu o Holocauście. Powtórzę to, co napisałem wyżej. Dodam, że czepianie się w tym wypadku Pana A. Leszczyńskiego nosi znamiona jakiejś małodusznej kłamliwej małostkowości: Czytamy, że Jan Karski - nazywany słusznie świadkiem Holokaustu - napisał wraz z bratem pierwszy raport odnoszący się do sprawy zagłady Żydów w końcu grudnia 1939 r. (!). Jego tekst /…/ następnie został przekazany serbskiemu dyplomacie Dobrosavowi Adamovicowi, chargé d’affaires Poselstwa Jugosławii w Warszawie, który zabrał go do Belgradu i tam przekazał posłowi polskiemu, ten zaś – dalej do Paryża, gdzie ostatecznie trafił do premiera rządu gen. Władysława Sikorskiego. Do niedawna raport ten uchodził za zaginiony. Został odnaleziony i zidentyfikowany w zasobach Instytutu Sikorskiego przez Waldemara Piaseckiego, który omawia raport w miesięczniku „Odra” (Waldemar Piasecki. Nieznany raport Jana Karskiego. „Odra”. 2015 (nr 5). s. 5-16.).
 
 
Ad 6. W podziękowaniu zostajemy zdradzeni. Sojusze się zmieniają. Recenzent pisze: Nadużyciem jest jednak sugerowanie, że zachodni alianci – nie wywołując III wojny światowej – mogli wyrwać Polskę z objęć Stalina. Otóż niczego takiego twórcy filmu „Niezwyciężeni” nie sugerują i nie wdając się w rozwlekłe polemiki on sam, recenzent, sugeruje nieprawdę. Dodam, że ustalenia tzw. Wielkiej Trójki w Teheranie, Jałcie i Poczdamie mimo ich kompromisowej kontrowersyjności i konfliktogenności – dzięki Bogu! – nie doprowadziły do III wojny Światowej. Natomiast ostatecznie wywołały kryzys polityczny zwany „zimną wojną” stanowiący swego rodzaju długoletnią retardację zakończenia eposu II wojny światowej, za którą my Polacy i inne okupowane przez Rosję sowiecką kraje zapłaciły niebywale wysoka cenę.
 
 
Ad 7. Papież daje nam nadzieję na wygraną. Strajki ogarniają Polskę. Naganny zdaniem A. Leszczyńskiego jest brak w filmie postaci L. Wałęsy. Nazwę to „struganiem głupka” przez recenzenta filmu. Dawny totem układów Okrągłego Stołu przez swój trudny i apodyktyczny charakter sam pieczołowicie wymazuje się z historii.
Opinia recenzenta mówiąca, że w tym filmie przedstawia się Polskę jako Chrystusa Narodów, wiecznie cierpiącego, ale zawsze niepokonanego to brednia. Takiej sugestii w tym znakomitym obrazie nie ma.
 
Wbrew recenzentowi cieszyłbym się, gdyby ten film oglądały polskie dzieci w szkołach i to często i z dobrym patriotycznym komentarzem. Ich młode umysły nie poniosą z tego tytułu żadnej szkody, a raczej może w nich obudzić się prawdziwa duma z bycia Polakiem.
 
Wyrażam głębokie ubolewanie z powodu zamieszczenia małostkowej i kłamliwej, przeinaczającej fakty w duchu lewicowego bełkotu recenzji A. Leszczyńskiego na internetowej stronie OKO.press.


Materiał filmowy 1 :

Zobacz równiez:





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.