Oprócz pieśni i piosenek w wykonaniu Agnieszki Pawlik-Regulskiej i Janusza Kani-KAYANA wybrzmiały wiersze Leszka Mroczkowskiego – Żołnierza Wyklętego ps. „Andrzej”, recytowane przez Agnieszkę Hałaburdzin- Rutkowską.
'”Wiersze czytam i płaczę'” –
Tak, pani Ewa Tomaszewska, polityk, społecznik, nauczyciel akademicki – przyjaciółka rodziny Mroczkowskich, pisała poezji Leszka.
„To wiersze pisane krwią … wiersze niewydumane, pozbawione artystowskich koncepcji i postkomunistycznych gier.” – napisał poeta Miłosz Kamil Manasterski.
„Książka… dotyka niezabliźnionych ran, które ciągle krwawią. Dotyka win wyrządzonych, które nie zostały osądzone …, nie zostały należycie napiętnowane ... Dotyka win, które nie mogą zostać wybaczone, gdyż sprawcy nie prosili o wybaczenie.” – to, słowa Marcin Bogdana.
Zuzanna Stec
Piniżej garść wierszy.
Za tych co padli…
Za tych, co padli w nierównym boju,
Za tych, co zgnili w lochach bezpieki
Zapalmy znicze, zmówmy modlitwę
A czerwonemu hańba na wieki!
Bo nie ma na świecie gorszego kata,
Gdy brat rodzony zabija brata.
Pożegnanie małej sanitariuszki
Nad grobem płyną perełki słów,
Tuż obok ptaszek siadł na krzewinie
I przechylając na boki łepek
Śpiewa w swej mowie pieśń o dziewczynie
Sanitariuszce z Grupy Kampinos,
Drobnej dziewczynce w szarej bluzeczce,
Która wśród śmierci jak anioł życia
Nosiła radość w za dużej teczce.
Kto dziś pamięta dłonie dziewczęce,
Gdy śmierć zbierała krwawe żniwa
I transport rannych do Krogulca
Tam gdzie została chłopców mogiła.
Dziś Cię żegnamy sanitariuszko,
Podążającą na skraj rubieży
I tak jak dawniej przygotuj kwatery
Dla swoich starych , wiernych żołnierzy.
Deszczowy poranek
Po szybach płyną krople deszczu
Jak złe wspomnienia albo łzy
W półmroku patrząc … nic nie widzę
Szukam w pamięci tamtych dni.
Marzenia prysły, a w popiele
Zamiast kryształu wiekuistego
Wspomnienia tamtych strasznych dni
I łzy człowieka bezsilnego.
Pamiętam 52-gi rok,
Samotna cela na UB-e
A obok siedzi młode dziewczę
I puka do mnie całe dnie.
Pamiętam, że Legnickie Pola,
I że na imię miała Hania,
I że ją zgwałcić chciał ubowiec
Więc zastrzeliła tego drania.
Puk, puk Haneczka opowiada
Choć noc głęboka w strefie kaźni
Sąd wydał wyrok …
Kara śmierci, w trybie doraźnym.
Patrzę w zakratowane okno
Jak śnieg opada mimo maja
I serce moje w bólu stygnie,
Zimne jak skała.
O świcie skrępowane ręce
I ciągną dziewczę do piwnicy
Strzał w potylice zabrzmiał echem,
A potem cisza, nikt nie krzyczy!
Kat jutro weźmie większą premię,
Splunie przez zęby „ jakoś leci „
Przeklęty bądź morderco płatny,
Twój dom i ty i twoje dzieci !
Krew spływa po srebrzystych włosach
A Ty… już biegniesz po polanie
Zalanej słońcem i zielenią,
Ku szczęściu, bo wyciąga ramię
Twój chłopak, który zginął w lesie,
Kochany, kwiatów pęki niesie
I tak stoicie przytuleni w promieniach słońca, piękni, skromni
I niechaj Bóg ma Was w opiece a Polska o Was nie zapomni!
Śmierć ks. Wrony
Pamiętam, w celi czterech nas było,
Gdzie lizaliśmy po śledztwie rany
A z nami siedział cichy, pogodny,
Ksiądz Wrona – na śmierć skazany.
Był spowiednikiem, gdzieś pod Turbaczem,
Gdzie wieje halny i szumią smreki
I był na tyle nierozważny,
Że nie donosił „chłopcom” z bezpieki.
Klęczał, więc cichy, na progu celi,
Szepcząc modlitwy za konających
I błogosławił wrogów za drzwiami
I nas pokotem w celi leżących.
A kiedy wpadło oprawców czterech
I ręce wiązali mu liną…
On wciąż powtarzał: „Wybacz im Panie,
Przecież nie wiedzą, co czynią?”
Stach „cichociemny”, co w nic nie wierzył,
Klęczał pod ścianą i Boga prosił
By opiekował się duszą Polaka
Co ginie bo nie donosił!
Więc jeśli spotkasz gdzieś niedowiarka
Co podpisywał się bez oporu
Wspomnij biednego księdza Wronę
Co zginął za Polskę! I dla Honoru!
1 sierpnia
Ojczyzno moja , kraju mój rodzinny
rozkwiecony łąką ,rozświetlony zbożem
Gdzie chłop w 63 wyklepywał kosę
a w dwudziestym roku student ostrzył norze
Gdzie w 44 dzieci szły na śmierć
niosąc amunicje lub meldunki z boju.
O kraju mój pełen dzielnych ludzi i mętów pospołu.
Stoję pod brama twojego cmentarza
wolna dziś jesteś i nic ci nie zagraża
nawet półpolacy nasze święte krowy
które chcą uratować swój stołek rządowy
Cisza , brzozowe krzyże karnie stoją w rzędzie
I tylko wiatr szeleści w konarach drzew
nad flagą biało czerwoną za którą zginęli
A sercem targa rozpaczliwy gniew
Jak mogą patrzeć w oczy ludzie bez honoru
Oszuści z doskoku czy inni żebracy
Przyjdź na cmentarz wojskowy padlino i zobacz
Tu leżą prawdziwi Polacy.
Pochód
Idą miarowo, postukują buty.
I krzyk straszny leci,
Co krew w żyłach mrozi.
Na czele tłumu nowi "bohaterzy",
Co się nic nie boją...
Bo im nic nie grozi!
A ja samotny stoję na uboczu.
I myślę sobie patrząc na ulice,
Gdzie żeście byli moi "bohaterzy",
Gdy honor znaczył kule w potylice?
Wasi ojcowie zbrojni w automaty,
I krwawą rękę sowieckiego brata,
Tych, co stanęli w obronie Wolności,
Wlekli do kata!
Kto dziś pamięta Wronek kazamaty?
I but klawisza, co uczył pokory?
Łzy bezsilności, co wsiąkały w beton,
I cień karcera, co wisiał jak zmory...
Ilu nas jeszcze takich pozostało?
Z rentą za którą psa utrzymać trudno...
Więc maszerujcie ciszej "towarzysze",
Nad naszą biedą i poległych trumną!
Ostatni list do Matki
Piszę do Ciebie mamo, bo wiem że klęcząc prosisz Boga
O syna i o zmiłowanie bo wielka w sercu twoim trwoga
Nie płacz mateczko, nie płacz proszę czas jest lekarstwem co leczy rany
a za dni kilka przyjdzie pismo, że “ wyrok został wykonany “.
Ja nie rozpaczam, choć się boję a w sercu taka miłość płonie
Więc klęczę u nóg Twoich mamo, całując spracowane dłonie.
Nie płacz Mateczko, muszę przejść te siedem schodów do piwnicy
Nieść moje osiemnaście lat , aby nie wlekli mnie strażnicy
Kocham cię Matuś, słońce wiatr i łopot żagli na jeziorze
I pierwszych pocałunków smak i kiedy jest wzburzone morze !
Umierać jest mi strasznie żal, przysięgam na mą biedną duszę
Tak trudno przejść te siedem schodów a przecież przejść je muszę !!!!
Więc jeśli kiedyś WRÓCI POLSKA to niech się za nas ktoś upomni
Żegnaj Mateczko, muszę kończyć, klucz zgrzyta w zamku .......idą po mnie !!
Samotność
Jakoś tak dziwnie i smutno zarazem,
Kiedy wokoło rozbrzmiewają śmiechy.
I drzewsko, które błysnęło światłami
Pachnie igliwiem i mglistym wspomnieniem.
Bieda nie cieszy, a starość nie bawi,
Lecz czemu ciężar tak okropnie boli?
Pewnie jest zwiastunem mojej samotności,
Która zapukała do mojego domu?
Gdybym raz jeszcze mógł rozpocząć życie,
To może dzwonko śledzia na talerzu,
Nie miałoby smaku czystego piołunu.
Gdzie są Ci wszyscy, którzy mnie kochali?
I którym kiedyś podawałem dłonie
Przy pustym stole nikt mi nie odpowie
A zimny pokój już w półmroku tonie.
Wyciągam dłonie i macam jak ślepiec
Ale wokoło pustka tylko mroczna
I szept rozpaczy powtarzają ściany
A moja samotność odbija się w oknach.
ppłk Leszek Andrzej Mroczkowski ps. „ANDRZEJ” – ur. 8 X 1931 w Warszawie; wnuk Hieronima Mroczkowskiego herbu Prus III; syn Antoniego – legionisty, piłsudczyka, uczestnika walk obronnych w 1939 r. Jako 17-latek wstąpił do Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość”. Był zastępcą dowódcy oddziału specjalnego odpowiedzialnego za przerzut żołnierzy podziemia niepodległościowego na Zachód. W 1951, wieku 20 lat, aresztowany, przesłuchiwany, poddawany wymyślnym torturom, przetrzymywany w jednoosobowej celi. W 1952 skazany na karę śmierci, w II instancji na 12 lat więzienia we Wronkach, w 1957 zwolniony na mocy amnestii – miał 28 lat. Nie zaprzestał walk o niepodległość Polski. W latach 80. XX wieku działacz „Solidarności”, a po przejściu w 1992 roku na emeryturę – środowisk kombatanckich oraz edukacyjnych dla dzieci i młodzieży.Za działalność niepodległościową odznaczony m.in. przez Prezydenta Lecha Kaczyńskiego Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski. Mieszka nadal w Warszawie. Swoje autentyczne, wstrząsające i dramatyczne losy zawarł w niewielkiej książeczce „Ostatni list do Matki”. |