Marek Baterowicz o niezwykłej wystawie w Sydney
data:18 sierpnia 2017     Redaktor: GKut

z daleka lepiej widać...

 

                                                       THEY RISKED THEIR  LIVES POLES WHO SAVED JEWS DURING THE HOLOCAUST  - pod tym tytułem otwarto w Sydney  wystawę zdjęć i dokumentów przedstawiających poświęcenie Polaków w ratowaniu Żydów podczas Holokaustu. Organizatorami wystawy była Australian Society of Polish Jews and their Descendants ( z panem Andrew Rajcherem na czele ) i Konsulat RP w Sydney. Wystawa dotarła do nas z Melbourne, tam też powróci za kilka dni. Uroczyste jej otwarcie  w Art Gallery ( 880, Princess Highway) w dzielnicy Tempe, położonej nad Cooks River (tylko trzy stacje od centrum Sydney )  miało miejsce w środę 16 sierpnia o 18.30,  a mimo zimnego wiatru na wystawę przybyło wiele osób, czasem z daleka jak pewien starszy Australijczyk z odległego Gosford. W ceremonii otwarcia – koordynowanej przez panią Martę Kieć-Gubała - wystąpili kolejno Andrew Rajcher, pani konsul RP Regina Jurkowska, David Clarke (Parliamentary Secretary for Justice and Member of the Legislative Council) oraz rabin dr.Dovid Slavin, potomek polskich Żydów. Wszyscy mówili o ofiarności Polaków, niosących pomoc Żydom i ukrywających ich pomimo grożącej za to kary śmierci. Pani konsul Jurkowska przypomniała, między innymi,  tragiczny los rodziny Ulmów – ich zdjęcie było też eksponowane na jednej z plansz. David Clarke nazwał Polaków „people of heroic virtues”,przypomniał też bohaterstwo polskich żołnierzy podczas wojny i szlak bitewny armii Andersa. Wreszcie Robert Borsak (też członek Legislative Council) zapalił świecę za Żydów ocalonych przez Polaków, za tych co ich uratowali, a także za tych, którzy zginęli próbując ocalić Żydów od zagłady. I nastała minuta ciszy za ofiary Holokaustu, potem za ich dusze modlili się rabin Slavin i ks. Kamil Żyłczyński. A po oficjalnym otwarciu wystawy z koncertem piosenek polskich i żydowskich wystąpił Marek Ravski, artysta z Warszawy. Śpiewał o tęsknocie za żydowskimi miasteczkami, wyludnionymi przez Niemców, a nostalgiczne tony i rytmy wypełniły pustkę po Zagładzie.

         Na planszach przypomniano fakty tak podstawowe jak kara śmierci nie tylko za udzielanie schronienia Żydom, ale i za dostarczanie pożywienia, a nawet za „selling food”. W innych krajach okupowanych przez Niemców nie stosowano tak drakońskich środków, a jednak to w Polsce znalazło się najwięcej sprawiedliwych - „Righteous Among the Nation” – którym Instytut Yad Vashem przyznał symboliczne drzewko. A za pomoc Żydom Niemcy rozstrzelali lub powiesili około dwa tysiące Polaków, jak podano na planszach wystawy, obok informacji o organizacji „Żegota”, której zadaniem było pomaganie Żydom, w czym miała poparcie ze strony polskiego rządu na emigracji. Wystawiono też zdjęcia sióstr i księży ukrywających Żydów lub wydającym im lewe metryki chrztu, które potem pomagały Żydom uzyskanie „aryjskich” dokumentów.  Jedno tylko zgromadzenie sióstr franciszkanek ocaliło około 500 dzieci i 250 dorosłych (prof. Jerzy Kłoczowski, „Od pustelni do wspólnoty”, Czytelnik, 1987, str.281), a zdjęcie siostry Matyldy Getter, przełożonej kongregacji sióstr franciszkanek znalazło się na wystawie. Tam też podano, że do 400 tysięcy Polaków pomagało Żydom mimo groźby kary śmierci, a  trzeba wiedzieć, że aż 85% Żydów nie znało polskiego języka, co bardzo utrudniało niesienie im pomocy, a wykluczał ją  wygląd ortodoksyjnych Żydów. (Ewa Kurek, „Polacy i Żydzi: problemy z historią” ,Lublin, 2015, str.161). Zresztą sami Żydzi początkowo rezygnowali z ucieczek, poddając się judenratom i żydowskiej policji, wierząc i zapewnieniom, że jadą gdzieś do pracy. Niektórzy ( jak Szachno Efroim Sagan, 1892-1942) alarmowali rodaków, protestując w Judenracie.  (Ewa Kurek, idem, str.113). Tam jedynie Adam Czerniakow ocalił honor odbierając sobie życie. Dopiero po odkryciu strasznej prawdy o transportach, część Żydów próbowała wyrwać się getta. Ocalony z Holokaustu lekarz Ludwik Hirszfeld zeznał w r.1947: „Domy aryjskie w Warszawie przygarniały dzieci żydowskie pozbawione rodziców (...) wygnańcy z getta znajdywali w nich schronienie, pożywienie i okrycie. Kłamią ci, którzy mówią inaczej. Ci wszyscy, którzy pragną wywołać przeszłość po to, aby ją przekształcić i spaczyć, aby zohydzić imię Polski za granicą”. Dziś robi się to w mediach, filmach czy książkach.

Tymczasem Polacy pomagali prześladowanym, wiem o tym również z przekazów rodzinnych – np. mój dziadek z córką ukrywali rodzinę Delatyckich, choć nie mają za to drzewka. Słownik „Polaków ratujących Żydów” (W-wa,Wyd. Neriton 2014) liczy 498 stron, a nie jest bynajmniej kompletny: brakuje wielu nazwisk, nawet nie wymienia właścicieli warszawskiego ZOO, którzy ocalili tylu Żydów, o czym mówi film „Azyl” („The Zookeeper’s Wife”). Dlatego esej prof. Jana Błońskiego, wspomniany nieszczęśliwie na jednej z plansz wystawy, należy między bajki włożyć. Esej ten, opublikowany w r.1987 w „Tygodniku Powszechnym”, oczernia Polaków w sposób niewyobrażalny, po prostu nieuczciwy. Błoński insynuuje, że Polacy  zrobili za mało w zakresie pomocy Żydom, co naprawdę jest nonsensem. Oto co powiedział prof. Israel Gutman, izraelski autorytet w sprawie zagłady: „Polska nie mogła uratować Żydów, albowiem jako państwo – od jesieni 1939 r. - nie istniała. Funkcjonowała wprawdzie w unikalnej formie Państwa Podziemnego, lecz ta forma państwowości nie posiadała możliwości militarnych, prawnych ani jakichkolwiek innych do uratowania trzech milionów polskich Żydów. Tak jak nie dawała możliwości uratowania od śmierci z rąk Niemców i Sowietów trzech milionów Polaków...polskich Żydów mogli ratować jedynie pojedynczy Polacy...” (rozmowa z prof. I. Gutmanem, „Gazeta Wyborcza”,10/11 lutego 2001). Prof. Błoński grubo przesadził też insynuując dyskryminację Żydów, bo wystarczy tu wspomnieć przedwojenne kino, kabarety czy grupę Skamander, gdzie w znakomitej symbiozie tworzyli tacy poeci jak Lechoń, Wierzyński, Iwaszkiewicz,  ale  Tuwim i Słonimski czy Józef Wittlin. Spotykali się w kawiarniach i salonach. Sądzę, że gdyby nie wojna i jej tragiczne skutki w Polsce doszłoby z czasem do jeszcze większej symbiozy między Polakami a Żydami. Numerus clausus był w końcu epizodem. A po wojnie pogrom kielecki nie był wybuchem polskiego „antysemityzmu”, lecz prowokacją NKWD i UB mającą na celu podważenie prestiżu polskiej opozycji, by opinia światowa łatwiej przełknęła władzę „ludową” i sowieckie wpływy w Polsce.

     Podobno nieszczęsny esej prof. Błońskiego wywołał wilka z lasu i doczekaliśmy się antypolskich kalumnii prof. J.T. Grossa oraz jego naśladowców. Wystarczy jednak poczytać, co o nich sądzą uczciwi Żydzi jak Bolesław Szenicer komentujący „pseudonaukowe rewelacje Grossa” w nr.30 „Głosu Gminy Starozakonnych” (nr 30, 2008), te refleksje przedrukowano  w „Gazecie Polskiej”. Wystawa w Tempe i w Melbourne (gdzie w r.1967 rozpoczęto szkalowanie Polaków w dzienniku „The Sun” i w „Jewish Harald”) jest więc wspaniałą inicjatywą,  przybliża oba narody, daje nadzieję na odzyskanie harmonii wbrew intencjom pewnych środowisk nakręcających w mediach antypolską propagandę, której słusznie przeciwstawia się Reduta Dobrego Imienia. Byłoby tragicznym nieporozumieniem, by oba narody miały spierać się o Holokaust, kiedy i polski naród poniósł milionowe straty w tej wojnie, a ponadto nas nie miał kto ratować. Polacy – wydani na ludobójstwo ze strony Niemców i Rosjan – byli zupełnie osamotnieni. Natomiast Żydzi mieli zawsze jakąś szansę, bo mogli zapukać do polskiego domu.  

                                                                                                              Marek Baterowicz

     

 

Marek Baterowicz ( ur. w 1944 w Krakowie ), poeta, prozaik, publicysta, tłumacz poezji krajów romańskich, latynoskich i Quebec’u. Romanista – doktorat o wpływach hiszpańskich na poetów francuskich XVI/ XVII wieku ( 1998), fragmenty tej tezy ukazały się we Francji. Wydał też tomik wierszy w języku francuskim – „Fée et fourmis” ( Paris, 1977). Jako poeta debiutował na łamach „Tygodnika Powszechnego” i „Studenta” ( w 1971). Debiut książkowy: „Wersety do świtu” ( W-wa,1976) – tytuł był aluzją do nocy PRL-u. W r.1981 wydał zbiór wierszy poza cenzurą: „Łamiąc gałęzie ciszy”. Od 1985 roku na emigracji, od 1987 w Australii.Wydał też kilka tytułów prozy. Autor wielu zbiorów wierszy jak np. „Serce i pięść” ( Sydney, 1987), „Z tamtej strony drzewa” ( Melbourne, 1992 – wiersze zebrane), „Miejsce w atlasie” ( Sydney, 1996), „Cierń i cień „ ( Sydney,2003) czy „Na smyczy słońca” ( Sydney, 2008). W r.2010 we Włoszech ukazał się wybór jego wierszy – „Canti del pianeta”, "Status quo"(Toronto, 2014) ; We Francji ukazał się zbiór opowiadań – „Jeu de masques” (Nantes, 2014).





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.