Kartka z kalendarza- Bożena Ratter: O dobro Polski i polskiego obywatela
data:14 lipca 2017     Redaktor: Agnieszka


23 kwietnia 1943 roku około 600 polskich mieszkańców Janowej Doliny zostało zamordowanych przez UPA i okolicznych mieszkańców.
Czy  polscy dziennikarze telewizyjni, wykształceni i opłacani z moich pieniędzy, pieniędzy polskiego podatnika, będą bezmyślnie uwiarygadniać wersję ukraińskiego nacjonalisty? - pyta felietonistka.

spalona Janowa Dolina
 
 
Złoża bazaltu w Janowej Dolinie odkryli i udokumentowali polscy geologowie. Złoża zostały objęte państwowym mecenatem, powołano zespół wybitnych specjalistów, których wysłano na staże do Europy Zachodniej, by dowiedzieli się więcej, jak należy eksploatować bazalt. Grupą kierował  inż. Leonard Szutkowski (jego zastępcą był inż. Józef Niwiński, a budowniczym osiedla inż. Michał Urbanowicz), odkrywca złóż bazaltu krystalicznego, który od grudnia 1928r. do 1941r. był dyrektorem  Państwowych Kamieniołomów Bazaltu w Janowej Dolinie. Już w 1929 roku wybudowano linię kolejową łączącą odkrywkową kopalnię ze stacją Kostopol, ponieważ wielkie było zapotrzebowanie na  kostkę bazaltową w budującej się II RP. Produkcja w 1929 roku wynosiła 40 tys. ton, a  10 lat później zwiększyła się 10-krotnie.(DSH, Spotkania Kresowe, Tomasz Kuba Kozłowski).
Dla rosnącej liczby zatrudnionych wybudowano wzorcowe osiedle, w którym mieszkały rodziny pracowników - obywateli polskich czyli Polaków, Ukraińców, Czechów. Do kopalni bazaltu przyjeżdżali też górnicy ze Śląska, mieszkali wówczas w wygodnym hotelu w dwuosobowych pokojach. Część załogi kopalni stanowili pracownicy dojeżdżający do pracy koleją, jak również mieszkańcy pobliskich wiosek. Janowa Dolina była osiedlem nowoczesnym, w pełni zelektryzowanym, zwodociągowanym, skanalizowanym, zbudowanym na podstawie szczegółowego planu urbanistycznego. Osiedle mieszkaniowe zrealizowano na terenie pięknego lasu sosnowego. Dla poszczególnych alei wycięto w lesie pasy o szerokości 100 m. Środkiem każdego pasa biegła ulica wybrukowana kostką bazaltową. Po obu stronach ulicy, na działkach o powierzchni ok. 600 m kwadratowych (20x30 m) wybudowano domki - wille czterorodzinne. Do każdego mieszkania należała cześć działki, z frontu domu z kwiatami, z tyłu z warzywnikiem. Podpiwniczenie domów wykonano z bazaltu, domy drewniane, dwukondygnacyjne, kryte czerwoną dachówką, otoczone drewnianymi płotkami. Pomiędzy poszczególnymi alejami pozostawiano pas lasu szerokości 100-120 m, dzięki czemu zapewnione zostały warunki prawdziwego komfortu dla mieszkańców osiedla. Specjalnym akcentem była Aleja Spacerowa przecinająca aleje mieszkalne, nieprzejezdna, z rabatami kwiatów, krzewów ozdobnych, ławkami. W "Robotniczym Domu Zbiorowym" potocznie zwany BLOKIEM mieściła się sala teatralno - kinowa (na 400 widzów), widowiskowa, biblioteka, pokoje hotelowe i mieszkalne dla pracowników samotnych, jadłodajnia, kioski, sklep. Obok znajdowało się boisko sportowe, piłkarskie - lekkoatletyczne. Przy kopalni działał klub sportowy "Strzelec" prowadzący sekcje piłki nożnej, boksu, zapaśniczą, kajakarską, pływacką i inne. Kopalnia miała swoją orkiestrę jazz-bandową, która przygrywała do zabaw tanecznych organizowanych w dźwiękowej sali kinowej i w plenerze. Były tu również 3 plaże nad Horyniem, na których mogli wypoczywać strudzeni ciężką pracą robotnicy z rodzinami, przedszkole i szkoła. Na terenie osiedla handel prowadzony był wyłącznie przez spółdzielnię "Społem" co było wyrazem dbałości o kieszeń zatrudnionych. W pewnych okresach kopalnia płaciła pracownikom część wynagrodzenia swoją własną walutą (ebonitową), którą można było wydawać przy zakupach w sklepach spółdzielczych. Nawet apteka była w budynku wzniesionym specjalnie dla niej przez kopalnię (Bogusław Soboń, "Wołyński życiorys").
 
Osada nasza przed 1939 rokiem liczyła około 4 tys. mieszkańców, z czego około 2,5 tys. zatrudnionych było w kamieniołomach. Ludność zamieszkująca Janową Dolinę to w 80 procentach Polacy. Na pozostałą ludność składali się Rosjanie, Czesi i Ukraińcy. Jednak wszystko się kończy, sielankowe życie Osiedla zostało brutalnie przerwane najazdem wojsk i okupacją sowiecką (ZSRR napadła na wschodnie tereny Polski 17 września 1939 r.). Pamiętam nocne "napady" NKWD na mieszkania, rewizje, a po kilku minutach całe rodziny ładowano na samochody, które wyruszały w drogę na Sybir. Pamiętam ciągły strach i myśli, kiedy będzie nasza kolej, kiedy po nas przyjdą.
 
22 czerwca 1941r. Niemcy wypowiedziały wojnę ZSRR. Z Janowej Doliny uciekli najeźdźcy sowieccy z 1939 roku, ich miejsce zajęli okupanci niemieccy. Wkroczenie wojsk niemieckich nie zmieniło nic na lepsze, w dalszym ciągu eksploatowano kopalnię, a gestapo "zajęło się" aresztowaniami podejrzanych, tych, co NKWD nie zdążyło wywieźć na Sybir.
 
Gdy mieszkańcy Janowej Doliny spali lub szykowali się do snu w nocy z 21 na 22 kwietnia 1943r. (z Wielkiego Czwartku na Wielki Piątek), o północy ze wszystkich lasów okalających osiedle wyszli Ukraińcy (mieszkańcy pobliskich wiosek ze stopami obwiązanymi szmatami, by nie było słychać stukotu butów, wyposażeni w widły, siekiery i noże). Uprzednio przerwali łączność telefoniczną z siedzibą powiatu w Kostopolu, wysadzili w powietrze tory kolejowe, mosty, a droga dojazdowa była nie do pokonania, bo leżały na niej pościnane drzewa. Otoczyli osiedle, oblewali każdy budynek naftą lub benzyną, podpalając go smolnym łuczywem od strony wejścia. Oknami wrzucali granaty i strzelali do uciekających, nieraz już bardzo poparzonych ludzi. Strzelali, zabijali siekierami, widłami lub nożami. Napastników było bardzo dużo. Ludzie uciekali z płonących domów w kierunku Bloku (gdzie uważali, że znajdą ochronę) i ginęli od kul niemieckich, a może też kul rodaków. Ci, którym nie udało się opuścić domów w przerażeniu, chowali się w piwnicach, mając nadzieję, że ogień nie przedostanie się do podmurówek. Z tych ludzi nikt nie ocalał. Żar i dym był tak wielki, że udusili się, zostali spaleni na węgiel lub po prostu upieczeni. Stan oblężenia i masakry trwał aż do świtu. Pamiętam małe dzieci nadziane na pale na Alei Spacerowej. Całe rodziny z nożami w plecach leżące w krzakach, spalone moje koleżanki. Opisem ogromu tej tragedii jest fragment wiersza nieznanego mi autora. "Oczy wykuwano, piersi obcinano i głową na dół na drzewach wieszano Bulbowcy swe plany spełnili Nas z naszych domów wypędzili". Moja rodzina ocalała, ale moja mama tej jednej nocy zupełnie osiwiała. Janowa Dolina. Ilekroć wspomnę tę nazwę, widzę oślepiającą jasność, potworny huk, trzask ognia, słyszę krzyk i jęki palonych żywcem ludzi oraz wrzaski w języku ukraińskim. Do dnia dzisiejszego każdy Wielki Piątek poświęcam pamięci pomordowanych, i mimo że minęło już tyle lat zawsze w tym dniu same płyną mi z oczu łzy (Fragment wspomnień Janiny Pietrasiewicz-Chudy ze Słupska z konkursu ogłoszonego w 2009r.).
 
Po wymordowaniu Polaków w ich domach zaczęto również sprawdzać, czy w domach ukraińskich nie ma Polaków. Polacy wykryci (zadenuncjowani) w domach ukraińskich byli mordowani na miejscu, w obecności rodziny ukraińskiej. Były też przypadki, że wraz z Polakami zamordowani zostali Ukraińcy, którzy przyznali się, iż wiedzieli o obecności w ich domu Polaków i nie wydali ich z własnej inicjatywy. Znany nam jest przypadek, że wykryta w domu ukraińskim pani Świderska z trojgiem dzieci musiała wcześniej oglądać mord swoich opiekunów Ukraińców, a potem dopiero odebrano życie jej i jej dzieciom. Mimo tej bezwzględności policji ukraińskiej Wasyl przechował nas przez cały dzień jeszcze w sobotę, a po zapadnięciu nocy wyprowadził nas do lasu i pożegnał. Przedostaliśmy się lasami do Kostopola (Fragment relacji Władysława Kobylańskiego).
 
Po wielu latach starań udało się rodzinom ofiar, tym, którzy przeżyli, w Janowej Dolinie zorganizować uroczystość odsłonięcia na terenie miejsca zbrodni pamiątkowego krzyża. Władze ukraińskie nie pozwoliły umieścić na krzyżu ani daty zbrodni ani liczby 600 ofiar tego ludobójstwa. Uroczystość poświęcenia (na którą przybyli Ukraińcy) została zakłócona przez nacjonalistów ukraińskich i opisana przez ukraiński tygodnik Wołyń, który donosił, iż 18 czerwca w pobliżu wsi Bazaltowe, ukraińscy patrioci nie pozwolili polskim szowinistom przeprowadzić uroczystości poświęcenia i odsłonięcia pomnika ku czci niemieckich policjantów polskiego pochodzenia zniszczonych przez oddziały UPA w 1943 roku.
 
Obecnie w centrum Janowej Doliny znajduje się pomnik upamiętniający zupełnie inne wydarzenie. Podczas spotkania w DSH prezentowane było zdjęcie z 2014 roku. Lider prawego sektora z Wołynia (w koszuli z ukraińskim haftem, na bazarze na Ursynowie Ukrainki sprzedają koszule z takim właśnie haftem) składa kwiaty pod pomnikiem upamiętniającym napad UPA na Janową Dolinę. Bo według Ukraińców doszło tutaj do bohaterskiej bitwy oddziałów OUN UPA z faszystami i współpracującymi z nimi Polakami. O tym, że wymordowano tutaj 600 niewinnych ofiar ani słowa. Napis na pomniku brzmi:
 
„Tutaj 21-22 kwietnia 1943 roku sotnie pod dowództwem Dubowyja zlikwidowały jedną z najlepiej umocnionych baz wojskowych polsko - niemieckich okupantów na Wołyniu. W walce zlikwidowano niemiecką i polską załogę, wyzwolono z obozu jeńców wojennych i powstrzymano terrorystyczne akcje przeciwko okolicznym wsiom, które przeprowadzali polsko niemieccy oprawcy”.
 
To jest tekst oficjalny na pomniku w Janowej Dolinie, zhańbionej śmiercią bliżej nie określonej liczy osób, których do końca nie zidentyfikowano i nigdy nie pozwolono na przeprowadzenie prac ekshumacyjnych. Ale na Ukrainie czci się bandytów, napastników. Dowodzący tą akcją Iwan Łytwyńczuk, ps. Dubowyj, syn popa, absolwent prawosławnego seminarium, w ukraińskiej Wikipedii przedstawiony jest jako bohater zmyślonej historii.
 
Czy sprawujący w naszym imieniu władzę, członkowie Sejmu i Senatu, Rady Ministrów, sądów i trybunałów (niezależnie od opcji politycznej), organizacji i wspólnot kresowych posiadają listę zbrodniarzy (Szymon Wiesenthal posiadał listę zbrodniarzy i ścigał ich do śmierci) i zlecili za moje, podatnika, pieniądze, dzięki którym sprawują władzę, umieszczenie w wielu językach w Wikipedii i podobnych źródłach „wiedzy”, do której sięgają niechętni do czytania rzetelnych pozycji naukowych, prawdziwych biogramów zbrodniarzy? Czy wybrani przez nas rządzący i sprawujący władzę (niezależnie od opcji politycznej) mają na względzie interes Polski i jej obywateli? Czy polscy naukowcy wykształceni za pieniądze polskiego podatnika zajmują się tymi zbrodniarzami?
Czy  polscy dziennikarze telewizyjni, wykształceni i opłacani z moich pieniędzy, pieniędzy polskiego podatnika, będą bezmyślnie uwiarygadniać wersję ukraińskiego nacjonalisty?
Zobacz równiez:





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.