Marek Baterowicz: KŁOPOTY Z NADZWYCZAJNĄ KASTĄ
data:01 lipca 2017     Redaktor: GKut

Z daleka lepiej widać....

 

 

Sędzia sługą prawa  - a nie sługą rządu!

– oto jedno z kretyńskich haseł dzikiej opozycji, jej transparenty to koktajl nonsensów! Przykładem właśnie powyższy sofizmat, czyli tylko pozornie poprawne rozumowanie, a tak naprawdę to z rozmysłem zbudowane fałszywie. Pierwszy człon jest bez zarzutu, faktycznie sędzia powinien być sługą prawa. Natomiast drugi przemyca fałsz, bo sędziowie z owej „nadzwyczajnej kasty” byli lub są SŁUGAMI UKŁADU, którego korzenie sięgają PRL-u. I dlatego rząd PiS-u przeprowadza reformę sądownictwa, gdyż trzeba absolutnie oczyścić tę archaiczną kastę i dojść do ideału, który proponuje właśnie pierwsza część zdania: „sędzia sługą prawa”, a nie układu!!! Oczywiście pewien procent sędziów i tak już działa w tym duchu, tzn. kieruje się prawem, a nie wytycznymi z układu (przy skazaniu Mariusza Kamińskiego były nawet naciski rządu PO-PSL), ale niestety większość sądów nadal pozostaje na usługach układu. I właśnie to należy zmienić, aby sądy stały się niezależne. Dopiero wtedy w IIIRP nastanie demokracja, jej fundamentem są przecież niezależne sądy! W tym kierunku idzie więc reforma sądownictwa, czuwa nad nią minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, człowiek szlachetny i patriota, dlatego znienawidzony przez szajkę pławiącą się w bezprawiu od dziesięcioleci! Swego czasu PO-PSL groziło mu...Trybunałem Stanu, co urąga kryteriom praworządności. A jak było można poczytać w rozmowie z Nim, patrz „Polską rządzi szajka” ( Gazeta Polska,, 30 lipca 2008). Dodajmy, że  układ postkomunistyczny używał sądów dla ferowania wyroków wygodnych dla rządów lewicy ( SLD, UP, PSL, UW)  lub „liberałów” z PO i kolaborantów z PSL-u, a w okresach rządów PiS-u wierzgał i nadal wydaje werdykty groteskowe, sabotując tym samym wysiłki PiS-u, który stara się przywrócić praworządność. Układ ten wydaje więc karykaturalne wyroki jak np. w sprawie Adama Słomki lub Zygmunta Miernika nie mające nic wspólnego z odczuciem sprawiedliwości. Słuszny apel przed Sądem Najwyższym „Zamknąć Michnika , uwolnić Miernika!” ukazuje całą tragedię polskiej Temidy, zawłaszczonej przez „nadzwyczajną kastę”, nie tylko sędziów, ale i prokuratorów, co odsłania śledztwo w sprawie Amber Gold, podczas którego żałosne, cyniczne zeznania prokuratorów zasłaniających się amnezją, ukazują ludzi niegodnych swego urzędu. Nie lepiej jest w Sądzie Najwyższym nieoczyszczonym z reliktów peerelowskich, przypomniał to niedawny protest KPN-u i Adama Słomki. A  pani prezes SN, prof. Małgorzata Gersdorf (wybrana przez Bronisława Komorowskiego), skarżyła się, że sędziom trudno jest wyżyć za 10 tysięcy złotych! (czyli za pensję prawie trzykrotnie wyższą od średniej krajowej). Pewnie dlatego kradną w sklepach, pozostając  bezkarni, oni -  rozsadniki korupcji i bezprawia! Ostatnio pewna sędzina zmieniała w księgarni nalepki z cenami, aby kupić taniej wymarzone tytuły. Wyżej mierzyli inni sędziowie z nadzwyczajnej kasty wynosząc ze sklepu pendrivy i inne cacka technologii. Wpadli, lecz nie wytoczono im sprawy, są przecież nietykalni. A KRS chroni ich i nie pali się, by cofnąć im immunitety.

      Podobno miasteczko namiotowe protestujących przy Sądzie Najwyższym ( miejscu największego stężenia gangreny Temidy) jest zagrożone wizytą...Donalda Trumpa! Naturalnie z powodów bezpieczeństwa Prezydenta. Ale jak sądzi Adam Słomka wystarczy  zasłonić namioty. A może by zaprosić tam ochronę prezydenta Trumpa, a – przy okazji – opowiedzieć Amerykanom, że w 28 lat po rzekomym „obaleniu” komunizmu  Polacy muszą domagać się oczyszczenia sądów z peerelowskich reliktów, a w tym i Sądu Najwyższego, który jest przykładem „najwyższego upadku”. Nie lepiej było z Trybunałem Konstytucyjnym, odziedziczonym po niesławnej kadencji rządów PO-PSL, naszpikowanym „sędziami” współpracującymi kiedyś ze służbami PRL-u. A ich prezes Rzepliński, równie tajemniczy delegat platformianego układu, nie ustawał w antypisowskich akcjach. Oczyszczenie TK zajęło rok z okładem; kłamstwem były słowa prof. Adama Strzembosza wypowiedziane po r.1989, że sędziowie zlustrują się sami. Postkomunistyczny układ nie chciał dopuścić do tego, wprost przeciwnie, peerelczycy potrzebowali nadal dyspozycyjnych sędziów, co przydawało im się w razie takich procesów jak w aferze „Żelazo” w r.1990, gdy Sąd Wojewódzki w Warszawie wypuścił na wolność pięciu podejrzanych generałów, zarazem oddalając oskarżenia prokuratorów, oparte na żmudnym śledztwie. Dyspozycyjni sędziowie przydali się też w procesie o zabójstwo ks. Jerzego, bo generałowie Ciastoń i Płatek zostali uniewinnieni, a wyrok objął płotki. Inna rzecz, że w  sprawie morderstwa ks. Popiełuszko bardzo kontrolowano też prokuraturę, a prokurator Andrzej Witkowski – jedyny niezłomny – został odsunięty ( 3.XII.1991)  od śledztwa, kiedy trafił na dowody winy Kiszczaka.

Dyspozycyjni sędziowie przydali się również w procesie górników zabitych w kopalni „Wujek”, w którym – obok układu - dodatkowo naciski na sędziów wywierał Adam Michnik. Nie inaczej było w procesie kata UB Adama Humera (w r.1996) i jedenastu ubeckich oprawców, skazanych na symboliczne kary w stosunku do rozmiarów ich  znęcania się nad więźniami. Tortury podczas przesłuchań były normą. Wielu katów bezpieki uszło w ogóle wymiarowi „sprawiedliwości”, emigrując np. do Szwecji jak Józef Bik-Bukar-Gawerski, który okładał więźniów nogą od stołka po plecach, gumą po gołych piętach, kopał w jądra i bose stopy. Jeden z więźniów pamięta jak Bik spytał go co to jest demokracja. Kiedy odparł, że musi to być coś dobrego, bo o tym w gazetach piszą, wtedy Bik wybił mu dwa górne zęby. O taką „demokrację” walczą chyba dziś KOD-ziarze i Obywatele RP! Śledztwo przeciwko Bikowi ruszyło dopiero w r.2003, gdy przysłał do IPN-u prośbę o zaświadczenie, iż w latach 1945-1953 pracował w UB! Było mu potrzebne do podania o wyższą emeryturę!  Do procesu jednak nie doszło, gdyż Bik nie miał zamiaru przyjechać do Polski. Natomiast zmusił III RP do podwyżki swej emerytury, choć sąd pierwszej instancji (chwała mu za to!) odmówił większych świadczeń. Bik odwołał się i sprawę wygrał. Okazało się, że w tzw.III RP nie dało się odebrać pensji stalinowskim mordercom. Bik zmarł spokojnie  w Szwecji pobierając wysoką emeryturę z kraju, w którym kiedyś katował i zabijał naszych rodaków.

        Wreszcie dyspozycyjni sędziowie byli potrzebni zawsze w sprawach lustracyjnych, by chronić peerelowskich agentów czy tajnych współpracowników, dalej uprawiających politykę w III RP, chociaż ich epoka minęła oficjalnie w roku 1989. Natomiast w sprawach nadużyć finansowych, choć były to afery nieraz wielomiliardowe, post-peerelowska Temida przyjęła strategię umarzania ich w prokuraturze lub w komisjach sejmowych zależnych od układu. Afery te nie trafiały więc do sądów, bo nad aferzystami parasol ochronny trzymała prokuratura lub kolesie z komisji. Umorzenie jednak nie oznacza uniewinnienia. Czasem aferzystę chronił po prostu immunitet poselski (np. casus Ireneusza Sekuły). Kiedy umorzenie nie wchodziło w rachubę, do akcji wkraczała nadzwyczajna kasta ze swoimi sędziami dyspozycyjnymi i to ona była gwarantem przetrwania wszystkich aparatczyków PRL-u, zapewniała też komfort i bezkarność eliotom PO-PSL. Elity te miały życie usłane różami, gdy zwykły obywatel spadał  na kolce. Nadzwyczajna kasta sędziów wraz z KRS to po prostu zamrażalnik organizmów sięgających epoki PRL-u, a blokujących autentyczną transformację w IIIRP, ponieważ kastowość wyklucza demokrację. Ten stan rzeczy nie może trwać wiecznie, dobroczynna odwilż jest imperatywem Dobrej Zmiany.

                                                                                                       Marek Baterowicz

      

Marek Baterowicz ( ur. w 1944 w Krakowie ), poeta, prozaik, publicysta, tłumacz poezji krajów romańskich, latynoskich i Quebec’u. Romanista – doktorat o wpływach hiszpańskich na poetów francuskich XVI/ XVII wieku ( 1998), fragmenty tej tezy ukazały się we Francji. Wydał też tomik wierszy w języku francuskim – „Fée et fourmis” ( Paris, 1977). Jako poeta debiutował na łamach „Tygodnika Powszechnego” i „Studenta” ( w 1971). Debiut książkowy: „Wersety do świtu” ( W-wa,1976) – tytuł był aluzją do nocy PRL-u. W r.1981 wydał zbiór wierszy poza cenzurą: „Łamiąc gałęzie ciszy”. Od 1985 roku na emigracji, od 1987 w Australii.Wydał też kilka tytułów prozy. Autor wielu zbiorów wierszy jak np. „Serce i pięść” ( Sydney, 1987), „Z tamtej strony drzewa” ( Melbourne, 1992 – wiersze zebrane), „Miejsce w atlasie” ( Sydney, 1996), „Cierń i cień „ ( Sydney,2003) czy „Na smyczy słońca” ( Sydney, 2008). W r.2010 we Włoszech ukazał się wybór jego wierszy – „Canti del pianeta”, "Status quo"(Toronto, 2014) ; We Francji ukazał się  zbiór opowiadań – „Jeu de masques” (Nantes, 2014).





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.