Dyktatura debili cz. XXII
data:22 czerwca 2017     Redaktor: GKut

„Rządy CKE”

 

W 2005 roku, kiedy po raz pierwszy spotkaliśmy się (my, tzn. nauczyciele) z przedstawicielami Centralnej, a ściśle mówiąc, Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej, a nastąpiło to w ramach szkolenia do sprawdzania  tzw. nowej matury, usłyszeliśmy dwa ważne komunikaty:

1. „Nową maturę wprowadzamy dlatego, że weszliśmy do Unii Europejskiej.”

2. „Proszę Państwa, Państwo są wykształconymi ludźmi. Mają Państwo doświadczenie w sprawdzaniu wypracowań. Będą Państwo stosować kryteria zdrowego rozsądku.”

Już wtedy te dwie informacje brzmiały „cokolwiek sprzecznie”, ale nie zdawaliśmy sobie sprawy z rozmiarów tej sprzeczności. Najkrócej rzecz ujmując, wyjaśnienia dotyczące obu punktów wyglądają tak:

1. UE wymaga ustanowienia egzaminów zewnętrznych i jednakowych dla całego kraju „kluczy”, według których się je sprawdza. Dodatkowo usłyszeliśmy także, iż zarówno jedno, jak i drugie, jest formą walki z korupcją, tzn. z sytuacją, kiedy nauczyciel „daje” swemu uczniowi maturę za nic. Przepraszam, za coś. Te „cosie” podobno były nagminne.

2. „Klucze”, zwłaszcza do wypracowań, od początku były sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem, ponieważ sprowadzały każdą próbę głębszej myśli do płytkiego schematu, tym samym unicestwiając myśl.

Po dwunastu latach, mimo ustanowienia „jeszcze nowszej” matury i zastąpienia „kluczy” ogólnymi tabelami kryteriów, zbieramy gorzkie owoce tej pierwotnej sprzeczności. Już na pierwszej sesji sprawdzania matur (maj 2005) okazało się, że praktyka wygląda inaczej niż zasady nauczane podczas szkoleń.  A potem z każdym rokiem było coraz gorzej. Wspominałam zresztą, chyba dwukrotnie, o metodzie „dorzucania” nowych, coraz bardziej absurdalnych wymagań, do których muszą się dostosowywać egzaminatorzy. „Dorzucanie” odbywa się co roku i szkolenie odbywa się co roku, ponieważ każdorazowo jest naginane do wyników pilotażowych kolejnej rundy egzaminacyjnej. A każda kolejna runda pokazuje coraz niższy poziom zdających, coraz niższy poziom ich wiedzy (zgodnie z założeniem „ograniczania liczby wiadomości na rzecz kształcenia umiejętności”, jakby możliwe było jedno bez drugiego, o czym pisałam wielokrotnie) i coraz niższy poziom ich… umiejętności (który miał rosnąć!), co od początku było do przewidzenia. Przecież umiejętność to zdolność radzenia sobie w różnych sytuacjach dzięki zdobytej wiedzy i ćwiczeniom na przykładach. Do tego konieczne jest myślenie, ponieważ wszystkich sytuacji przećwiczyć, a nawet wymyślić (!) się nie da. A ustanawianie „kluczy”, kryteriów i dostosowań to właśnie taka próba obsłużenia wszystkich okoliczności! CKE łapie się tutaj we własną pułapkę, zwłaszcza iż pozbawienie zdolności myślenia  i sprowadzenie uczniów oraz nauczycieli do poziomu cyborgów automatycznie i posłusznie wykonujących polecenia oznacza mnożenie wymagań koniecznych do nauczenia i zapamiętania, a więc rezygnację z umiejętności na rzecz wiedzy.

Jak rozwiązać tę nieprzyjemną sprzeczność? Metodą znaną skądinąd (a może „stąd samąd”?): jeszcze więcej tego samego. Tegoroczne „dorzucenie” dotyczyło jednego z kryteriów szczegółowych i brzmiało: każdy, kto chce za to i za to postawić tyle i tyle punktów, ma się skonsultować  z przewodniczącym zespołu! Przewodniczący zespołu już wkrótce „robił bokami” z powodu nadmiaru konsultacji, a egzaminatorzy czekali w kolejce na ich wyniki. Telefon przewodniczącego grzał się do białości od ciągłych „uzgodnień” z dyrektorem OKE. Wszyscy przerażeni. A przecież kryterium, o którym była mowa, widnieje we wszystkich informatorach maturalnych, stosują je wszyscy nauczyciele przygotowujący swoje klasy do egzaminu i znają je wszyscy uczniowie szkół średnich. I raptem się okazuje, że nie można go używać bez konsultacji. Zapewne w ramach realizacji zasady „Państwo są wykształconymi ludźmi.” Bardzo dotąd cierpliwa i pokorna koleżanka zdecydowała, że to jej ostatnia sesja: „Więcej nie pozwolę robić z siebie przygłupa!”     

Inny przykład. Rzeczowy błąd kardynalny dyskwalifikuje pracę. To dobrze. Tak powinno być. Zwłaszcza że Pani Minister (polonistka) niejednokrotnie mówiła, iż nie wyobraża sobie pozytywnej oceny dla ucznia, który nie zna obowiązkowych lektur. Jednak CKE wyobraża to sobie znakomicie od wielu lat. I od wielu lat trwają zażarte spory egzaminatorów (przecież wykształconych i rozsądnie myślących) z decydentami Wysokiej Komisji. Błąd kardynalny jest np. wtedy, gdy maturzysta napisze: „Autorem Pana Tadeusza jest Sienkiewicz”. Słusznie. Ale już stwierdzenie: „Autorem Makbeta  jest Sofokles” błędem kardynalnym nie jest. Dlaczego? Ponieważ Makbet  to nie lektura „z gwiazdką” (czyli najbardziej obowiązująca spośród obowiązujących), a  Pan Tadeusz  – owszem, za co zresztą Bogu dzięki. Zdrowy rozsądek podpowiada, że błąd kardynalny jest kardynalny nie dlatego, że dotyczy lektury „z gwiazdką”, ale dlatego że świadczy o skandalicznym braku wymaganego zakresu wiedzy. Ale gdzie tam. Skoro „wojna to pokój”, „wolność to niewola”, a „ignorancja to siła” (Orwell), błąd kardynalny może oznaczać „dotyczący lektury z gwiazdką” i - dosyć na tym.

Co jeszcze? Od lat, zgodnie z wymaganiami maturalnymi, wpajamy naszym podopiecznym informację widniejącą pod każdym tematem wypracowania w arkuszu egzaminacyjnym z języka polskiego na poziomie podstawowym: „Twoja praca powinna liczyć co najmniej 250 słów”, ponieważ, co z kolei można znaleźć w każdym informatorze przedmiotowym: „Jeśli praca składa się z mniej niż 250 słów, egzaminator przyznaje punkty tylko w kategoriach A, B i C”, a więc trzech na osiem, a to od razu zmniejsza możliwą do zdobycia liczbę punktów o 22 na 50, czyli prawie o połowę! Nic dziwnego, że maturzyści pracowicie liczą wyrazy i zapisują kolejne wyniki drobnymi cyferkami na marginesach prac. Wygląda to nawet zabawnie, a niejednokrotnie przydaje się egzaminatorom, „wykształconym i kierującym się zdrowym rozsądkiem”, którzy także, jak widać, są zmuszeni do działań cokolwiek kupieckich, by użyć skojarzenia najgrzeczniejszego z nasuwających się. W ten sposób i zdający, i sprawdzający tracą sporo czasu na czynności – z punktu widzenia nauczyciela zatroskanego o poziom umiejętności samodzielnego myślenia i wnioskowania, zwłaszcza w humanistyce – cokolwiek jałowych. Okazuje się jednak, że i tu od lat nie doceniamy sprytu zamysłów „eksperckich”. Bowiem jeśli do zaliczenia egzaminu wystarczy 30%, czyli 21 punktów na 70 (za cały arkusz), suma uzyskana z podliczenia rzeczonych kategorii A, B i C (28 p.) daje przekroczenie progu z nawiązką, nie trzeba nawet niczego dodawać z I cz. arkusza, czyli z czytania ze zrozumieniem! Wprawdzie osobom wykształconym i posługującym się zdrowym rozsądkiem trudno sobie wyobrazić, by w stu czy nawet dwustu słowach zawrzeć pełne uzasadnienie choćby najbardziej adekwatnej do tematu tezy, ale eksperci CKE znów wyobrażają to sobie znakomicie, a dowody tej wyobraźni znaleźć można m. in. w poprzednim odcinku „Dyktatury debili”. A przecież ktoś, kto zna lekturę, wnikliwie analizuje jej fragment i używa mózgu, bez trudu napisze kilkaset, a nawet kilka tysięcy słów na zadany temat i nie będzie tracił czasu na liczenie wyrazów co kilka linijek! Zwłaszcza że w skład owych „legendarnych” 250-ciu słów mogą wchodzić także cytaty!

Czy naprawdę trzeba jeszcze tłumaczyć, iż kryteria oceniania zewnętrznych egzaminów maturalnych z języka ojczystego, wymyślone kilkanaście lat temu i pracowicie modyfikowane (czytaj: rozpaczliwie żenująco naginane do bezlitosnej rzeczywistości) są niesprawiedliwe, krzywdzące, głupie i rażąco nieetyczne wobec ludzi, którzy zachowali przynajmniej resztki  rozumu i nie dali sobie wyprać mózgu na tyle, by przestać myśleć? Dotyczy to zarówno uczniów, jak i nauczycieli, o których rozsądku wykształceniu napiszę w następnym odcinku. Korupcja, od której podobno (na równi z wymaganiami unijnymi) zaczęło się wprowadzanie „nowej matury”, jest niemoralna. A jak nazwać to, co dzieje się w zespołach CKE? Tę instytucję trzeba jak najszybciej zlikwidować i wrócić do zasady, że wiedzę i umiejętności ucznia sprawdza i ocenia nauczyciel, który go zna i wie, jaka jest różnica pomiędzy „daniem szansy” a tolerowaniem nieuctwa, lenistwa i bezczelności.

Żmirska

Zobacz równiez:





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.