Dlaczego Donald Tusk nie został zaproszony na bal?
data:05 czerwca 2017     Redaktor: GKut

Felieton Krzysztofa Osiejuka- TOYAHA

Moja niesłowność mnie poraża, niemniej jednak, kiedy każdy dzień z jednej strony przynosi nowe informacje o kolejnych trumnach, wypełnionych fragmentami wymieszanych z nie wiadomo czym ludzkich ciał, mam wrażenie, że inne tematy zwyczajnie nie istnieją. Ja zdaje sobie sprawę z tego, że czasy są takie, że naprawdę trudno jest się nam skupić dłużej niż przez jeden dzień na jednej kwestii, a sprawa owych trumien – cokolwiek byśmy nie powiedzieli – jest zaledwie jedną z nich, mam wrażenie, którego nie potrafię zwalczyć, że oto doszło do autentycznego przełomu. Zaglądamy do wnętrza tych trumien i znajdujemy coś, czego z jednej strony nawet nie mogliśmy się spodziewać, a z drugiej to coś, co stanowi odpowiedź na wszystkie nasze dotychczasowe dylematy. To co się wydarzyło 10 kwietnia 2010 roku miało stanowić ostatni etap na drodze do Nowego Wspaniałego Świata. A ów gest, który się tak pięknie zamanifestował tym, co dziś dzień po dniu odkrywamy, miał stanowić uroczystą proklamację nowego porządku.

Oto fragment wywiadu, który się tu juz pojawił przed laty, a jakiego jeszcze jakiś czas przed Katastrofą, kiedy wszystko wydawało się zupełnie inne, niż w rzeczywistości było, udzieliła „Rzeczpospolitej” Zyta Gilowska:

 

„- Wracając do tych tajemnic polskiej polityki. Nie jest dla pani tajemnicza rezygnacja Tuska z kandydowania na prezydenta?

- Trochę tak. Można to tłumaczyć obawami przed przegraną, ale to mnie nie przekonuje. Można tłumaczyć zamiarem utrzymania władzy premiera, ale to też mnie nie przekonuje.

- Dlaczego to panią nie przekonuje?

- Przede wszystkim dlatego, że Donald Tusk przez minione cztery lata zachowywał się jak osoba, która otwarcie i bardzo konsekwentnie zmierza do prezydentury. Taka wolta, na dokładkę niezbyt serio objaśniana tymi żyrandolami, ma skrywany komponent, jakąś tajemnicę.

- Może więc to jakiś kaprys Donalda Tuska?

- Nie. Tego typu kaprysy mają tylko bardzo młode dziewczyny na pograniczu gimnazjum i liceum.

- Czyli na gruncie wiedzy istniejącej w domenie publicznej nie sposób tej rezygnacji wytłumaczyć?

- Tak. I odpowiadając wprost na pani pytanie: moim zdaniem jest w tym jakaś tajemnica.

- Tym, którzy przyczyny analizują, brakuje więc może jakiegoś elementu tej układanki, jakiejś wiedzy?

- Sądzę, że tak właśnie jest.

- A to kiedyś się wyda?

- Generalnie żywię takie XIX-wieczne i chyba naiwne przekonanie, że kiedyś wszystko się wyda. Myślę więc, że wyda się i to”.


Dręczyło mnie to już wtedy, kiedy wszystko nagle przyspieszyło, ale i tym bardziej dręczy dziś, że ta okropna tajemnica, którą wtedy w swej bezradności przedstawiła Zyta Gilowska, się nagle przejaśniła i że wcale nie trzeba było na tę chwilę czekać długo. Bo zaledwie do 10 kwietnia. Do 10 kwietnia, kiedy to dowiedzieliśmy się, że samolot wiozący na uroczystości katyńskie naszego prezydenta rozbił się przy lądowaniu, i że Prezydent nie żyje. A chwilę potem, dotarła do nas informacja, że tak się szczęśliwie złożyło, że na pokładzie nie było Jarosława Kaczyńskiego. Który też miał tam oryginalnie być, ale ostatecznie go zabrakło. I wtedy zrozumiałem. I to co zrozumiałem dręczy minie do dziś, z każdym dniem coraz bardziej.

Jak mówię, wspominałem już o tym przed laty, ale ten przekaz gdzieś się zagubił. A więc dziś powtórzę to bardzo dobitnie. Mam bardzo mocne podejrzenie, że jakiś czas przed tym, jak Donald Tusk ogłosił rezygnację z ubiegania się o fotel prezydenta, przyszedł ktoś – ktoś kogo ja oczywiście ani nie znam, ani znać nie chcę – i poinformował go, że musi pozostać premierem, bo tu się szykuje bal, na który on nie jest zaproszony. Że ma zapomnieć o prezydenturze, ma się zająć bieżącą polityką na poziomie rządu i partii, natomiast całą resztą już zajmą się ci, co wiedzą więcej. A jeśli ma jakieś obawy o przyszłość, to może być spokojny. Wszystko zostanie zorganizowane tak, by on i jego bliscy byli zadowoleni. I to bez względu na to, czy kandydatem w nadchodzących wyborach będzie Komorowski, Sikorski, czy nawet – jeśli komuś to pasuje – jakiś przedstawiciel świata kultury. Bo konkurencji się nie planuje.

Widzę te scenę. Jak Donald Tusk dowiaduje się, że jeszcze nie dziś. Że może nawet nigdy. Ale że nic nie może zrobić, bo ci którzy go wymyślili i dają mu żyć mają wobec niego i wobec całego tego interesu inne plany. Widzę tę scenę, widzę tego Tuska, i widzę też go parę tygodni później, już po tym, jak dowiedział się co się stało… i poszarzał ze strachu. Bo zrozumiał, że tu nie ma żartów. Że to nie jest piłeczka. I że to nawet nie jest jego ukochany Sopot i cała ta przygoda.

Tyle że, jak uczy mądrość ludowa, człowiek strzela, a Pan Bóg kule nosi. Ja wiem, co oni wszyscy muszą czuć dziś, kiedy się okazało, że może się bardzo szybko okazać, że to że ten plan nie do końca się udał, ma znaczenie podstawowe. Jak oni muszą się dziś okropnie bać. Zwłaszcza że mają autentycznie związane ręce. Nie mają już w tej chwili żadnego ruchu.

I tak trwają najpierw do roku 2015, a następnie przez lata kolejne do dnia dzisiejszego, kiedy – wśród wielu, wielu innych – otrzymujemy i tę informację:

„W wyniku ekshumacji w trumnie prawosławnego ordynariusza wojskowego śp. abp. Mirona Chodakowskiego ujawniono połowę ciała, od pasa w górę. Natomiast od pasa w dół znajduje się tam ciało śp. biskupa polowego WP Tadeusza Płoskiego – poinformował w czwartek zastępca prokuratora krajowego Marek Pasionek. Oba ordynariaty do czasu otrzymania oficjalnej dokumentacji nie chcą komentować doniesień prokuratury”.

Bardzo proszę, spróbujmy to objąć naszą myślą. 10 kwietnia 2010 roku nie doszło do jakiegoś głupiego zamachu, nie została zrealizowana jakaś brudna polityczna intryga, nie stało się nawet tak, że ktoś chciał sobie zrobić żart, no i ów żart się nie udał. 10 kwietnia 2010 roku to dzień uroczystej proklamacji ostatecznego zwycięstwa Szatana. A ta zabawa z trumnami, którą dziś tak przeżywamy, to zaledwie drobny element większego rytuału. Znacznie poważniejszego niż całe to gadanie o tym, czy PiS-owi uda się utrzymać władzę.

 

-------------------------------
 
Polecamy książki Toyaha- Krzysztofa Osiejuka

 

 






Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.