20 czerwca mija 85 rocznica wydarzenia, którym żyła cała Polska i które miało wielkie znaczenie moralne dla Polaków. 20 czerwca 1927 do portu w Gdyni wpłynęła kanonierka "Wilia", z prochami Juliusza Słowackiego na pokładzie. "Wilia" przyjęła trumnę z prochami Wieszcza - ekshumowanymi dzień wcześniej z cmentarza Montmartre -15 czerwca 1927 w porcie Cherbourg - i obrała kurs na Gdynię.
Cześć prochom Słowackiego! Pomorze, Gdynia, Gdańsk witają Cię, Wieszczu Narodu. Po wieku tułaczki na obczyźnie, po niepolskich lądach i morzach, po dziesiątkach lat życia, cierpienia i tworzenia, wreszcie po 78 latach odpoczynku na cmentarzu paryskiego Montmartre'u, wracasz, Królu-Duchu narodu polskiego nareszcie do ojczystej ziemi, do domu zacisznego, gdzie Cię otoczy gorąca miłość trzydziestu milionów Polaków i Polek. Na pokładzie statku polskiego, wiedziony i strzeżony przez oficerów i żołnierzy polskiej Marynarki Wojennej, przybywasz dziś do portów Polski, Gdyni i Gdańska, by spojrzeć przez chwilę uradowanym okiem na wyzwolone Pomorze, na ziemię kaszubską.
Prochy Słowackiego popłynęły statkiem "Mickiewicz" Wisłą do Warszawy. Podróż miała podniosły charakter:
W górę Wisły płynął statek "Mickiewicz". Zboża stały wysokie, tracące już zieleń, nad rzeką niósł się zapach schnących traw, odgłosy klepanych kos; kończono sianokosy. Na widok trumienki stojącej na dziobie statku, ludzie przestawali na chwilę żąć, żegnali się i mówili "Wieczny odpoczynek..". W Tczewie, Grudziądzu, Toruniu, Płocku przychodziły delegacje z wieńcami, za ojcami miast stały rzędy harcerskich i szkolnych mundurków, napierał milczący tłum. W Czerwińsku, pod prastarą kolegiatą, purpura, fiolet i koronki komż. Prymas Polski w otoczeniu duchowieństwa witał Prochy [...].
25 czerwca statek przybił do warszawskiej przystani. Na moście Poniatowskiego, na nabrzeżu, na stokach skarpy czerniło się mrowie ludzkie. Okryty purpurą karawan czekał przy pomoście. W ciszy tak zupełnej, jakby cała stolica wstrzymała oddech w piersiach, poeci znosili Trumnę ze statku [...]. Długi czerwcowy dzień jeszcze nie dobiegł końca, ale na wiodących do katedry [Św. Jana] ulicach zapalono wszystkie latarnie i ich nikły blask wraz z zachodzącym słońcem oświetlał balkony w dywanach i kwiatach, bukiety rzucane pod kopyta ciągnących karawan koni (Maria Dernałowicz).
26 czerwca statek dopłynął do Warszawy. Na Zamku Królewskim Wieszcza powitał prezydent Ignacy Mościcki, a warszawiacy przez całą noc czekali w długiej kolejce, by wejść do katedry i choć przez chwilę zatrzymać się przy hebanowej trumience. Następnego dnia, po Mszy św. żałobnej Prochy pojechały specjalnym wagonem, wybitym srebrem, do Krakowa, na miejsce wiecznego spoczynku w Krypcie Królewskiej na Wawelu. Tam czekał marszałek Józef Piłsudski, głęboko wzruszony:
Gdy idzie trumna Jego przez całą Polskę, witają Go ludzie, nie zaś żegnają, tak, jak gdyby był żywym człowiekiem, i żałobne dzwony nie żałobnie biją, lecz biją radością i tryumfem. Nikt z nas nie potrafiłby zapłakać nad Zmarłym. Twierdzę raz jeszcze, że bramy przepastne śmierci dla niektórych ludzi nie istnieją. Świadczą o prawdzie wielkości takiej, że prawa wielkości są inne niż prawa małości.
Przemówienia, jakie wygłosił Marszałek podczas pogrzebu 28 czerwca 1927 na Wawelu nie da się porównać z żadną inną tego rodzaju laudacją i skazane było na zapomnienie przez cały okres Polski sowieckiej:
Na naszym gościńcu historycznym, gdzie pokolenia za pokoleniami idące mościły drogi i życiem, i śmiercią, czasy Słowackiego były załamaniem, były prawdą historyczną ciemności niewoli i bezsiły [...]. Gdy przed Słowackim, jedną z harf szczerozłotych stoję, gdy warstwy mąk jego i pracy jego przeliczę, znajdę prawa dumy i prawa rozkoszy cierpienia dla dumy, dla godności ludzkiej. Szarpany niemocą ciała, szarpany niemocą prawd, które rozum wyznawać mu kazał, szukał w rozpaczy siły, targającej wnętrzności swoje i Ojczyzny. Szedł pracując, szedł myśląc, że duma stargana i sponiewierana wyda nie jęk rozpaczy, lecz siłę olbrzyma [...]. Gdy teraz patrzę na trumnę, wiem, tak jak wszyscy zebrani, że Słowacki idzie tam, gdzie głazy na naszym gościńcu stoją [...]. Idzie między Władysławy i Zygmunty, między Jany i Bolesławy. Idzie nie z imieniem, lecz z nazwiskiem, świadcząc także o wielkości pracy i wielkości ducha Polski. Idzie, by przedłużyć swe życie, by być nie tylko z naszym pokoleniem, lecz i z tymi, którzy nadejdą. Idzie jako Król-Duch.
Na koniec Marszałek wydał komendę generałom: W imieniu rządu Rzeczypospolitej polecam Panom odnieść trumnę Juliusza Słowackiego do krypty królewskiej, bo królom był równy... Marszałek przez całe życie miał do poety szczególnie stosunek. Słowackiego czytała mu matka w dzieciństwie, fragment " Wacława" kazał wyryć na jej grobie, w którym potem spoczęło jego Serce:
Piotr Szubarczyk, Michał Stróżyk
Materiał filmowy Nr 1
Materiał filmowy Nr 2
Więcej zdjęć w naszej Galerii: http://solidarni2010.pl/photogallery.php?album_id=355&rowstart=12