Jerzy Binkowski: JEST WIELE POWODÓW DO SZCZĘŚCIA
data:27 maja 2017     Redaktor: GKut

Jak żyć i jak przeżyć tę wojnę? Szukam sposobów.

 
 
 

Strzelają do mnie bracia, którzy zachowują się tak, jakby byli z innej matki.  Odżywa w pamięci wiersz Edwarda Słońskiego Ta, co nie zginęła. Żołnierze w okopach tzw. pierwszej wojny światowe wiedzieli, że strzelając, mogą zabić Polaka, który przymuszony okolicznościami, przystąpił do walki pod innym dowództwem. Poeta świadom dramaturgii historii, krzyczy zrozpaczony, ale z nadzieją, że to się skończy: To ja – twój brat! To ja – twój brat.

Słowa ranią. Słowa zabijają. Dzisiaj, gdy nie wprowadzimy we własny styl życia dyscypliny słowa – mądrej kontroli tego, co mówimy, wpiszemy się w grupę morderców. Działania polityków z okopów totalnej opozycji noszą znamiona udziału w morderstwie ze szczególnym okrucieństwem.

Boję się nienawiści i pogardy wyrażanej w słowach, dlatego nie włączam programów telewizji prywatnych.

Niepokoi mnie nadmierna łaskawość wobec niektórych przedstawicieli opozycji totalnej, jaką prezentują szefowie telewizji narodowej. Są osoby, które już tak jednoznacznie określiły w minionym dwuleciu swoje poglądy, że zanim otworzą wykrzywione w nienawiści usta, wiadomo, co powiedzą. W jakim celu są oni zapraszani do studia? Żeby rozmowa toczyła się dynamicznie? Żeby było interesująco? Demokratycznie? Bezwzględna i najczęściej obrzydliwa pogarda nie tyle dla rozmówców w studio, ale przede wszystkim dla widzów, razi i odrzuca teraz także od telewizji narodowej. Wierzę, że dobór osób reflektujących aktualne wydarzenia, może być wyborem ludzi refleksyjnych.

Moje słowa nie są domaganiem się cenzury myślenia. Domagam się takich zachowań gości oraz dziennikarzy w studio, które spełniają wymóg podstawowego szacunku człowieka do człowieka. Tych, którzy nie są w stanie dostosować się do tej zasady, nie zapraszałbym do studia. Nikomu nie odbierałbym szansy zaprezentowania siebie i swoich poglądów. Wymagałbym odrobiny poczucia estetyki, choć tak naprawdę piszę o moralności w relacjach.

Tymczasem jest wiele powodów do zadowolenia. Przede wszystkim mogliśmy rozpoznać wartość ludzi, którzy byli u władzy. W minionych dwu latach mogliśmy ich zobaczyć na tle tych, którzy „uparli się” uzdrowić kulturę demokratycznego zarządzania. Wyborcy przypisali opozycji szczególny udział we władzy. Mogą w niej uczestniczyć poprzez normalną krytykę i składanie własnych propozycji rozwiązywania nieskończonej ilości problemów. Nie czynią tego. Sieją wrogość. Nawet osoby z wadą wzroku (dalekowzroczni, krótkowzroczni, ze słabą wzrocznością) oraz osoby z osłabionym słuchem, mogły przez dwa minione lata rozpoznać, KTO KIM JEST. Oczywiście pamiętam, o gustach trudno dyskutować. Można już jednak odróżnić człowieka dążącego, do porozumienia w skomplikowanej rzeczywistości społecznej, od osoby bezrozumnie wrogo nastawionej wobec każdej zmiany.

I to jest największa wartość naszych społecznych doświadczeń: samo-wyeliminowanie się osób niegodnych naszej nadziei! Wielu ludzi nie chce, aby powrócili do władzy manipulatorzy, agresywni kłamcy, zwolennicy życia amoralnego, tzn. bez poczucia odpowiedzialności. Zwyczajnie: nie chcemy! Ja nie chcę.

 
 
 

Słowa – przepraszam, dziękuję – obowiązują każdego. Tak by się wydawało. Niekiedy odnoszę wrażenie, że lansuje się pogląd, iż reguła ta nie wszystkich obowiązuje Czyżby?

Przestrzeń życia jest wielowymiarowa. Życie jest boskie. Przeczytałem kiedyś słowa Pani Ewy Polak-Pałkiewicz: Tylko Łąka może nas dziś ukoić z całym swoim bogactwem. Łąka jest widzialnym odpowiednikiem Łaski, tak to postrzegam. Zbyt wiele oczekujemy od materialnego wymiaru życia. Zmysły, emocje należą do świata materii, wola, rozum - do świata ducha.

 

Jaskroń

Spośród brzeziny i olch Sołyjana

drze gębę kukułka

ku ku ku ku brzmi jak żartobliwy uśmiech

a ja w dłoni trzymam maleńkie klucze do szczęścia

pęczek świeżo zerwanych konwalii

białe konwalie idą do pierwszej komunii

z moją wrażliwością

przewodzą stadem nieco ogłupiałej zieleni

białe bo wieczne

a czarne zwietrzeje na wietrze

jasność na skroni: Jaskroń

                                                                       Jerzy Binkowski

 

Jerzy Binkowski – Urodził się w 1949r. w Gdyni. Ukończył studia filozoficzno-psychologiczne w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Dyplomem reżyserskim ukończył Państwową Wyższą Szkołę Teatralną w Warszawie. Pracował głównie z młodzieżą – poradnictwo i teatr. Mieszka od 40 lat w Białymstoku. Należy do warszawskiego oddziału Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. Wydał między innymi: „Głosy z pustyni”, „Na drugą stronę białych brzóz”,, W drodze z Damaszku”, „Wygnanie Boga”, „To nieba odblask poraził człowieka”. Jest autorem libretta do "Kantaty Przemienienia"

 

Zdjęcia do artykułu :
Zdjęcia do artykułu :





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.