List od naszej Czytelniczki: Czemu mają służyć kłótnie pomiędzy prawicowymi dziennikarzami?
data:08 maja 2017     Redaktor: ArekN

 
Publikujemy list od naszej Czytelniczki, która wyraża zaniepokojenie sporami wśród prawicowych dziennikarzy.

 


Szanowni Państwo, nie jestem politykiem i NIE ZAMIERZAM nim być.


Jestem tylko historykiem - nie z wykształcenia - lecz z wyboru. I t.zw. „polską patriotką” z rodu „prostych matek Polek”, które uczą własne dzieci, że jak ktoś się nam włamuje do mieszkania, to przerywamy (chociaż na chwilę!) rodzinne spory i podpieramy wspólnie drzwi, aby obcy do naszego domu nie wtargnął.
No i pamiętam jak przypominano Polakom zawsze, że „w jedności siła”. Że „gdy dwóch się kłóci, tam trzeci korzysta”. A także, to już wiedza historyczna, że głównym celem nie tylko naszych sąsiadów, „przyjaciół” za wschodnią i zachodnią granicą, ale i przeciwników politycznych, było zawsze SKŁÓCENIE Polaków. Aby ich łatwiej pokonać, ubezwłasnowolnić, spacyfikować, „przeciągnąć” na swoją stronę.

Oto wtedy właśnie, gdy mamy od lat pierwszy rząd , który daje nadzieję - choć przecież nie pewność niestety - że Polskę uda się uratować, odbudować, przekształcić w państwo naprawdę wolne i suwerenne. Na kilka dni przed t.zw. „Marszem Wolności”, którego celem jest kolejna próba obalenia owego rządu, „nasi” dziennikarze i publicyści każą nam wybierać. Pomiędzy Tomaszem Sakiewiczem, a „braćmi Karnowskimi”. Pomiędzy Bronisławem Wildsteinem, a Piotrem Lisiewiczem. (Wybór w tym drugim wypadku szczególnie dla mnie trudny, jako że obydwaj publicyści/politycy od lat cieszą się moim wielkim szacunkiem i dużą sympatią).

 

Rezultat? Oczywiście dalsze skłócenie i wzajemna niechęć. Może też niepewny wynik kolejnych wyborów, gdy do nich dojdzie, przy, co niewykluczone, mniejszej frekwencji wyborczej. I, co bardzo prawdopodobne, mniejsza liczba czytelników sięgających po „nasze” pisma. Jako że nie wszyscy „polityką” się interesują i dosyć mają „walki” wszystkich ze wszystkimi. A tracąc zaufanie do kolejnych polityków i dziennikarzy, przestaną się po prostu interesować ich działalnością.

Więc prośba do „naszych” dziennikarzy i publicystów. Może dobrze by było spotkać się ze swoimi politycznymi, ideowymi przeciwnikami, aby porozmawiać, podyskutować, przedstawić im swoje racje. Aby pokłócić się, a nawet sobie nawymyślać, tyle że bez świadków. I ustalić potem WSPÓLNE działania, których celem będzie nadrzędne dobro Państwa Polskiego, a nie partii politycznych, frakcji, czy poszczególnych polityków. Pamiętając przy tym, że nie tylko politycy, ale także dziennikarze są na służbie Państwa Polskiego.

 

Janina Hera






Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.