Okiem Shorka - Sam sobie reporterem
data:15 marca 2017     Redaktor: Shork

Jestem ochlofobem na odwyku, dlatego udział we wszelkiego rodzaju marszach i demonstracjach starałem się wypełniać filmowaniem i robieniem zdjęć.





Od początku obserwuję poczynania astroturficznego KOD, a wcześniej Nowoczesnej. Ruch usiłuje naśladować nasze poczynania na początku buntu przeciw PO, ale wychodzi to im tak, jak słoniowi naśladowanie kangura, czyli skakanie.
 
Bardzo wcześnie zorientowaliśmy się, że na rzetelny przekaz z demonstracji w mediach nie możemy liczyć, więc każdy miał w pogotowiu kamerę w komórce, aby nagrać i puścić w sieć prowokacje i inne ekscesy. Legitymowanego przez policję otaczał wianuszek filmujących osób. Nagrania trafiały do internetu i odkłamywały publikowaną w głównym nurcie propagandę.
Widzieliśmy płonące po przejściu oddziałów prewencji samochody i pokojowych mieszkańców Squatów rzucających w manifestantów butelkami i kamieniami. Widzieliśmy, jak spokojnie idący manifestant zostaje skopany przez tajniaka. Widzieliśmy prowokatorów, którzy najpierw rozmawiali z policjantami, a później wmieszane w tłum robiły burdy.
Chwaliliśmy się naszym udziałem w manifestacji. Nikt się nie wstydził.
 
Marsze opozycji pod flagami KOD, feministek czy obywateli są inne. Oni nie chcą być filmowani i sami nie filmują. Wstydzą się swojej obecności? Nie chcą rozmawiać z dziennikarzami, nawet z megafonów padają zakazy jakichkolwiek rozmów. Chcą tylko informacji w TVN, że manifestacja się odbyła i była liczna. Nic więcej. Zastanawiacie się, dlaczego?
 
To poszukajcie w sieci jakiegoś nagrania, gdzie zapytani przez reporterów uczestnicy nie robią z siebie idiotów. Rozmawialiśmy o tym na portalach i padł zarzut, że pytania są tendencyjne i skonstruowane tak, aby pytany wpadł w pułapkę. Serio?
- Czemu pani protestuje?
- Bo odbierane są moje prawa!
- A jakie prawa?
- Eeeeeee….
 
Padł też zarzut, że mikrowywiady są filtrowane, te normalne wypowiedzi są wycinane, a do sieci wpadają tylko te śmieszne.
 
Wróćmy zatem do początku artykułu i zadajmy pytanie:
„Czy istnieją w sieci jakieś nagrania, gdzie pytani nie wychodzą na głupków?”
Ja nie znalazłem.
A przecież cóż za problem zrobić wywiad za pomocą zaprzyjaźnionego dziennikarza?
Nie ma albo występują w nich powszechnie znani celebryci – zawodowi lewacy.
Nawet zaproszenia, nakręcone przez profesjonalistów wychodzą sztucznie i głupio. Co gorsza dla nich, po kolejnej emisji ludzie, nawet przychylni, zauważają sprzeczność, bezsens i absurdalną antycypację.
 
Takie organizacje nie muszą być infiltrowane, nie muszą być rozbijane od zewnątrz, zdechną same jak zarządowi zabranie pieniędzy albo się pokłócą o przywództwo.
 
Na koniec pewne spostrzeżenie.
 
Nazywają nas prawakami, my sami siebie prawymi lub prawą stroną. Ale to słowo niewiele ma wspólnego z pojęciem prawicy gospodarczej, nie powstało również jako przeciwieństwo lewactwa czyli w duchu dualizmu - skrajność.
Prawi pochodzą od PRAWDY.





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.