Żołnierze Wyklęci na warszawskiej Pradze podczas... Powstania Warszawskiego i prześladowani
data:22 lutego 2017     Redaktor: Redakcja

14 września 1944r. Praga zostaje zajęta przez sowietów. Druga część felietonu opowiada o prześladowaniach, jakim poddani zostali żołnierze AK tuż po "wyzwoleniu" Pragi. To mało znane fakty z WCZESNEGO ETAPU PODZIEMIA ANTYKOMUNISTYCZNEGO.
Autorem opracowania jest Hubert Kossowski, zmarły na jesieni w 2015 roku praski dokumentalista.

 
Z uwagi na fakt, że wiedza o Powstaniu Warszawskim, w szczególności zaś jego przebiegu na Pradze znana jest niedostatecznie zarówno z powodu dziesięcioleci fałszowania historii w czasach PRL-u, a obecnie niestety marginalnie traktowanej w obowiązujących podręcznikach szkolnych, należy ją uzupełnić.
 
Uzupełnić także dla zachowania pamięci tysięcy tych, którzy wówczas z ryzykiem utraty życia tworzyli w warunkach 5 lat okupacyjnego terroru strukturę Polskiego Państwa Podziemnego. Strukturę tworzącą nie tylko kadry sabotażowe i bojowe lecz organizującą tajne nauczanie, oświatę, kulturę, informację, pomoc medyczną i na miarę możliwości pomoc i opiekę najuboższym.
 
Na godną pamięć zasługują również całe ówczesne pokolenia, które swoją patriotyczną postawą stanowiły wsparcie dla wszystkich form organizacji niepodległościowych za cenę setek tysięcy uwięzionych w obozach, zesłanych na przymusowe roboty, zgładzonych w publicznych egzekucjach. Tę prawdę należy poznać, zapamiętać, szanować gdyż stanowi ona powód do dumy i kanon naszej polskiej tożsamości.
 
Powyższe realia doświadczone przez polskie społeczeństwo na przestrzeni lat nagromadziło prawie w każdej poszkodowanej lub zagrożonej rodzinie zrozumiałą wolę i gotowość odwetu w oczekiwanym momencie, zbieżnym z planem realizowanego etapowo powstania zbrojnego pod kryptonimem „Burza" wobec cofających się oddziałów niemieckich. Wydawało się pozornie oczywistym, że szansa taka zaistniała w ostatnich dniach lipca 1944 roku.
 
Do Warszawy od strony Pragi zbliżały się w wyjątkowo szybkim tempie wojska radzieckie I Frontu Białoruskiego marszałka Konstantego Rokossowskiego. Sowieci dysponowali ośmiokrotną przewagą w każdej kategorii broni, a w siłach piechoty dziesięciokrotną. W tej sytuacji błyskawicznie zbliżającego się frontu Sztab Komendy Głównej AK po otrzymaniu wiarygodnych informacji wywiadu i bezpośrednim potwierdzeniu ich przez komendanta Obwodu Praga, płk. Antoniego Władysława Żurowskiego, który osobiście potwierdza walki w Aninie w dniu 31 lipca, podejmuje decyzję rozpoczęcia powstania w dniu 1 sierpnia o godzinie 17-ej. Decyzja ta z militarnego punktu widzenia jest bez zarzutu. Jej trafność potwierdza meldunek z 30 lipca dowódcy 2 Armii Pancernej gen. lejtnanta Aleksieja Radziejewskiego do sztabu 1 Frontu Białoruskiego: „... plan zdobycia Warszawy jest całkiem realny. 3 Gwardyjski Korpus Pancerny znajduje się 8 km od Warszawy." W sztabie Frontu istniał plan zajęcia Pragi do 5 sierpnia.
 
Niestety wskutek działań agentury radzieckiej data podjęcia powstania w nocy dociera do Moskwy, która natychmiast 1 sierpnia o godz. 4-ej rano przesyła do sztabu gen. Rokossowskiego rozkaz: „wstrzymać natarcie na Pragę i przejść do czynnej obrony".
 
Na skutek tej politycznej decyzji od godziny 12-ej 1 sierpnia na 40 dni 1 Front Białoruski stanął, a nawet miejscami cofnął się o ok. 20 km. Lotnictwo sowieckie od rana zaniechało lotów bojowych. Sytuację tą natychmiast wykorzystali Niemcy kierując do Warszawy w biały dzień transportem kolejowym istotne posiłki broni pancernej, czołgów i piechoty. Zdarzenia te zmieniły zasadniczo układ sił na terenie całej Warszawy, w szczególności na Pradze, gdzie popołudniu docierać zaczęły luzowane zamarłej linii frontu oddziały niemieckie. Na odwołanie akcji powstańczej nie było sposobu. I tak niedostatecznie uzbrojeni powstańcy musieli zmierzyć się w walce z doskonale wyszkolonymi, liczniejszymi niż się spodziewano, dobrze uzbrojonymi jednostkami niemieckimi i zaskakującą ilością czołgów.
 
Nie udał się również moment zaskoczenia zdekonspirowany przez liczne boje idących na miejsce koncentracji grup powstańców z patrolami niemieckiej żandarmerii. Właśnie na Pradze ok. godziny 16:30 u zbiegu ul. Ząbkowskiej z Markowską doszło do nieuniknionej konfrontacji powstańców idących na Michałów z silnym patrolem schutzpolizei.
 
Do podobnej sytuacji doszło również przed godziną „W" na terenie Parku Skaryszewskiego, gdzie nastąpił dwugodzinny bój spotkaniowy Zgrupowania Saperów Praskich idących z Grochowa przez Saską Kempę z zadaniem wysadzenia wiaduktu kolejowego przy ul. Targowej. Przyczynę stanowiło nierozpoznane wcześniej miejsce postoju jednostki dywizji spadochronowej SS „Hermann Goering", która przybyła tu ok. pół godziny wcześniej. Liczne incydentalne, lokalne walki zdekonspirowały akcję powstańczą, której Niemcy dzięki wywiadowi Abwehry i konfidentów spodziewali się, lecz nie znali jedynie jej godziny i skali. Teraz stało się jasne, że powstanie ma objąć obszar całego miasta. Było oczywistą konsekwencją, że błyskawicznie wszystkie oddziały niemieckie zostały postawione w stan pogotowia bojowego, a posterunki i patrole wzmocnione.
 
Również podczas ataku powstańców na Dworzec Wschodni, którego broniła załoga 300 żołnierzy Wehrmachtu i oddział Bahnschutzu przewagę Niemcom zapewniło 300 żołnierzy przybyłych z frontu wraz kilkoma samochodami pancernymi, którzy włączyli się do całonocnej walki.
 
Najtragiczniejsze doświadczenie spotkało powstańców atakujących z rejonów Targówka i Michałowa koszary przy ul. 11 Listopada, których garnizon został w ciągu dnia wzmocniony przez batalion grenadierów pancernych i ok. 20 czołgów dowiezionych bocznicą kolejową.
 
Absurdalna sytuacja powstała na Grochowie będącym 3 Rejonem AK, gdzie w wielu obiektach, w których znajdowała się ukryta powstańcza broń, na kilka godzin przed godz. 17-ą rozlokowały się jednostki niemieckie. Niespodziewanie przybyłe oddziały niemieckie zmieniły tu stosunek sił do karykaturalnej dysproporcji - trzykrotnej przewagi liczebności Niemców nad ewidencyjnym tylko stanem rejonu, który wynosił 1100 powstańców. Przez ul. Grochowską przejechała demonstracyjnie grupa czołgów, zajmując pozycje przy pętli tramwajowej. Przy skrzyżowaniu Grochowskiej z Aleją Waszyngtona usytuowana została artyleria przeciwlotnicza. Przy ul. Boremlowskiej budynki szkolne obsadziła załoga ok. 400 esesmanów dysponujących samochodem pancernym, działkami i stanowiskami ciężkiej broni maszynowej. Pomimo tak rażących dysproporcji komendant rejonu 3, mjr Tadeusz Schollenberger ps. Rakowski wydaje o 17-ej rozkaz ataku w nadziei, że odlegli o kilka km. Sowieci podejmą walkę.
 
Natarcie dwu słabo uzbrojonych powstańczych zgrupowań (kompanii) na Boremlowskiej załamuje się. Podobnie kończy się atak grupy szturmowej na pozycję artylerii na Waszyngtona, wystrzelanej w całości z wyjątkiem łączniczki. Bez skutku też kończy się próba opanowania przyczółku na moście Poniatowskiego, na którym Niemcy posadowili silną załogę i stanowiska działek przeciwlotniczych i ckm, więc nacierający pluton AK wycofuje się na Saską Kępę unosząc wielu ciężko rannych. Niepowodzeniem zakończyły się również próby opanowania zakładów przemysłowych, silnie obsadzonych przez Niemców. Chwilowy sukces odniosło jedynie zgrupowanie kpt. Mieczysława Szyszko zajmując stację rozrządową na odcinku kolei Olszynka Grochowska - Wiatraczna i uszkadzając trakcję do Otwocka by uniemożliwić dotarcie pociągu pancernego z Rembertowa. Brak materiałów wybuchowych był powodem, że powierzchowne uszkodzenia Niemcy szybko naprawili, a przybyłe czołgi zmusiły ogniem zgrupowanie, które poniosło straty 3 zabitych do wycofania się z zajętej pozycji.
 
Wprawdzie w kilku akcjach ulicznych udało się powstańcom zlikwidować patrole niemieckie i zdobyć trochę broni, lecz kontynuowanie akcji zaczepnych w rejonie byłoby bezsensowne. Rankiem 2 sierpnia na skutek negatywnej oceny wyników akcji i zaniku działań Sowietów na pobliskim froncie, sztab Rejonu 3 rozkazał zaprzestanie walk i przemieszczenie oddziałów na teren Pragi Centralnej.
 
Ta pozornie uboga faktografia jednodniowego czynu powstańczego w 3 Rejonie miała jednak i pozytywne znaczenie dla dalszych losów powstańczej tragedii i to nie tylko na Pradze. Pomimo zaniechania daremnych, otwartych walk, bazą dla wielu ważnych konspiracyjnych działań pozostał Grochów wraz Saską Kępą - na miarę istniejących tam możliwości. Jedną z nich stanowiło, zlokalizowane w pobliżu Pl. gen. Szembeka, tajne centrum łączności AK z zakresem krótkofalówek na Rejony objęte akcją „Obroża" - po Otwock, Wołomin, Rembertów, Kawęczyn. Stąd płynęły do sztabu Komendy Głównej bieżące informacje z przedpola Warszawy. Łącznicę obsługiwał pchor. Zdzisław Mikulski ps. „Herkos".
 
Bardzo istotne znaczenie miał też fakt zorganizowania w pomieszczeniach Instytutu Weterynarii doraźnego, cywilnego szpitala, na którego istnienie oficjalnie zgodzili się Niemcy. Szpital ten szybko stał się miejscem, gdzie obok stacjonarnej i doraźnej pomocy udzielanej ludności cywilnej schronienie znalazło ok. 200 powstańców zagrożonych egzekucją.
 
Ponadto z Grochowa przez zaminowane brzegi wiślane Saskiej Kępy wiodły nocne szlaki przerzutu broni oraz całych oddziałów powstańczych na walczący Mokotów. Tym szlakiem również prascy harcerze z „Szarych Szeregów" nawiązali łączność i otrzymywali rozkazy Komendy Głównej AK na Pragę. Należy wiedzieć, że podczas okupacji Grochów stanowił ważną bazę zaopatrzenia Okręgu AK w broń strzelecką i granaty. Tu od 1942 roku trwała zorganizowana produkcja broni na potrzeby akcji bieżących. Mimo ogromnych trudności w zdobywaniu potrzebnych materiałów, zdolni i pełni poświęcenia wojskowi inżynierowie i chemicy potrafili w chałupniczych, piwnicznych warunkach produkować steny i materiały wybuchowe dla grup szturmowych i oddziałów partyzanckich. Finalnego montażu dokonywali w piwnicy przy ul. Grochowskiej 138: por. Roman Sitkowski ps. „Wiktor, sierż. Bogumił Jaszkowski ps. „Jarek" i Stefan Jezierski ps. „Jodła". Broń wytworzona w tej prymitywnej rusznikarni musiała być przetestowana. Tajny poligon powstał w zalesionej strefie Starej Miłosnej, wokół willi „Pohulanka" (własność rodziny Jaszkowskich).
 
Zakonspirowana grochowska zbrojownia, w której prócz w/w brały udział dziesiątki warsztatów rzemieślniczych, znajdowała się pod szczególnym nadzorem szefa uzbrojenia AK i organizatora podziemnego przemysłu zbrojeniowego płk. Jana Szypowskiego ps. „Leśnik". Poświęcona mu tablica znajduje się na pomnikowym głazie, w parku nazwanym jego imieniem, przy zbiegu ulic Grochowskiej i Kwatery Głównej.
 
W pozostałych 4 Rejonach Obwodu Praskiego powstanie również nie przyniosło powodzenia. W Rejonie 1, obejmującym Pelcowiznę, Golędzinów Bródno, komendant - kpt. Zygmunt Pawlik, stoczył wielodniowe, krwawe walki ponosząc duże straty i odnosząc lokalne powodzenia. Jednak braki broni przeciwpancernej i wyczerpanie amunicji wymusiło przerwanie walk. Rejon 2, to Targówek (zarówno Stary jaki Przemysłowy) - stan ewidencyjny 950 powstańców, mobilizacyjny 800. Komendantem Rejonu był kpt. Apolinary Korejwo dowodzący czterema zgrupowaniami, które podjęły od godz. „W" zdecydowaną walkę o bardzo trudne obiekty obsadzone przez Niemców, a stanowiące główne zadania bojowe. Na szczególną uwagę zasługuje fakt wysokiego, czynnego poparcia działań bojowych przez ludność cywilną, co miało miejsce również i w Rejonie 1.
 
Niemcy w celu przełamania tej postawy posunęli się do aktów ludobójstwa, czego dowodami są: rozstrzelanie na Cmentarzu Bródnowskim grupy cywilów - ok. 80 mężczyzn, pacyfikacja budynków mieszkalnych na osi ul. Św. Wincentego i domków osiedlowych przy pomocy dział czołgowych oraz egzekucje dokonywane na ujętych, rannych powstańcach...
 
Otwartych walk na tym terenie zaniechano 4 sierpnia na skutek zahamowania sowieckiej ofensywy, pomimo że jeszcze 2 sierpnia radzieccy czołgiści zapewniali, że zaraz ruszają na Pragę. Pomimo skali tych doświadczeń i strat organizacja powstańcza na Targówku przetrwała w czynnej konspiracji. Organizowała wspólnie z Rejonem w Markach (teren tzw. „Obroży") przyjmowanie nocnych zrzutów alianckich broni i przerzucała ją przez Wisłę do walczącej Warszawy. Również do połowy września 1944 roku działały tu zakonspirowane szpitale dla rannych powstańców m.in. na ul. Tykocińskiej, gdzie bohaterskie sanitariuszki uchroniły rannych nie tylko przed Niemcami lecz i przed NKWD.
 
Rejonem 4 był Michałów, którego osią była ul. 11 Listopada. Stan ewidencyjny AK wynosił 1040 ludzi w 6 zgrupowaniach. Komendantem był ppłk. Henryk Bełdycki ps. „Stefan". Głównym zadaniem bojowym Rejonu było opanowanie koszar wojskowych przy ul. 11 Listopada, w których Niemcy skomasowali 1300 żołnierzy, bunkry z bronią maszynową, artylerię i czołgi.
 
Wieczorem i nocą podjęto dwa wielogodzinne ataki na ten obiekt, zakończone niepowodzeniem i dużymi stratami. Ranny został ppłk „Stefan" i walką kierował bezpośrednio komendant Obwodu płk. Antoni Władysław Żurowski ps. „Andrzej". Rejon 5 stanowił centrum Pragi i był kluczowym strategicznie terenem dla Niemców. Krzyżowały się tu arterie drogowe w kierunku frontu, dworce kolejowe, dostęp do mostów, szpitale. Komendantem Rejonu był mjr. Zygmunt Bobrowski ps. „Ludwik II". Stan ewidencyjny ok. 1800 zgrupowanych w 3 batalionach. Zadania operacyjno-bojowe opracowane 25 sierpnia okazały się nierealne. Zakładały one opanowanie przyczółków mostowych, dworców, dyrekcji DOKP, Małej Pasty na Ząbkowskiej, rzeźni, szkół, poczty i Monopolu Spirytusowego. Pomimo pewnych lokalnych sukcesów - zdobycie DOKP, „Małej Pasty", rzeźni i kilku szkół - większość głównych obiektów okazała się nie do zdobycia.
 
W zaistniałej sytuacji - oczywistego zaprzestania przez Sowietów działań bojowych i napływających informacji o aktach rozbrajania, aresztowań i prześladowań przez NKDW i UB stosowanych do idących na pomoc powstańcom oddziałów AK zmobilizowanych rozkazem akcji „Burza", komendant płk. Żurowski zdecydował 4 sierpnia powstrzymać akcje zbrojne w VI Obwodzie. Ostatnie walki powstańcze na Pradze wygasły ok. 8 sierpnia na Bródnie, lecz ze strony Pragi trwało nieprzerwanie wsparcie walczących w Warszawie. Nocami przez patrolowane brzegi i pola minowe przeprawiły się tam setki ochotników z bronią. Znamienne jest, że ostatnia łódź z ochotnikami na lewy brzeg Wisły, pomimo, że losy powstania były przesądzone odbiła nocą w przeddzień zajęcia Pragi przez Armię Czerwoną.
 
Należy również definitywnie wyjaśnić rolę i działalność zbrojnych grupek komunistycznej lewicy znajdujących się na Pradze podczas powstania oraz zachowanie członków KC PPR w Warszawie. Jest faktem, że 28 lipca, ostatnim kursem nadwiślańskiej kolejki w kierunku Owocka, ewakuują się do „swoich" członkowie KC PPR z tow. Władysławem Gomułką, a zaskoczony podczas liczenia pieniędzy organizacji komendant PAL ppor. rezerwy (bezprawnie mieniący się stopniem pułk.) Henryk Borucki ucieka nocą na prowincję z objętego walkami miasta. Jeszcze 29 lipca naczelny dowódca PAL (bezprawnie mieniący się stopniem gen. dywizji) Julian Skokowski wraz z Boruckim publikują na murach miasta kłamliwe odezwy, usiłujące oskarżyć dowództwo AK o zdradę. Na Pradze znikome liczebnie bojówki PAL i AL nie oddały jednego strzału podczas powstania. Ich działalność ograniczyła się jedynie w dniu 1 sierpnia do próby kaperowania szykujących się do boju powstańców propozycjami przejścia w szeregi PAL poprzez rozdawanie w/w odezwy i legitymacji in blanco tej organizacji. Akcją tą kierował mjr. Bronisław Kotnowski ps. „Bronisław". Kim byli naprawdę przywódcy PAL: Henryk Borucki - agent gestapo, Julian Skokowski - agent Abwehry. Obaj otrzymali wyroki po 15 lat więzienia. Bronisław Kotnowski zmartw Krakowie w 1945 roku z przyczyn nieustalonych.
 
Do 13-14 września ludność Pragi była zdana na wszystkie rygory Niemców. W tym okresie drogą selektywnych rewizji i kontroli udało się im aresztować setki ukrywających się powstańców. 10 tysięcy mężczyzn w wieku od 16 roku zostaje wywiezionych na przymusowe roboty do Rzeszy. Pozostała ludność cywilna przez ponad 40 dni cierpi skrajny głód. Skąpe racje deputatów dostawali jedynie pracujący na potrzeby Rzeszy. Opieka lekarska prawie nie istniała. Kupno leków było utopią. Choroby dziesiątkowały ludzi. Tysiące kobiet i dzieci plądrowały tereny ogródków działkowych na przedpolu Pragi. Groźba śmierci i głód powodowały, że dotychczasowe wartości przegrywały z elementarnym pragnieniem przeżycia. Pękała trwająca przez pięć lat okupacji monolityczna solidarność narodu. Jest prawdą, że ludność cywilna Pragi powitała 14.09.44 r. Sowietów i „kościuszkowców" radośnie. Powodowała tym ogromna ulga oddalenia totalnego terroru okupanta, radość z jego widocznej klęski oraz nadzieja, że za dzień lub dwa, uwolniona będzie lewobrzeżna Warszawa. Nie bez znaczenia były również akcje rozdawania wygłodniałym mieszkańcom gorącej zupy i żołnierskiego chleba - luksusu długo przez wielu nieznanego. Rzesze wynędzniałej ludności rabowały opuszczone i często podpalone przez Niemców magazyny żywności, m.in. na terenie Dworca Wschodniego, koszar i rzeźni miejskiej. Optymizmem tchnęła również wiadomość, że nasi walczą już w Warszawie. Dotyczyło to desantów jednostek 1 Armii LWP na Czerniaków, Powiśle i Marymont. Nadzieja, że cała Warszawa będzie wolna, a znajdujący się tam bliscy i walczący uwolnieni od pożarów, nędzy i śmierci, nie trwała długo. Niedoświadczone w taktyce walki ulicznej oddziały tzw. „berlingowców", pozbawione jakiejkolwiek pomocy i wsparcia Sowietów, zginęły w walce.
 
Ludność Pragi nie wiedziała również, że w dniu 19 września dotarł z Warszawy patrol KG AK z pisemną propozycją operacyjnego współdziałania w celu wyparcia Niemców z Warszawy. Do dyspozycji sztabu 1 Frontu Białoruskiego dostarczono wszystkie elementy umożliwiające podjęcie szyfrowej, natychmiastowej łączności radiowej oraz kablowej za pośrednictwem przewodów znajdujących się przy zbiegu ulic: Zięlenieckiej, Grochowskiej i Zamoyskiego. Stały kontakt umożliwiłby koordynację skutecznego ognia artyleryjskiego i celów dla lotnictwa bombowego na pozycje niemieckie, co gwarantowało możliwość całkowitego ich rozbicia w ciągu kilku dni. Sowiecka generalicja nie była jednak zainteresowana tym planem, a patrol AK trafił do łagru. Zdekonspirowany i zdradzony przez mjr. Zygmunta Bobrowskiego i środowisko KB komendant płk. A. W. Żurowski po śledztwie NKWD i UB zostaje skazany przez sąd wojskowy na karę śmierci. Szybko też na Pradze opadła fala radości gdy zaczęto dostrzegać zagrożenie wynikające z nowego reżimu komunistycznego i wszechwładzy NKWD i UB oraz przejawy politycznego terroru. Do połowy stycznia 1945 roku Praga znalazła się w strefie pierwszej linii frontu, pod ciągłym ostrzałem artylerii niemieckiej i strzelców wyborowych zza Wisły. Względne bezpieczeństwo kończyło się na linii ul. Targowej, której skrzyżowanie z ul. Ząbkowską zyskało nazwę „róg śmierci", a noce, podczas których trwał ostrzał ludność zmuszona była nadal spędzać w piwnicach. Codziennie ginęli ludzie.
 
W domach panował przejmujący chłód, a z nadejściem zimy - mróz. Pozbawione szyb okna zabijano deskami i uszczelniano materacami które chroniły od odłamków. Oświetlenie zastępowały świece, lampy naftowe i prymitywne kaganki. W piwnicach i schronach wciąż trwały modlitwy o rychły koniec wojny, powrót najbliższych z obozów, powstania, oflagu i - coraz częściej - z nowej sowiecko-ubeckiej niewoli.
 
A skala tej ostatniej represji narastała wprost z dnia na dzień gwałtownie. Komunistyczni oprawcy zapełnili z nadwyżką pozostawione przez niemieckich okupantów więzienia i obozy, lecz szybko okazały się one niewystarczające. Nastąpiła metoda dostosowywania w dziesiątkach miejsc piwnic, szkół i ocalałych obiektów publicznych, adaptowanych dla celów śledztwa, sądu i egzekucji.
 
Na terenie Pragi zachowały się, pomimo czynionych przez dziesięciolecia PRL-u prób ich zatarcia, jednoznaczne materialne ślady ich istnienia m.in. na styku Grochowa z Rembertowem - na terenie dawnych zakładów „Pocisk". Przez ten obóz NKWD przeszło ok. 4.000 polskich patriotów. Setki spośród nich pochowano w otaczającym obóz lesie. Setki zmarły w czasie transportu na Syberię i nikt nie wie ilu ich tam zostało na zawsze. Innym, zbiorowym więzieniem była część koszar w rejonie ulic 11 Listopada i Ratuszowej, w którym pod dyktando NKWD sąd wojskowy wydał setki wyroków śmierci wykonywanych przez oprawców za butelkę wódki i 500 zł metodą katyńską. Najbardziej mroczną enklawą były jednak przekształcone w kazamaty ciemne piwnice w rejonie ulic Strzeleckiej, Środkowej i 11 Listopada w budynkach zajętych przez NKWD od pierwszych dni po zajęciu Pragi przez Sowietów. Jaka była prawdziwa ilość ofiar nie dowiemy się nigdy.
 
Przetrzymywani tam ginęli anonimowo po wyjątkowo okrutnym śledztwie, grzebani nocami we wspólnych dołach często między nasypami kolejowymi. Szczególny obiekt zbrodni stanowi mały budynek przy ul. 11 Listopada 68. To w nim od września 1944 do kwietnia 1945 roku działała tzw. „trojka" - trzech oficerów NKWD dysponujących prawem prowadzenia śledztwa, wydania wyroku i wykonania egzekucji. Tam nocami prowadzono metodami katowskimi „procesy", a szkielety znajdują się już na sąsiedniej posesji. Miejsce to zyskało potoczną nazwę „Praskiego Katynia ", a od 4 lat opiekuje się nim młodzież pobliskiego Liceum im. Marszałka Józefa Piłsudskiego. 1 marca 2013 roku na jego elewacji z inicjatywy Komitetu Pamięci Żołnierzy Wyklętych została wmontowana i poświęcona tablica pamiątkowa. Powyższe wyliczenie miejsc katowni i zbrodni jest dalece niepełne. Ich ślady zatarła nowa zabudowa, a wiedza o wielu innych przepadła wraz z odchodzącymi pokoleniami.
 
Hubert Kossowski
dokumentalista historii Pragi
 
za:
http://www.twoja-praga.pl
 
[foto:Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych 2014 - ul. Namysłowska 6, dawne więzienie śledcze "Toledo" , Imsis dla S2010]
Zobacz równiez:





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.