Niepokojące informacje o przebiegu badań po ekshumacjach
data:19 stycznia 2017     Redaktor: AK

Od pierwszych ekshumacji przeprowadzonych pod nadzorem nowego zespołu prokuratorów badających okoliczności katastrofy smoleńskiej minęły dwa miesiące. Od powołania tego zespołu – ponad dziewięć miesięcy. Czym ten zespół może się pochwalić? Co wiemy nowego? Odpowiedzi na te pytania nie są wygodne dla prokuratury.

Owszem, śledczy podjęli ważną decyzję o wyjęciu z grobów wszystkich ciał (to czasochłonne procedury i trzeba cierpliwości, by przyniosły miarodajne wyniki) – i już sam ten fakt oznacza próbę sprowadzenia postępowania na właściwe tory. Wątpliwości w tej sprawie jest coraz mniej – również wśród rodzin, które sprzeciwiały się tym czynnościom. Wiem o co najmniej dwóch, które zmieniły zdanie po tym, jak okazało się, że kolejne dwa ciała – śp. Piotra Nurowskiego i śp. Mariusza Handzlika – zostały zamienione. Bliscy innej ofiary w rozmowach w gronie rodzin mówili: też nam się to nie podobało, ale teraz najważniejsze jest, by zbadać, kto leży w naszym grobie.

A trzeba wiedzieć, że odkrycie zamienionych ciał było zwykłym przypadkiem. Przed tymi dwiema ekshumacjami nie było żadnych powodów, by podejrzewać kolejną zamianę. Sami prokuratorzy byli zdziwieni.

To ponure odkrycie dowodzi, jak pieczołowicie należy podchodzić do tego śledztwa, jak ważne jest, by przeprowadzić wszystkie możliwe badania i ekspertyzy. Jak nie wolno zaniedbać najmniejszego szczegółu.

I tu pojawia się kolejny problem. Okazuje się, że śledczy i biegli przez nich powołani dość swobodnie traktują materiał dowodowy. A może po prostu nie rozumieją jego wagi?

Stanisław Zagrodzki, kuzyn śp. Ewy Bąkowskiej, opisał na swoim blogu zdarzenie z 28 grudnia, w czasie badań sądowo-medycznych ciała szefa PKOl (znalezionego w trumnie prezydenckiego ministra), przy którym odkryto worek z ubraniami ofiary. Prokurator zezwolił na otwarcie go w przestrzeni sali sekcyjnej i zdecydował o zabezpieczeniu „jedynie fragmentów samej koszuli z pominięciem innych składowych ubrania skierowanych do utylizacji”. Zagrodzki zwraca uwagę: "Takie „niefrasobliwe” postępowanie śledczych mogło doprowadzić do utraty istotnego dla postępowania materiału dowodowego znajdującego się w fazie gazowej (LZO), a także mogących występować na innych częściach ubrania potencjalnie utrwalonych śladów chemicznych i biologicznych."

Owe przedmioty przez kilka lat przebywały w zawiązanym worku, w zalutowanej trumnie. Można powiedzieć, że były nieźle zakonserwowane i ich wartość dowodowa znacząco nie malała. Dlaczego więc potraktowano je tak lekceważąco? Stanisław Zagrodzki przypomina: "Należy pamiętać, iż etap pobierania, transportu, przechowywania próbek oraz ich przygotowanie stanowi najważniejszy element każdej procedury analitycznej. Jakiekolwiek zaniedbanie na tych etapach ma bezpośredni wpływ, na jakość otrzymanych wyników. Aby zminimalizować wpływ niekorzystnych reakcji i procesów, które mogą zachodzić w pobranej próbce konieczne jest jak najszybsze wykonanie oznaczeń. W przypadku związków z grupy Lotnych Związków Organicznych (par substancji organicznych, które w warunkach normalnych są cieczami lub ciałami stałymi) pobrane próbki powinny zostać poddane analizie najdalej w ciągu 24 godzin od ich pobrania."

Jego zdaniem "w następnych tego typu przypadkach należy doprowadzić do bezwzględnego zakazu otwierania tego typu znalezisk w warunkach uniemożliwiających zabezpieczenie materiału gazowego znajdującego się w worku. Ponadto należy bezwzględnie zabezpieczony w całości materiał przechowywać w warunkach zamrożenia do czasu rozpoczęcia prac analitycznych, a jego oględziny z otwarciem worka prowadzić w hermetycznych boksach wypełnionych helem." [...]

Przy okazji niech wrócą i inne pytania, na które od kilku miesięcy nie możemy się doczekać odpowiedzi:

W jakim laboratorium zostaną przeprowadzone badania próbek pobranych po ekshumacjach? Gdzie zostaną zbadane duplikaty próbek pobranych z wraku przed ponad czterema (!) laty? A trzeba to zrobić, bo – jak ujawniliśmy we „wSieci” i na wPolityce.pl – pierwsze analizy, za które odpowiadało Centralne Laboratorium Kryminalistyczne Policji, zostały po prostu schrzanione. Czy świadomie? Są poważne powody, by tak właśnie podejrzewać.

Na początku listopada szef zespołu prokuratorów Marek Pasionek tłumaczył na konferencji prasowej, że jest poważny problem ze znalezieniem zagranicznego laboratorium, które podjęłoby się tej pracy. Co się od tego czasu zmieniło? Czy w poszukiwaniu odpowiedniej jednostki pomaga kanałami dyplomatycznymi MSZ? Czy śledczy mają wsparcie służb specjalnych? Czy w sprawę zaangażował się minister nauki? Nic mi o tym nie wiadomo. Jeśli śledczy są osamotnieni – może powinni to głośno powiedzieć?  [...]

Marek Pyza

Za: wPolityce.pl

Przypominamy w artykułach powiązanych przebieg niezależnych badań prowadzonych przez ekspertów z dziedziny chemii - kwestia obecności  trotylu na pokladzie tupolewa  nie została ostatecznie rozstrzygnięta podczas badań w ciągu z górą roku po wygranych wyborach, roku od zmian w prokuraturze i powołania nowej podkomisji przy MON!

7. rocznica Katastrofy Smoleńskiej za niespełna 4 miesiące....

Zobacz równiez:





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.