W Salonie smutek, rozpad i bieda,
bo hucpy dłużej ciągnąć się nie da.
Trzeba ze wstydem opuścić lokal –
nie pomógł nawet Joanny vocal.
Znów nie sprawdzili nam się Polacy –
mali, prostaccy, przyziemni tacy.
Nasze męczeństwo nic ich nie wzrusza –
rozliczać wolą szmal Mateusza.
Słupki w dół lecą – kac i migrena.
Zmienić już chyba czas suwerena...
Negować nikt się dziś nie ośmieli:
lepszy suweren byłby z Brukseli!