Ogólnoeuropejska kampania na rzecz LGBTI
5 sierpnia br. portal wpolityce.pl poinformował, że "KE uruchamia kampanię na rzecz społecznej akceptacji osób LGBTI", prześmiewczo pytając "czy naprawdę nie ma na co wydawać pieniędzy?". Rzecz w tym, że kampanię tę ogłoszone za wiedzą i zgodą polskiego rządu, który niecałe dwa miesiące wcześniej, tj. 15 czerwca br. przyjął tzw. Konkluzje Rady Unii Europejskiej w sprawie równouprawnienia osób LGBTI. W Konkluzjach tych Rada UE
"ZWRACA SIĘ DO KOMISJI EUROPEJSKIEJ, by promowała środki nakreślone w wykazie działań na rzecz postępów w zakresie równouprawnienia osób LGBTI"
Ów "wykaz działań na rzecz postępów w zakresie równouprawnienia osób LGBTI " możemy znaleźć na stronie:
http://ec.europa.eu/justice/discrimination/files/lgbti_actionlist_en.pdf
Dokument ten, dostępny jedynie po angielsku posiada w formacie pdf efektowną formę kołonotatnika z przewracanymi kartkami.
Na jego 11 stronie znajdujemy fragment:
Przetłumaczmy:
4. Kampania informacyjna/propagandowa w celu polepszenia społecznej akceptacji osób LGBTI.
Przewiduje się szeroką i wszechstronną kampanię propagandową z uwzględnieniem konkretnych działań mających na celu:
a) polepszenie społecznej akceptacji osób LGBTI i spowodowanie ich bardziej otwartego i włączającego traktowania.
b) zwalczanie negatywnych stereotypów, których doświadczają osoby LGBTI
c) podniesienie poziomu świadomości praw osób LGBTI. Obszary szczególnej uwagi obejmują homofobię w sporcie, młode osoby LGBTI, zastraszanie (bullying) w szkołach oraz osoby transgenderowe i interseksualne.
Kampania będzie prowadzona we współpracy z krajami członkowskimi oraz organizacjami społeczeństwa obywatelskiego na poziomie krajowym i będzie brała pod uwagę specyficzne krajowe potrzeby i okoliczności. Wspierać się bedzie kooperację i koordynację z organizacjami międzynarodowymi aby uniknąć dublowania
Min. Kaczmarczyk: "Kontrolujemy sytuację"
Miesiąc po podpisaniu "Konkluzji" (14 lipca) portal wpolityce.pl przekonywał Polaków, by nie ulegali dezinformacji tych, którzy uważają ten dokument za nie do przyjęcia. Portal powołując się na słowa ministra Kaczmarczyka, o tym że wprowadził on do dokumentu szereg poprawek, które zapewniają respektowanie praw narodowych, ponieważ wszystko będzie wykonywane "przy pełnym poszanowaniu tożsamości narodowej państw członkowskich i ich tradycji konstytucyjnych, a także kompetencji państw członkowskich w dziedzinie prawa rodzinnego".
Mamy być zatem spokojni: seksedukatorzy i tzw. edukatorzy antydyskryminacyjni ucząc nasze dzieci w szkołach o stosunkach analnych, radości płynącej z seksu lesbijskiego oraz o wyższości homoseksualnych "małżeństw" nad "tradycyjnymi" (przytaczam rzeczywiste, udokumentowane przykłady takiej edukacji w Polsce) będą to czynić "z poszanowaniem tożsamości narodowej, naszej tradycji konstytucyjnej i naszego prawa rodzinnego". No to możemy z ulgą odetchnąć!
Czy naprawdę kontrolujemy sytuację?
Odłóżmy jednak żarty na bok, bo sprawa jest wyjątkowo poważna. Polski rząd, od którego oczekiwaliśmy ochrony naszych wartości i naszych dzieci zadeklarował współuczestnictwo w propagandowej kampanii genderyzmu, której celem jest takie wypranie społeczeństwom mózgów, by zaakceptowały redefinicję człowieka w oderwaniu od jego biologicznej natury, zaburzenie postrzegania i odczuwania seksualności oraz zanegowanie biologicznych podstaw takich pojęć i instytucji społecznych jak rodzicielstwo, rodzina i małżeństwo. Jest to gigantyczna semantyczna operacja na ludzkich umysłach, które zaakceptowawszy zmieniony sens tych podstawowych pojęć zaakceptują również nowe struktury społeczne, jakie wymarzyli sobie rewolucyjni społeczni inżynierowie. Temu właśnie służy tzw. polityka i edukacja antydyskryminacyjna.
Po takim praniu mózgów społeczeństwa zaakceptują legalizację i prawa do adopcji dzieci dla homo-pseudo-małżeństw i rodzin queer np. w formie "dowolnej liczby osób o dowolnych konfiguracjach orientacji seksualnej, gender oraz wzajemnych relacji" (definicja proponowana przez Kingę Dunin). Zaakceputją też przymus wychowania dzieci i młodzieży do życia także w takich "rodzinach" oraz do aprobowania i przyjmowania skrajnie rozwiązłej obyczajowości LGBTQ. Wychowanie młodych ludzi do normalnego, tj. monogamicznego, trwałego i heteroseksualnego małżeństwa będzie, jako forma dyskryminacji, niedopuszczalne. Takie postulaty środowiska LGBTQ stawiają w Polsce już od kilku lat; przykładem publikacja pt. "Szkoła milczenia". We Francji czy w Niemczech już narzuca się obowiązkowe lekcje homoseksu. W podręczniku Elizabeth Tuider "Pedagogika seksualna różnorodności" (Seksualpädagogik der Vielfalt) młodzieży od lat piętnastu serwuje się, jako rzecz zupełnie normalną, naukę o seksie z wieloma partnerami w kolejce (tzw. gang bang), bądź ćwiczenie w formie zaprojektowania burdelu dla wszystkich orientacji seksualnych.
Zapowiadana kampania propagandowa, będzie również formą takiego wychowania, któremu jednak poddawać się będzie nie tylko młodych ludzi, ale całe społeczeństwo. Drastyczność wzorców będzie oczywiście dozowana stopniowo, ale nie oszukujmy się, z czasem obejmie ona równie "mocne", a potem jeszcze "mocniejsze" obyczaje queer.
Popieramy drukarza czy gejów?
Innym postulatem zaakceptowanym przez Polskę poprzez przyjęcie "Listy działań..." jest
- czyli po polsku:
"Zdecydowane monitorowanie i egzekwowanie obowiązujących praw osób LGBTI i ich rodzin stosownie do prawa UE"
Pomijając wybronioną (moim zdaniem tylko pozornie, ale o tym później) kwestię "praw rodzinnych" zwraca uwagę kwestia, że wśród tych rzekomych praw które Polska zadeklarowała jest również:
czyli "dostęp do dóbr i usług". Polska zobowiązała się zatem zagwarantować to, co w ostatnim czasie stało się u nas precedensową kwestią sporną: prawo zaburzonych seksualnie osób (LGBTQ) do wymuszania na usługodawcach wykonania usług sprzecznych z ich poglądami i sumieniem. W tym wypadku chodziło o wymuszenie na drukarzu wykonania roll-up'u z homoseksualną propagandą.
Czy minister Ziobro miał świadomość, że podejmując działania w obronie praw drukarza sprzeniewierzył się zasadom które Polska uznała za swoje niecały miesiąc wcześniej? I tu dochodzimy do czegoś co można uznać za "wisienkę na torcie", choć analizy tych niebezpiecznych dokumentów nie można uznać za wyczerpaną. Otóż żeby zagwarantować egzekwowanie wszystkich tych praw zgodziliśmy się jako kraj, na:
3. Egzekwowanie i monitorowanie przeniesienia (na grunt krajowy) i wprowadzenia prawa UE.
Dorobek UE obejmuje ustawodawstwo odnoszące się bezpośrednio do praw osób LGBTI. Komisja [Europejska] zagwarantuje, że szczegółowe kwestie odnoszące się do orientacji seksualnej i tożsamości genderowej zostaną odpowiednio uwzględnione poprzez przeniesienie tego ustawodawstwa (na grunt krajowy) i wdrożenie.
Komisję Europejską, która od roku stara się "zagwarantować" nam demokrację upoważniliśmy zatem do "prawidłowego uwzględnienia kwestii orientacji seksualnej i tożsamości genderowej". Upoważniliśmy ją nawet do czegoś więcej, ale o tym będzie mowa w drugiej części artykułu.
cdn.