Xenia Jacoby: Przeciw zapomnieniu (3)
data:22 listopada 2016     Redaktor: GKut

II.

Jak słodko jest umrzeć za Ojczyznę!

[na grobie Stanisława Żółkiewskiego]

 


II.1


W części drugiej opowieści Przeciw zapomnieniu wysłuchajcie mych daremnych lamentów. Winna jestem tutaj wyjaśnienia a rzecz wymaga faktów.


Muszę rozprawić się z wypadkami, które wpłynęły na mnie w związku z pracami na Cmentarzu św. Józefa na Mostonie w Manchester. Partycypacja w pracach przy tej nekropolii dała mi możliwość wniknięcia w historię i tajemnicę sacrum tego miejsca. Odkryłam, że nie da się doświadczyć mistyki tego zakątka, bez poświęcenia się na nim dla idei. Ci, którzy dla idei poświęcili swoje życie, tutaj swymi szczątkami uświęcili obcą ziemię cmentarza, a my chodząc wokół nagrobków – stąpając po zmarłych o ironio - depczemy tą świętość nogami. Kiedyś, Ci nie żyjący dziś ludzie wpływali na losy Europy, a w konsekwencji na dzieje całego świata, przez ten świat dziś zapomniani. Przynieśli wolność Europie ale nie mogli jej dać Polsce. Ofiara nie poszła na marne, choć Ich wkład w zwycięstwo nad złem wciąż jest umniejszany i zapominany.


W toku mych słów ukażą się fakty, które złożą w kompletną całość wszystkie sytuacje dot. prac na cmentarzu Moston i utworzą główny wątek mej narracji.


Oswojona maksymą, że:„Gdy robisz coś dobrego – ból jako zapłata będzie twoim bratem”, szykowałam się na wojnę – nie po to jednak - by walczyć, ale by wygrać. To wojna z czasem, który wydał swój wyrok, a z którym się nie pogodziłam.
Widok zwietrzałych, zwalonych na ziemię krzyży, sczerniałych kamieni i zarośniętych chwastami grobów na Starym Mostonie - wstrząsnął mną wtedy aż do bólu. (byłam tam pierwszy raz 21 X 14r.)

 

 

Łzy same szły z oczu na całego… Tam zakończyła się wędrówka naszych bohaterskich żołnierzy, których nazwiska nie są znane z polskiego słownika biograficznego. Szkoła życia jaką przeszli wystawiła Im świadectwo dojrzałości z biało-czerwonym paskiem. Wypracowany tytuł herosów wojny zabrali wraz z medalami do grobów. Pozostał po Nich proch, mogiły i długi cień niepamięci.
Ilu ludzi w Polsce pamięta dziś dramatyczne losy powojenne polskich żołnierzy i Obrońców zmuszonych żyć na banicji. Zawsze gdy patrzysz na los takich ludzi – miej łzy… miej łzy.

 

Ta cmentarna historia, którą snuję - zaczęła się od listów.


Po jednym z artykułów w gazecie dostałam maila od pewnej Pani, która oczekiwała mojej pomocy. Napisała:

„Dzień dobry Pani Xeniu,

Proszę o pomoc. Otóż wyszłam z inicjatywą, aby na cmentarzu w Moston w Manchester zrobić takie przedświąteczne porządki. Podejrzewam, że mój apel zostanie bez echa. Przypomniałam sobie o Pani ale nie byłam pewna, czy to ta sama osoba i dlatego wysłałam do Pani dwa maile. Chodzi o wydarzenie:

A K C J A Z A D U S Z K O W A ”POLSKI ZNICZ NA POLSKIM GROBIE”

Jeśli nie możemy jechać na Zaduszki do kraju, poświęćmy trochę wolnego czasu i zadbajmy o groby Polaków, którzy budowali nasze parafie po II Wojnie Światowej. Polaków z Ashton,, Manchester, Oldham, Rochdale i okolicy. (oraz groby pierwszych księży proboszczów) W latach 50-tych i 60-tych chowano ich na cmentarzu w Moston Manchester.

Serdeczna prośba:

Pani Xeniu, spotkajmy się w sobotę 25-go października, by uporządkować groby na starej i nowej działce cmentarza.

Natomiast w sobotę 1-go listopada spotkajmy się, aby postawić zapalony znicz na każdym polskim grobie, na którym nie będzie znicza od rodziny, przyjaciół lub znajomych. Znicze będą dostarczone.
Bardzo serdecznie proszę o pomoc i z góry dziękuję. Pozdrawiam, Gienia. M’cr 19.10.2014.”

 

I tak to się zaczęło…

 

Odpisałam na list. Świeżo byłam po bolesnym wypadku, co uniemożliwiało mi poruszanie się. Mimo tego spotkałyśmy się. Było to we wtorek 21 października 2014r. Wielką Brytanię uderzył gwałtownie huragan Gonzalo z zalewającym sztormem i bałwanami morskiej piany. Pomimo szalejącego huraganu pojechałyśmy na cmentarz. Pani Gienia z rezerwą i bez przekonania patrzyła na mnie i moją pomoc, widząc niepełnosprawność. Ślizgałam się po tłustym błocie cmentarnym - podpierając się kulami. Nie można było przejść suchą nogą bez utopienia butów w śliskim błocie. Sama kulejąc myślałam o ranach wojennych leżących tu żołnierzy. Robiłam zdjęcia już nie Ich twarzom lecz nagrobkom teraz, przygniatającym Ich doczesne szczątki. Miałyśmy szczęście, że tnący deszcz i gwałtowne uderzenia wiatru umilkły na godzinę. Oglądałyśmy spłukane deszczem mogiły Obrońców naszych polskich granic, zasypane kożuchem liści.

 

 
 
 
Strona cmentarza, tam gdzie chowano naszych żołnierzy z wojennymi medalami – wyciskała łzy. Ogólny widok był wstrząsający. Dwu metrowe zarośla chwiejące się na wietrze - ukrywały mogiły. Wtedy naliczyłam 121 polskich mogił w tym groby kawalerów Virtuti Militari, Powstańców Warszawskich, Sybiraków, żołnierzy walk o Monte Cassino, tułaczy wojennych, więźniów łagrów oraz innych uciemiężonych i zasłużonych z naszego Narodu. (dnia 6.VIII.2016r. odkryłam z córką kolejny 122. grób, którego małą betonową płytę naziemną z zerwaną metalową tabliczką, przez lata doszczętnie przysypano ziemią i przydeptano butami).

 

 
 
 
 

 

Żołnierze spoczywali tu samotnie wśród zarastających chaszczy, chwastów, wrednego rdestowca ostrokończastego, oplatani koronami z ciernia kolczastych, dzikich jeżyn. W tak opłakanym, żałosnym stanie pochylone w żałobie - opuszczone mogiły polskich żołnierzy wołały głośno o pamięć - płacząc w deszczu.


Widok zapuszczonego i biednego cmentarza Mostonu, przywołał mi na myśl skojarzenia z opowiadań Pani Gieni o innym cmentarzu w Buzułuku na Syberii. Pochowano tam zesłańców, którym nie udało się wydostać z Syberii. Groby ochrzczonych Polaków leżały odłogiem. Były zaniedbane, zarośnięte zapomnieniem i pospolitym dzikim zielskiem. Jeśli zmarli na tyfus – zastygłe Ich ciała palono. Co robiono z Ich popiołami? Sowieccy barbarzyńcy prochy zmarłych Polaków wysypywali i rozrzucali niczym śmieci na drogi i nieużytki. Tam, w miejscu zsyłki na nieludzkiej ziemi jak i tutaj w Manchester, cywilizowanym miejscu - mieście kilku pokoleń Polaków, zaniedbanie panoszyło się całymi latami.
Z dala od wielkiego świata i pośpiechu, na uboczu dużej metropolii, natura zaczęła demolować działkę polskiej nekropolii. To, co uczyniła ludzka ręka na polskim cmentarzu - zaniedbanie i czas zmieniały nie do poznania. Czas poszarpał i nadgryzł starą nekropolę. Angielska pogoda z deszczem dopomogły glonom i mchom pozarastać nagrobki. Proces wietrzenia i ruchy ziemi zaczęły wywracać kamienne krzyże. Wandale cmentarni kończyli demolkę, niszcząc groby i łamiąc metalowe krzyże, z których pozostał tylko jeden. Współczesny świat pełen nowości i wydarzeń, nie zmienił tu nic na lepsze od 65 lat. Proces zarastania, butwienia, wietrzenia i czernienia na cmentarzu w Moston, czekał na dzień, w którym miała pęknąć ludzka niemoc.

. Gdy gaśnie pamięć ludzka, dalej mówią kamienie… kard. St. Wyszyński.

Z więzienia ale czy na wolność?

Pani Gienia,, która jako niemowlę wraz z rodzicami z Podola (dzisiejsza Ukraina) została zesłana do Archangielska – cudem przeżyła piekło zesłania. Podczas jazdy autem na cmentarz, opowiadała mi o zsyłce na Syberię. Jako dziecko sama niewiele pamiętała czas łagrów. Sierociniec musiał zastępować jej rodziców. Opowieść o losie swych najbliższych, o amnestii, polskich zesłańcach – więźniach łagrów zgłaszających się do służby wojskowej w Polskiej Armii w ZSRR oraz formowaniu WP w okręgu Buzułuku, oparła o wspomnienia jej rodziców oraz innych znajomych osób, zesłanych w tym samym czasie. O życiu w łagrze nie mówiono chętnie. Nie chciano przywoływać na nowo upiorów tamtego piekielnego czasu wśród Sowietów. Nie chciano wywoływać duchów przeszłości. Jej mama Anastazja niewolniczo pracowała w tartaku dusząc się drzewnym kurzem, a ojciec Andrzej trafił do więzienia na rok. Został wydany przez kogoś za to, że rzekomo posiadał ukryty pistolet. Po odbyciu kary wyszedł z więzienia, ale czy na wolność?


Dzięki niemu i wiadomościom jakie posiadał z więzienia – informował Polaków o amnestii. Zaczął namawiać i przekonywać ich do wydostania się z Syberii wraz z Polskim Wojskiem. Ci, którzy nie wierzyli w amnestię – nie zdecydowali się na żołnierską tułaczkę i na zawsze pozostali w nieludzkiej ziemi. Wydostanie się na wolność z białego krematorium, zesłańcy zawdzięczali Generałom: Sikorskiemu i Andersowi. Wyzwoleni zesłańcy nazywali Gen. Andersa - Mojżeszem Polaków - zbawicielem, który przez morze wyprowadził swój lud – polski Naród na wolność.


Wielu z nich przeszedłszy szlak bojowy i wojenną tułaczkę, po wojnie dotarło do Manchester. Nikt ich tu nie chciał i nie witał z radością. Pani Gienia mówiła, jak cennym był przekaz ludzki z ust do ust młodszemu pokoleniu, dotyczący wydarzeń deportacji. Ponieważ małe dzieci i urodzeni tam podczas katorgi, nie wiedzieliby nic o swoim losie oraz kolejach losu swych najbliższych rodzin. Tak było w jej przypadku. Dzięki przekazywanym opowiadaniom towarzyszy niedoli - utrwalano opowieści. Jak przez mgłę pamiętała pewne wydarzenia z dzieciństwa i dalekiej przeszłości. Dlatego, że wywózka rzuciła ją daleko na wschód i wraz z innymi nieszczęśnikami jako dziecko zstąpiła do syberyjskiego piekła - pamiętała o niedoli swych rodaków za ich życia.
Po Ich śmierci też od Nich nie odstąpiła. Jako społecznik chodziła sprzątać Ich groby.

Pomimo upływu czasu, każdego roku pielęgnowała pamięć i dbała o mogiły żołnierskie, podobnych do niej wojennych tułaczy.

 


Inni społecznicy na tym cmentarzu to małżeństwo Bożena i Jerzy Bockenheim z polskiej parafii Miłosierdzia Bożego w M’cr, których losy wojenne były również naznaczone piętnem przeklętego Sybiru.

 

 
 
 
 
Pani Bożena Twarowska - Bockenheim jako małe dziecko była deportowana podczas lutowej nocy 1940r. wraz z rodzicami Janiną i Jerzym oraz rodzeństwem z Kostopola k/Równego na Wołyniu. Trafili do Archangielska. Jej mąż Jerzy, także wtedy jako 8-letni chłopiec został wywieziony w 40r. ze Lwowa. Wraz z mamą Ernestyną, siostrą Eiżbietą i babcią trafił do Tymipołatyńskiej Obłasti k/Ałma Aty w Kazachstanie tuż przy chińskiej granicy. Pracowali w sowchozie przy krowach i przy zbiorze zbóż. Jego ojciec Tadeusz ukrywał się przed Niemcami, którzy chcieli go siłą wcielić do niem. wojska. Zdecydował ujawnić się aparatowi NKWD, gdy dowiedział się o wywózce jego rodziny. Zaaresztowany wywieziony został na Syberię innym transportem.


Państwo Bockenheim także poświęcali się na cmentarzu Moston regularnie od kilkudziesięciu lat. Tych troje ludzi wiernych sumieniu wracało co roku na groby Polaków. Mimo to nie umieli poradzić sobie z kołtunami zieleni i zarastającą dżunglą.

 

Kiedy 25 X 2014r. pojechałam kolejny raz na Moston, spotkałam tam na nowej stronie cmentarza pewną kobietę, która podczas silnego wiatru i deszczu samotnie sprzątała groby. Podeszłam do niej i przywitałam się. Zaskoczona moją otwartością niewiele mówiła o jej bliskich zmarłych.

Była to pani Anna Świłło z Heywood k/M’cr. Po roku znowu spotkałyśmy się na tym samym cmentarzu i Annie rozwiązał się język.

 
 
 
 
 
 
 
Jak wspominała, przyjechała do Anglii na zaproszenie swego wujka Henryka Krysa - żołnierza 2. Korpusu Polskiego. Było to w latach 70-tych za czasów Gomułki. W Rochdale zapoznała swego męża Henryka Świłło, który był usynowiony przez żołnierza – Karpatczyka pana Henryka Świłło seniora. On to po kampanii włoskiej wraz z innymi żołnierzami Gen. Andersa nie mógł wrócić do komunistycznej Polski. We Włoszech w miejscowości Trani poznał swą żonę Władysławę zd. Borek z Dukli, która była już w 5 m-cu ciąży z innym mężczyzną, którego poszukiwała w Italii wśród żołnierzy 2. Korpusu. Wcześniej zapoznała go na robotach przymusowych w Austrii i tam jako młoda nastoletnia dziewczyna bez pamięci zakochała się w starszym od siebie mężczyźnie. Dosłownie wpadła mu w ramiona, a romans zakończył się ciążą. Koleje losu rozdzieliły ich i dziewczyna za wszelką cenę chciała znaleźć swego ukochanego, z którym się rozstała. Kiedy stęskniona pojechała za nim do Włoch, tam natrafiła na żołnierzy 2. Korpusu - jego kolegów, którzy powiedzieli jej, że on jest już w związku z inną kobietą. Tak zakończył się dla Władysławy etap wejścia w dorosłość. Nigdy więcej nie widziała na oczy swego ukochanego, który nie wiedział, że został ojcem. Złamaną brzemienną kobietą zainteresował się Henryk Świłło, który postanowił ożenić się z nieszczęsną. Po wyzwoleniu wraz z innymi żołnierzami Gen. Andersa przybyli do Anglii, gdzie w M’cr urodził się przedwcześnie syn, któremu Władysława nadała imię po swym szlachetnym mężu. Z tego małżeństwa było dwoje kolejnych dzieci.


Władysława zmarła przedwcześnie w wieku 48 lat na nerki, z którymi miała problem od czasu przymusowych prac u austriackiego bauera. Pobyt na robotach w gospodarstwie wspominała bardzo dobrze, bo natrafiła na dobrych ludzi, którzy leczyli jej chore nerki i troszczyli się o nią jak rodzina. Mąż Henryk zmarł 27 lat później. Razem są pochowani w jednej mogile na nowym cmentarzu Mostonu.

 

 


Małżeństwo Anny Świłło z jej mężem Henrykiem było bardzo udane, pomimo iż Henryk nie mógł mieć dzieci. Żyli ze sobą 33 lata i 3m-ce, zaznaczyła Anna. Dzisiaj od lat jeździ na groby teściów, męża i innych żołnierzy Armii Andersa: wojennego inwalidy śp. Edwarda Śliżewskiego, śp. Pani Kosowskiej, śp. Jana Szmigiel – st. wachmistrza kawalerii WP.


W rozmowie ze mną wspominała lotników Dywizjonu 303, których spotykała np. w polskim klubie na Cheetham Hill w M’cr, gdzie pracowała w barze. Mówiła o nich, że byli wspaniałymi mężczyznami – prawdziwymi dżentelmenami. Jeden z nich - poważny i bardzo przyzwoity to Roman Mieczysław Stadtmüller z Krakowa - kpt w specjalności pilota z Dywizjonu Bombowego 300 i 301 (300 DB, 301 DB nr sł. RAF P-0875 stopień RAF F/Lt, odznaczony Virtuti Militari - VM V kl., 2x Krzyżem Wielkim – KW i Krzyżem za Wybitną Służbę Lotniczą – Zaszczytnym Krzyżem Lotniczym - Distinguished Flying Cross. (DFC jest najwyższym bryt. odznaczeniem lotniczym i trzecim najwyższym wojskowym odznaczeniem przyznawanym za odwagę)


Przychodził w odwiedziny do nieistniejącego już dziś polskiego Domu Opieki przy 84 Dudley Road , który prowadziły Siostry Misjonarki. Tam opowiadał siostrom i innym osobom o Dywizjonach Bombowych i o bombardowaniu Berlina. W tym domu pani Anna miała drugą pracę w kuchni i przysłuchiwała się opowiadaniom kapitana. Zmarł 29V1996r. w M’cr. Jego spopielone szczątki spoczęły na Cmentarzu Południowym w Manchester. Dzieci pilota do dziś mieszkają na Wyspie Ostatniej Nadziei w mieście, które przyjęło po wojnie ich ojca – tego cholernego Polaka, który wraz z innymi polskimi pilotami Polskich Sił Powietrznych dla bryt. RAF-u przyczynili się do odwrócenia losów wojny na Zachodzie. Ci cholerni Polacy! to uwaga rzucona pod adresem lotników, z którymi nie umiał porozumieć się pewien brytyjski sierżant. To określenie przylgnęło już na stałe do polskich lotników, jako symbol Ich waleczności i uporu w Bitwie o Anglię.

 

 
 
Tam, gdzie Anna Świłło sprzątała groby na nowej działce cmentarza, mogiły brytyjskich Obrońców są perfekcyjnie wypielęgnowane. Groby należące do polskich sektorów też są nienagannie zadbane. Jednak na starej stronie cmentarza panoszące się zarośla i kołtuny zieleni - pochłonęły żołnierskie mogiły. Różnice te wzbudzały refleksje o zasługach naszych żołnierzy, Ich nominacjach oraz opłakanym stanie mogił. Za życia los Ich był dramatyczny, wojenny, tułaczy. Przemijający czas i angielska pogoda stały się Ich kolejnym - pośmiertnym wrogiem. Poumierały całe rodziny i nie było już komu walczyć z czasem i chwastami. Dzieci czy wnuki niektórych z Nich mieszkały w Polsce lub za oceanem. Nie przyjeżdżały na groby swych bliskich pochowanych w M’cr.


Kamienie mogił swymi polskimi inskrypcjami błagalnie prosiły rzadkiego tam przechodnia o chrześcijańską przysługę - Zdrowaś Mario i milkły... Żałosny widok zakręcał łzy w oczach.

 


Niech śpią w pokoju… Requiescat In Pace.


Tekst Xenia Jacoby, 19.09.2016


Zdjęcia Xenia i Krzysztof Zych

 

(CDN.)

 

***
 

Jacoby Xenia - Polka z pokolenia JP II.

Wnuczka Zygmunta AK-owca i Kazimiery z Dmowskich.
Potomkini ocalałych spod Lwowa.
Studia filoz-teolog. wskazały kierunki.
Emigracja w RFN, USA, WB - utrwaliła nostalgię.
Myśli o Ojczyźnie - sprowokowały do pisania.
Zobacz równiez:
Galeria do artykułu :
Zobacz więcej zdjęć ...





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.