Marek Baterowicz: GOD SAVE AMERICA
data:12 listopada 2016     Redaktor: GKut

z daleka lepiej widać....

 

 

Amerykanie wybrali. Donalda Trumpa. Jego program miał bowiem wiele plusów i konkretnych propozycji w przeciwieństwie do mętnych bajek madame Hillary, znanej głównie z afery emajlowej. Zadziałał też stary mechanizm, sprawdzony w innych kontekstach geopolitycznych. Trump uderzył w czułą strunę: obiecał uczynić znowu Amerykę wielką, a to jest przecież zasadniczym składnikiem  „American dream”. Inaczej mówiąc obiecał rodakom Zieloną Wyspę , tak jak kiedyś  inny Donald, w innym kraju i w innych okolicznościach.

I to chwycić musiało.  Nawet paranoiczny pomysł budowy muru na granicy z Meksykiem miał w tym jakiś udział. Ale kto pamięta o zatruwaniu Meksyku odpadami radioaktywnymi z północy ? Tu nie było nigdy zapory.  Trump zna widocznie całkiem nieźle mentalność swoich rodaków, również tych z warstw uboższych. Bywał tu i ówdzie, a lata temu wymienił go nawet – wprawdzie krótko – znany prozaik Marek Nowakowski w opowiadaniu „Siła przebicia”, zamieszczonym w zbiorze „Grecki bożek” ( Warszawa, Wyd.Alfa, 1993).  Jedna z postaci tej nowelki, ewidentny oszust, obiecuje dziewczynie pracę kelnerki na Zachodzie...: „ Zostaniesz kelnerką w luksusowej knajpie. Nazywa się „Wódka”. Nasz rodak założył ten interes. Tony Buła. Tam przychodzą same tuzy. Maxwell na przykład. Wiesz, kto to jest ? Rekin prasowy, miliarder. Mister Trump z Nowego Jorku na weekend przylatuje własnym samolotem...”   Dalej padają nazwiska innych bywalców knajpy, ale to już mało istotne.

O ile nie jest to fantazja pisarza, mister Trump fatygował się tam własnym samolotem, a zatem  lubił Polaków i polską wódkę, podawaną w oszronionych kieliszkach pod śledzia w oleju. Nie zapomnial o nas podczas kampanii  wyborczej: zjawił się  w Chicago, aby zapewnić Polonię o swej wyjątkowej miłości do Polaków i do Polski. Obietnica  poskutkowała, tym bardziej, że Hillary Clinton nie czyniła wobec nas takich gestów. Przeciwnie, obiecywała coś innemu narodowi, a w dodatku miało się to ziścić naszym kosztem czyli obiecała uderzyć nas po kieszeni. Jeśli dodać i to, że  lata temu w Krakowie nie chciała złożyć wieńca na grobie Prezydenta Lecha Kaczyńskiego na Wawelu, to cieszmy się z jej porażki.

Nie znaczy to jednak, że mamy wpadać w euforię z okazji zwycięstwa 70-letniego miliardera, bo w dziejach wyborczych obietnic zdarzało się już haniebne ich łamanie jak np. fałszywa życzliwość Rossevelta wobec naszej Ojczyzny, potem brutalnie zapomniana w Jałcie. Dlatego  naiwnością jest wierzyć  w zapewnienia Trumpa, bo  czy np. zniesie wizy wjazdowe dla Polaków ?  Czekamy w napięciu, a byłoby to korzystne z wielu powodów. Nie wykluczając i tego, że  aferzyści ( obawiający się wyroków )   mogliby wiać za Atlantyk, a nie tylko na ukraińskie kresy albo pod skrzydełka Angeli. Dzięki temu moglibyśmy pozbyć się wreszcie aferzystów, bo osądzić ich się i tak nie da, gdy spojrzeć na paraliż komisji w/s Amber Gold.  I pewnie wcześniej Amerykanie zniosą te wizy, aniżeli nastąpi cud uzdrowienia Temidy w tzw. III RP, gdzie trwa uporczywa obstrukcja prawniczej mafii w togach. I naprawdę można tylko współczuć ministrowi Zbigniewowi Ziobro, bo jego szlachetne wysiłki rozbijają się o beton przeniesiony z PRL-u do niby nowej Polski. Te relikty przeszłości wypada raczej potraktować dynamitem albo wysłać je na emeryturę, zaczynając od Rzeplińskiego.

 

W wyborczych dyskursach Trumpa – obok plusów – słyszeliśmy czasem zapowiedzi tak kontrowersyjne jak pomysł wykorzystania NATO  do walki z terroryzmem, co zasadniczo zmieniłoby charakter tej organizacji, powołanej dla obrony sojuszników USA. Doszłoby do degradacji paktu.Trump narzekał też na koszty utrzymania NATO i ma zamiar domagać się większych partycypacji od sojuszników. W przedwyborczych debatach – mówiąc o zobowiązaniach Ameryki wobec aliantów – wspominał tylko Japonię i Południową Koreę, natomiast  pomijał Wschodnią Europę. A przecież tak niedawno na szczycie w Warszawie zapadły pewne postanowienia – czy Trump zamierza je ignorować ? Nie byłby to scenariusz miły dla Polaków, ani dla Estończyków, Łotyszów czy Rumunów.  Wspomniał też, że z Putinem można się dogadać, co zapowiada reset mało szczęśliwy w obecnej sytuacji geopolitycznej i w kontekście wojny w Syrii. A właśnie – zdaniem wielu komentatorów – stanowisko Trumpa w konflikcie syryjskim okaże się papierkiem lakmusowym jego politycznych opcji. Okaże się też na ile pozwolą Trumpowi Chiny, już wzmocnione secesją niegdyś proamerykańskich Filipin. A obniżka podatków nie skłoni niestety amerykańskich przesiębiorców do powrotu na ziemię ojczystą, choć może zahamuje dalszy odpływ kapitałów.

 

Trump odbiera klucze do Białego Domu od Obamy – człowieka z plasteliny - który przez osiem lat degradował pozycję USA w świecie nieprzemyślanymi decyzjami, a jeszcze bardziej brakiem konsekwencji. Ostateczne odbicie Kuby Rosjanom jest może jedynym pozytywem obu kadencji Obamy, obok dyplomatycznego rozwiązania palącej kwestii Iranu,  krytykowanego dzisiaj przez Trumpa. Na marginesie trzeba wyrazić zdziwienie, że tyle lat zajmowano się reaktorami Iranu, kiedy to Północna Korea osiągnęła bardzo zaawansowany stan nuklearnej gotowości. Obama umiał tylko zgrabnie zbiegać po schodkach samolotów, bo jako polityk opanował wyłącznie technikę absolutnego wahadła, co pewnie było znakiem jego osobistego charakteru. Jego następca Trump natomiast zapowiada się jako twardy negocjator i spec od drastycznych decyzji, pogłębi też izolacjonizm USA  – ale wszystko okaże się potem, a pozory  często mylą. W każdym razie pytanie z francuskiego Le Point – „Czy w Białym Domu zasiądzie klown?” – można uznać za głupi żart. Bo zaraz po ogłoszeniu wygranej Trumpa nastąpił krach na giełdach w Azji, wartość meksykańskiego peso spadła, a 35 milionów Meksykanów pracujących w USA poczuło się zagrożonych. Z pewnością – jak już mówią prognozy – na wyborze Trumpa najbardziej straci Meksyk, Ukraina i Europa Wschodnia. Nie widzę zatem racjonalnych przesłanek dla euforii w dorzeczu Wisły, chyba że rozwój wypadków na planecie utrudni wiszącą w powietrzu odwilż między Waszyngtonem a Moskwą. Być może coraz bardziej musimy liczyć na solidarność grupy wyszehradzkiej, także na wspólnotę krajów, które podpisały w Dubrowniku porozumienie Trójmorza. Na tym należy budować jutro, ale nie na deklaracjach Trumpa, ani na unijnych przepychankach. Nie miejmy złudzeń, dla Trumpa liczy się tylko osobisty sukces, nie wartości. Pomijał je w byznesach. Popiera budowę ropociągu przez rezerwat Siouksów, mimo ich protestów, bo zainwestował tam milion! A podczas wyborczej kampanii oświadczył, że w razie zwycięstwa uzna Jerozolimę za stolicę Izraela. Tym samym przebił kartę Hillary, która tylko podpisała list w sprawie odszkodowań. Trump wie na czym polega siła przebicia i do kogo się zwrócić, a więc jego kontestowanie establishmentu może okazać się pozorne lub przejściowe.

Tymczasem po triumfie Trumpa wybuchły gwałtowne protesty w miastach amerykańskich ,a kanadyjski website oferujący wizy wjazdu nagle został zatkany masą amerykańskich obywateli pragnących przenieść się do Kanady! Ten niezwykły exodus przysporzy problemów na północnym brzegu  jeziora Ontario. Zamieszki, wywołane przez zwolenników laleczki Hillary –  skorumpowanej gwiazdy lewicy  i klanu Clintona – trwają już trzy dni. Zaślepiona opozycja nie widzi plusów, które niesie prezydent Trump i demoluje sklepy, pali samochody. Element to kryminalny, wrogi demokracji. Znamy to i z wyczynów dzikiej opozycji u nas. W wyborach nie brali udziału prawdziwi kryminaliści, bo prawo nie pozwala na głosowanie więźniom, ani osobom nawet po odbyciu kary. I tak sześć milionów Amerykanów wykluczono z wyborów. Przed Trumpem wielki problem – jak doprowadzić do pojednania ? Zamieszki były plagą i za kadencji Obamy, nawet czarnoskóry prezydent nie potrafił rozwiązać tych konfliktów, a w r.2015  śmierć poniosło 9.900 osób. God save America! – i słusznie – ale czy Trump wyręczy Boga ?

                                                                                                       Marek Baterowicz

 

Marek Baterowicz ( ur. w 1944 w Krakowie ), poeta, prozaik, publicysta, tłumacz poezji krajów romańskich, latynoskich i Quebec’u. Romanista – doktorat o wpływach hiszpańskich na poetów francuskich XVI/ XVII wieku ( 1998), fragmenty tej tezy ukazały się we Francji. Wydał też tomik wierszy w języku francuskim – „Fée et fourmis” ( Paris, 1977). Jako poeta debiutował na łamach „Tygodnika Powszechnego” i „Studenta” ( w 1971). Debiut książkowy: „Wersety do świtu” ( W-wa,1976) – tytuł był aluzją do nocy PRL-u. W r.1981 wydał zbiór wierszy poza cenzurą: „Łamiąc gałęzie ciszy”. Od 1985 roku na emigracji, od 1987 w Australii.Wydał też kilka tytułów prozy. Autor wielu zbiorów wierszy jak np. „Serce i pięść” ( Sydney, 1987), „Z tamtej strony drzewa” ( Melbourne, 1992 – wiersze zebrane), „Miejsce w atlasie” ( Sydney, 1996), „Cierń i cień „ ( Sydney,2003) czy „Na smyczy słońca” ( Sydney, 2008). W r.2010 we Włoszech ukazał się wybór jego wierszy – „Canti del pianeta”, "Status quo"(Toronto, 2014) oraz najnowszy jego tomik- " Nad wielką wodą"(2015).





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.