Bożena Ratter: Dzieci ludobójstwa OUN UPA
data:24 października 2016     Redaktor: Redakcja

"Niemożliwym jest zapomnieć przeszłości, która bardzo boli. Tę przeszłość można jednak pokonać pod warunkiem, że poznamy pełną prawdę o niej. (...) Poznać prawdę, aby pokonać przeszłość..." - Mychajło Demkowycz-Dobrianśkyj tak pisał o stosunkach polsko-ukraińskich.  Polecamy najnowszy felieton Bożeny Ratter, która o tę prawdę  upomina się od lat.

„Dzieci Shoah” to francuski dokumentalny film ukazujący wieloletnie działania niemieckiej dziennikarki Beate Klarsfeld i jej męża na rzecz odnalezienia i przekazania organom ścigania w Paryżu nazistowskiego zbrodniarza, Klausa Barbiego. Proces Klausa Barbiego odbył się w 1987 roku. Przez cały czas jego obrońca, Jacques Vergès, usiłował wykazać, że zachowanie Barbiego nie było gorsze niż działania kolonistów francuskich. Prowokował, twierdził na każdym kroku, że działalność nazistów specjalnie nie różniła się od tego, co robili Francuzi. Na nic się to zdało. Barbie dostał najwyższy możliwy wyrok – karę dożywotniego więzienia. (https://pl.wikipedia.org/ wiki/Beate_Klarsfeld)
W kwietniu 1944 roku na rozkaz Klausa Barbie, gestapo zabrało 44 dzieci ukrywających się w sierocińcu w miasteczku Izieu we włoskiej strefie okupacyjnej i wywiozło je do Auschwitz-Birkenau, gdzie natychmiast dzieci zostały skierowane do komory gazowej. („Dzieci Shoah”, 20.10.2016, Planete+ HD)
 
„To była taka drewniana studnia, z daszkiem, wiadro na korbę spuszczane. Jakaś kobieta powiedziała dowódcy batalionu (Istriebitielnyj Batalion), że tam są dzieci powrzucane. Ja mówię, to ja tam wejdę… zobaczyłem ciała 21 malutkich dzieci potopionych... Wyciągali dzieci, ostatnie wpadło, więc spuściłem się jeszcze raz” – wspomina świadek zbrodni dokonanej w ciągu jednej nocy pod Drohobyczem z inicjatywy UON UPA.
Klaus Barbie w pełni zasłużył na miano „kata Lyonu”. A na jakie miano zasłużyli ukraińscy faszyści prowadzący krucjatę w imię zbrodniczej ideologii przeciw co najmniej 130 000 mieszkańcom polskich wsi, kobietom, dzieciom, starcom, tylko za to, że byli innej narodowości (choć tego samego obywatelstwa), że byli Polakami?
 
„Dzieci, najczęściej kompletne sieroty, przeżyły potworny wstrząs patrząc na okrutną śmierć swoich rodziców i rodzeństwa, a następnie, często ranne, ruszały na tułaczkę, skazane na samotność i poniewierkę. Niektóre cudem uratowane kilkuletnie maluchy same docierały do większych miejscowości (przypadki dwóch dziewczynek z kolonii Czmykos, które dotarły do Lubomia, czy trójki chłopczyków ze wsi Huszyn, którzy osiągnęli Kowel – jeden z nich został po dojściu zastrzelony), co jest wręcz nie do wiary. Dzieci były często trwale okaleczone i zeszpecone na skutek wyjątkowo barbarzyńskich metod zabijania. Dostawały trwałego rozstroju psychicznego, traciły mowę. Najczęściej zostawały na całe życie kalekami fizycznymi i psychicznymi. Większość z sierot umierała przedwcześnie, nawet wtedy gdy znajdowała jakąś opiekę. A było to następstwem szoku, choroby sierocej, gwałtownego spadku odporności organizmu. Wiele z nich umierało. Zachowało się wiele relacji rodzin krakowskich, które przygarnęły sieroty kresowe, a potem patrzyły bezradnie, jak te dzieci gasną. Kompletne sieroty umieszczano najczęściej w ochronkach i sierocińcach, najpierw na terenach wschodnich, a potem także w Polsce centralnej (np. w Pieskowej Skale pod Krakowem), częścią z nich zajęły się polskie rodziny, niekiedy trafiały do rodzin ukraińskich. I tu, i tam ich losy były różne. Czasem otrzymywały opiekę i ochronę, czasem zaś wykorzystywano je i poniżano.
 
Najbardziej smutne jest to, że po wojnie nie doczekały się należytej opieki państwa. Zmagając się ze swą tragiczną przeszłością, a często i kalectwem, zdane były na siebie. Nikt nie pomyślał o rentach ani innych niezbędnych formach pomocy. Zapomniano zarówno o nich, jak i o ich cierpieniu. (dr Lucyna Kulińska, „Dzieci Kresów”).
W 1997 roku w Krakowie podczas sesji naukowej PAN i UJ „Polacy – Ukraińcy na przestrzeni dziejów” dr Aleksander Korman omówił stosunek OUN UPA do ludności polskiej na terenie II RP i przedstawił 136 stosowanych przez terrorystów OUN UPA tortur fizycznych i okrucieństw wobec mężczyzn, kobiet i dzieci narodowości polskiej, jakie poznał w wyniku wieloletnich niezależnych prac badawczych, udokumentowanych źródłowo. Wojtek Smarzowski w filmie „Wołyń” z wielką wrażliwością i taktem „zasugerował” widzom niewyobrażalne okrucieństwo tamtej zbrodni.
 
Za działalność na rzecz wyjaśnienia i rozliczenia nazistowskiej przeszłości niemiecka dziennikarka Beate Klarsfeld otrzymała Legię Honorową klasy IV i V oraz Narodowy Order Zasługi. Nazywanie zbrodni nazistowskiej po imieniu i sądzenie winnych nie wpłynęło na stosunki francusko-niemieckie. Ściganie i stawianie pod sąd zbrodniarzy nazistowskich było dla Beate Klarsfeld celem niezależnie od „pojednania” w 1962 r. Francji i Niemiec.
 
A jaką nagrodę otrzymują polscy i ukraińscy historycy prowadzący badania naukowe nad zbrodnią ludobójstwa OUN UPA, kronikarze gromadzący zeznania świadków, Stowarzyszenia Upamiętniania Zbrodni Nacjonalistów Ukraińskich, świadkowie zdarzeń i ich potomkowie przedstawiający udokumentowane fakty o skutkach i przyczynach zbrodniczej ideologii? Prowadzą badania, dopominają się upamiętnienia i są z tego powodu dyskredytowani, ponieważ działa silne i liczne profaszystowskie ukraińskie lobby, które „wyrzyna prawdę” w imię partykularnych interesów.
Przykładem działania tego lobby były wypowiedzi w programie „Warto rozmawiać” z 20.10.2016 r. Historyk „demokracji”, Kazimierz Wóycicki, niczym obrońca Klausa Barbiego, Jacques Vergès, usiłował wykazać, że zachowanie OUN UPA nie było gorsze niż działania Armii Krajowej. Nie widział powodu do „eksponowania”(czy Żydzi „eksponują” shoah?) zbrodni OUN UPA, wystarczy akt pojednania między przywódcami państw. Jako przykład podaje pojednanie polsko-niemieckie i krytykuje „przeakcentowanie sprawy Wołynia, co bardzo emocjonalnie robi ks. Tadeusz Isakowicz -Zaleski i co przeczy polskiej racji stanu”. „My się mamy godzić” – mówi. Oto odpowiedź historyka ukraińskiego Wiktora Poliszczuka: „Między narodem polskim i ukraińskim nie było i nie ma konfliktu, stąd mowa o polsko-ukraińskim pojednaniu jest bezprzedmiotowa. Na styku polsko-ukraińskim istnieje jedynie problem zbrodniczej działalności OUN i jej struktur zbrojnych”.
 
Zanim biskupi polscy wystosowali list do biskupów niemieckich w 1965 r., w latach 1945–1946 odbył się proces norymberski, który skazał na śmierć niektórych nazistów niemieckich. Polak, Szymon Wisenthal, „pogodzony” z rządem RFN (uzyskiwał również od tego rządu pomoc) do swojej śmierci ścigał zbrodniarzy nazistowskich i ukraińskich. Działania Beate Klarsfeld „nie przeczyły” ani niemieckiej, ani francuskiej racji stanu. „Kto popełnił ludobójstwo, kto pomagał wysłać na śmierć niewinnych ludzi, nie ma prawa umrzeć w pokoju” – twierdził Szymon Wiesenthal.
Beate Klarsfeld i jej mąż nie zostali oskarżeni o podburzanie do nienawiści między Niemcami i Francuzami za rozliczenie nazistowskiej przeszłości.
„Nad milczeniem wokół mordów wołyńskich przez długie jeszcze lata unosić się będzie męczeński cień. Nad tym milczeniem wisieć będzie ból wyrzynanych wówczas, w strasznych latach 1942–1947, tych, którzy bez jakiejkolwiek winy każdego dnia, każdej nocy powiększali liczbę ofiar rozwścieczonego nacjonalizmu ukraińskiego – Polaków i Ukraińców, starców, mężczyzn w kwiecie wieku, młodzieńców, kobiet, dorastających dziewcząt, dzieci, niemowląt. Pamięć o ich cierpieniu będzie przechodzić z pokolenia na pokolenie do czasu, aż władze państwowe w Polsce i na Ukrainie potępią sprawców tego ludobójstwa, nazywając ich po imieniu. Znany na Zachodzie, osiadły po wojnie w Londynie, mający dziś ponad 90 lat ukraiński demokrata Mychajło Demkowycz-Dobrianśkyj, pisał o stosunkach polsko-ukraińskich: «Niemożliwym jest zapomnieć przeszłości, która bardzo boli. Tę przeszłość można jednak pokonać pod warunkiem, że poznamy pełną prawdę o niej. (...) Poznać prawdę, aby pokonać przeszłość, a nasz ból oddać w ofierze lepszej przyszłości obu narodów oraz ich nie tylko dobrosąsiedzkich stosunków, ale też przyjacielskiej współpracy»”.(Wiktor Poliszczuk, ukraiński historyk, „Potępić UPA” 1998 r.)
 
„Jeśli ktoś argumentuje, że OUN UPA była formacją narodowo-wyzwoleńczą, oznacza to jedynie, że padł ofiarą głębokiego zakłamania zmasowanej agresywnej propagandy nacjonalizmu ukraińskiego. OUN Bandery, która była twórcą UPA, do marca 1943 roku faktycznie współdziałała z hitlerowcami. Do końca 1942 roku do dyspozycji faszystów niemieckich była formacja banderowska w postaci byłych batalionów „Nachtigall” i „Roland”, które zostały przekształcone w batalion Schutzmannschaften. Do końca 1942 roku banderowcy ci służyli hitlerowcom. Do marca, kwietnia 1943 roku Niemcom podlegała Ukraińska Policja Pomocnicza – ideologicznie i organizacyjnie podporządkowana OUN Bandery. Mówienie więc, że OUN UPA walczyła z Niemcami i dlatego stanowiła formację narodowowyzwoleńczą narodu ukraińskiego, ma swoje źródło w arsenale propagandy politycznej, a nie w historii. Jest inny aspekt tego problemu. Mianowicie – bezpodstawne przyjęcie przez politykę i nawet utożsamienie przez naukę polską pojęcia walk o utworzenie państwa z pojęciem ruchu narodowowyzwoleńczego. Nie każde dążenie do utworzenia państwa jest równoznaczne z wyzwoleniem narodowym. Prawdą jest, że OUN Bandery dążyła do utworzenia ukraińskiego państwa typu faszystowskiego, ale takiego państwa nie chciał naród ukraiński. Z enuncjacji samych nacjonalistów ukraińskich wynika, że ludność ukraińska bała się banderowskiej „Służby Bezpeky” bardziej niż NKWD czy gestapo. Faszyzm jest narodowi ukraińskiemu tak samo obcy, jak i bolszewizm; naród ukraiński nie pragnął państwa banderowskiego.” (Wiktor Poliszczuk).
 
Piotr Tyma nie dziwi się, iż władze ukraińskie nie zdecydowały się na pokazanie filmu „Wołyń”, społeczeństwo nie jest przygotowane do pokazania mu zbrodni OUN UPA. A czy polskie kobiety, starcy, dzieci byli przygotowani na mordowanie ich przez sąsiadów zza płota podjudzanych przez banderowców?
„Działacze nacjonalizmu ukraińskiego do perfekcji opanowali Goebelsowskie metody propagandy i posługiwanie się socjotechniką. Efektem tego są przeznaczone dla szkół podręczniki, publikacje, slogany, zbitki słowne w postaci «wzajemnego przebaczenia» itp.”. (Wiktor Poliszczuk). Do tego gatunku propagandy zaliczają się filmy jak „Żelazna sotnia”, na którym wychowuje się młode ukraińskie pokolenie. Nic dziwnego, iż taką wykładnię historii słychać było w programie Jana Pospieszalskiego.
 
Skoro nie możemy filmu „Wołyń” pokazać na terenie Ukrainy, proponuję wyświetlać film na przejściach granicznych, które przekracza tysiące obywateli ukraińskich przyjeżdżających do Polski do pracy, obywatelom, którzy otrzymali Kartę Polaka (a nie są Polakami), studentom ukraińskim otrzymującym stypendia na polskich uczelniach itp. A może pokazać go na terenie polskich szkół i kościołów, utrzymywanych przez polskich podatników, w których rocznie uczy się polskiego, według polskiego konsula ze Lwowa, 200 000 Ukraińców?

Szkoda, że w TVP nie było transmisji z ważnego wydarzenia, dyskusji o filmie „Wołyń” Wojtka Smarzowskiego podczas spotkania w Przystanku Historia „Między swastyką a czerwoną gwiazdą” z udziałem Piotra Zychowicza, Witolda Szabłowskiego, autora książki "Sprawiedliwi zdrajcy. Sąsiedzi z Wołynia" oraz pisarza, Stanisława Srokowskiego. „Dobrze, że wreszcie kawał polskiej historii został zobrazowany, dobrze, że wreszcie powstała tama, która przeczy kłamstwu i fałszom, które do tej pory istniały. Wyjaśnić należy tytuł – „Wołyń” to tylko symboliczne ujęcie dramatu, bo ludobójstwo objęło inne województwa: tarnopolskie, lwowskie, lubelskie, poleskie i krakowskie. Była pewna historyczna rzeczywistość, wielki dramat, w moim przekonaniu, największy dramat w Polsce. Polacy zamieszkali na Kresach przeżyli 3 ludobójstwa, niemieckie, sowieckie i ukraińskie. Żaden inny naród nie przeżył w ciągu 5 lat takiego dramatu. Znakomity, odważny i najlepszy polski reżyser zobrazował ten dramat. Fałszywym jest zadawanie pytania, co na to Ukraińcy, Rosjanie, Niemcy, Żydzi, pytajmy: co na to Polacy, którym pokazujemy kawał rzeczywistości i czy film udźwignął ogromny ciężar tego kataklizmu? To, co widzimy na ekranie w dużym skrócie, dotyczy 1943 roku, problem ludobójstwa dotyczy szerszego odcinka czasowego i geograficznego, masowe morderstwa zaczynają się we wrześniu 1939 roku (morderstwa „niemasowe” mają miejsce od 1918 roku).
 
Czy ten film pozwoli Polsce odzyskać godność po 70 latach zakazywania tego tematu? A odwet? Odwet to bezradność Polaków i niegodzenie się na straszliwą rzeź. Lud wyklęty, którym się nikt nie interesował, bez państwa, wojska, policji z pełną świadomością, iż następnej nocy czeka ich to samo, co sąsiadów, którym przyszli z pomocą. I nie było różnicy między Polakami i Ukraińcami na wsi w dostępie do oświaty i kultury i organizacji, zapewniała to Konstytucja. A jeśli chodzi o dostęp do ziemi, to po reformie rolnej w 1920 roku było do objęcia w trzech województwach 300 000 ha ziemi. 220 000 ha przeszło w ręce Ukraińców, a 89 000 w ręce polskie, równość też była w dostępie do wyznania. A jeśli chodzi o świadomość narodową, to w połowie XX wieku połowa ludu rusińskiego przyznawała się do tradycji rusińskiej, na co istnieją dowody w postaci prowadzonych badań”. (Stanisław Srokowski). Wszyscy prelegenci zgodnie podsumowali, iż film jest bardzo ważny, prawdziwy i potrzebny i źle się stało, iż został „zakazany” na Ukrainie.
 
Tablica upamiętniająca dzieci z Izieu, z ich nazwiskami i podaniem przyczyny ich zagłady, znajduje się na ścianie domu przy placu ich imienia w Paryżu. W domu w Izieu, gdzie ukrywały się dzieci, urządzono muzeum, które w kwietniu 1994 uroczyście otworzył prezydent Francji François Mitterrand.
Niestety, nie ma śladu po 2000 wsiach na Ukrainie, zburzone zostały domy, wycięto drzewa, na których wieszano dzieci, zasypano studnie, do których wrzucano porąbane ciała ludzkie. Niekiedy w lesie jabłonka sugeruje, iż była tu kiedyś wieś. Wszystko dzieje się zgodnie w wytycznymi: „wobec wrogiego elementu należy się wykazać takim okrucieństwem, by dziesiąte pokolenie nie patrzyło w stronę Ukrainy”. Powstało natomiast około 100 pomników morderców „dzieci ludobójstwa OUN UPA”. I liczba ich rośnie. Za wiedzą rządu ukraińskiego i za pieniądze bogatej kanadyjskiej diaspory ukraińskiej.
 
Bożena Ratter
 
 
Od redakcji:
Warto rozmawiać  - 20.10.2016
http://vod.tvp.pl/27145372/20102016


Materiał filmowy 1 :

Zobacz równiez:





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.