Na zdjęciu 1. - Ołtarz główny kościoła kapucynów na ul.Miodowej w Warszawie - jest to chronologicznie najstarszy klasztor kapucynów w Polsce, fundowany przez Jana III Sobieskiego [zdjęcie 5.]. Pochodzi z 1681 r. i jest wotum wdzięczności za zwycięstwo nad Turkami pod Chocimiem. Urnę z sercem Jana III Sobieskiego złożono w bocznej kaplicy tego kościoła w specjalnym sarkofagu, zbudowanym według projektu Henryka Marconiego. Nad sarkofagiem umieszczono popiersie króla, dłuta rzeźbiarza Ludwika Kaufmana [zdjęcie 4].
Edukacja przez sztukę
W internecie znalazłam adres strony: http://otwartezabytki.pl/pl/re lics.
Czy można zaangażować dzieci i młodzież, by w ramach zajęć szkolnych lub pozaszkolnych wprowadzały to tego swoistego archiwum informacje? Również dzieci spoza Polski, mieszkające na wschodzie i na zachodzie, i na innych kontynentach; młodzież zrzeszoną w różnych grupach i niezrzeszoną. I oczywiście wszystkich dojrzałych Polaków, przede wszystkim zamieszkałych poza Polską, kochających i pamiętających Polskę, często twórców i właścicieli zabytków oraz ich potomków. Chodzi o zabytki Lwowa, Wilna, Trok, Grodna, Kowna, Rosji, Łotwy itp. przede wszystkim, bo dalej trwa propaganda prowadząca do niewiedzy o nich.
Ale chodzi też o zabytki Dolnego i Górnego Śląska, Pomorza, Warmii – choć były tworzone przez mieszkańców tych ziem podczas „chwilowej innej państwowości”. Również ważne są zabytki, które w ramach prywatyzacji przeszły bez wiedzy „ludu pracującego”, który jest ich spadkobiercą, w ręce „wybranych” i przeznaczono je potem na hotele i prywatne rezydencje. Zabytki, które odebrano prawowitym właścicielom – skazując tych na banicję, nędzę i którym zabroniono zbliżać się do nich na odległość 50 km – zostały odnowione „po uważaniu”, bez nadzoru odpowiedzialnych za ochronę zabytków, w imię „sprawiedliwości” i „szczęśliwości” ludu polskiego.
Do tworzonego opisu potrzebne będą historie architektów, fundatorów i mieszkańców, biografie ciekawego i intensywnego życia. A mieszkali w zabytkowych kamienicach, pałacach, dworkach wiejskich i klasztorach luminarze nauki, kultury, przemysłu, rolnictwa, tworzący na poziomie nie tylko Europy, ale i świata! To oni odbudowali – bez tworzenia zadłużenia i brania pieniędzy z UE – II RP po 123 latach zaborów, powstań i wojen. To tym nielicznym nauczycielom i profesorom z Wilna, Lwowa, Grodna, Stanisławowa, Krzemieńca, Krakowa, Warszawy i Poznania, którzy przeżyli zagładę, zawdzięczamy odtworzenie szkół i uczelni oraz wykształcenie i wychowanie na wysokim poziomie pierwszych powojennych pokoleń. Wychowane przez nich pokolenie tworzyło „Solidarność” i uwalniało nas z bardzo mrocznych czasów komunizmu. Polacy, którzy cudem uratowali się z „nieludzkiej ziemi”, a którym nie wolno było wrócić do Polski i musieli rozwijać swoje talenty tylko poza Polską (jak kompozytor Andrzej Panufnik czy Zofia Kossak) oraz ich potomkowie odnosili i odnoszą sukcesy w nauce, sztuce, biznesie w całym świecie. Jest to możliwe również dzięki wychowaniu i wykształceniu, swoim własnym lub swoich rodziców, zdobytym od nauczycieli (w tym księży) z II RP.
Instytut Biofizyki i Biochemii PAN w Warszawie to miejsce , w którym profesor Wacław Szybalski (1960–2003 profesor na Uniwersytecie Wisconsin w Madison), ufundował tablicę z nazwiskami polskich profesorów zamordowanych przez Niemców we Lwowie w 1941 r.
„Ciągle ich wspominam , bo to, czego mnie nauczyli, jest wciąż przydatne w mojej pracy naukowej. Nawet teraz, w 90-tych latach mego życia. Cześć ich Pamięci!” – to słowa profesora z listu odczytanego przy okazji wspominania tamtych wydarzeniach. Ten list został podpisany: Wacław Szybalski, inżynier chemik, Politechnika Lwowska, Lwów, Polska.
Ważny jest udział kościoła, wszak największe zabytki to kościoły, klasztory, ale i inne obiekty tworzone przez duchowieństwo jak szkoły (to przecież jezuici tworzyli pierwsze szkoły), uniwersytety, ochronki, szpitale, cmentarze (na zarośniętych i niszczejących na Ukrainie cmentarzach znajdują się dzieła artystów światowej sławy). Ważny jest nie tylko udział kościoła rzymskokatolickiego. Prezydent Ignacy Mościcki, odwiedzając jakąś miejscowość, obowiązkowo witany był z szacunkiem i serdecznie przyjmowany w synagodze, cerkwi, meczecie czy kościele (polecam wykład Tomasza Kuby Kozłowskiego, DSH).
Strona http://otwartezabytki.pl/pl/re lics mogłaby by być źródłem – choć ważne, by była też pewna weryfikacja ludzi nauki, architektów, artystów, historyków pod względem kompetencji – wiedzy dla nauczycieli. Nie protestowaliby wtedy przed zmianą organizacji i programu szkolnego z obawy o swoje braki w edukacji, powstałe zresztą nie z ich winy, raczej wynikające z ich zgodnej z propagandową linią partii edukacji. Podróżujący wiedzieliby, że to, co oglądają, stworzyli Polacy i mogą być z tego dumni. Byłoby to wspaniałe źródło wiedzy dla polityków i historyków, ale też i dla przewodników. Przewodnicy z Praskiej Ferajny, którzy są związani z Pragą czy z Wolą, mają wielką wiedzę – oni mogą dopisać informacje, ale są też młodzi przewodnicy, którym trzeba pomóc. Przewodnik we Lwowie nie wie, kim była Karolina Lanckorońska, choć Nowy Rozdół jest niedaleko. Wiem, że są tam ruiny, ale z uwagi na zasługi Karoliny dla polskiej kultury i nie tylko – jej kolekcja wisi w Zamku Królewskim – warto wiedzieć, kim była. Czasem starsze polonijne pokolenie ma dużo wiedzy o tym, gdzie się urodziło, skąd zostało wypędzone ... może wnuk mógłby podpytać i dopisać historię. A wtedy była moda na miłość do Polski, więc pamiętają!
Jest już strona utworzona przez wolontariuszy z Fundacji Kresy-Syberia, potomków dzieci, które wraz z rodzicami zostały w ciągu godziny wypędzone z domów, najczęściej nocą, wiezione bydlęcymi, przepełnionymi wagonami z dziurami w podłodze. Do picia mieli wiadro wody na tydzień lub tylko śnieg lizany ze ścian wagonów. Wieziono ich na Ural i w rejon Archangielska. Niektórym z tych dzieci udało się przeżyć i dzięki determinacji generała Andersa opuścić z nim „nieludzką ziemię”. Te dzieci (na podstawie umów z rządami Kanady, Nowej Zelandii, Indii, Tunezji itp.) trafiły do odleglych krajów, a ich dzieci i wnuki dla zachowania pamięci o losach Polaków utworzyły Fundację Kresy-Syberia. Fundacja ta w wirtualnym muzeum gromadzi utrwalone tysiące relacji, ale ma też inne pomysły. To z inicjatywy Adriana Palka, wykładowcy na Uniwersytecie Coventry w Anglii, planowana jest w przyszłym roku w Anglii wystawa dzieł artystów europejskiej klasy o korzeniach polskich. Polacy odrzuceni przez Polskę, nieznani w Polsce, ale znani w Europie i nie tylko, przyjęci przez inne narody Europy za swoich obywateli, będą mieli wystawę zorganizowaną przez potomka dziecka wywiezionego na Syberię i cudem uratowanego od śmierci przez generała Andersa. A dlaczego nie ma to miejsca w Polsce, z inicjatywy Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Instytutu Sztuki PAN, Narodowego Instytutu Dziedzictwa?
Kiedyś (mam nadzieję, iż niedługo) powstanie wielkie Muzeum Polski w Warszawie. Obejmowaloby ono historię Kresów, a w środku byłoby oczywiście też Muzeum Żydów, uzupełnione o historię zapomnianych, biednych ortodoksyjnych Żydów z Kresów, ale też pokazywałoby zabytki tworzone przez Rusinów, Tatarów, Ormian, Węgrów, Niemców, Serbów, bo tak wielonarodowe były Kresy. Do tego muzeum powinny prowadzić wyjścia z pobliskich dworców, lotnisk czy parkingów. Gromadzone w ten sposób informacje, byłyby uzupełniane o inne relacje i zbiory, w tym dźwiękowe, dotyczące Warszawy, np. te z Muzeum Woli, ale i z wielu innych placówek na terenie Polski i poza jej granicami (np. z Muzeum w Rapperswil). Wspaniałe, obecnie digitalizowane, zbiory biblioteczne byłyby też dostępne w muzeum (łącznie ze zbiorem Muzeum Ossolińskich, którego 80% niszczeje we Lwowie, zalewane wodą i podgryzane przez szczury).
Do akcji powinny włączyć się odpowiednie ministerstwa i służby, by czuwać nad bezpieczeństwem zbiorów gromadzonych i udostępnianych poprzez nowoczesne media, sieci informatyczne czy komórkowe. Dzisiejsi zwolennicy komunistycznej, wręcz stalinowskiej wersji zdarzeń (bo jak oddać nie swoje, ale teraz już „moje”), nie tylko protestują w jej obronie pod szyldem KOD lub próbują bojkotować marsze tych, którzy mają odwagę, tak jak profesor Wacław Szybalski, wznieść okrzyk: cześć ich pamięci!, świętując odzyskanie niepodległości, ale z tej nienawiści również włamują się do zasobów informatycznych.
Bożena Ratter