Przypomnijmy. Do prokuratury wpłynęło zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa określonego w przepisach kodeksu wyborczego.
- Polegało ono na pomijaniu oznaczeń komitetów wyborczych przy publikacji materiałów medialnych na ich przedstawicieli, co budzi poważne wątpliwości dotyczące źródeł finansowania działań w ramach agitacji w trakcie kampanii. Są dwie możliwości - albo materiały finansowane są z zasobów prywatnych kandydatów albo media udzielają im tych korzyści nieodpłatnie, zasłaniając się jednocześnie faktem, że niektóre z tych osób pełnią funkcję publiczną, więc to normalne, że się o nich pisze - mówi Karol Gruszczyński z RKW.
Prowadzenie postępowania w sprawie prokuratura przekazała policji, która przesłuchała jako świadków redaktorów naczelnych radia i gazety.
Redaktor naczelna gazety twierdziła, że materiały ukazywały się w zależności od tego, co działo się w kampanii wyborczej i argumentowała, że nie ma regulacji prawnych dotyczących tego, ile jakich materiałów wyborczych ma zamieścić prywatna, lokalna gazeta w czasie kampanii wyborczej.
Były prezes Radia Olsztyn podczas przesłuchania powiedział zaś, że czas antenowy był w czasie kampanii podzielony na czas redakcyjny, płatne audycje wyborcze oraz bezpłatne audycje komitetów wyborczych. Prezes rozgłośni zapewniał, że w czasie redakcyjnym o kolejności zapraszanych gości decydowało losowanie, a w audycjach wyborczych uczestniczyli przedstawiciele wszystkich komitetów wyborczych. Prezes poinformował też, że rozgłośnia po wyborach złożyła precyzyjne rozliczenie audycji do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji - kopia raportu trafiła także do akt sprawy.
Policja w kwietniu odmówiła wszczęcia dochodzenia "wobec braku danych dostatecznie uzasadniających podejrzenie popełnienia przestępstwa". Z decyzją tą nie zgodził się Ruch Kontroli Wyborów i zaskarżył ją do sądu. - Rodzi się podejrzenie, że zostały złamane zasady równej walki wyborczej, ponieważ jednych kandydatów było w mediach więcej, innych mniej" - argumentował w sądzie przedstawiciel Ruchu.
- Niewątpliwie, postępowanie w tej sprawie przyczyni się do do wzmocnienia równości kandydatów startujących w wyborach, a także zwiększy przejrzystość finansowania agitacji wyborczej. Podkreślić należy, że jest to pierwsza tego rodzaju sprawa w kraju - komentuje sprawę mec. Lech Obara, pełnomocnik Gruszczyńskiego.
Olsztyński sąd, uchylając postanowienie o odmowie wszczęcia dochodzenia, skierował do prokuratury zalecenia odnośnie czynności, które w jego ocenie powinny zostać przeprowadzone dla dokładnego zbadania sprawy, w tym m.in. dowód z opinii biegłego, który będzie posiadał kompetencje pozwalające ocenić charakter kwestionowanych materiałów prasowych. Sąd podkreślił także, że zaskarżone postanowienie oparte było tylko i wyłącznie na treści zeznań świadków – nie uwzględniono zaś materiałów, których sprawa faktycznie dotyczyła.