Marek Baterowicz o "Wygaszaniu Polski"- cz. 7
data:30 września 2016     Redaktor: GKut

z daleka lepiej widać...

 
 
 

Haniebny proceder wygaszania objął i kulturę, o czym w omawianej książce piszą Krzysztof Masłoń ( o stanie literatury oraz czytelnictwa ) i Temida Stankiewicz-Podhorecka w eseju pod znaczącym tytułem: „Rzeczywistość (ob)sceniczna, czyli teatr antypolski”.

 

WYGASZANIE POLSKI ( Kraków, Wyd. Biały Kruk, 2015)

 

Spadek prestiżu książki wśród młodszych pokoleń próbuje się tłumaczyć popularnością internetu, ale zdaniem krytyka Masłonia przyczyn należy szukać też gdzie indziej. Po prostu społeczeństwu oferuje się – jak zauważa Masłoń – „książki głupie, nędzne, nawet podłe” ( str.53). Autor nie podaje tych tytułów, bowiem znamy je aż za dobrze. I ja zatem ich nie wymienię, dodam jednak, że wśród nich są i niestety książki o akcentach antypolskich jak np. pewne utwory Olgi Tokarczuk albo powieść „Pingpongista” Józefa Hena, które potem pewne lobby lansuje w przekładach na świecie, aby przedstawić nas w dwuznacznym świetle. Dzieje się to w ramach - jak zauważa Masłoń - wiwisekcji konfliktów polsko-żydowskich, jednostronnej i w wielu wypadkach fałszywej ( str.54). Po odejściu takich pisarzy jak Janusz Krasiński czy Marek Nowakowski polski rynek wydawniczy zalany jest pozycjami miałkimi i często wulgarnymi ( np. Masłowska), a twórcy nieraz promowani nagrodą Nike pozbyli się już „płaszcza Konrada”, co – zdaniem Masłonia – wpłynęło ujemnie na rozumienie ich pisarskich obowiązków. I wskazuje na urządzane z hukiem przez Instytut Książki „festiwale kryminałów” , co jest też przyczynę upadku kultury ( str.56).

 

Nie lepiej jest na rynku literatury dziecęcej, gdzie panuje moda na tłumaczenie z krajów skandynawskich, a szczególną furorę robią książeczki Martina Widmarka, rodzaj kryminałów dla dzieci (!) z szeroko rozbudowanymi wątkami homoseksualnymi. Ta wczesna inicjacja w świat przestępczy i w domenę dewiacji może poważnie skrzywić charaktery młodzieży. Także ze Szwecji – dodaje Masłoń – napływają do nas książeczki o pupach, siusiakach i cipkach itd.( str.54). Wyobraźnię dzieci zatruwa się więc odwołaniami do seksu, a zamiast krasnoludków promuje się trolle i hobbity. A z kanonu lektur szkolnych usunięto „Trylogię” Sienkiewicza, zaś tacy „guru” od kultury jak Roman Pawłowski ( z „Gazety Wyborczej”!) czy reportażysta Mariusz Szczygieł są zdania, że Sienkiewicz jako „klasyk polskiej ciemnoty i szlacheckiego nieuctwa” (!?) nie powinien być czytany w ogóle ( str.60/1 ). Wprawdzie w r.2014 prezydent Komorowski ogłosił narodowe czytanie „Trylogii”, ale po to, by pochwalić się, że jego żmudzińską babkę łączyło pokrewieństwo z Billewiczami.

 

Masłoń trafnie dostrzegł, że „Gazeta Wyborcza” lansuje zupełnie inną literaturę i że chętnie przystałaby na narodowe czytanie np. eseistyki Kazimiery Szczuki, dzieł Jerzego Pilcha lub prozy Ignacego Karpowicza ( str.60). Czy można się dziwić ? Adam Michnik chciałby nam obniżyć poziom narodowego pisarstwa i czyni to z całą premedytacją przyznając nagrodę Nike utworom nieraz prymitywnym, często godzącym w polskość ( np. ksiązka A.Bikont). I niewątpliwie nagroda Nike spełnia rolę marchewki. Tymczasem ministerstwo oświaty demoluje nam kanon szkolnych lektur, a po wyrugowaniu „Trylogii”, która jest” hymnem do majestatu dawnej Polski” ( str.62), usunięto dzieła Mickiewicza – najpierw „Konrada Wallenroda”, potem i „Pana Tadeusza”. A przecież ktoś, kto nie przeczytał tego poematu, nie przeżył go to jest – jak słusznie pisze Masłoń – zaledwie Polakiem ułomnym, pół-Polakiem. I o to właśnie chodzi antypolskim promotorom wygaszania naszej kultury, okaleczania świadomości nowych pokoleń – abyśmy stracili poczucie polskości i tożsamość narodową.

Wstrząsający obraz polskich scen teatralnych przedstawia nam esej Temidy Stankiewicz-Podhoreckiej, w wielu wypadkach jest to po prostu antyteatr niszczący wartości artystyczne i moralne, a także narodowych bohaterów – tych z krwi i kości czy postaci literackich. Totalitaryzm liberalny połączony z neomarksizmem jest jej zdaniem przyczyną tego stanu rzeczy, a do worka z nazwą „eksperyment” można przecież wrzucić wszystko, a zatem najbardziej plugawe pomysły sceniczne ( str.63). Jak pisze Autorka „teatry w ogromnej większości okupowane są przez szkodników wyniszczających naszą kulturę. Twórcy przedstawień atakujących Kościół, rodzinę, deprecjonujących wartości narodowe, jawnie promujących homoseksualizm i rozmaite dewiacje, lansujących ideologię gender nie napotykają na żadne przeszkody czy choćby ograniczenia w realizowaniu owego jakże szkodliwego dla narodu programu. ( ...) A ma on za cel przeformułowanie modelu kultury zakorzenionej w chrześcijaństwie, gdzie obowiązują normy moralne. (...) Te normy przeszkadzają w formowaniu tzw. nowej kultury,a przez nią nowego społeczeństwa ukierunkowanego na opcję lewicowo-liberalną (...), w której nie ma miejsca dla Boga, wartości chrześcijańskich i narodowych. (...) Chodzi o to, by dzisiejszy świat przerobić na nowy porządek rzeczy, który jest zaprzeczeniem porządku naturalnego i tworzącego naszą cywilizację. W tym nowym świecie nie obowiązują żadne zakazy moralne, a człowiek totalnie „wolny” sam sobie jest Bogiem (...), Z poprawnością polityczną nieodłącznie wiąże się tolerancja, ale funkcjonująca tylko w jedną stronę (...), mamy też do czynienia z dyktaturą relatywizmu, co szczególnie godzi w prawdę i etykę ( str.64).

 

Do walki o tę „nową kulturę” ( raczej pseudokulturę) najlepiej nadaje się właśnie teatr będący syntezą sztuk, prądów literackich i filozoficznych. Na scenie można pokazać wszystko atakując oko i słuch widzów najbardziej paranoicznymi wizjami. Do teatru wkroczyła więc samowola, która fałszywie określa się jako wolność artystyczną, usprawiedliwiając w ten sposób teatralnych niszczycieli i braki ich talentu. Oto słynny Teatr Stary w Krakowie - który od od roku 1991 ma prawo używania nazwy „Narodowy” - pod dyrekcją Jana Klaty rozpoczął działalność antynarodową, antypolską. Deprecjonowanie i ośmieszanie wartości patriotycznych, szydzenie z symboliki religijnej, to dziś najczęstsze elementy spektakli tego teatru ( str.65). Jednym z przykładów była afera związana z „Nie-Boską komedią” Krasińskiego, powierzoną nie wiadomo dlaczego chorwackiemu reżyserowi, Oliverowi Frljicowi, który silnie ingerował w sferę ideową dzieła oraz w przesłanie utworu wbrew intencjom Krasińskiego, a w dodatku przypisując mu...antysemityzm! To modny trend w dzisiejszych czasach. Do premiery jednak nie doszło ze względu na protesty opinii publicznej, do której dotarły wiadomości o „eksperymencie” nafaszerowanym obscenicznymi i antypolskimi pomysłami chorwackiego reżysera. Niestety, dramatem Krasińskiego zajął się potem duet Monika Strzępka (reżyseria) i Paweł Demirski, całkowicie przerabiając „Nie-Boską komedię”, bez żenady dopisując mu inną rzeczywistość. A Oliver Frljic bluźni teraz w teatrze bydgoskim.

 

Na scenie Teatru Starego wystawiono też innego potworka, a była to „Trylogia” ( niby wg. H.Sienkiewicza) w reżyserii dyrektora Jana Klaty. W tej obscenicznej karykaturze wielkiego, narodowego eposu bohaterowie w ujęciu Klaty sa ludźmi psychicznie chorymi i przebywają w zakładzie dla obłąkanych. Brudni, odrażający, pokraczni. Nie brak i wątku homoseksualnego czy szyderczej karykatury Chrystusa ( w postaci Tuhaj-Beja!), a także prześmiewczych tańców na ołtarzu Jasnogórskim oraz parodii Jasnogórskiego obrazu. Innym antypolskim wyczynem Klaty był „Transfer” zrealizowany za niemieckie pieniądze, a godność Polaka poszargał jeszcze bardziej w spektaklu „Tytus Andronikus” ( współfinansowanym przez Niemców!), gdyż w roli barbarzyńców obsadził polskich aktorów, a Niemcom dał role Rzymian. Teatr Stary wystawił też „Bitwę warszawską 1920” ( znów duet Demirski-Strzępka), gdzie zanegowano znaczenie tej wyzwoleńczej bitwy, a marszałka Piłsudskiego przedstawiono jako przygłupa.Nie uszanowano śmierci księdza Skorupki, a na piedestale postawiono zaś...Dzierżyńskiego! Widowisko godne raczej jakiejś sceny w Moskwie, a może zrealizowano je za miskę rubli ? Duet Demirski-Strzępka jest więc na fali, obsypywany nagrodami, pewnie dlatego że Polak w ich spektaklach jest nieokrzesanym prymitywem, często antysemitą (!) zamkniętym w swoim ciemnogrodzie, co jakże pasuje wiadomemu lobby. Schemat jest prosty: zły Polak, dobry Żyd. ( str.68)

 

W rzadko którym przedstawieniu nie ma dziś napaści na Kościół, nie ma szargania imienia Boga, nie ma wyśmiewania katolików i patriotów. W krakowskim Teatrze Łaźnia Nowa reżyser Michał Zadara wystawił bluźniercze widowisko „Jezus Chrystus Zbawiciel” ( wg tekstu Klausa Kinskiego, skandalisty i pedofila). A cytowany już duet Demirski-Strzępka dał spektakl-karykaturę św.Maksymiliana Kolbe, tam w obrzydliwej parodii sceny z Auschwitz wyśmiano ofiarę życia kapłana za drugiego człowieka. A w koprodukcji Teatru Łaźnia Nowa wraz z Teatrem Imka w Warszawie zrealizowano przedstawienia „Klątwy, odcinki czasu beznadziei”,a w nich kolejną karykaturę postaci Jezusa. Dobromir Dymecki grający Chrystusa bardziej przypomina kryminalistę,a wulgarna groteska przenika parodię nauczania Zbawiciela. Stankiewicz-Podhorecka komentuje: „Finansowanie zboczonych przedstawień było ze strony rządzącej koalicji PO-PSL nie tylko przyzwoleniem,ale wręcz zachętą do niszczycielskiej działalności” ( str.68). Minister kultury (!) Małgorzata Omilanowska wsparła finansowo kabotyński i bluźnierczy spektakl „Golgota Picnic”, sprowadzony na festiwal w Poznaniu.

 

A ponadto brutalny rewizjonizm polega na przerabianiu klasyków, zwłaszcza dzieł naszych wieszczów, o czym świadczy np. inscenizacja „Dziadów” ( reżyser Radosław Rychcik), która masakrując tekst Mickiewicza przeniosła jego dramat do Ameryki z odniesieniam do czarnoskórych postaci i ikon XX-wiecznej polityki, takimi jak King, Kennedy czy Marylin Monroe! I ta paranoiczna wersja „Dziadów” otrzymała nagrodę Paszportu „Polityki”, ale co ma wspólnego z dziedzictwem narodowym podobne widowisko ? Wreszcie reżyserzy teatralni bezkarnie pastwią się nad Powstaniem Warszawskim, prawie wszystkie premiery ( poza dwiema) można określić jako hańbę. To „odbrązowianie” bohaterów łączy się z procesem usuwania z naszej pamięci symboliki narodowej. ( str.69) Antypolskie pomyje wylewa się zatem na głowy widzów w polskich niby teatrach po to, by Polacy zapomnieli o własnej historii, o swych bohaterach. (cdn)

 

Marek Baterowicz

 
 
 
Marek Baterowicz ( ur. w 1944 w Krakowie ), poeta, prozaik, publicysta, tłumacz poezji krajów romańskich, latynoskich i Quebec’u. Romanista – doktorat o wpływach hiszpańskich na poetów francuskich XVI/ XVII wieku ( 1998), fragmenty tej tezy ukazały się we Francji. Wydał też tomik wierszy w języku francuskim – „Fée et fourmis” ( Paris, 1977). Jako poeta debiutował na łamach „Tygodnika Powszechnego” i „Studenta” ( w 1971). Debiut książkowy: „Wersety do świtu” ( W-wa,1976) – tytuł był aluzją do nocy PRL-u. W r.1981 wydał zbiór wierszy poza cenzurą: „Łamiąc gałęzie ciszy”. Od 1985 roku na emigracji, od 1987 w Australii.Wydał też kilka tytułów prozy. Autor wielu zbiorów wierszy jak np. „Serce i pięść” ( Sydney, 1987), „Z tamtej strony drzewa” ( Melbourne, 1992 – wiersze zebrane), „Miejsce w atlasie” ( Sydney, 1996), „Cierń i cień „ ( Sydney,2003) czy „Na smyczy słońca” ( Sydney, 2008). W r.2010 we Włoszech ukazał się wybór jego wierszy – „Canti del pianeta”, "Status quo"(Toronto, 2014) oraz najnowszy jego tomik- " Nad wielką wodą"(2015).
Zobacz równiez:





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.