Agalaura: Polak czy katolik?
data:30 września 2016     Redaktor: Agnieszka

Kwiecień 2013 roku spędzałam jeszcze w Portugalii. Na smoleńską rocznicę więc pojechałam do Fatimy, by tam niosąc w sobie to wszystko, co w związku z tą tragedią odczuwamy, modlić się i szukać pocieszenia przed Bogiem. Spotkałam tam grupę pielgrzymów z Polski. Radośnie dołączyłam się do ich Eucharystii, jednak z żalem, że nie pamiętają, przypominałam im o rocznicy. Z żalem również stwierdziłam, że nie pamiętał kapłan sprawujący Mszę św. nawet by w modlitwie wiernych prosić o spokój wieczny dla dusz tragicznie zmarłych Polaków.

 
 
 
A nie oczekiwałam przecież niczego wielkiego. Ot, jakieś wspomnienie w kazaniu czy modlitwie wiernych, prośba o pocieszenie dla płaczących, o radość wieczną dla ofiar, o miłe Bogu i zgodne z prawdą wyjaśnienie kontrowersji narosłych wokół tej sprawy… czy to jest polityka? Czy to jest coś złego? Ze swoim smutkiem i obawami Polki czułam się w tej wspólnocie eucharystycznej niezrozumiana i samotna. Z drugiej strony jako katoliczka czułam radość, że uczestniczę we Mszy św. po polsku, choć Kościół jest i tak przecież jeden.
 
Miesięcznice smoleńskie w Krakowie to przede wszystkim Msze św. w katedrze wawelskiej. I te Msze św. również niekiedy budzą podobne odczucia – jest homilia do czytań, w porządku, ale czy nie byłoby na miejscu zauważyć ten tłumek ludzi z biało – czerwonymi flagami i wspomnieć coś na temat tego, co niosą w sercu? Pomodlić się o prawdę, pokój, życie wieczne dla ofiar? Katolik zaduma się nad homilią, Polak wyjdzie ze świątyni z żalem, niezrozumieniem i niedosytem.
 
Tego typu sytuacji rozdarcia bywało więcej. Do czego one prowadzą? Ano do tego, że musimy opowiedzieć się po jednej lub drugiej stronie – być Polakiem lub katolikiem. I nie, nie mówię tu o wyborach ostatecznych, o – nie daj Boże – porzuceniu wiary dla kraju czy zaparciu się Ojczyzny dla wiary. Mówię o wyborach małych, codziennych, które do niczego nie zamykają drzwi i nie niosą ze sobą tak wielkich i poważnych konsekwencji, jednak jak krople drążą skały naszych serc. Do czego to prowadzi zatem?
 
Mówią, że ONR to organizacja radykalna. Że nacjonalizm, że groźny. Może i tak bywa niekiedy. Pytanie jednak brzmi – dlaczego? Czy nie dlatego, że nie ma tam kapłana, który by hamował niebezpieczne zapędy, kierował we właściwą stronę tą konkretną grupę ludzi, z ich przekonaniami i wartościami szanując ich patriotyczne zaangażowanie i pilnując zdrowia idei? Przecież polski patriotyzm zawsze wiąże się z katolicyzmem w jakiś sposób, a kapłan w takich środowiskach ma niemal naturalny posłuch i szacunek. Jeśli tylko jest z ludźmi, szanuje, rozumie, może być pasterzem i mądrze prowadzić. Dlaczego Kościół nie chce, nie potrafi tego wykorzystać?
 
Do czego zatem prowadzi brak obecności Kościoła w szeregach patriotów? Dzisiaj doprowadził do tego, że kolejny kapłan porzucił sutannę. Jest to decyzja tragiczna, ale uważam, że większą winę ponosi ten, kto księdza Jacka w takiej sytuacji – przed takim wyborem: Polak czy katolik? – postawił. Bo nie jest to wybór naturalny ani zdrowy. Miłość Ojczyzny wynika z Bożego wszak nakazu, z IV przykazania Dekalogu, bo Ojczyzna to matka. Bóg nigdy nie nakaże nam w ten sposób wybierać, a wsłuchując się w Jego Serce zawsze znajdziemy sposób, by służyć Ojczyźnie zgodnie z Jego wolą.
-
Zobacz równiez:





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.