Bożena Ratter: Jakość polskiej publicystyki
data:25 września 2016     Redaktor: GKut

Władysław Machejek - najbardziej typowa postać komunizmu w Polsce”- rozpoczął referat dr Maciej Korkuć (IPN Kraków) podczas Ogólnopolskiej Konferencji Naukowej „Resortowi twórcy”, 20-22 września 2016r.

Władysław Machejek drugi od prawej, Zjazd Pisarzy Polskich w Gdańsku 1968 r. (fot. Poselskie potyczki)

 

  

Przykład człowieka, który pozując na literata i intelektualistę, korzystał z okoliczności, które  stworzyła PRL, pełną garścią. Jego twórczość zwana była grafomanią. Stanisław Barańczak nie miał wątpliwości co do oceny  literackiej publicystyki  Machejka i pisał o niej w 1993  roku : „w zamierzchłej epoce komunizmu grafomanowi żyło się jednak trudniej. Aby zyskać sobie prawo do publikowania w wielkich nakładach i bez najmniejszej ingerencji ze strony zestrachanych redaktorów, książek nie tylko bezsensownych jako całość, ale również składających się ze zdań, z których każde z osobna pozbawione było sensu, logiki i poprawności gramatycznej oraz ortograficznej, trzeba było najpierw zostać członkiem KC PZPR jak Władysław Machejek, albo co najmniej Rady Państwa, jak Józef Ozga Michalski”. Komentował też jego styl bardziej dogłębnie: „odczytywanie staroegipskich papirusów, egzegeza talmudu i kabały, wgłębianie się w dzieła Kanta i Heideggera, wszystko to jest niczym wobec trudu, z jakim przedzieramy się przez felietony Władysława Machejka. Publicysta ten jest w naszym piśmiennictwie fenomenem jedynym w swoim rodzaju, jako twórca stylu językowego zwanego przez znawców machejkizmem, nie ma sobie równych, gdy idzie o piętrzenie przed czytelnikiem wyrafinowanych trudności i zagadek… Typowe dla machejkizmu są większe całości zdaniowe, w których chłopsko partyzancka pieprzność i dosadność zderza się z partyjno urzędniczym brakiem logiki i pustym frazesem. Produktem końcowym jest bełkot, przy którego pomocy tworzy się pozór jakiejś aktywnej i samodzielnej interwencji publicystycznej w „określonych” sprawach …”.

Niestety, nawet jeżeli  to, co nazywa Barańczak bełkotem, nie tworzyło spójnej narracji, potrafiło skutecznie zamienić się w hektolitry nieczystości wylewanych na wrogów władzy ludowejpodsumował dr Maciej Korkuć.

 

 

Władysław Machejek urodzony w 1920 r. pod Miechowem, w okolicy słynącej z uprawy kapusty, związał się z komórkami komunistycznymi zwanymi jaczejkami już przed wojną, a jako członek PZPR zaczął robić karierę. Stawiany był na czele fikcyjnych bytów, jakimi były rady narodowe w sposób, który sam opisywał : „otrzymałem polecenie, ty będziesz przewodniczącym rady narodowej”. Tak powstawała komunistyczna demokracja, szef partii dawał polecenie  i to polecenie było wykonywane. W ulotkach pisanych na maszynie i rozklejanych w okolicy, pozorowano wielką, poważną  strukturę  a później, w literaturze historycznej PRL, mówiono: „rada narodowa ukonstytuowała się demokratycznie w tym a tym  powiecie, działała  prężnie… a dowodem były ulotki. Na Podhalu struktura komunistyczna nie istniała,  w Zakopanem kilku ludzi przyjezdnych  ogłosiło się komitetem PPR, dlatego trzeba było przysłać kogoś na przewodniczącego, wysłano tam  Władysława Machejka . Był to krótki epizod w jego życiu, również z Kurasiem miał kontakt epizodyczny  ale wykorzystał ten okres do stworzenia   heroicznej biografii. Zaczął pisać, jako gorący zwolennik zaangażowania politycznego literatury pisał powieści pod znamiennym tytułem: "Zwycięska wieś radziecka –wrażenia z wycieczki po kołchozach Ukrainy”. Był więc idealnym kandydatem w oczach partii na szefa Życia Literackiego, którym kierował przez 40 lat. Przede wszystkim Władysław Machejek zasłynął jako autor dzienników,  które nie były dziennikami , spreparowanych dzienników swoich i cudzych, które przedstawiał jako prawdziwe świadectwo czasu. Najpierw wydał  rzekomy dziennik z 1945 roku, a gdy okazało się, że jest zapotrzebowanie na taką literaturę, zaczął ten dziennik  pisać jeszcze raz, rozszerzył opisy zdarzeń, zmienił czas narracji, dodał nowe dni itp. – tak powstawała  literatura pamiętnikarska z pierwszej ręki w PRL ( dr Maciej Korkuć).

 

Książka, spreparowany dziennik, ukazała się w 1955 roku, potem  kolejne wydania (coraz grubsze) do 1986 roku. W setkach tysięcy egzemplarzy, które kształtowały myślenie o tamtych czasach w kategoriach dowodu, przecież ludzie myśleli, że mają do czynienia z autentycznym  dokumentem. Machejek zrobił coś,  co jest czystym stalinizmem w literaturze (dr Maciej Korkuć), spreparował  cudzy dziennik czyli napisał za Józefa Kurasia dziennik, który zaczął funkcjonować, i niestety w niektórych umysłach funkcjonuje do dzisiaj, jako tzw. dziennik Ognia. Władysław Machejek „dziennik Ognia” dołączył jako integralny dokument do „swojego” dziennika, preparowanego od 1945r.  To z niego cytaty wykorzystuje  Jan Tomasz Gross w swej szowinistycznej, nienawistnej Polsce  publicystyce.

 

 

Na kłamliwe opowieści Machejka oburzyli się nawet funkcjonariusze UB. Napisali 10 stycznia 1986 roku zbiorowe pismo protestacyjne  przeciw „bałamutnym relacjom Władysława Machejka”. Dodatkowo, jeden z funkcjonariuszy napisał w odrębnym liście, iż „jako uczestnik walk z Ogniem chciałbym sprostować …fałszując historię dopisał Machejek pod datą… swój udział w spotkaniu z Kurasiem …Wszystko to jest nieprawdą, Machejek nigdy na żadnym spotkaniu z Ogniem nie był, przypisał sobie niesłusznie chwałę…”.

 

W swoim czasie Mieczysław Rakowski wyraził myśl : „gdyby nie Polska Ludowa, tacy jak ja pasaliby dzisiaj krowy”. Gdyby i Władysław Machejek  pasł te krowy to nie straciłaby na tym ani Polska ani literatura.  Należałoby przeprowadzić głęboką egzegezę mechanizmu jak  tworzy się falsyfikaty , które tak długo funkcjonują. Jest w tym znaczna zasługa wysokich nakładów, wznowień , które każde pokolenie dorastające w PRL miało jako świeżynkę z księgarnizakończył dr Maciej Korkuć.

 

 

A jaki jest obecnie mechanizm tworzenia falsyfikatów, które funkcjonują i utrwalają się w naszej świadomości? Jak nazwałby Stanisław Barańczak fenomen  współczesnych publicystów, fałszerzy historii i rzeczywistości w mediach polskich i zagranicznych, prezentujących narracje pozbawione sensu i logiki, tworzących na życzenie ojca imperium medialnego, Sorosa czy innych zasobnych grup interesu zmierzających do destrukcji naturalnego porządku świata,  wylewających w Polsce i poza jej granicami „hektolitry nieczystości”  na obrońców interesu Polski, publicystów - postkomunistycznych szowinistów, których „produktem końcowym jest bełkot, przy którego pomocy tworzy się pozór jakiejś aktywnej i samodzielnej interwencji publicystycznej w „określonych” sprawach” (sprawach utrzymania kasy i władzy, wzbogacaniu się na sprzedaży majątku narodowego oraz utajnienia przestępczej przeszłości). Applebaumizmem ? Środowizmem? Kijowizmem? Michnikowizmem? Niestety, takich fenomenów mamy wiele, jako potomkowie członków PZPR we władzach, nauce, mediach, światowych środowiskach transformujących cywilizację, tworzą jak za PRL   „komunistyczną demokrację”. Szkoda, że starzejące się pokolenie wyedukowane w PRL  na „machejkiźmie” i nie czytające, zwłaszcza naukowej, fachowej literatury, idąc na Plac na Rozdrożu by bronić tej „komunistycznej demokracji” nie wstępuje na konferencję do siedziby IPN by zrewidować swoją wiedzę.

 

“Pokryty rdzą guzik. Rdza zdeformowała regularny kształt koła, w które wpisany był wojskowy orzełek. Stanisław Mikke przywiązywał wielką dbałość, wykazywał wręcz czułość, do przedmiotów wydobytych z ziemi podczas ekshumacji. On, erudyta, znawca literatury, sam pisarz i przyjaciel wielkich polskich pisarzy, zupełnie nie mógł zrozumieć przesłania Stanisława Dygata z Jeziora Bodeńskiego, w którym bohater drwi z talizmanu pochodzącego od jeńca - z wojskowego guzika z orzełkiem właśnie. Ironiczny stosunek do bohaterskiej martyrologii - akceptowany w innych okolicznościach - w cieniu Katynia był niepojęty.” – to fragment wstępu do wydania trzeciego “Spij, mężny w Katyniu, Charkowie i Miednoje”, dziennika napisanego przez  innego literata – Stanisława Mikke.  W 1991r. wyjechał jako dziennikarz – obserwator z polską ekspedycją do Charkowa i Miednoje. W latach 1994,1995,1996 uczestniczył w pracach ekshumacyjnych w Katyniu, Miednoje i ponownie w Charkowie - już jako przedstawiciel Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa.

 

„Książka jest jak mistrzowskie requiem, w którym Autor wygrywa nie dźwięki wyłącznie, ale także nastroje... jest i albumem, i partyturą okraszoną wysublimowanym, czasem nerwowym, zawsze jednak żarliwym komentarzem. Stanisław Mikke wszystkim się tak zajmował. Ekshumacjami na wschodzie i pielgrzymką do Kotłasu - opisanymi w książce. Ale też cmentarzem w Narwiku, corocznymi uroczystościami w Bolonii i pomnikiem na miejscu kaźni w podwileńskich Ponarach, o których miał napisać swoją kolejną książkę.

W taki sam sposób pisał do „Palestry”, przygotowywał się do rozpraw, dyskutował o literaturze i uczciwości. „Rany boskie..- wykrzykiwał i przystępował do dyskusji, z której musiało wynikać, że rozmówca absolutnie nie ma tutaj racji... zwłaszcza jeżeli chodziło o Polskę, Przyjaciół, Solidarność, Adwokaturę. Nie poprzestawał na dyskusjach. Kim był Stanisław Mikke?

 

Od 1992 r. do śmierci był członkiem Okręgowej Rady Adwokackiej w Warszawie. W latach 1993 i 1995 - 2001 był rzecznikiem prasowym Naczelnej Rady Adwokackiej, a w okresie 1998-2010 przewodniczył Komisji Etyki NRA. W latach 1990-1992 był zastępcą redaktora naczelnego pisma Adwokatury Polskiej - „Palestry”, Czesława Jaworskiego, od 1993 r. do śmierci pełnił stanowisko redaktora naczelnego. Wiele trudów poświęcił upamiętnieniu zaangażowania adwokatów w służbie Ojczyźnie. Z Jego inspiracji doszło do wykonania kopii portretu adwokata i powstańca styczniowego, kilkukrotnego zesłańca Henryka Krajewskiego pędzla Jana Matejki. Owa znakomicie wykonana kopia znajduje się dziś w gabinecie prezesa Naczelnej Rady Adwokackiej. Był też inicjatorem i współautorem obelisku poświęconego adwokatom - powstańcom warszawskim, który znajduje się w Ogrodzie Pamięci Muzeum Powstania Warszawskiego. W 2000 r. na wniosek Stanisława Mikke Prezydium Naczelnej Rady Adwokackiej podjęło uchwałę o pośmiertnym przyznaniu adwokatom zamordowanym w zbrodni katyńskiej wiosną 1940 r. odznaczenia „Adwokatura Zasłużonym”. W okresie 1997-2001 był sędzią Trybunału Stanu, a w ostatnich latach angażował się w prace Komisji Bioetycznej przy Instytucie Kardiologii w Aninie.

 

Można  być sędzią w Trybunale Stanu  i mieć na względzie interes Polski, można pełniąc rozliczne obowiązki bronić dobrego imienia Polski i środowiska adwokackiego. Kto obecnie należy do warszawskiego oddziału Stowarzyszenia Sędziów Polskich "Iustitia", autora wpisu, w którym Jarosław Kaczyński został porównany do Adolfa Hitlera? Komu to środowisko służy?

 

Bożena Ratter






Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.