Dyktatura debili, cz. XII
data:04 czerwca 2012     Redaktor: Barbara Chojnacka

Matura, zwana kiedyś egzaminem dojrzałości (niektórzy nawet i dziś próbują ją tak nazywać, choć, jak mniemam, wynika to wyłącznie z niewiedzy), od 2005 roku jest egzemplifikacją debilizmu.

net

 


Zastrzegając się, że z pełną świadomością mogę pisać jedynie o maturze z języka polskiego, dodam od razu, iż mam prawo do pewnych uogólnień, ponieważ egzamin ten musi obowiązkowo złożyć każdy maturzysta, i to w formie zarówno pisemnej (zewnętrznej), jak i ustnej (wewnętrznej), jeśli chce myśleć o starcie na jakiekolwiek studia.


Egzemplifikację debilizmu (by zachować możliwość skrótu ED) można zaobserwować po jednej stronie (ED1) i jest to niestety strona uczniowska, korzystająca również i w tej dziedzinie z dobrodziejstw bezstresowego wychowania, którego zasady każą dorosłym ? od rodziców począwszy, poprzez nauczycieli i wychowawców, na urzędnikach państwowych skończywszy (może zresztą kolejność faktyczna jest inna??) ? kształtować w młodych przekonanie, że życie jest beztroską zabawą bez obowiązków, a coś, co powinno być edukacją przez duże "E", ma prawo zdobyć każdy, również ten, komu indywidualne warunki nijak na to nie pozwalają. Napisałam "ma prawo", ale właściwie należy tu mówić o powinności, tylko nie zdobywających wiedzę, a ich nauczycieli. Nauczyciel ma zrobić wszystko, żeby każdy "geniusz" uzyskał papier nadal noszący miano świadectwa maturalnego. W istocie jest to świadectwo klęski całego systemu pedagogicznego wypracowanego nie tylko przez kolejne ministerstwa kolejnych rządów kolejnych lat (nie tylko w Polsce), ale przez pokolenia wychowawców ? w praktyce i teorii ? co najmniej od XVIII wieku począwszy. Egzamin maturalny i poprzedzające go "przygotowanie" skonstruowane są bowiem tak, by każdy uczeń już po kilku miesiącach pobytu w szkole uzyskał pewność, iż nic kompletnie robić nie musi, przepchnięcie go z klasy do klasy (i dopchnięcie do matury oraz przeciągnięcie przez nią) jest problemem nauczycieli i egzaminatorów wszystkich szczebli, a wszelkie "podstawy programowe", "wymagania" i "założenia" to czysta fikcja i gra pozorów.


Po drugiej stronie (ED2) z egzemplifikacją debilizmu mamy do czynienia tylko (a może aż?) o tyle, o ile można powiedzieć, że spora grupa (no cóż ? większość!) twórców i pracowników systemu to użyteczni idioci, a można tak niestety powiedzieć, quod erat demonstrandum w zeszłym tygodniu ? przez porównanie szkoły do kraju rządzonego przez PO. Znacznie groźniejsze jest to, że skrót ED na tym poziomie należałoby rozwinąć jako exemplum diabelstwa, przyjęty zestaw reguł prowadzi bowiem prostą drogą do zamiany społeczeństwa w stado debili pozwalające się rolować na każdym kroku. Niestety nie mam wątpliwości, że odbywa się to w sposób zaplanowany, świadomie i systematycznie, a jakie przynosi efekty, widzi każdy, kto jeszcze nie dał sobie zamienić mózgu w wiadro wody.


Arkusz maturalnego egzaminu pisemnego z języka polskiego składa się z dwóch części. Pierwsza to tzw. "czytanie ze zrozumieniem". Delikwent dostaje przedruk popularno-naukowego lub publicystycznego artykułu z bieżącej prasy (proszę zgadnąć, z jakiej najczęściej!) z ponumerowanymi akapitami, musi go przeczytać (dla wielu maturzystów jest to pierwszy w życiu szok kontaktu z tak długim ? ok. 1,5 strony formatu A4 ? tekstem. No, trochę się wyzłośliwiam, ale tylko trochę!), a następnie odpowiedzieć na kilkanaście pytań w rodzaju:


?


? "Określ, jaką funkcję pełnią pytania znajdujące się w akapicie 1."


? "Wypisz z akapitów 1 i 2 zdania tożsame pod względem treści."


? "Wymień cztery wskazane w akapicie 6 przyczyny?" tego, o czym jest tekst.


 


Wszystkie przykłady autentyczne.


Nie mogę zacytować Państwu dosłownych odpowiedzi, bo dostęp egzaminatora do nich kończy się wraz z zakończeniem sesji sprawdzania egzaminów z danego roku, a poza tym ? i tak by Państwo nie uwierzyli. Ale są to odkrywcze stwierdzenia typu: "Mają skłonić czytelnika do myślenia." ? na pytanie pierwsze czy: "Ala ma kota." i "Dziś jest poniedziałek." ? jako realizacja zadania drugiego. Często napisane jest to w taki sposób, że przykładowo podanych powyżej odpowiedzi egzaminator musi się domyślać. Dotyczy to większości, piszę to z całą odpowiedzialnością za słowa, większości prac maturalnych, jakie miałam wątpliwą przyjemność czytać.


 


Druga część egzaminu pisemnego to wypracowanie. Maturzysta otrzymuje 2 tematy do wyboru, z których każdy składa się z łopatologicznie sformułowanego polecenia, zawierającego instrukcję ? krok po kroku ? co należy zrobić (np.: "Narodziny zbrodniarza. Analizując podane fragmenty Makbeta Williama Szekspira oraz wykorzystując znajomość całego utworu, przedstaw, jak doświadczenia życiowe wpływają na postawę bohatera.") i fragment, czasem dwa ? do porównania ? tekstu (-ów), o którym (-ych) mowa w temacie. Jak łatwo zauważyć, niepotrzebna jest tu żadna znajomość lektury, wystarczy "przeczytać ze zrozumieniem" podany fragment i napisać o nim kilka zdań. Zwłaszcza że:


a) a) w


a) wypracowanie maturalne nie musi zawierać więcej niż 250 słów (w tym ? jednoliterowych spójników czy przyimków, łącznie z cytatami!)


b) za "formę" jest tyle samo punktów, co za "treść", więc można napisać stek bzdur poprawną pod względem językowym, stylistycznym i ortograficznym polszczyzną albo zgoła nie na temat i? zaliczyć


c) punktacja obu części egzaminu jest łączna i w sumie wynosi 70 pkt. na poziomie podstawowym (obowiązkowym dla wszystkich), co oznacza, że "niedobory" wiedzy z lektur można nadrobić pierwszą, wyżej opisaną częścią arkusza. I wreszcie


d) wystarczy uzyskać 30% tego wszystkiego (21 pkt.), by otrzymać przepustkę na studia wyższe.


 


 


Kiedy ED1 kończy pracę, zaczyna się działalność ED2. Przed każdą sesją sprawdzania egzaminów (w szkolnej sali przeznaczonej dla danego zespołu egzaminacyjnego placówki, przez trzy majowe weekendy) odbywa się mniej więcej 3-godzinne szkolenie, podczas którego nauczycielom wręczone zostają "klucze" do arkuszy, a następnie trwa szczegółowy instruktaż dotyczący stosowania owych "kluczy" w praktyce. Zawsze w tej sytuacji okazuje się, że ani "klucz", ani sformułowane wcześniej we wszystkich informatorach zasady zdawania matur (pokrótce streszczone wyżej) nie wystarczają i trzeba jeszcze ustalić, jak rozumieć poszczególne punkty oraz które warianty odpowiedzi są dopuszczalne, a które nie. I tego za mało. Bo po kilku godzinach przybiega przewodniczący zespołu egzaminatorów i mówi: "W tym i tym punkcie ustaliliśmy, że dopuszczamy taki i taki wariant odpowiedzi. Ale przegląd dotychczas sprawdzonych arkuszy wykazał, że ogromna liczba uczniów odpowiada tak i tak. Wobec tego ? uznajemy i ten wariant." I cała zabawa, tzn. poprawianie już sprawdzonych prac, zaczyna się od nowa. Dodatkowo każdego roku do instrukcji dorzucany jest jakiś nowy "kamyczek" w postaci rewelacji typu:


- jeśli postawiłeś choćby jeden punkt z "klucza" za treść wypracowania, to nie wolno ci postawić "0" za kompozycję,


- jeśli postawiłeś choćby jeden punkt za treść i jeden za kom[pozycję, to nie możesz postawić "0" za styl.


Bo "przecież, skoro dałeś coś za treść, tzn., że zrozumiałeś, o co chodzi, więc nie może być zero za styl!" Nie pomagają protesty, iż "zrozumiałam", a właściwie domyśliłam się wyłącznie dzięki własnemu profesjonalizmowi i wieloletniej praktyce obcowania z uczniowskimi pomysłami, a nie dzięki jakimkolwiek zaletom stylu delikwenta. Logika weryfikatorów jest tutaj nieubłagana i przypomina sposób myślenia wielu moich znajomych z gatunku tych, Co To Zawsze Wiedzą Lepiej (zwłaszcza lepiej niż specjaliści od zawodów, o których charakteryzowane tu osoby nie mają bladego pojęcia): "A może to jest jakiś genialny pomysł i tylko twoje popadnięcie w rutynę nie pozwala ci go odczytać!" Osobom takim nie przyjdzie do głowy, że profesjonalista w każdej dziedzinie musi umieć odróżnić arcydzieło od kiczu, genialną interpretację od bzdury, poetycką fantazję od bełkotu a rzetelnie wykonane zadanie od fuszerki. Za to mu płacą. I tu jest pies pogrzebany, o czym za chwilę.


 


Każda z "nowości" pojawia się po troszeczku, nie więcej niż jedna porcyjka na roczną sesję. W ten sposób degrengolada "egzaminu dojrzałości" postępuje właściwie niepostrzeżenie. Dopiero porównanie stanu obecnego z tym, który podano nam w założeniach na 2005 rok (na finansowanych przez UE szkoleniach dla egzaminatorów tzw. "nowej matury") sprawia, że włosy powstają na głowie, choć już owe założenia sprzed lat siedmiu były trudne do przełknięcia. Jeśli nie jest to dowód na istnienie diabła, to już nie wiem, co nim jest. Mechanizm kształtowania ED2, który następnie kształtuje ED1 jest tu widoczny jak na dłoni.


 


Myślą Państwo, że to koniec? Bynajmniej. Choć wydawałoby się, że tak pomyślanej "matury" nie powinien zdać wyłącznie osobnik upośledzony umysłowo? Co się jednak dzieje, gdy egzaminator przebrnie przez te wszystkie instrukcje, poprawki, uwagi i pouczenia dodatkowe, sprawdzi arkusz, policzy punkty i okaże się, że jest ich 18, 19, 20 (przypominam, że zdany na 30% egzamin to 21 punktów)? Ano ? pod kierunkiem weryfikatora ? tak długo będzie musiał szukać brakujących geniuszowi do zaliczenia punktów, aż je znajdzie. A jeśli odmówi, kilkunastu kolegów płci obojga ochoczo wykona za niego czarną robotę. Wszak pracujemy na akord: określona suma za każdy sprawdzony arkusz. W ten sposób wracam do pogrzebanego psa.


 


Bo logiczny wniosek ze wszystkiego, co tu napisałam, powinien przybrać postać pytania: "Dlaczego, na litość Boską, godzimy się uczestniczyć w tym gangsterstwie?!" Ano, większość nauczycieli może dzięki niemu (w sytuacji braku nadgodzin i korepetycji) przeżyć wakacje, a niekiedy nawet wyjechać na wczasy? Byt określa świadomość, nieprawdaż?


 


I zrobiły się 3 strony. A przed nami jeszcze opowieść o egzaminie ustnym? Do zobaczenia za tydzień!


 


Żmirska






Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.