Okiem Shorka - Służba, a nie władza
data:03 sierpnia 2016     Redaktor: Shork

Minister i ministrant. Te dwa wyrazy nie tylko wyglądają podobnie, ale oznaczają rdzennie to samo.
Sługę.





 
Gdy widziałem wczoraj, jak Pani Powstaniec, zmęczywszy się czytaniem, poprosiła o pomoc jakiegoś harcerza, a natychmiast bez specjalnej zachęty przymaszerował, żeby jej pomóc, Prezydent Andrzej Duda, zrozumiałem, że Prezydent traktuje swoje stanowisko jako służbę.
 
To ogromny kontrast w stosunku do władzy wręcz skrajnie aroganckiej, z którą miałem do czynienia przez całe swoje życie.
Najbardziej szokujące dla mnie było to, że Prezydent zrobił to naturalnie, bez żadnego parcia czy przymusu. Jako PRZEDSTAWICIEL narodu zrozumiał, że to on jest wywołany. Pierwszy Harcerz Rzeczypospolitej. Wywołany i powołany nie tylko, aby sprawować władzę, ale by służyć.
Podejrzewam, że gdyby któryś z powstańców poprosił o przyniesienie szklanki wody, Prezydent poderwałby się jako jeden z pierwszych. On jest naszym przedstawicielem.
 
To normalne.
 
Czytałem o dwóch próbach wtargnięcia przez uczestnika ŚDM w strefę zakazaną dla ruchu w czasie przejazdu papamobile. Drugą akcję widziałem nagraną telefonem komórkowym przez przypadkowego widza. Oglądam filmy sensacyjne, gdzie takie sceny odgrywają aktorzy i kaskaderzy. Mogliby się uczyć od naszych BOR-owców. Działanie było tak szybkie, że z całą pewnością odruchowe. W ułamku sekundy, osoba, która przedarła się na drogę, została obalona przez trzech ochroniarzy, a dwóch asekurowało zdarzenie, wypatrując czujnie innych problemów.
 
To normalne.
 
Wracający z ciężkiej służby przy ŚDM policjanci są nagradzani przez pielgrzymów oklaskami i podziękowaniami. W czasie niemal tygodniowego wydarzenia, w którym brało udział w kulminacyjnym momencie 2,5 mln osób nie zanotowano żadnego poważniejszego wykroczenia. Żadnego zaburzenia porządku. Żadnej zbitej szyby czy awanturującego się pijaka.
Ku rozpaczy Agory, żadnej napaści na tle rasowym.
Do tego stopnia, że wróżące klęskę imprezie media zostały przyłapane na podrzucaniu puszek po piwie i zepsutego jedzenia na śmietnik policyjny. Jeden idzie w zaparte, drugi się wstydzi. Podobnie jak zaczepiająca narodowców reporterka. Mają na twarzy wypisane „i po co mi to było?”.
 
To normalne.
 
Lecący na zawody z Czech do Radomia, pilot zbacza z trasy i zmierza wprost w strefę, gdzie loty są zabronione w czasie trwania ŚDM. Nie odpowiada na wezwania na standardowych częstotliwościach. Dwa F16 podrywają się z pobliskiej bazy wojskowej i w międzynarodowym języku pilotów skłaniają go do lądowania w oddalonym od strefy bezpiecznym miejscu.
Po przesłuchaniu i przeszukaniu samolotu, pilot startuje w zawodach.
 
To normalne.
 
Bo my, Polacy, wbrew wpieranym nam stereotypom chcemy normalnej normalności. Nie tej wymyślanej w TVN czy Agorze, pełnej ksenofobów lejących swoje ślubne w otoczeniu pustych butelek po wódce i dewocjonaliów. Nie tej, w której najważniejsza jest kawcia late bez laktozy w przerwie między 12-godzinną zmianą w korpo i piątkowy melanż. Nie jest dla nas normalną pokusą taplanie się w błocie na golasa czy wąchanie dopalaczy. Norma polityczna to nie panienki w pokojach poselskich zbierające materiał do biografii czy pijackie awantury, albo powszechna korupcja.
 
My nawet chcemy płacić podatki pod warunkiem, że na sprawiedliwych i stosownych do wielkości firmy zasadach. I to nie dlatego, że to patriotyczne, ale dlatego, że to normalne.
 
Ale do tego trzeba, aby przedstawiciele wszystkich czterech władz byli na służbie.
 
To normalne.





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.